Awans polskich koszykarzy 3×3 na igrzyska w Paryżu to ich kolejny sukces w ostatnich latach. I sygnał, że uliczna odmiana basketu ma już w naszym kraju ugruntowaną, mocną pozycję. Jakie jeszcze wydarzenia na to wpłynęły?
Money in the bank
Oczywiście koszykarskie potyczki typu “dwóch na dwóch” albo “trzech na trzech” są znane od pokoleń i na podwórku miał z nimi do czynienia każdy amator pomarańczowej piłki. Profesjonalizacja basketu 3×3 nastąpiła jednak tak naprawdę dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. W 2012 roku rozegrano pierwsze mistrzostwa świata w tej dyscyplinie, a w 2015 roku ustanowiono zasady gry, które są aktualne do dzisiaj.
Kiedy jednak w tym świecie po raz pierwszy karty zaczęły rozdawać również Polska? Biało-Czerwoni już wcześniej potrafili zameldować się w TOP 10 ważnych imprez, ale prawdziwy przełom nastąpił w 2019 roku. Wówczas Michael Hicks, Przemysław Zamojski, Marcin Sroka oraz Paweł Pawłowski zostali brązowymi medalistami mistrzostw globu.
To była pamiętna impreza, podczas której mogliśmy się przekonać, jak emocjonujący i pełna zwrotów akcji potrafi być basket 3×3. W meczu o trzecie miejsce wspomniany Hicks trafił rzut za dwa w momencie… upadania na parkiet i bycia faulowanym. Po chwili trafił dwa rzuty osobiste i “zamroził” mecz z Serbami, dając drużynie upragniony brąz. “Money in the bank” – krzyczał anglojęzyczny komentator.
Historyczny awans
Znakomity wynik na mistrzostwach świata był sygnałem, że Polacy powinni liczyć się w walce o kwalifikację na igrzyska olimpijskie w Tokio. Wszystko zatrzymała jednak pandemia koronawirusa, przez co plany naszej kadry (a także wszystkich innych) zostały przeniesione z 2020 na 2021 rok. Wówczas reprezentacja prowadzona przez Piotra Renkiela pojechała do austriackiego Grazu w celu zdobycia jednego z trzech dostępnych tam biletów olimpijskich.
Turniej nie rozpoczął się dla Biało-Czerwonych najlepiej. W pierwszym meczu nasz zespół ograł co prawda Czechy, ale parę godziny później niespodziewanie uległ Mongolii. Stało się zatem jasne, że o wyjściu z grupy zdecydują dwa kolejne mecze: z Brazylią oraz Turcją. Na szczęście poszły one już po myśli Przemka Zamojskiego, Michaela Hicksa, Szymona Rducha (zastąpił w kadrze Srokę) oraz Pawła Pawłowskiego.
Polacy świetnie spisali się też w fazie pucharowej. Bez większych problemów ograli Słowenię, a potem – co najważniejsze – poradzili sobie z Łotwą, a więc… późniejszymi mistrzami olimpijskimi. W końcówce decydującego o awansie na igrzyska meczu kluczowe okazały się nie rzuty za trzy, ale zawziętość Biało-Czerwonych – zbiórki w ofensywie, dobra obrona i dobitki.
Po ostatnim gwizdku zapłakany Hicks pobiegł w kierunku sztabu szkoleniowego, a następnie padł na parkiet. Zostanie olimpijczykiem obiecał swojej mamie, która odeszła od niego w tym samym roku. – Awans wywalczony w Grazie był naszym największym sportowym sukcesem. Dał nam wielką euforię i niezapomniane przeżycia – wspominał niedawno w rozmowie z nami Piotr Renkiel.
Na samych igrzyskach Biało-Czerwoni nie zrobili furory, przegrywając kilka zaciętych meczów i nie wychodząc z grupy. Wyjazd do Tokio był jednak i tak istotnym wydarzeniem – basket 3×3 w końcu na krótki czas trafił wówczas do mainstreamu. Stał się jedną z trzech (obok siatkówki oraz lekkoatletyki) najchętniej oglądanych dyscyplin IO w Polsce.
Pierwsza taka drużyna w Polsce
Na początku 2022 roku miało miejsce wydarzenie, które zmieniło karierę takich zawodników Przemek Zamojski czy Szymon Rduch. Za sprawą nawiązania współpracy Totalizatora Sportowego z PZKoszem (ogłoszonej jeszcze pod koniec 2021 roku) doszło do powstania pierwszego zawodowego zespołu w koszykówce 3×3 w Polsce, czyli LOTTO 3×3 Team.
