Reklama

Wstrzymana egzekucja Erika ten Haga. Czy Manchester United postąpił słusznie?

Przemysław Rudzki

Autor:Przemysław Rudzki

13 czerwca 2024, 14:13 • 6 min czytania 7 komentarzy

Kiedy wszyscy byli przekonani, że Erik ten Hag straci posadę menedżera Manchesteru United, właściciele – po dogłębnej analizie minionego sezonu – postanowili dać Holendrowi szansę. I choć część angielskich mediów uważa, że powód jest dość oczywisty: nie stać ich było na kogoś lepszego, nie to ma teraz największe znaczenie. Pytanie brzmi: czy ten Hag to trener, który jest w stanie zrobić kolejny krok i sprawić, że z przeciętnej drużyny United stanie się wiodącą siłą Premier League?

Wstrzymana egzekucja Erika ten Haga. Czy Manchester United postąpił słusznie?

Gdy przed finałem Pucharu Anglii na Wembley, przeciwko Manchesterowi City, przez brytyjską prasę przelała się fala tekstów o dymisji ten Haga bez względu na końcowy wynik spotkania, wydawało się oczywistym, że los menedżera Czerwonych Diabłów został przesądzony. Co więcej, niektórzy uznali, że to przeciek kontrolowany do mediów. Że właściciele klubu chcą zobaczyć, jak zareaguje tłum. Na ich nieszczęście kilkadziesiąt godzin później United pokonali The Citizens, co namieszało w głowach każdej ze stron jeszcze bardziej.

Z kopyta ruszyła giełda nazwisk potencjalnych następców. A sam Holender, już po zaskakującym zwycięstwie nad City, wzruszył ramionami i wyznał, że jeśli tutaj go nie chcą, pójdzie gdzie indziej i zrobi to, co najlepiej potrafi: będzie zdobywał trofea.

Trzeba przyznać, że była to z jego strony świetna zagrywka. Zaś wypowiedziane zdanie ma mocne oparcie w rzeczywistości. Ten Hag jako pierwszy trener United od czasów Jose Mourinho w pierwszym sezonie pracy na Old Trafford dał klubowi trofeum (Puchar Ligi), zaś rok później poprowadził zespół do triumfu w FA Cup. Dlatego można śmiało założyć, że wynik konfrontacji z City miał jednak spore znaczenie.

PEŁNO SPRZECZNOŚCI

Właściciele Manchesteru United podczas analizy pracy ten Haga w ostatnich kilkunastu miesiącach musieli być w podobnej sytuacji co fani klubu. Bo holenderski szkoleniowiec dostarczył im do tego procesu danych pełnych sprzeczności. Z jednej strony styl gry MUTD był w wielu meczach dramatyczny. A ósme miejsce na koniec rozgrywek – nieprzypadkowe. Z drugiej zaś mowa o menedżerze, który dowozi trofea, który ma najwyższy odsetek zwycięstw po sir Aleksie Fergusonie. I który w pierwszym sezonie pracy na Old Trafford zanotował 42 wygrane mecze ligowe i pucharowe – nikt wcześniej tego nie dokonał.

Reklama

Niezwykle trudno jest dzisiaj zdobyć się na racjonalną ocenę ETH. Na pierwszy rzut oka jest człowiekiem, którego Manchester United potrzebuje. Nieprzejednanym (jak kiedyś Ferguson). Z dobrym przetarciem trenerskim w Holandii. Inteligentnym. Bywa jednak i tak, że często brakuje mu miękkich kompetencji. Da się zauważyć gołym okiem, że bardzo trudno budować mu więzi z piłkarzami. Szukanie tego balansu pomiędzy podziwem a strachem jest w przypadku ten Haga męczące. Zdecydowanie wolałby stać na straży surowego nauczyciela i nie chodzić na ustępstwa. I to chyba jego największy problem, ponieważ futbol bardzo się zmienił, a najbardziej główni aktorzy widowiska. I nie zawsze zero-jedynkowe podejście musi się sprawdzać.

DŁUGA LISTA GRZECHÓW

Obrazki po końcowym gwizdku na Wembley – szczególnie spontaniczna radość młodych graczy, takich jak Alejandro Garnacho, świętujący ze wzruszeniem wspólnie z rodziną, czy Kobbie Mainoo pozujący do zdjęć z pucharem, to stop-klatki, które pozwoliły fanom wymazać z pamięci sporą część słabego sezonu. Zapomnieć o nerwowej końcówce pucharowego meczu z Coventry City (gdyby wówczas United odpadli, a było naprawdę blisko, ten Hag pewnie dziś nie byłby już trenerem). O bolesnej porażce z Crystal Palace. O wielu innych rzeczach, które spotkały klub śniący o powrocie na najwyższe grzędy.

