Reklama

Najlepsi z najlepszych. Łączona jedenastka mistrzów z trzech ostatnich sezonów Ekstraklasy

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

31 maja 2024, 13:55 • 11 min czytania 16 komentarzy

Jagiellonia przed tygodniem świętowała premierowe mistrzostwo Polski. Kurz po fecie na Podlasiu opadł, możemy więc spokojnie podsumować sezon, wyróżniając kluczowych piłkarzy tego sukcesu. Postanowiliśmy zestawić obecny skład Jagi do jedenastek Rakowa Częstochowa sprzed roku oraz Lecha Poznań z sezonu 2021/22. Czy można to połączyć i stworzyć wspólny skład? Pewnie, że tak. Zapraszamy.

Najlepsi z najlepszych. Łączona jedenastka mistrzów z trzech ostatnich sezonów Ekstraklasy

Przede wszystkim zacznijmy od tego, że z potwornym żalem musieliśmy wywalić grono topowych ligowców. Do łączonej jedenastki nie zmieściło się naprawdę wielu kozaków. Afimico Pululu, Adrian Dieguez, Dominik Marczuk, Bartosz Nowak, Jean Carlos, Jakub Kamiński…

Można byłoby wymieniać i wymieniać.

Uważamy jednak, że ten skład złożony z piłkarzy mistrzowskiego Lecha, Rakowa i Jagiellonii ugrałby w naszej lidze, a może i w Europie, naprawdę sporo. Znajdziecie tu po czterech graczy Kolejorza i Rakowa oraz trójkę z ekipy Adriana Siemieńca.

Vladan Kovacević. Człowiek, który wszedł z drzwiami i futryną do Ekstraklasy

W przypadku golkipera Rakowa śmiało możemy powiedzieć: niewielu było w najnowszej historii Ekstraklasy tak dobrych bramkarzy. Jego pierwszy sezon pod Jasną Górą był świetny. Idealnie wkomponował się w zespół Marka Papszuna. W pierwszych tygodniach dał się poznać jako bramkarz, który kapitalnie czuje się na linii i potrafi bronić strzały z jedenastu metrów. W swoim czwartym występie dla Rakowa dał już popis, kiedy wybronił dwa karne przeciwko litewskiej Suduvie w 2. rundzie eliminacji Ligi Konferencji.

Reklama

Zresztą tamta kampania, która ostatecznie nie zakończyła się powodzeniem (Raków przepadł w ostatniej rundzie, przegrał z Gentem w dwumeczu 1:3), była w wykonaniu Kovacevica imponująca. Pięć na sześć gier w tamtych eliminacjach bośniacki bramkarz zagrał na zero, a to o czymś świadczy.

W sezonie 2021/22, kiedy Raków uznał wyższość Lecha w lidze, Kovacević zachował czyste konto w jedenastu spotkaniach. W kolejnym sezonie w szesnastu. Zresztą w dwóch wymienionych sezonach został nagradzany mianem najlepszego bramkarza w polskiej lidze. W minionych rozgrywkach nie znalazł się wśród piątki nominowanych, regres jest widoczny.

I wydaje się, że to najlepszy moment dla niego, by odejść z Rakowa. Zagraniczne media informują, że 26-latek jest dogadany ze Sportingiem. Przed rokiem upadł jego transfer do Benfiki, który ponoć był niemalże dopięty na ostatni guzik.

Joel Pereira. Jego piłki to była maestria

Lech Poznań, który sięgał po mistrzowsko Polski, miał wielu oczywistych bohaterów z Maciejem Skorżą na czele. Na boisku szefem z tyłu był Bartosz Salamon, mózgiem Joao Amaral, killerem z kolei Mikael Ishak. Z pewnością jednak nie byłoby końcowego sukcesu (oraz bardzo dobrego wyniku w Lidze Konferencji rok później) gdyby nie świetna forma Joela Pereiry. Portugalczyk był motorem napędowym, ukrytym rozgrywającym, kapitalnie szukał luk, potrafił łamać do środka, był łącznikiem i niewątpliwie jedną z kluczowych postaci.

Bronią go liczby: dziewięć asyst w sezonie mistrzowskim, siedem rok później. W tych rozgrywkach – jak zresztą wszyscy jego koledzy w zespole – zanotował zjazd. Nie ma jednak wątpliwości, że w sezonie 2021/22 i 2022/23 ranking prawych obrońców w Ekstraklasie wyglądał następująco: Joel Pereira i długo, długo nic.

27-latek ma kontrakt z Lechem ważny do czerwca 2025 roku. Wkrótce dowiemy się, czy widzi go w swoim zespole Niels Frederiksen. Jeśli odnajdzie formę i znów obejrzymy wersję Portugalczyka z dwóch wymienionych wcześniej sezonów, to o miejsce w składzie może być spokojny.

Reklama

Zoran Arsenić. Kapitan, którego potrzebuje każdy zespół

Opowieść o mistrzowskim Rakowie powinna zaczynać się od słów: Marek Papszun wystawiał z tyłu gościa, którego wyciągnął z Jagiellonii, zrobił z niego kapitana i o defensywę mógł być spokojny. Zoran Arsenić w sezonie 2022/23 wykonał tytaniczną pracę w destrukcji, nierzadko też pomagał w rozegraniu ale przede wszystkim miał ogromny wpływ na swoich kolegów – pilnował ustawienia, trzymał formację, tu krzyknął, tam podpowiedział. Każdy modelowo zbudowany zespół powinien mieć właśnie takiego gościa z tyłu.

29-latek w mistrzowskim sezonie rozegrał aż 3670 minut, co daje ponad 87% możliwych minut. Walnie przyczynił się do awansu do finału Pucharu Polski i przede wszystkim wywalczenia premierowego mistrzostwa Polski.

zoran-arsenic-rakow-czestochowa-wywiad-eliminacje-liga-mistrzow

Jego brak był widoczny w minionym sezonie, kiedy defensywa Rakowa przeciekała, bo lider drużyny wielokrotnie wypadał z uwagi na liczne urazy – z FC Kopenhagą złamał palec. Kilka dni po powrocie do gry po bandyckim faulu Viktora Gyokeresa złamał kostkę… Utrata takiego piłkarza musiała odbić się czkawką.

Bartosz Salamon. Charakter wojownika

Pochwały pod adresem Bartosza Salamona mogę trochę wyglądać na trochę przesadzone, bo mamy w pamięci miniony sezon. Od razu wysuwają się sceny ze spotkania z Legią, kiedy w niezrozumiały sposób Salamon kieruje piłkę do własnej bramki.

Sezon 2021/22 jednak należał do niego. Był przedłużeniem Macieja Skorży, jego koledzy mieli świadomość, że mają z tyłu gościa, który ich nie zawiedzie, ale który w razie potrzeby zruga i zwróci uwagę. Cechy lidera u Bartosza Salamona nie zniknęły, kiedy ubierał reprezentacyjny trykot. To on ma największe notowania do tego, by zostać następcą Kamila Glika. Charakteru i umiejętności przywództwa mu nie brakuje.

Warto dodać, że sezon mistrzowski dla Salamona zakończył się niespodziewanie szybko, bo już w marcu. Przeciwko Szkocji nabawił się urazu i nie był dostępny do końca sezonu, przez co stracił osiem ligowych spotkań, finał Pucharu Polski i przede wszystkim katarski mundial.

Bartłomiej Wdowik. Piekielnie precyzyjny z rzutów wolnych (i nie tylko)

Dzisiejsza Jagiellonia ma kilku bohaterów, ale trzeba przede wszystkim wyróżnić Bartłomieja Wdowika. 23-latek trafił na Podlasie jeszcze w 2020 roku, jednak dopiero w tym sezonie rozwinął skrzydła i stał się topowym lewym obrońcą na skalę Ekstraklasy.

Jego gole z rzutów rożnych widział w tym sezonie każdy fan Ekstraklasy. Wdowik po raz pierwszy pokazał się z tej strony w meczu 3. kolejki z Widzewem Łódź i można powiedzieć, że tamten strzelony gol był najważniejszy – dał „Jadze” zwycięstwo na cztery minuty przed końcem, a wahadłowy zyskał pewność siebie. Wielokrotnie pokonując na przestrzeni sezonu bramkarzy rywali ze stojącej piłki. Rozgrywki 2023/24 zakończył z dorobkiem 11 bramek i 7 ostatnich podań.

Kto jest gotowy na Zachód? Myślę, że żaden z nich nie jest w stu procentach gotowy, bo przydałoby się jeszcze potwierdzić jakość w Europie. Może Bartek Wdowik, pod względem mentalnym, mógłby już spróbować wyjazdu za granicę. To profil, którego poszukuje się na rynku – mówił Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy „Jagi” w rozmowie z Pawłem Paczulem.

Fran Tudor. Jeśli nie odejdzie z Rakowa, ma szansę na tytuł najlepszego obcokrajowca wszechczasów

Bezapelacyjnie kluczowa postać w mistrzowskim sezonie Rakowa. „Franiu”, bo tak jest nazywany pod Jasną Góra to dobry duch drużyny, lider, jeden z kapitanów. Ma też bardzo ważną cechę – mianowicie Marek Papszun, a w tym sezonie Dawid Szwarga, mogli go ustawiać na kilku pozycjach. W świetle wielu absencji w tym sezonie grywał jako półprawy stoper, a nie tradycyjnie jako boczny pomocnik czy wahadłowy.

Chorwat dobrze czuje się także w środku pola. 28-latek tamten sezon skończył z dorobkiem 5 goli i 8 ostatnich podań. Brylował także w wielu statystykach, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka: stworzył dziewięć „dużych” okazji, notował 1,1 kluczowe podanie na mecz, dobrze wyglądał także w statystyce w obronie – notował ponad jeden odbiór na spotkanie (dane za sofascore).

Pod Jasną Górę trafił zimą 2020 roku, jego umowa obowiązuje do czerwca 2027 roku, ale kontrakt może zostać przedłużony nawet do 2029 roku. Ma szansę zostać legendą, już na liczniku ma 180 spotkań. Jeśli nie odejdzie na zachód, zapisze się złotymi zgłoskami w historii klubu. Z pewnością jeszcze nie raz powalczy z Rakowem o tytuł mistrza kraju.

Nene. Architekt mistrzostwa Jagiellonii Białystok

Gdy trafiał z Portugalii latem 2022 roku, był dużą niewiadomą. Pierwszy raz zresztą wyruszył za granicę grać w piłkę. Natychmiast udowodnił, że opowieści o aklimatyzacji można włożyć między bajki, choć nie od razu stał się gwiazdą ligi. Przez pierwsze miesiące był po prostu niezłym ligowcem z potencjałem na coś więcej. Zasłynął głównie z uderzeń z dystansu.

19 sierpnia 2022 roku drugi raz w barwach Jagiellonii cieszył się z trafienia. Jego gol z Miedzią Legnica w końcówce dał zwycięstwo, a od tego momentu Portugalczyk został specjalistą od strzałów zza pola karnego. Na Miedź zresztą miał patent, bo zapisał trafienie przeciwko ekipie z Legnicy także i na wiosnę tamtego sezonu. Łącznie w sezonie 2022/23 zanotował 5 goli i 3 ostatnie podania. W tym sezonie jego liczby są fenomenalne – 11 goli i 9 asyst.

Nene – nieoficjalny MVP sezonu? W Jagiellonii nie wierzyli, że taki kozak siedzi na ławce

Być może był najważniejszym piłkarzem Jagiellonii, choć nie mówiło się o nim najwięcej na przestrzeni całego sezonu. Wielokrotnie chwaliło się Zlatana Alomerovica (chociaż liczba puszczonych przez niego goli – 45 – sprawia, że ostatecznie nie znalazł się w gronie nominowanych bramkarzy na Gali Ekstraklasy), mówiło się także o Wdowiku, Dominiku Marczuku, Tarasie Romanczuku czy Jesusie Imazie. Nene jednak to mózg całej drużyny. Bez niego tytuł mistrza Polski byłby bardzo trudny do zgarnięcia.

Ivi Lopez. Słowa Adama Mickiewicza cisną się na usta

Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił.

I mimo, że już dawno jesteśmy po maturach, to przypominamy początek Inwokacji, bo pasuje tutaj jak ulał. Ivi Lopez poprowadził Raków do mistrzostwa Polski w sezonie 2022/23, ale nie pomógł w obronie tego tytułu. Nie pomógł, bo jeszcze przed startem rozgrywek zerwał więzadło i właściwie miał po sezonie.

Jego brak był nader widoczny, nie pomogło ściągnięcie Johna Yeboaha czy Sonnego Kittela. Śmiało można powiedzieć, że niektórych zawodników po prostu zastąpić się nie da i Hiszpan jest tego świetnym przykładem.

Na przełomie marca i kwietnia oraz w maju dostał od Dawida Szwargi cztery spotkania, łącznie zebrał ledwie 80 minut. W poprzednim sezonie zapisał aż 14 trafień i 10 asyst. Z kolei rok wcześniej, kiedy został najskuteczniejszym strzelcem polskiej ligi, miał na koncie aż 22 gole i 13 ostatnich podań.

Joao Amaral. Postawił na niego Maciej Skorża. I to się opłaciło

Amaral to piłkarz, na którego trzeba było mieć sposób. Który nie potrafił grać na wysokim poziomie u każdego trenera. Znalazł jednak wspólny język z Maciejem Skorżą, który przedstawił przed sezonem jasną wizję – z nim na dziesiątce Lech sięgnie po tytuł mistrza Polski. Portugalczyk był demonem w rozgrywkach 2021/22. Strzelił 17 goli, zanotował 8 asyst. Był postacią absolutnie fundamentalną.

Na potwierdzenie słów, że był zawodnikiem specyficznym, który nie grał dobrze pod wodzą każdego trenera, był widoczny zjazd w rozgrywkach 2022/23 – strzelił co prawda 4 gole i zaliczył tyle samo ostatnich podań, ale wiosną został schowany do szafy przez Johna van den Broma. Holender ani raz nie wystawił go od początku w drugiej części sezonu, zaliczył łącznie 119 minut, rozgrywki Ligi Konferencji skończyły się dla niego w fazie grupowej.

32-latek na początku obecnego sezonu przeniósł się do drugiej ligi tureckiej. W barwach Kocaelisporu strzelił cztery gole, zapisał 10 ostatnich podań. Jego drużyna nie awansowała do ekstraklasy, przepadła w barażach.

Jesus Imaz. „Król Białegostoku” to nie tylko chwytliwy tytuł

O tym jaki status ma Imaz w Białymstoku przekonaliśmy się na własnej skórze, będąc na miejscu przy okazji meczu z Wartą Poznań. Kibice „Jagi” mówili wprost, że liczą na Jesusa Imaza i Jagiellonię. Właśnie w tej kolejności. Hiszpan to ikona niemalże popkultury na Podlasiu, człowiek od zadań specjalnych, wybitny jak na nasze warunki technik i gość, którego zagrania można oglądać po wielokroć.

W tym sezonie nie zawiódł, odpalał się w kluczowych momentach. Przykładów było nadto, przypominamy najważniejsze:

  • gol na 1:2 z Radomiakiem, od którego rozpoczęło się odrabianie strat. Podopieczni Adriana Siemieńca wygrali 3:2,
  • gol na 2:0 z Legią, który uspokoił grę Jagiellonii i ostatecznie ustalił wynik meczu,
  • gol na 3:1 z Widzewem w Łodzi, który zakończył strzelanie,
  • gol na 1:1 w ostatnich sekundach meczu z Ruchem. Bramka na wagę remisu, kluczowa w kontekście walki o mistrzostwo,
  • gol na 1:1 w 83. minucie gry z Legią przy Łazienkowskiej. „Jaga” wywiozła punkt, pracę w Legii stracił Kosta Runjaić,
  • gol na 2:1 z Pogonią Szczecin, prowadzenia nie udało się dowieźć, ale finalnie mocno przyczynił się do remisu i zwiększył przewagę nad drugim wtedy Lechem do czterech punktów,
  • wisienka na torcie – gol na 1:1 z Piastem w przedostatniej kolejce, który oznaczał, że na finiszu sezonu to „Jaga” rozdawała karty, nie była zależna od wyniku Śląska Wrocław.

Mikael Ishak. W mistrzowskim sezonie napastnik doskonały

Trudno ocenić czy dany napastnik jest kompletny, no bo zawsze można doszukać się rezerw. Czasami nie zgadza się wykończenie (co jest absolutnie czynnikiem kluczowym), czasem napastnik rzadko włącza się do akcji i tylko czeka, by dołożyć nogę. Zdarza się, że gra sam, nie dla zespołu. W przypadku Mikaela Ishaka w rozgrywkach 2021/22 było zupełnie inaczej – był to piłkarz zbudowany przez Macieja Skorżę. Idealny kapitan, lider i napadzior, którego Lech potrzebował, by sięgnąć po mistrzostwo.

Znów wracamy do postaci byłego trenera „Kolejorza”, jednak spokojnie można byłoby przy każdym z zawodników z mistrzowskiego Lecha powiedzieć: pomógł mu Maciej Skorża, otrzymał od niego zaufanie, został „wymyślony” czy „odkryty” przez Macieja Skorżę.

Od początku były szkoleniowiec Lecha miał na niego plan. Zrobił go kapitanem, dostrzegł u niego cechy przywódcze. Co prawda nie został w sezonie 2021/22 królem strzelców (miał 18 trafień, wygrał Ivi Lopez), ale dziewiątką był zdecydowanie najlepszą.

Pokazał dużą jakość także w kolejnych rozgrywkach, kiedy w lidze strzelił 11 goli, ale i potrafił trafiać w Europie – w kampaniach eliminacyjnych, a później w samej fazie grupowej LKE zapisał 9 bramek i 5 asyst. Bez niego, tak jak i bez Amarala, Salamona czy Pereiry, tytułu mistrzowskiego w Poznaniu by nie było.

Nieobecni. Szkoda, że mogliśmy wyróżnić tylko jedenastkę

Zastanawialiśmy się nad umieszczeniem tu kluczowych postaci doskonale funkcjonującej drugiej linii w Lechu sprzed dwóch lat i duetu szóstek: Radosław Murawski – Jesper Karlstroem. Bliski miejsca w drużynie był też Taras Romanczuk. Kapitan Jagiellonii. Legenda tego klubu. Dekada w jednym miejscu, status herosa i w końcu doczekał się mistrzowskiego tytułu.

Piszcie o waszych odczuciach – kto powinien się tutaj znaleźć? Kogo zabrakło? A może kogo pochwaliliśmy na wyrost?

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

1/8

Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

Radosław Laudański
0
Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1
1/8

Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Szymon Janczyk
0
Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Ekstraklasa

1/8

Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

Radosław Laudański
0
Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1
1/8

Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Szymon Janczyk
0
Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Komentarze

16 komentarzy

Loading...