Wygrywamy w niezłym (dobrym?) stylu dwa sparingi z uczestnikami mistrzostw Europy, a i tak wokół naszej kadry dominuje nastrój pełen obaw i wątpliwości. Wyjątkowo nie dlatego, że gramy nieprzekonująco, bo trzeba być wyjątkowym smutasem, żeby jakkolwiek nie docenić kierunku, w jakim podąża polska reprezentacja. Mamy wyniki, boiskową odwagę, ofensywę i polot, czyli wszystko to, o co prosiliśmy. Mamy też problemy w tyłach i kolejne kontuzje. To one mącą cały spokój wokół drużyny Michała Probierza.
Dopiero co zachwycaliśmy się naszym dobrobytem wśród napastników. Można było się zdumiewać, że skoro o załapanie się do 26-osobowej kadry musi walczyć piłkarz Juventusu, to mamy na tej pozycji naprawdę imponujący urodzaj. Przed ogłoszeniem ostatecznych kadr mieliśmy w odwodzie pięciu gości z takim statusem, że aż głupio kogoś odstrzelić. Problem rozwiązał się sam, ledwie rozpoczął się mecz z Ukrainą, a Arkadiusz Milik doznał urazu, który wykluczył go z Euro.
W meczu z z Turcją nasi snajperzy, niestety, poszli za ciosem.
Z gola Karola Świderskiego cieszyliśmy się dosłownie kilka sekund. No bo co nam z tej bramki w nieistotnym spotkaniu, skoro możemy stracić pewniaka do gry w wyjściowej jedenastce na niemieckim turnieju? Świderski najpierw na dużym spokoju wykorzystał okazję, jaką stworzył mu Lewandowski, by później pobiec w kierunku narożnika boiska, tam podskoczyć w przypływie euforii i…
Ech, strasznie źle to wszystko wyglądało, upadek naszego kadrowicza możecie obejrzeć na zdjęciu głównym. Na twarzy zawodnika Hellasu natychmiastowo pojawił się wiele mówiący grymas. Jego kostka wykrzywiła się tak, że bolało od samego patrzenia. Zamiast radości, obawa o to, co będzie dalej. Kiedy Polacy wznowili grę po tej naprawdę krótkiej celebracji, Świderski dalej leżał za linią, gdzie korzystał z pomocy medyków. Niby dał radę wrócić na boisko, ale po chwili je opuścił, zszedł utykając prosto do szatni, dając do zrozumienia, że nie jest dobrze.
Nie do końca wiadomo, co wydarzyło się z Robertem Lewandowskim, który także nie dokończył pierwszej połowy. W trakcie meczu nie widzieliśmy żadnego starcia, po którym nasz kapitan mógł dotkliwie ucierpieć. A jednak w pewnym momencie zobaczyliśmy, że do wejścia przygotowuje się Kacper Urbański. I kiedy młokos był gotowy do pojawienia się na boisku, napastnik FC Barcelony wyłożył się na murawie, wprawiając cały stadion w osłupienie. Można było narzekać na jego zmianę w meczu z Ukrainą, ale… Euro bez Lewandowskiego? Nawet sobie nie chcemy tego wyobrażać.
Michał Probierz zdradzał przed meczem, że nie chce oszczędzać zdrowych zawodników przed turniejem, bo przecież na treningu też można doznać urazu, więc ci, którzy nie narzekają na żadne dolegliwości, z pewnością znajdą się na boisku. Gdyby wiedział, że sparing z Turkami skończymy z takimi stratami, pewnie wyszedłby z innego założenia, ale kto mógł się tego spodziewać?
Odłóżmy te przykre historie na bok, zwłaszcza że na samych mistrzostwach czeka nas taka grupa, że jeszcze zdążymy się pomartwić. Gdyby nie te cholerne kontuzje, to kto wie, być może nawet zaczęlibyśmy lekko, leciuteńko dmuchać w balonik. Na boisku znowu wiele się zgadzało – zagraliśmy całkiem odważnie, ofensywnie, w naszej grze były wyczuwalne więcej niż śladowe ilości polotu. Znowu szybko wyszliśmy na prowadzenie, bo bramka Świderskiego miała miejsce już w dwunastej minucie. Świetnie zareagowaliśmy po tym jak Turcja wyrównała w końcówce meczu i zanim mecz się skończył, stworzyliśmy sobie dwie setki.