Lista grzechów, jakie popełniła drużyna, jest tak długa, że mógłby o niej powstać osobny artykuł. Ten najpoważniejszy to bez wątpienia skuteczność – w górnej części tabeli ligowej Manchester United był jednym z najmniej bramkostrzelnych zespołów. Ale i gra obronna, co wynika z problemów personalnych, z jakimi zmagał się ten Hag. Holender nie był w stanie regularnie wystawiać tego samego bloku defensywnego. Efekt? Rywale często urządzali sobie treningi strzeleckie. Nigdy w historii Premier League United nie pozwolili przeciwnikom na tak wiele. A w zakończonym sezonie łatwiej było uderzyć tylko na bramkę Sheffield United.

Piłkarze Manchesteru United gubili zbyt często punkty w meczach, w których prowadzili, dawali się zaskakiwać po stałych fragmentach, szczególnie po kornerach. Nie potrafili budować serii zwycięskich spotkań, słabo punktowali na wyjazdach. Dużo tego.

A jednak ten Hag zostaje. I to on musi wcisnąć przycisk RESET. Bo wielu piłkarzy po prostu zawiodło, a nie należeli do najtańszych. Sir Jim Ratcliffe, mający teraz najwięcej do powiedzenia w kwestii budowy drużyny, jest wg dziennikarzy BBC w opcji: menedżer musi mieć wpływ na rekrutację.

To głębszy problem angielskiej piłki ligowej. Ceny zawodników ściąganych do Premier League, szczególnie do dużych firm, osiągnęły abstrakcyjne wartości. Dlatego bossowie tych klubów starają się ograniczać wpływy trenerów. Powód jest oczywisty: załóżmy, że menedżer X wskazuje kandydata za 80 mln funtów. Klub go pozyskuje. Drużyna ma słabe wyniki, a ten piłkarz nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Trener może stracić pracę, ale klub zostaje z problemem. Stąd zjawisko, jakie obserwowaliśmy np. w Chelsea. Mauricio Pochettino narzekał, że dostaje nie takich zawodników, jakich by chciał. Ostatecznie nie chciano jego.

Reklama

Erik ten Hag ma świadomość, że od startu kolejnego sezonu Premier League jego praca będzie jeszcze częściej prześwietlana. I choć jego przełożeni wysyłają światu optymistycznie brzmiący komunikat – że „zasługuje na szansę, by jeszcze bardziej pokazać, do czego jest zdolny” – to obie strony zdają sobie sprawę ze słabości tej konstrukcji.

MAŁŻEŃSTWO PO KRYZYSIE

Cała sytuacja jest dość interesująca z socjologicznego punktu widzenia. Ten Hag dopiero co miał być zwolniony, by nagle w kluczowych rozmowach na temat jego przyszłości – przynajmniej z tego, co donoszą angielscy dziennikarze – stawiać warunki górze. Jeden z nich ma dotyczyć sytuacji Jadona Sancho. Piłkarz został wypożyczony do Borussii Dortmund po tym, jak pokłócił się z trenerem, a następnie nie chciał go publicznie przeprosić. ETH nie ma nic przeciwko temu, by utalentowany angielski piłkarz wrócił na Old Trafford, do kadry pierwszego zespołu, ale jest nieugięty w kwestii przeprosin.

Ten Hag wychodzi z założenia, że jeśli ma zarządzać klubem, który przez lata uchodził za świetnie prosperującą machinę sportowo-biznesową, a w ostatniej dekadzie stopniowo ten blask tracił, musi to robić na swoich zasadach.

Egzekucja została na razie wstrzymana. Erik ten Hag i Manchester United są dzisiaj jak małżeństwo po pierwszym wielkim kryzysie, budujące najbliższą przyszłość na sympatycznych migawkach z przeszłości. „Guardian” przytacza inne porównanie, medyczne, odnosząc się do słów wypowiedzianych przez Ralfa Rangnicka, który pełnił na Old Trafford rolę tymczasowego menedżera. Niemiec powiedział wówczas: „To operacja na otwartym sercu. Coś, czego nie jest w stanie przeprowadzić jedna osoba taka jak menedżer”.

I w tym chyba tkwi klucz. Jeśli bowiem spojrzymy na inne kluby, ta praca zespołowa poza boiskiem wygląda zupełnie inaczej. Mikel Arteta ma wsparcie władz, ale przede wszystkim dyrektora Edu, z którym mogą planować rzeczywistość po swojemu. Pep Guardiola znakomicie żyje z właścicielami i każdą odnogą pionu sportowego na Etihad Stadium. Tak samo było w Liverpoolu, gdzie Juergen Klopp miał tyle samo władzy, co poparcia.

Dlatego w odpowiednim środowisku pracy Erik ten Hag faktycznie może pokazać znacznie więcej niż zaprezentował dotychczas. Arteta mógłby mu coś powiedzieć na ten temat. Hiszpan nie miał przecież wysokich notowań, jednak jego przełożeni wytrzymali ciśnienie co przyniosło efekt w postaci budowy drużyny, która gra chyba najpiękniejszy futbol w Anglii. Choć ten Hag mógłby pewnie spytać: „A co ona ostatnio wygrała”?

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...