“Ogólnie: do dupy sezon!” – podsumował rozgrywki Gregoire Nitot, właściciel Polonii Warszawa. Nie dla wszystkich miniony rok był jednak tak nieudany, jak dla Czarnych Koszul. Z racji zakończenia sezonu zasadniczego w I lidze przygotowaliśmy klasyczną jedenastkę roku. Najlepszych z najlepszych, prawdziwych liderów, osoby, które poniosły swoje drużyny do sukcesu, albo przynajmniej zawiodły najmniej.
Ostatnie sformułowanie dotyczy rzecz jasna Wisły Kraków, która ma w jedenastce jednego przedstawiciela. Angela Rodado nie dało się pominąć, to w końcu król strzelców całych rozgrywek, ale spokojnie, po kolei — drużynę buduje się od tyłu.
Bramkarz: Maciej Gostomski (Górnik Łęczna)
Czasy się zmieniają, lata lecą, ale Maciej Gostomski na pierwszoligowych boiskach zawsze gwarantuje wysoki poziom. Bramkarz Górnika Łęczna zachował siedemnaście czystych kont, czyli najwięcej w całej stawce. Od samego początku przewodził też ligowemu zestawieniu “uratowanych bramek”, co tłumaczy, dlaczego drużyna z Lubelszczyzny straciła najmniej goli w całej lidze — ledwie dwadzieścia dziewięć, co jest jednym z najlepszych wyników od momentu wprowadzenia systemu barażów.
Najmniej straconych bramek w 1. lidze od sezonu
- Radomiak Radom 20/21 – 20
- Miedź Legnica 21/22 – 22
- GKS Tychy 20/21 – 29
- Bruk-Bet Termalica Nieciecza 20/21 – 28
- GÓRNIK ŁĘCZNA 23/24 – 29
Przed sezonem zatrzymanie Gostomskiego było jednym z kluczowych wyzwań Górnika, absolutnym priorytetem. Okazało się to decyzją znakomitą, bo w dużej mierze na jego plecach w Łęcznej znów sięgnęli po baraże. Nawet jeśli tym razem nie zakończy się to awansem do Ekstraklasy, to forma 35-letniego golkipera jest godna uznania.
Piąte miejsce wśród golkiperów pod względem interwencji (3,81/90 minut), ponad dwanaście goli mniej niż wskazywałyby liczby oraz przewidywania. Absolutna klasa.
Bramkarzami, którzy robili różnicę, okazali się także Artur Haluch z Odry Opole, Maciej Kilkoski z GKS Tychy czy nawet Bohdan Sarnawskyj z Lechii Gdańsk oraz Dawid Kudła z GKS Katowice. Każdy z nich miewał bardzo dobre momenty, niektórym zdarzyły się też wpadki, jednak nie ma przypadku w tym, że większość z nich finiszowała w czołówce stawki.
Prawy obrońca: Marcin Wasielewski (GKS Katowice)
Wahadła GieKSy były symbolem ofensywnej machiny z Katowic. Na lewej stronie grał Grzegorz Rogala, który zaserwował cztery bramki oraz trzy asysty. Jeszcze lepiej spisał się jednak Marcin Wasielewski, który kończy ligę z golem oraz sześcioma ostatnimi podaniami i dwoma wywalczonymi rzutami karnymi. Żaden z niego wonderkid czy odkrycie: za chwilę zdmuchnie trzydzieści świeczek na urodzinowym torcie, zdążył już zaliczyć sezon w Ekstraklasie i spaść z niej z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza.
Doświadczenie Wasielewskiego przydało się na Górnym Śląsku. Gwarantował solidny i stabilny poziom w defensywie. Notował liczby w kluczowych momentach: w trzech ostatnich meczach sezonu podawał piłkę kolegom, zaliczając asysty (ok, przy golu Błąda więcej zrobił Adrian!).
Faktem jest też to, że wielkiej konkurencji na tej pozycji w lidze nie było. W Lechii Gdańsk na prawej obronie panowała rotacja, Arka też stawiała na zmiany, Motor zimą ściągnął Pawła Stolarskiego… Żadna z sześciu drużyn, które dotarły do baraży, nie miała takiego pewniaka, jak Wasielewski. Konkurencji można mu szukać na przykład w Bartoszu Jarochu, ale Wisła Kraków straciła w tym sezonie tyle bramek, że wyróżnianie jej obrońców byłoby zbędną kurtuazją.