Ten projekt pozwolił Zamojskiemu, a także paru innym graczom na dobre zrezygnować z gry w tradycyjnej odmianie koszykówki. Mając stałe wsparcie finansowe mogli skupić się na turniejach rangi FIBA (Challengery czy World Toury) oraz na budowaniu rankingu polskiej federacji. A czemu ten jest istotny? Punkty rankingowe decydują o rozstawieniu czy automatycznych kwalifikacjach do imprez reprezentacyjnych, jak mistrzostwa świata oraz mistrzostwa Europy.
Kolejnym istotnym elementem współpracy PZKosza z Totalizatorem Sportowym, było utworzenie pierwszej zawodowej ligi koszykówki 3×3 w Polsce, a więc LOTTO 3×3 Liga. Te rozgrywki zadebiutowały pod koniec 2022 roku. W ich ramach swoje zespoły w rozgrywkach ulicznego basketu wystawiają drużyny na co dzień występujące w Orlen Basket Lidze – jak Legia Warszawa czy Anwil Włocławek.
Zatem choć pierwsze sukcesy polskiej koszykówki 3×3 miały miejsce parę lat wcześniej, nie ma co ukrywać, że 2022 rok był niezwykle istotny dla rozwoju tej dyscypliny w naszym kraju.
Młodzi i panie też potrafią
Nie ma co ukrywać, że koszykówka 3×3 w Polsce jest kojarzona głównie z wynikami męskiej reprezentacji. Poza wspomnianym awansem na igrzyska w Tokio oraz brązowym medalem mistrzostw świata, Biało-Czerwoni zapisali się też w historii, zdobywając krążek mistrzostw Europy w 2021 roku oraz Igrzysk Europejskich w 2023 roku. W międzyczasie w siłę zaczęły rosnąć jednak też inne zespoły – i o tym warto wspomnieć.
W sezonie 2022 wielki sukces odniosła nasza młodzieżowa reprezentacja. Mateusz Szlachetka, Michał Lis, Michał Sitnik oraz Adrian Bogucki przez mistrzostwa świata U-23 w Bukareszcie przeszli jak burza. Najwięcej emocji przyniósł ich występ finałowy, w którym pokonali Serbów 21:20, mimo tego, że… przegrywali już 15:20. Bohaterem okazał się Mateusz Szlachetka, który na kilkanaście sekund przed końcem regulaminowego czasu trafił rzut za dwa na zwycięstwo.
Również w 2022 roku ze świetnej strony pokazała się też damka reprezentacja, która w składzie Klaudia Gertchen, Aldona Morawiec, Klaudia Sosnowska i Dominika Fiszer sięgnęła po brązowy krążek ME. Rok później Polki natomiast błysnęły na mistrzostwach świata U-23 – co prawda nie udało im się pójść w ślady kolegów, bo w finale przegrały z Holandią, ale srebrny krążek i tak należało uznać za sukces.
Horror w Debreczynie
W tym momencie przechodzimy do najświeższego sukcesu ulicznej odmiany koszykówki w Polsce. Pod koniec ubiegłego tygodnia nasza kadra wywalczyła w Debreczynie awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Dokonała tego w kuriozalnych okolicznościach – wygrywając łącznie cztery mecze, z których wszystkie… były niemal przegrane.
Powiedzieć, że Biało-Czerwoni nie mieli w turnieju kwalifikacyjnym łatwej przeprawy, to nic nie powiedzieć. Wyrywanie spotkań w końcówce to jedno, ale kadra miała też olbrzymie problemy z kontuzjami. O tym, jak Filip Matczak oraz Przemek Zamojski byli w stanie ostatecznie wystąpić ostatniego dnia zawodów, mówił nam niedawno Marek Jędrzejewski, fizjoterapeuta kadry.
Do awansu kadra Polski potrzebowała też… pomocy rywali. Gdyby na koniec zmagań w fazie grupowej Japonia ograła Mongolię (mającą już pewne miejsce w 1/4), to właśnie ona przeszłaby dalej, kosztem Biało-Czerwonych. Dzień później natomiast polscy koszykarze zdobyli bilet olimpijski po pokonaniu właśnie Mongołów. Nie ma zatem co ukrywać – w Debreczynie dochodziło do rzeczy niezwykłych.
Liczymy jednak, że tym razem kwalifikacje olimpijskie będą tylko przystawką. I największy sukces Biało-Czerwoni odniosą już na imprezie docelowej, w Paryżu.
Czytaj też:
- Jak cichy bohater uratował koszykarzy 3×3. „Przeżywali wewnętrzne rozterki”
- „Sokół” nadchodzi, czyli jak doszło do wielkiego wzmocnienia kadry 3×3?
Fot. Newspix.pl