W XXI wieku przy okazji mundiali często widziano w Serbach potencjalnego czarnego konia, który może namieszać na turnieju, ale nigdy nic z tego nie wychodziło -nie byli w stanie choćby wyściubić nosa poza grupę. To co, może namieszają przy okazji Euro, na które jadą po raz pierwszy od 2000 roku? W świat tamtejszej kadry – i nie tylko – wprowadzi was Veljko Nikitović, do niedawna dyrektor sportowy Górnika Łęczna.
Zacznę nie do końca sportowo, tylko bardziej politycznie – chciałbym zapytać cię o marcowy mecz reprezentacji Serbii z Rosją. Jak ty podchodzisz do tego, że takie wydarzenie w ogóle się odbyło?
90% życia w Serbii jest uzależnione od Rosji i od wieków tak to wygląda, że jest ten dobry kontakt. Stamtąd są dostawy gazu, my jesteśmy prawosławni, Rosjanie też. Wiem, jaka jest sytuacja geopolityczna, jak to wygląda w świecie, jak Rosjanie są traktowani po tym wszystkim, ale relacje Serbów i Rosjan trwają. Crvena zvezda w zeszłym roku była na turnieju, który organizował Zenit, grała też w Lidze Mistrzów w koszulkach z logiem Gazpromu. To są bratnie narody. Dlatego fakt, że do takiego meczu doszło, wcale mnie nie zdziwił.
No dobrze, ale jak na to patrzy Serb, który w Serbii nie mieszka?
Cóż, byłem młody, miałem marzenia, które zabrała mi wojna domowa, a później bombardowania przez NATO. Nauczyłem się wtedy, na czym wojny polegają – cierpią niewinni ludzie, tracą zdrowie, życie. A politycy na koniec usiądą przy dobrej kolacji, przy dobrym winie i się dogadują. Cywile natomiast giną. Każda wojna jest najtragiczniejsza w skutkach dla zwykłych, szarych ludzi, którzy nie mają kontaktów, pieniędzy, możliwości, by sobie z tą grozą poradzić. To jest największa tragedia tych wszystkich wojen. Nie inaczej jest z wojną na Ukrainie. Dramat ludzi, którzy giną przez polityków.
Ale miałbyś problem, żeby przyznać, że to Rosja jest winna?
Nie. Jeśli jest winna – w porządku, jest winna. Natomiast przyznam ci się szczerze, że nie śledzę tego, dlaczego tak się stało – tak samo jak nie wiem, dlaczego walczą ze sobą w Syrii czy gdzieś indziej.
Lecz na pewno wiesz, że to Rosja zaatakowała.
Zgadza się. I gdy wybuchła wojna, to pomagaliśmy z żoną ludziom, którzy uciekali z Ukrainy. Bo – powtórzę – to jest dla mnie najstraszniejsze: bezradność zwykłych ludzi wobec wojny.
Nie mamy co liczyć, że Serbowie od Rosji się odetną?
Nie, nie. Ani życiowo, ani w piłce. Interesy jak były, tak są. Jeśli chodzi o futbol, to jeden z najlepszych zawodników Crveny zvezdy, Strahinja Eraković, trafił do Zenitu przed tym sezonem, a Dejan Stanković zaczął prowadzić Spartak. I tak to się kręci, bo dla wielu serbskich piłkarzy Rosja jest wciąż naturalnym kierunkiem w prowadzeniu swojej kariery – pokażą się u nas i idą grać tam. Oczywiście, teraz rosyjskie zespoły nie mogą grać w europejskich pucharach, ale nie zmienia to faktu, że wciąż dobrze tam płacą i tak jak piłkarze innych nacji przeważnie nie chcą w Rosji występować, tak Serbowie często nie mają takich wątpliwości.
Porozmawiajmy więc czysto piłkarsko – co z reprezentacją? Wyniki w eliminacjach wcale – mimo awansu – nie były dobre.