Piątek może i nie wykorzystał świetnego podania Kacpra Urbańskiego, marnując sam na sam, ale później, już w doliczonym czasie gry, Nicola Zalewski poczarował, wpadł bezczelnym dryblingiem w pole karne i po rewelacyjnej indywidualnej akcji pokonał bramkarza, dzięki czemu kończymy ze zwycięstwem. A Probierz jedzie na Euro z fantastycznym bilansem – po ośmiu meczach jeszcze nie przegrał, ma sześć zwycięstw i dwa remisy. Kto by się spodziewał, że będzie mu żreć aż tak bardzo?
Natomiast obrona… Przed niemieckim turniejem polska reprezentacja jest trochę jak Legia Warszawa na początku ostatniej pucharowej przygody – prawdopodobnie w każdym meczu odwali coś w tyłach, więc musi ratować ją atak. Jan Bednarek grał, jak na siebie, nawet niezłe zawody. Zaliczył otwierające podanie przy golu, zdarzało mu się skutecznie zagrać na wyprzedzenie czy wygrać główkę przy stałym fragmencie. Już nawet prawie przeszło nam przez klawiaturę zdanie „niczego nie odwalił”, ale jednak nadeszła 55. minuta, a wraz z nią strata w środku pola, po której Turcy wyszli sam na sam.
Przeciętnie spisał się Paweł Dawidowicz, który spędził na boisku jedynie czterdzieści pięć minut, a po przerwie w jego miejsce zameldował się Bartosz Salamon, którego Probierz przymierza chyba do wyjściowego składu na Euro. Co ma na swoim koncie obrońca z Serie A? Chociażby to, że zgubił krycie, gdy naszą lewą stroną przedzierał się Aktürkoğlu. Salamon z kolei maczał palce przy wyrównującym golu Turków – znowu był daleko od strzelca, futbolówka po uderzeniu odbiła się od jego nóg, zmyliła świetnie broniącego dziś Szczęsnego. W innej akcji nasz bramkarz zabawił się w Neuera i omal to się nie zemściło, bo lobować próbował najaktywniejszy dziś w tureckiej ofensywie Aktürkoğlu, lecz na nasze szczęście trafił w poprzeczkę.
Jeśli Probierz chciał dziś otrzymać odpowiedź na pytanie, z kogo uczynić centralną postać naszej defensywy, Salamona czy Dawidowicza, to może być w kropce, choć mniejszym złem wydaje się być obrońca z Serie A, bo lechita jest, no cóż, w lechowej formie.
Odpowiedzi na inne pytania? Średnio zagrał dziś Piotrowski. Urbański zaprezentował się nieźle, choć nie czarował już tak, jak w meczu z Ukrainą. Na plus to, że wykreował Piątkowi sytuację bramkową. Na minus? Samemu zmarnował sam na sam, chcąc zmieścić piłkę pomiędzy nogami bramkarza. W środku nie zachwycał Slisz, który zagrał jak zwykle w kadrze (no, wyłączając z tego bilansu mecz z Walią, który mu naprawdę wyszedł), czyli był dyskretny i anonimowy, a do tego zdarzało mu się tracić piłkę. Piątek? Wniósł na boisko dużo energii, ale niewiele jakości.
Mamy całkiem solidne powody do optymizmu, ale równocześnie na tyle dużo wątpliwości, że nikt nie odważy się rozbudzać przed niemieckim turniejem niezdrowych oczekiwań, nawet mimo ostatnich wyników.
I całe szczęście.
Polska – Turcja 2:1 (1:0)
Świderski 12′, Zalewski 90′ – Yilmaz 77
Szczęsny – Bednarek, Dawidowicz (46. Salamon), Kiwior – Frankowski, Piotrowski (46. S. Szymański), Slisz (78. D. Szymański), Zieliński (46. Moder), Zalewski – Świderski (19. Piątek), Lewandowski (32. Urbański)
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Wielki Boruc, przeklęty Webb i pęknięty balonik. Polska, Beenhakker i EURO 2008 [REPORTAŻ]
- Janczyk z Narodowego: Mecz z Ukrainą rozbudzi emocje
- Sparing (nie)prawdę ci powie. Co zwiastowały ostatnie mecze Polaków przed wielkimi turniejami?
- Listkiewicz: Wenger czuł się jak w skansenie. Witajcie na Ukrainie!
Fot. FotoPyK