To spotkanie niemal od początku do końca wyglądało na starcie drużyny, która chce ale nie może, z taką która mogłaby, ale jej się specjalnie nie chce. Tak jak motywacja przed tym meczem była skrajnie odmienna dla obu zespołów, tak różnica w jakości piłkarskiej niestety (dla dzielnych Albańczyków) też była aż nadto widoczna. Kiedy tylko Hiszpanie włączali ciut wyższy bieg, zawodnicy z Bałkanów nie mieli nic do powiedzenia. Na pewno jednak w swoim tegorocznym występie nie przynieśli wstydu i mogą z podniesionym czołem wracać do domu.
La Roja miała po drugiej serii gier zapewnione pierwsze miejsce w grupie, a Albania wciąż jeszcze (choć iluzoryczne) szanse na awans do fazy pucharowej. Myśląc o reprezentacji, która była naszym pogromcą w eliminacyjnych bojach, patrzyliśmy na nich z zazdrością. W bardzo trudnej grupie mieli punkt i w ostatniej kolejce mecz o wszystko, kiedy nasi piłkarze już tylko pożegnalne spotkanie z Francją i zabukowane bilety powrotne.
Albania mogła jeszcze marzyć o awansie, ale jedyną furtką do tego była wygrana z drugim garniturem o nic już nie walczących Hiszpanów. W pierwszej jedenastce wybiegł nawet Jesus Navas, stając się w wieku 38 lat i 200 dni najstarszym reprezentantem, jaki kiedykolwiek wystąpił w kadrze trzykrotnych mistrzów Europy na wielkim turnieju. I to on był jednym z tych, którzy musieli się w pierwszych minutach sporo nabiegać za piłką, co w przypadku graczy La Roja jest rzadkością.
Wszystko dlatego, że Albańczycy zaczęli na ultra wysokim pressingu i gracze z Półwyspu Iberyjskiego nie potrafili przez pierwsze kilka minut wyjść z własnej połowy, a nawet wymienić kilku podań. Kiedy ta nawałnica nic nie dała, do głosu zaczęli dochodzić liderzy grupy B. Hiszpańscy rezerwowi też chcieli w końcu się pokazać selekcjonerowi. Niektórzy zgłaszając akces do podstawowej jedenastki, a niektórzy dając sygnał, przy założeniu, że Hiszpania jednak rozegra tu siedem spotkań, że mogą przydać się, wchodząc z ławki.
Do pierwszej grupy należeli z pewnością Dani Olmo i Ferran Torres, którzy na tym turnieju na skrzydłach w oczach Luisa de la Fuente znaleźli się w cieniu Lamine Yamala i Nico Williamsa. Za wszelką cenę chcieli więc pokazać nie są gorsi od młodych (sami będąc niewiele starsi) i jedna z ich pierwszych wspólnych akcji przyniosła pierwszego gola. Olmo podawał, Ferran kończył posyłając mierzoną piłkę, która odbiła się od słupka i wpadła do bramki Strakoshy.
Ferran Torres i Hiszpania prowadzi 1:0 w Dusseldorfie!
🔴📲 Oglądaj #ALBESP 0:1 ▶ https://t.co/yctK97vpFb pic.twitter.com/m6EFs6TpPZ
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 24, 2024
Wystarczyło kilka minut przyspieszyć i okazało się, że Albańczycy poza ogromną wolą walki nie mają zbyt wiele do powiedzenia. A mówiąc dokładnie, przez 44 minuty nie mieli NIC do powiedzenia, nie oddając nawet strzału. Dopiero Kristian Asllani w samej końcówce pierwszej połowy oddał groźne uderzenie na bramkę Davida Rayi i bramkarz Arsenalu musiał zaprezentować swoje wybitne przygotowanie gimnastyczne, żeby to wyciągnąć. Poza tym jednym momentem to Hiszpanie hasali sobie beztrosko na połowie przeciwnika, choć bez przekonania i chęci zadania kolejnego ciosu. Wciąż dawali jednak naszym rywalom w eliminacjach Euro sygnał, że w każdej chwili mogą nadepnąć pedał gazu i zdecydowanie przyspieszyć.
W drugiej połowie niewiele się zmieniło. La Roja grała, a Albania biegała i szukała swoich momentów. I znowu, tak jak w przypadku strzału Asllaniego, miała swoją szansę. Znowu musiał spocić się Davida Raya, tym razem po strzale rezerwowego, Armanda Broji. Co ciekawe, im dalej w mecz tym Hiszpanie coraz leniwiej atakowali, a Albańczycy dochodzili do sytuacji, najczęściej próbując strzałów z dystansu, o których sile przekonała się także nasza kadra w eliminacjach. Wciąż jednak to prowadząca w tym meczu drużyna przeważała. Widzieliśmy sztuczki wprowadzonego Yamala, prostopadłe podania Daniego Olmo, który szczególnie mocno zapukał do drzwi pierwszej jedenastki. Szanse mieli i Morata, i wspomniany 17-latek z Barcelony, ale wynik nie chciał się zmienić.
W końcówce Albańczycy znów zaatakowali z furią, czując, że to już ostatnia szansa na pozostanie w turnieju. Okazję w doliczonym czasie gry miał jeszcze Broja, ale Raya znów wyciągnął się jak struna i nie dał się pokonać. La Roja dowiozła więc 1:0 przy minimalnym nakładzie sił i bez dodawania gazu przez większość spotkania.
Albańczycy, choć zanotowali gorszy punktowo wynik niż osiem lat temu, to na pewno potwierdzili status niezłego średniaka i być może w mniej napakowanej faworytami grupie mogliby namieszać bardziej. Pokazali jednak ambitną i waleczną drużynę, która potrafiła zaskoczyć i wciąż jeszcze aktualnych mistrzów Europy i trzecią drużynę ostatniego mundialu. A Hiszpania? No cóż. Trzy mecze, dziewięć punktów. Jeśli nie zaliczą jakiejś sensacyjnej wpadki w 1/8 finału, w ćwierćfinale idą na kurs kolizyjny z gospodarzami. I to będzie najtrudniejszy test dla podopiecznych de la Fuente. Jeżeli przejdą Niemców, mogą sięgnąć nawet po złoto, ale na pewno w fazie pucharowej takiego luzu jak z Albańczykami mieć już nie będą.
Albania – Hiszpania 0:1 (0:1)
Ferran Torres 13′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- W poszukiwaniu straconego czasu. Czy Niemców stać na wygranie Euro?
- Grosicki żegna się z kadrą: – To dla mnie jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Kto to jest i co tam robi? Dziesięciu piłkarzy na Euro, o których chcecie zapytać
- Śląsk tak bardzo zaufał Klimali, że z rozpędu aż go odpalił
fot. Fotopyk