Serbia gra słabo od momentu wygrania pamiętnego meczu z Portugalią. Wtedy awansowaliśmy na mistrzostwa świata w Katarze bezpośrednio, ale od tamtego spotkania coś się zacięło – mieliśmy marny występ na mundialu i jeszcze gorsze eliminacje. W ostatnim meczu ratowaliśmy w końcówce remis z Bułgarią, w pierwszym starciu też był remis, przegraliśmy oba spotkania z Węgrami. Pokonaliśmy tylko Litwinów i Czarnogórców. Słabo to wygląda, coś się niedobrego dzieje z tą drużyną, kibicowsko chciałbym, żeby na Euro to wszystko zaczęło się prezentować lepiej, ale realistycznie mam wątpliwości, czy będziemy tam w stanie namieszać. Trener Stojković przedłużył umowę, ma pewną pozycję, jest największą gwiazdą tej drużyny, ale minęły dwa lata, a my nie potrafimy zagrać równie dobrego meczu co z Portugalią. Przyjeżdżają zawodnicy z dobrych klubów, a na boisku tego nie widać.
O, to jak w Polsce.
Trochę tak, ale uważam, że Serbowie mają jednak lepszych piłkarzy z lepszych klubów niż Polacy. Z czym mamy problem to na pewno boczni obrońcy. Swoją drogą tutaj też można znaleźć analogię z Polską, bo wy mówicie, że nie możecie sobie wychować lewego obrońcy, a my nie możemy ani lewego, ani prawego, dlatego gramy trójką środkowych z dwoma wahadłami i wydaje mi się, że zostaliśmy w tej taktyce już przeczytani. Okej, fajnym rozwiązaniem mógłby być Nedeljković, którego kupiła Aston Villa z Crveny za dziewięć baniek, ale doznał kontuzji i nie jedzie na Euro. Stąd między innymi niespodziewane powołanie Mijajlovicia, który może obskoczyć kilka pozycji.
Okej, ale nie wierzę, że wszystkie problemy zaczynają i się kończą na bocznych obrońcach.
Nie, poza tym postarzeli się zawodnicy ofensywni – Tadić, Mitrović. Z kolei Vlahović to problem, o którym wspomniałem: gra w dużym klubie, ale w reprezentacji nie może się odnaleźć. A jeszcze jest kwestia Milinkovicia-Savicia. W Lazio grał bardzo fajnie, natomiast poszedł do Al-Hilal i tam najwyraźniej nie trenuje się aż tak intensywnie, bo przyjeżdża na kadrę i nie jest taki mocny. Do tego – patrząc na całość drużyny – dochodzą kwestie mentalne…
… znów jak w Polsce!
Taaak, my wcześniej po awansach zawsze się grzaliśmy – szliśmy po ćwierćfinał, ha, mało, po półfinał, a najlepiej finał i medale. Potem się jednak okazywało, że wcale nie jesteśmy tacy mocni i balonik szybko pękał. Poza tym moim zdaniem za dużo jest afer i aferek boiskowych, przecież jeszcze w Katarze mówiło się o jakichś zdradach, kto z czyją żoną poszedł w tango, potem się okazywało, że jednak nikt z niczyją, ale to żyło w mediach i wiadomo, że to się musi odbijać na drużynie. Trudno jest tej ekipie na dłużej utrzymać zdrową i dobrą atmosferę. Też przyjeżdżają po sezonie, w Belgradzie można się fajnie pobawić, paparazzi latają za zawodnikami, zrobią lepsze, gorsze zdjęcie, potem się o tym mówi i jest jak jest. Natomiast też nie ma co zwalać na media, gdyby zawodnicy czasem nie dawali pretekstu, to byłby spokój, a że dają… Nie jesteśmy jak Chorwaci, którzy radzą sobie z tematem atmosfery bardzo fajnie.
No właśnie, dlaczego Chorwacja ma sukcesy, a Serbia niekoniecznie?
Według mnie to proste – dla Chorwatów zakładanie koszulki narodowej to jest świętość, gra w narodowych barwach ich mega nakręca, a u nas niekoniecznie tak to wygląda. Poza tym Chorwaci mają Lukę Modricia, który to wszystko spina, rządzi, jest liderem. W Serbii kogoś takiego brakuje. Tak, jak ci mówiłem, mamy zawodników, którzy grają w dobrych klubach i coś w nich znaczą, ale gdybym cię zapytał, to czy wskazałbyś gwiazdę pokroju Modricia?
Nie wskazałbym.