Środkowi obrońcy: Arkadiusz Jędrych (GKS Katowice), Elias Olsson (Lechia Gdańsk)
Nagród na wyrost nie dostaną jednak dwaj stoperzy, bo tu mówimy o gościach, którzy pozamiatali konkurencję. Arkadiusz Jędrych otarł się o miejsce w czołówce najlepszych strzelców rozgrywek. Jasne, pięć z dwunastu sztuk dorzucił po strzałach z jedenastu metrów, ale nie zmienia to faktu, że to wynik jak na stopera imponujący. Zresztą: robotę robił przede wszystkim w powietrzu. Cztery razy Jędrych trafiał do siatki głową, a żeby nie skupiać się tylko na ofensywnych walorach, powiedzmy też trochę o jego grze defensywnej.
Sześćdziesiąt sześć procent wygranych pojedynków w defensywie, pięćdziesiąt siedem procent w powietrzu, średnio ponad dwanaście odzyskiwanych piłek na mecz i blisko pięć wybić na 90 minut. Solidnie, fajnie. Więcej: pod względem przejęć Jędrych okazał się najlepszym stoperem ligi.
Idealnym uzupełnieniem takiego gościa będzie ktoś taki, jak Elias Olsson. Sporo młodszy, ale bardzo obiecujący środkowy obrońca, młodzieżowy reprezentant Szwecji. Lewonożny Olsson był filarem Lechii, pod bramką rywala nie był tak imponujący jak Jędrych (dwa gole, dwie asysty), jednak jego wkład w ofensywę nie był znikomy, bo trzeba pamiętać o tym, że Elias na tyle dobrze wprowadza piłkę do gry, że Lechia mogła swobodnie konstruować ataki.
Defensywne zdolności Szweda stoją na jeszcze wyższym poziomie niż te jego “partnera”. Blisko 77% wygranych pojedynków defensywnych, podobna skuteczność w powietrzu. Jeśli chodzi o tę pierwszą statystykę, Olsson był pod tym względem drugim najlepszym środkowym obrońcą ligi. Wyróżnić warto także Lukasa Klemenza, który w Górniku Łęczna wyrasta na stopera ponad tę ligę.
Lewy obrońca: Dawid Gojny (Arka Gdynia)
Tak jak Maciej Gostomski regularnie pojawia się w takich zestawieniach dotyczących bramkarzy, tak Dawid Gojny od lat wyróżnia się wśród pierwszoligowców na lewej stronie obrony. Dowodem na to jest jego najwyższy w karierze wynik, jeśli chodzi o asysty (sześć). Oczywiście można zauważyć, że połowę dorobku Gojny wykręcił przeciwko Stali Rzeszów, jednak trzy ostatnie podania w jednym meczu to raczej powód do dumy niż do zgrzytania zębami. Obrońca Arki dobrze wykonuje stałe fragmenty gry, brał na siebie choćby kornery.
29-latek (tak jak Wasielewski, w tym roku stuknie mu trójka z przodu) został kapitanem Arki Gdynia, jego brak był widoczny jak na dłoni w dwóch ostatnich spotkaniach, gdy drużyna Wojciecha Łobodzińskiego straciła szansę na bezpośrednią promocję.
Innym podobieństwem między tą dwójką jest fakt niedużej konkurencji na danej pozycji. Nie ma co ukrywać: już jesienią Gojny rywalizował głównie z Marcelem Błachewiczem i Grzegorzem Rogalą, co nie wygląda na konfrontację rodem z Rumble In The Jungle.
Środkowi pomocnicy: Bartosz Wolski (Motor Lublin), Rifet Kapić (Lechia Gdańsk)
W środkowej strefie boiska warto mieć gości do tańca i do różańca. Bartosz Wolski nie jest najbardziej zaangażowanym w pracę defensywną zawodnikiem definiowanym jako “ósemka”, ale nie ma też sensu odbierać mu zasług w tym zakresie. To bardzo inteligentny pomocnik, który świetnie czyta grę, jest użyteczny w pressingu i potrafi ustawić się we właściwym miejscu na boisku. Wolski to jednak przede wszystkim ofensywa.
- 7 goli
- 8 asyst (xA 7,73)
Do tego czołowy wynik jeśli chodzi o kluczowe podania (7. miejsce – 2,01). Wolski ma 27 lat, wchodzi w prime time swojej kariery, powinien wylądować w Ekstraklasie niezależnie od tego, czy awansuje do niej z Motorem.
