Reklama

Grosicki najlepszym skrzydłowym, ale grupę pościgową miał godną

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

05 czerwca 2024, 13:38 • 8 min czytania 26 komentarzy

Wybieranie najlepszych skrzydłowych Ekstraklasy za miniony sezon należało do całkiem przyjemnych zadań, bo akurat tutaj wybór był spory i nikt nie znalazł się w rankingu dla wypełnienia miejsca. Poza listą wylądowało kilku zawodników, którzy też rozegrali niezły sezon i raczej ocenilibyśmy ich pozytywnie. Zwycięzca mógł być tylko jeden.

Grosicki najlepszym skrzydłowym, ale grupę pościgową miał godną

Można utyskiwać, że Kamil Grosicki drużynowo ostatecznie jest przegrany, bo „Portowcy” wyrżnęli się na ostatnim zakręcie w finale Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków, a w Ekstraklasie zwolnili na tyle, żeby zakończyć sezon poza podium. Sam „Grosik” dolał tu oliwy do ognia wcześniejszymi odważnymi deklaracjami dotyczącymi walki o mistrzostwo Polski i chęci pojechania na finał z Wisłą jako pierwszy zespół w tabeli. Na koniec rozczarowanie jego i kibiców, których apetyty dodatkowo rozbudził, musiało być jeszcze większe. W głównej mierze mówimy jednak o zestawieniu indywidualnym. Sukces bądź porażka zespołu jest czynnikiem istotnym, ale nie najważniejszym. A skoro tak, lepszego od Grosickiego w przekroju całego sezonu nie było.

Reprezentant Polski kiepsko wszedł w sezon. Po pierwszych siedmiu występach nie miał na koncie żadnego ofensywnego konkretu, co przekładało się na wyniki Pogoni. Mimo to widać było, że eksplozja w statystykach jest kwestią czasu. Grosicki zagrożenie i tak stwarzał, do sytuacji dochodził, ale na początku zawodziła go skuteczność. Gdy już jednak zdobył bramkę i zaliczył asystę na Cracovii, wszystko ruszyło. Często był klasą dla siebie. Między 9. a 23. kolejką przydarzyły mu się tylko dwa mecze, w których nie dał zespołowi gola lub asysty. Na sam koniec również „Grosik” mógł zrobić więcej, a zmarnowane rzuty karne w przegranych starciach z Zagłębiem Lubin i Piastem Gliwice słono kosztowały, ale trudno nie docenić faktu wykręcenia double-double (13 goli i 10 asyst).

Była szansa na jeszcze lepszy wynik w asystach, lecz koledzy nieraz marnowali jego doskonałe zagrania. Dość powiedzieć, że Grosicki w liczbie celnych dośrodkowań (89) jest lepszy o 30 od następnego zawodnika w tej klasyfikacji (Wdowik). Jak najbardziej zasadne są wątpliwości, czy doświadczony skrzydłowy powinien zostać MVP całego sezonu, ale na swojej pozycji bez wątpienia jest numerem jeden.

Ranking – najlepsi skrzydłowi Ekstraklasy 2023/2024

Grupę pościgową ma godną. Dominik Marczuk został największym odkryciem w całej lidze. Jego transfer ze Stali Rzeszów do Jagiellonii nie odbił się szerszym echem, na starcie grał jako obrońca i nie do końca przekonywał, ale po przesunięciu wyżej pokazał pełnię możliwości. Przełomem był dla niego występ z Radomiakiem w 8. kolejce, gdy zaliczył hat-trick asyst, a „Jaga” wyszła ze stanu 0:2 na 3:2.

Reklama

Dominik Marczuk: Chciałem grać jak Trent Alexander-Arnold

Marczuk nie imponuje kiwką – Ernest Muci rozgrywając jedynie rundę jesienną w Legii miał tyle samo udanych dryblingów co skrzydłowy „Jagi” przez cały sezon (27) – ale gra odważnie, dynamicznie, potrafi rozbujać rywala, robiąc sobie miejsce nawet bez mijania go i nie zraża się, gdy jedna czy druga akcja mu nie wyjdzie. Wykazał się też odpornością psychiczną, kiedy jego pudło w ostatniej akcji meczu z Pogonią urosło do rangi tematu ogólnokrajowego, co tydzień później podbiło jeszcze zmarnowanie w Mielcu kolejnej znakomitej sytuacji. Wielu na jego miejscu już do końca by się chowało i włączyło tryb minimalistyczny, a on zamiast tego jeszcze bardziej wziął na siebie ciężar gry i w trzech ostatnich meczach zaliczył trzy asysty, w tym tę kluczową w Gliwicach. Dominik, zaimponowałeś.