No właśnie. Oczywiście liderem nie musi wcale być piłkarz z pierwszych stron gazet, ale zobacz… Wspomniany Strahinja Eraković gdy nie został powołany na Euro, to publicznie kpił z selekcjonera, że ten na pewno musiał oglądać wszystkie mecze w Rosji, skoro go nie wziął na turniej; a Eraković jest tam jednym z najlepszych obrońców. Z kolei Nemanja Radonić zapowiedział, że dopóki Stojković będzie selekcjonerem, to on w reprezentacji grać nie będzie. I tak to się kręci – jeszcze nie zagraliśmy meczu na tym Euro, a atmosfera już gęstnieje, bo zawodnicy patrzą na swój interes. Chorwaci takich problemów nie mają, a przynajmniej mają ich zdecydowanie mniej. Co ciekawe – w koszykówce jest zupełnie odwrotnie. My robimy fantastyczne wyniki, a oni, mimo że też mają bardzo dobrych graczy, nie są w stanie niczego osiągnąć.
Często mówi się o was jako o czarnym koniu turnieju, ale potem nie możecie nawet wyjść z grupy – to udało się ostatni raz w 2000 roku, licząc i mistrzostwa świata, i mistrzostwa Europy.
Ha, i to się piłkarzom najwyraźniej udziela. Dziennikarze i kibice zastanawiają się, ile walniemy tych, ile walniemy tamtych, a potem rzeczywistość nie jest tak różowa i mamy problem, żeby walnąć kogokolwiek. Cieszę się więc, że teraz jest nieco inaczej – nastroje są studzone, nie jesteśmy hurraoptymistyczni, selekcjoner dużo mówi o tym, że mamy bardzo trudną grupę z Anglikami, Duńczykami i Słoweńcami, na pewno nie jesteśmy faworytem.
Dużo tych porównań do Polski, ale znów: to trochę jak u nas. Co dwa lata ustawiamy sobie tabelę końcową grupy, lecz niestety na końcu wygląda ona inaczej niż sobie wymyśliliśmy.
Prawda, natomiast Polacy mają jeszcze trudniejszą grupę niż Serbowie. U nas zdecydowanym faworytem jest Anglia, wydaje mi się, że Dania i Serbia będą walczyć o drugie miejsce, aczkolwiek nie wolno lekceważyć Słoweńców, bo wiem, jak ostre to będzie starcie – już iskrzy, Słoweńcy się odgrażają. Według mnie na to drugie miejsce największe szanse ma Dania, która jest najbardziej poukładaną ekipą z tych trzech. Chodzi mi tutaj o dyscyplinę taktyczną. Ale co ci będę ściemniał, wiadomo, że po kibicowsku liczę na Serbię, że wbrew wszystkiemu odpali. Na mundialu w Katarze fajnie to wyglądało do przodu, ale co się działo w tyłach! O rety. Wołało to o pomstę do nieba.
Na jakich piłkarzy liczysz szczególnie?
Chciałbym, żeby Vlahović pokazał klasę, którą czasami pokazuje w Juventusie, bo to jest napastnik z prawdziwego zdarzenia, ale z drugiej strony pewne miejsce ma Mitrović. Nie wiem, czy nas stać, by w tym układzie grać dwoma napastnikami. Chciałbym też, żeby mimo wszystko Milinković-Savić był liderem w środku pola, playmakerem, który udowodni, że jest wart tych wszystkich pieniędzy, które wyłożyli na niego Arabowie. A przede wszystkim, choć to może być najtrudniejsze, chciałbym, żebyśmy ogarnęli się w tyłach. Żebyśmy byli poukładani, odpowiedzialni, rzetelni. Z przodu jest polot, finezja, pasja, ale w tyłach są problemy – robimy głupie błędy, tracimy niepotrzebne bramki. Bez poprawy tego nie mamy czego szukać na dużym turnieju.
Jaki wynik uznasz za sukces?
Pewnie wyjście z grupy. Nie widzę opcji, żebyśmy wygrali z Anglią, ale ze Słowenią i Danią możemy powalczyć o wyjście z drugiego miejsca.
Albo trzeciego!
Albo trzeciego… Ale wiesz, co ci powiem – wkurza mnie to! Wychowałem się na mistrzostwach Europy w 1980 roku, były dwie grupy, osiem reprezentacji, teraz tak to się rozrosło, że zaraz Kosowo zacznie gdzieś grać.
Jak zasłuży, to czemu ma nie grać?
Dobra, ale czy to jest poważne, że taka Estonia, która przegrywa wszystko i dostaje od wszystkich, na końcu dostawała choćby szansę, że po wygraniu dwóch meczów w barażach mogła jechać na turniej? Ja wiem, bo Liga Narodów i tak dalej, ale przecież to jest jakiś absurd. Niedługo wszystkie zespoły będą grały na Euro, w ogóle nie będzie potrzeba robić eliminacji… Jasne, cieszę się, że Polska skorzystała z tej szansy, ale to też przecież nie jest normalne. Polska była w grupie za Albanią i Czechami, a i tak pojechała na turniej. Wywalczyła swoje po barażach, wywalczyła swoje w Lidze Narodów, oczywiście, ale kiedyś to byłoby nie do pomyślenia. Jak się potykasz tyle razy, to jednak powinny być jakieś konsekwencje, a teraz dostaje się tyle szans, że zaraz naprawdę San Marino czy Kosowo gdzieś pojedzie.
Oj, ale to Kosowo to polityczne tony.
No tak, wiadomo, ja, jako Serb zawsze będę uważał, że Kosowo jest serbskie – Serbów bardzo denerwuje i dziwi to, że istnieje coś takiego jak Kosowo i jego reprezentacja. Dla nas to jest historia, bitwa na Kosowym Polu z Turkami, pewnie trudno to wszystko zrozumieć, gdy nie jest się stąd.
Niemniej, czy to tak do końca źle, że na dużym turnieju pojawiają się nieoczywiste reprezentacje? One też potrafią zaskoczyć, napisać ładną historię – jak Islandia na Euro 2016.
Z jednej strony masz rację, to jest ta nieoczywistość futbolu, że w jednym meczu tak wiele może się wydarzyć, z drugiej jednak boje się, że zaraz San Marino wygra dywizję F czy, kuźwa, Z albo Ź i pojedzie na duży turniej. Nie wiem, czy wtedy to będzie takie fajne i będzie się mówiło o underdogach w futbolu, czy już o jakiejś profanacji. Ktoś powie, że przesadzam, ale jakbym kilkanaście lat temu powiedział, że można, jak Estonia z jednym punktem i bilansem 2:22, wejść do baraży, to też bym usłyszał, że przesadzam, a jednak się dzieje. W inną mańkę mamy też przesadę, bo pół Serie A dostaje się do europejskich pucharów, tam trudniej było zagrać o nic – czyli nie o puchary i nie o spadek – niż o coś. No to też nie jest według mnie normalne. Nie wiem, śmiejcie się, ale jestem futbolowym romantykiem! Nie psujmy go takimi wymysłami.
***
Najgłupsza historia wokół kadry
Przemek Siemieniako, specjalista od serbskiego futbolu, opowiada: – W ostatnim sezonie serbskiej piłki klubowej na poziomie centralnym ustawiono co najmniej 10 meczów. Przynajmniej tak twierdzi UEFA, która w ciągu całego sezonu zgłosiła Serbskiemu Związkowi Piłki Nożnej wątpliwości co do 10 meczów. Wątpliwości te są jeszcze poważniejsze gdy obejrzy się chociaż skróty tych spotkań. Coś ewidentnie w nich nie gra.
Druga liga w Serbii. Polecamy gola od 1:33.
– Przed rozpoczęciem zgrupowania reprezentacji Serbii przed EURO odbyło się posiedzenie Serbskiego Związku Piłki Nożnej na którym przedłużono kontrakt z selekcjonerem Draganem Stojkoviciem i dano kurtuazyjne wsparcie reprezentacji na EURO. Logika nakazuje, że powinno się wyjaśnić także sytuację z ustawionymi meczami. Jednak, gdy Mirko Poledica (były piłkarz Lecha i Legii, a obecnie szef Związku Piłkarzy Serbii) zaproponował dyskusję na temat ustawionych meczów, to prawie wszyscy członkowie Serbskiego Związku Piłki Nożnej odrzucili jego pomysł. Po co o tym rozmawiać, jak można dalej ustawiać? Taki klimat panuje wokół serbskiej piłki przed EURO 2024.
Potencjał na ulubieńca kibiców
Strahinja Pavlović
Wciąż młody, bo ledwie 23-letni, ale już doświadczony serbski stoper (ma 34 spotkania rozegrane w kadrze). Od dwóch sezonów jest podstawowym zawodnikiem Salzburga, a przypomnijmy, że nasz talent, rok starszy Piątkowski, nie zagrzał w austriackim zespole miejsca na dłużej. Wiadomo, że zdrowie Kamilowi nie pomagało i jeszcze ma szansę zaistnieć w Austrii po powrocie z wypożyczenia, ale tym bardziej ciekawie będzie się przyglądać Pavloviciowi: z kim miałaby rywalizować jedna z obietnic polskiej defensywy?
Siemieniako charakteryzuje go tak: – Ciągle potrafi wykazać się młodzieńczą fantazją. Jest z tych, którzy wsadzą głowę tam, gdzie inni nie wsadziliby nogi. Lubi efektownie wyjść z piłką do przodu i zaskoczyć rywali. Czasem gra jak narwany, ale jest to bardzo efektowne.
Kryć na plaster
Aleksandar Mitrović
Mitrović nie ma jeszcze trzydziestki (tę skończy po turnieju), a już zdecydował się na transfer do Arabii Saudyjskiej, natomiast to nie zwalnia z lekceważenia tego napastnika. 28 goli w 28 meczach u Arabów to jedno, ale Mitrović jest po prostu przydatny też w reprezentacji – ładował trzy gole Litwie i dwa Czarnogórcom. Jasne, klasa rywali nie powala, natomiast – co zostało napomknięte, ale jeszcze niżej o tym wspomnimy – Serbowie nie mieli prostej przeprawy w grupie i bez Mitrovicia mogliby w ogóle na mistrzostwa nie przyjechać.
Dużo mówi też fakt, że mimo obecności Vlahovicia z Juventusu, to jednak Mitrović z Al-Hilal jest wyjściową strzelbą Serbów.
Leśny dziadek
Oddajmy głos Przemkowi Siemieniako: – Prezes Serbskiego Związku Piłki Nożnej, Dragan Džajić. Legenda serbskiej i jugosłowiańskiej piłki źle się zestarzała. Jest powszechnie uważany za najlepszego serbskiego piłkarza XX wieku, jednak jego ostatnie kilkanaście lat życia splamiło tę wielką karierę. Zgodził się zostać marionetką prezydenta Serbii, Aleksandara Vučicia. Został zmuszony do kandydowania się na prezesa w wieku 77 lat. Jest obecnie roślinką, a w związku rządzą tak naprawdę inni, wyznaczeni przez prezydenta Vučicia. Džajić jest tylko fasadą mającą przesłonić „błoto” w związku. Musiał się na to zgodzić, bo prezydent Vučić ułaskawił Džajicia kiedyś z zarzutów o przekręty przy transferach, gdy ten był prezesem Crvenej zvezdy.
Zazdrościmy im…
W rozmowie z Nikitoviciem wyszło, że polska i serbska reprezentacja mają ze sobą dużo wspólnego, natomiast różni nas to, że zespół z Bałkanów gra zdecydowanie z większym rozmachem w ofensywie. Serbowie są lepsi technicznie, lepiej panują nad piłką. Na mundialu strzelili sześć bramek w trzech meczach, my trzy w czterech. W eliminacjach oni piętnaście sztuk w ośmiu spotkaniach, my przy takiej samej liczbie partii ledwie dziesięć.
Przeciekają z tyłu, to jasne, ale na pewno ogląda się ich przyjemniej niż Polaków. Neutralny widz powinien lepiej bawić się na ich spotkaniach niż na naszych.
Więcej niż tysiąc słów
– Wydaje mi się, że Bóg obdarowuje nas obficie talentem, jakby chciał nam zrekompensować przykre skutki gorącej krwi. A kiedy rodzisz się na Bałkanach, to rzeczywistość zmusza cię do walki i nieustępliwości, wykuwa twardy charakter i duszę naturalnego wojownika. Taki nasz los. Polacy są historycznie ściśnięci na mapie między dwiema potężnymi siłami, Rosją i Niemcami, a Serbów rzuciło na skrzyżowanie – otacza nas jeszcze więcej sił, targa nami jeszcze więcej dylematów, z każdej strony coś się dzieje. Cały region rodzi tylu znakomitych sportowców, bo jesteśmy gotowi do poświęceń w większym stopniu niż inni. Jeśli złączymy te wszystkie atuty, mamy tajemnicę sukcesu. Talent plus charakter równa się najlepsi sportowcy świata – mówił dziesięć lat temu w Gazecie Wyborczej Aleksandar Vuković.
Co trzeba wiedzieć
5 najważniejszych faktów z ostatnich dwóch lat
- Grupę eliminacyjną mieli prostą – oni, Węgrzy, Czarnogórcy, Litwini, Bułgarzy – a jednak zdobyli w tych dwumeczach ledwie 14 punktów. Dało to drugie miejsce, natomiast dla porównania: Ukraina grała również w pięciodrużynowej grupie, tyle że z Włochami i Anglikami. Zrobiła tam też czternaście oczek, lecz awans wywalczyła dopiero po barażach.
- Poprzedni turniej, mundial w Katarze, był dla Serbów rozczarowaniem. Jak zwykle mieli być czarnym koniem, ale też jak zwykle nic z tego nie wyniknęło – zdobyli ledwie punkt i polecieli w grupie. Aczkolwiek – trzeba im to oddać – zadbali o show, bo mecze z Kamerunem (3:3) i Szwajcarią (2:3) były świetne.
- Mówiliśmy o tym, że Serbia okryła się wstydem, grając z Rosją, ale jednocześnie nie wspomnieliśmy o wyniku – a ten sprawia, że wstyd jest podwójny, bo Serbowie przegrali aż 0:4. Jasne, Milinković-Savić czy Mitrović weszli dopiero z ławki, natomiast czwórka w łeb z ekipą, która nie może się mierzyć z nikim poważnym i od ponad dwóch lat uprawia hobby futbol – duża wtopa.
- Oglądając Serbów szczególnie gdańscy kibice będą mogli powspominać, bo dwóch ex-piłkarzy Lechii pojechało na turniej: Vanja Milinković-Savić i Filip Mladenović. Pierwszy to wciąż rekord transferowy Lechii, jeśli chodzi o ruchy wychodzące i jednocześnie jedynka w bramce, drugi zaś krąży wokół pierwszej jedenastki, natomiast raczej zacznie na ławce.
- Euro 2024 pewnie będzie pożegnaniem z kadrą weterana, 35-letniego Dusana Tadicia. 107 meczów w kadrze, 22 bramki i co ciekawe: debiut z nami, 2008 rok, wielkie starcie hotel na hotel. U nas Janczyk, Tyrała, Maciej Małkowski, Komorowski, Łukasiewicz, Celeban, Przyrowski, no a u Serbów właśnie Tadić. Raczej zrobił większą karierę…
Wyjściowa jedenastka
CZYTAJ WIĘCEJ PRZED EURO 2024:
- NIEMCY | Odwrócone role receptą na sukces Niemiec?
- SZKOCJA | Witamy w Szkocji! Kolebce piłki nożnej
- SZWAJCARIA | Skąd wzięła się solidność i powtarzalność osiąganych wyników u Szwajcarów?
- WĘGRY | Węgierska orkiestra pod batutą Włocha. Na co stać Madziarów?
- WŁOCHY | Sprzedawcy marzeń. Włosi ściągają do akademii młodzież z całego świata i szkodzą sami sobie
- HISZPANIA | Kiedyś kamienie, dziś szyszki. Hiszpania nadal w pogoni za dawną wielkością
- CHORWACJA | Modrić, który gapił się na kozy
- ALBANIA | Odnaleziona tożsamość. Albania w końcu stała się atrakcyjną reprezentacją dla najbardziej uzdolnionych piłkarzy
- DANIA | Rozmowa mistrza Hjulmanda ze Śmiercią
- ANGLIA | Anglicy mają pokolenie gotowe na sukces?
Fot. Newspix