Rifet Kapić, którego ustawiliśmy obok niego, jest jeszcze bardziej kompletnym piłkarzem. Z przymusu, z konieczności, przesuwano go to wyżej, to niżej, ale on na każdej pozycji był po prostu zawodnikiem, który stempluje grę całego zespołu. Zanotował trzy bramki, dwie asysty i cztery asysty drugiego stopnia (najwięcej w całej lidze). Spośród środkowych pomocników tylko Sebastien Thill miał większą średnią podań w przeliczeniu na 90 minut — różnica to jednak niewielka, a Bośniak dogrywał piłki skuteczniej.
Kapitan Lechii Gdańsk to świetny przykład klasycznego głęboko cofniętego rozgrywającego. Potrafi i zamiatać środkową strefę pod kątem czyszczenia gry, i szybko przenosić piłkę do przodu, napędzając ataki.
W drugiej linii rywalizacja o miejsce w składzie była spora, więc parę słów należy się tym, którzy się do składu nie załapali. Numerem jeden w poczekalni jest Antoni Kozubal, 19-letni defensywny pomocnik GKS Katowice, który wziął na swoje barki wykonywanie stałych fragmentów gry i robił to tak dobrze, że GieKSa wykręciła najwyższe xG z rzutów rożnych ze wszystkich drużyn. Ostatecznie wychowanek Lecha Poznań zamknął sezon z pięcioma trafieniami i dziesięcioma asystami.
Bardzo dobrym spoiwem Arki Gdynia był natomiast Janusz Gol. Zawodnik doświadczony, wręcz weteran, ale wciąż przydatny i nieodzowny, żeby układać grę defensywną drużyny tuż przed linią obrony. Poziom trzymali też Iwan Żelizko, Maciej Ambrosiewicz oraz Shuma Nagamatsu.
Prawy skrzydłowy: Camilo Mena (Lechia Gdańsk)
Camilo Mena ma jedną bardzo ważną dla każdego skrzydłowego umiejętność: niesamowity ciąg na bramkę. Możemy zdefiniować to statystyką progresywnych rajdów z piłką, w której nie miał sobie równych (3,67/90 minut), możemy po prostu skupić się na tym, że w roli odwróconego skrzydłowego pięciokrotnie trafiał do siatki, dorzucił do tego dziesięć asyst oraz dwa wywalczone rzuty karne. Jego popisem było spotkanie z Arką Gdynia — w bardzo ważnym momencie wziął grę na siebie, wypracował obie bramki, dał absolutny koncert.
Kolumbijczyk jest dobrym dryblerem, jeszcze mocniej wyróżnia się, gdy opala gaz na skrzydle. Trochę na niego czekaliśmy, bo pierwszą część sezonu spędził na oswajaniu się z pierwszoligowym graniem, ale zdecydowanie było warto, bo wiosnę miał już wybitną: tylko w czterech meczach nie zapisał na koncie gola lub ostatniego podania.
W międzyczasie trochę rozdrobniła nam się konkurencja dla piłkarza Lechii Gdańsk. Adam Radwański, jak to Adam Radwański – był rzucany po pozycjach, nieźle, ale na pewno nie lepiej niż Mena, prezentował się inny nominowany z jesieni: Michał Król. Zdecydowanie więcej działo się po drugiej stronie boiska.
Ofensywny pomocnik: Angel Rodado (Wisła Kraków)
Cofnęliśmy Angela Rodado tak, jak cofnął go Albert Rude, co było jedną z lepszych decyzji podczas jego kadencji, ale równie dobrze możecie go w myślach przestawić na dziewiątkę, żeby współtworzył duet napastników w naszym zestawieniu. Obydwie sprawy się obronią dlatego, że Hiszpan to niekwestionowany MVP ligi. Nie chodzi już o to, że sięgnął po koronę króla strzelców z 22 bramkami na koncie, przebijając osiągnięcie Karola Czubaka z ubiegłego sezonu. Chodzi o to, że te bramki często były efektem pracy samego Rodado, który grał za wszystkich.
Częściej na bramkę uderzali Karol Czubak i Goku Roman, ale to on był najskuteczniejszy, to on oddawał strzały z najlepszych pozycji (0,19 xG/shot), do tego to on kreował grę także schodząc trochę niżej. Gdyby Biała Gwiazda sięgała tylko po takich Hiszpanów, miałaby awans w kieszeni. Swoją drogą: ciekawe, że w Ekstraklasie trzy lata z rzędu koronę zdobywają rodacy Rodado, a na zapleczu MVP drugi raz z rzędu wybieramy obywatela tego kraju. Jego poprzednik (Luis Fernandez) też kopał w Małopolsce i też nie zdołał jej w pełni zadowolić.