Kacper Chodyna swoim stylem gry przeważnie nie porywa i także nie lubuje się w pojedynkach. Dość powiedzieć, że będący na boisku ponad 830 minut mniej Tomasz Pieńko podjął o wiele więcej prób dryblingu (82) niż jego starszy kolega (48). Jest to jednak zawodnik skuteczny i powtarzalny, co zawsze się ceni. Chodyna zdobył siedem bramek, a wespół z Grosickim i Marczukiem został królem asyst. Wydaje się, że w Zagłębiu Lubin dobił do sufitu i najwyższa pora zmienić otoczenie. Niedawno w rozmowie z Weszłopolskimi sam zresztą przyznał, że jego zdaniem to dobry moment na krok do przodu. W tym kontekście doniesienia, że jest blisko Legii zupełnie nie dziwią.

Tuż za podium duet ze Śląska Wrocław. Nahuel Leiva poszedł za ciosem po udanej końcówce poprzedniego sezonu i w tym dzielnie wspierał Erika Exposito w ciągnięciu ofensywy WKS-u. Szczególnie upodobał sobie Widzew, na którym łącznie ugrał trzy gole i asystę. Jego fantastyczny gol z Radomiakiem na długo zostanie zapamiętany. Lekkim cieniem na postawie Hiszpana kładzie się bezsensowna czerwona kartka z Cracovią, gdy łatwo dał się sprowokować, dostał czteromeczowe zawieszenie i granie w 2023 roku zakończyło się dla niego na początku listopada. Generalnie jednak, przy tym nazwisku można postawić dużego plusa.

Jacka Magierę chwali się za odrestaurowanie z kapitalnym efektem Erika Exposito, ale kto wie, czy jeszcze bardziej nie należy go doceniać za to, jak pod jego wodzą przyspieszył rozwój Piotra Samca-Talara. Mówimy o zawodniku, który przecież nie tak dawno rozczarowywał na wypożyczeniach w I lidze (Widzew, GKS Katowice), a po powrocie do Wrocławia długo występował głównie w rezerwach. W tamtym sezonie błysnął w końcu w Ekstraklasie przeciwko Jagiellonii, ale na tym się skończyło. Wielu już postawiło na nim krzyżyk i w gruncie rzeczy trudno się dziwić.

Reklama

Samiec-Talar: Każdy ma swoją drogę. Kiedyś byłem głupi, ale dojrzałem

Samiec-Talar jednak wreszcie wystrzelił, to był chyba ostatni moment. Mitem założycielskim w jego przypadku okazało się domowe spotkanie z Legią (4:0), w którym zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty. Wtedy na dobre wskoczył do podstawowego składu i już rzadko z niego wypadał. Bardzo pomógł Śląskowi wygrać w czterech ostatnich kolejkach. W każdym z tych meczów miał ofensywny konkret. Całościowo siedem goli i siedem asyst to naprawdę zacny wynik, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę styl gry Śląska i fakt, że przeważnie główny splendor z przodu spadał na Exposito z Nahuelem.

Kristoffer Hansen może dziś dziękować Januszowi Niedźwiedziowi, że ten nie miał do niego przekonania w Widzewie i doprowadził do jego odejścia. Dzięki temu Norwega przechwyciła Jagiellonia, z którą od parunastu dni świętuje mistrzostwo Polski. Hansen wydatnie się do tego sukcesu dołożył (9 bramek, 3 asysty). Pomógł mu pech kolegi. Dzięki kontuzji Jesusa Imaza dość szybko zaczął grać od początku, potwierdził swoją klasę, a później, gdy Imaz wrócił do zdrowia, posadził na ławce Jose Naranjo. Hansen nie jest szybkościowcem, co najdobitniej pokazał domowy mecz z Pogonią, ale technicznie znajduje się w czołówce ligi i potrafi zrobić z tego użytek. Od czasu do czasu potrafi dać show na boisku. Najnowszy przykład? Gol na 3:0 z Koroną Kielce.

Gdybyśmy mieli oceniać wyłącznie rundę jesienną, Kristoffer Velde mógłby być nawet rozważany jako numer jeden całych rozgrywek. Wiosną jednak posypał się kompletnie jak cały Lech Poznań pod wodzą Mariusza Rumaka. Miał trzy lepsze występy, w których punktował do swoich statystyk, w pozostałych przypadkach grał słabo lub bardzo słabo. Patrząc na jego postawę i mowę ciała, trudno było uciec od myśli, że facet głową jest już poza Bułgarską. Doszło nawet do tego, że Rumak odesłał go na ławkę z Cracovią i Ruchem. To najpewniej ostatni dzwonek, żeby obie strony rozstały się, zachowując w pamięci głównie dobre wspomnienia.

Przez mniej więcej 1/3 sezonu Lawrence Ennali był jednym z najbardziej ekscytujących piłkarzy Ekstraklasy. Jego niesamowite rajdy robiły wielkie wrażenie. Wyrósł na kogoś, dla kogo przychodzi się na stadiony lub włącza telewizor. Nie zawsze szły za tym liczby, skrzydłowy Górnika Zabrze ma raptem pięć goli, asystę i wywalczonego karnego, ale w „teście oka” wyglądał kapitalnie. Długo się jednak rozkręcał, musiał okrzepnąć. – Wiemy wszyscy, że to bardzo szybki zawodnik. Cieszy mnie to, że umie tę szybkość wykorzystać i zrozumiał, jak należy to robić. Gra już inaczej niż na początku, gdy chciał wykiwać wszystkich – tłumaczył po jednym ze spotkań trener Jan Urban.

I faktycznie, na samym początku Ennali prezentował się raczej jak jeździec bez głowy niż ktoś porywający tłumy. Odpalił pod koniec listopada z Puszczą na stadionie Cracovii. Siał popłoch w defensywie beniaminka i po faulu na nim był rzut karny. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem trafił z Pogonią i Radomiakiem, potem już poszło z górki. Końcówka była nieco słabsza, co symbolizuje czerwona kartka w koszmarnym dla całego zespołu starciu z Cracovią (0:5). Niestety, trzeba się nastawiać, że latem Ennali zostanie sprzedany i więcej już się nim na polskich boiskach nie nacieszymy.

Ennali: Kiedy doświadczyłem rasizmu, jeszcze na boisku zacząłem płakać [WYWIAD]

Jorge Felix długo mógł być wskazywany, jako jeden z winowajców kiepskiej postawy Piasta w ofensywie i olbrzymiego niedowartościowania tej drużyny w kontekście goli oczekiwanych. Na swoją pierwszą bramkę czekał aż do ostatniego meczu jesieni ze Stalą Mielec. Wiosną zaczął już strzelać jak należy, odpłacając się trenerowi Vukoviciowi za bardzo dużą cierpliwość. Felix był rzucany po pozycjach, grał jako napastnik, „dziesiątka” i lewoskrzydłowy. Klasyfikujemy go w tej ostatniej roli, bo w niej był najbardziej efektywny, a jego heatmapa za cały sezon jasno pokazuje, że na lewe skrzydło cały czas go ciągnęło.

źródło: SofaScore

O dziesiąte miejsce walczyli Michael Ameyaw i Wahan Biczachczjan. Wybraliśmy tego pierwszego, ponieważ reprezentant Armenii wiosną nieco stracił na znaczeniu w Pogoni. Po części przez konieczność nadrabiania minut młodzieżowców, ale trzeba przyznać, że Adrian Przyborek dawał coraz więcej argumentów, żeby stawiać na niego nawet bez podpierania się wiekiem. Ameyaw był pewniakiem w składzie Piasta. To torpeda na boku, praktycznie nie do zajechania. Jeśli jednak zawodnik ten chce wypłynąć na jeszcze szersze wody, musi poprawić efektywność swoich działań. Sześć goli i trzy asysty zdecydowanie nie odstraszają, cudowna bramka z Jagiellonią nie zostanie zapomniana, tyle że Ameyaw pozostaje na mocnym minusie względem tego, co powinien strzelić „obowiązkowo”. Jego xG wynosi 7.84, więc brakuje mu blisko dwóch trafień do wyjścia na zero. Kto go oglądał przez cały sezon, ten wie, że nie ma tu mowy o pomyłce.

Rozważaliśmy jeszcze Adriana Kapralika, Kajetana Szmyta i Jose Naranjo, ale każdy z nich miał zbyt dużo słabszych momentów (Naranjo wiosną zjechał zupełnie), żeby zasłużyć na miejsce w najlepszej dziesiątce.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

26 komentarzy

Loading...