W każdym razie Rodado “zabrał” miejsce w jedenastce kilku kozakom. Najświeższy przykład to Adrian Błąd, może i 33-letni, ale w jakiej formie: pięć ostatnich meczów GieKSy to pięć zwycięstw po dwóch golach i pięciu asystach Błąda. Łącznie w sezonie pomocnik wypracował trzynaście punktów w kanadyjcie. Bardzo dobry sezon ma za sobą także Piotr Ceglarz z Motoru Lublin, na “dziesiące” możemy też ostatecznie sklasyfikować Radwańskiego lub Borję Galana, który krążył między lewym skrzydłem a środkiem boiska (piętnaście punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, najwięcej pojedynków w lidze).
Lewy skrzydłowy: Olaf Kobacki (Arka Gdynia)
Arkowcy w duecie na lewej stronie: coś, co dobrze funkcjonowało w ekipie Wojciecha Łobodzińskiego warto przenieść też na naszą jedenastkę. Olaf Kobacki długimi momentami ciągnął Arkę tak, jak kiedyś robili to Hubert Adamczyk oraz Karol Czubak. Efektem tego był czołowy wynik w klasyfikacji kanadyjskiej: osiemnaście punktów, na co składa się trzynaście trafień oraz pięć asyst.
Znakomitym posunięciem było ustawienie Kobackiego na skrzydle, gdzie mógł wyeksponować atuty i przykryć wady. 22-latek potrafił i zejść do środka ze strzałem (80 uderzeń na bramkę – szósty wynik w stawce) i posłać świetne podanie (szósty wynik podań penetrujących – 1,68/90 minut). Spoza napastników częściej niż on piłkę w polu karnym dotykał tylko Goku Roman, a pod względem podjętych prób drylingu ekspiłkarz Atalanty Bergamo także uplasował się w ścisłej czołówce.
Właśnie dlatego obrazić na nas nie może się Maksym Chłań, gwiazda Lechii Gdańsk i piłkarz robiący równie kapitalne wrażenie (oraz liczby). Ukrainiec ma umiejętności, które sugerują, że w Ekstraklasie zrobi furorę, natomiast w tym sezonie na lewym skrzydle ciężko było wygrać z Kobackim. Nie zdołali tego zrobić także Andreja Prokić, który ogromnie przyczynił się do utrzymania Stali Rzeszów w lidze oraz Kapcer Karasek, który wiosną znów odpalił i ponownie wykręcił dwucyfrówkę w kanadyjce.
Napastnik: Sebastian Bergier (GKS Katowice)
Najlepszy napastnik to ten, który nie tylko hurtowo zdobywa bramki, ale dorzuca też coś ekstra pod względem pracy na boisku. Sebastian Bergier, którego umieszczamy na “dziewiątce”, sam nam to potwierdził:
– Wiadomo, że są tacy, którzy lepiej czują się tylko w polu karnym i tacy, którzy radzą sobie poza nim. Staram się łączyć obie cechy, żeby nie być jednowymiarowy, nie czekać jedynie na czyjeś podanie. Chcę brać udział w rozgrywaniu, w grze zespołu.
Zawodnik GieKSy oddaje średnio trzy strzały/90 minut, zalicza ponad cztery kontakty z piłką w polu karnym rywala na mecz, ale też rozpycha się łokciami walcząc o piłkę, znakomicie spisuje się w pressingu (drużyna Rafała Góraka przewyższa średnią ligi pod względem odbiorów piłki w tercji ataku oraz w środkowej strefie boiska), a do tego zaliczył cztery asysty. Gdyby wykonywał rzuty karne, włączyłby się do rywalizacji o tytuł króla strzelców.
Oczywiście docenić trzeba też Czubaka i Łukasza Sekulskiego, który zgodnie zapakowali po piętnaście sztuk, ale i Mikołaja Lebedyńskiego, który trzeci raz w karierze przekroczył próg dziesięciu goli na zapleczu Ekstraklasy, dzięki czemu wydatnie pomógł utrzymać Chrobrego Głogów w lidze.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Młoda Stal Rzeszów zaskoczyła 1. ligę. Zub: Trzeba było powalczyć o docenienie
- Od pół wieku na meczu zaplecza Ekstraklasy nie było tylu widzów, ilu na Derbach Trójmiasta
- W Warcie był za słaby na Ekstraklasę, wprowadził do niej Lechię. Maksym Chłań to gwiazda 1. ligi
- Sauna z Magierą, obietnice Śląska i „polski Sterling”. Poznajcie Sebastiana Bergiera
- Od Kononowicza do Bizancjum. Dlaczego awans Lechii Gdańsk to zjawisko?
- Najważniejszy finał dopiero przed Wisłą
- GKS Katowice ma 60 lat. „Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix