Wydawało się, że tysięczny sezon Zagłębia Lubin w środku tabeli to żaden powód do chwały, ale właśnie: tylko się wydawało. Tym łapczywym, co zawsze chcieliby więcej i nie potrafią uszanować stanu posiadania. Natomiast Piotr Burlikowski twardo stąpa po ziemi i na konferencji przekazał swoją radość z wyników, a już chyba tylko centymetry dzieliły go od sprawdzenia, czy za ósme miejsce aby na pewno nie przyznają medali.
Dyrektor sportowy stwierdził: – Jestem zadowolony z postępów w pionie sportowym. Kończymy sezon na ósmym miejscu, więc w porównaniu z poprzednim sezonem awansowaliśmy o jedną pozycję. Mamy też więcej punktów niż przed rokiem.
Wspaniale. Należałoby zapytać gdzie obędzie się feta, czy piłkarze przejadą ulicami Lubina odkrytym autobusem i czy, tfu, kiedy ósme miejsce Zagłębia zostanie wpisane do annałów polskiego futbolu.
Dwa krążki na mistrzostwach świata. Medale igrzysk olimpijskich. Górnik w finale PZP. No i Zagłębie na ósmym miejscu w Ekstraklasie.
Ech.
Szydera to celowa, bo trudno nie robić sobie jaj, skoro Burlikowski pierwszy zaczął. W sezonie, w którym Jagiellonia i Śląsk podzielą między sobą mistrzostwo i wicemistrzostwo, wychodzi do mediów i przekonuje, że jest zadowolony z postępów. Jak widać w tej lidze nie potrzeba wiele, by zaznaczyć swoją obecność, ale Burlikowskiemu wystarczy trzecioplanowa rola i szokujący awans z dziewiątego miejsca na ósme.
Może gdyby Miedziowi byli drugi sezon w Ekstraklasie – wówczas tak, należałoby docenić taką stabilizację. Ale nie, Zagłębie jest w niej blisko dekadę, na brak kasy nie może narzekać, a od ostatniego sukcesu notuje takie lokaty:
- dziewiątą
- siódmą
- szóstą
- jedenastą
- ósmą
- trzynastą
- dziewiątą
- i teraz ósmą
Średniak biegły w byciu średniakiem. Raz zagra lepiej, raz zagra gorzej, wiele z tego nie wynika poza męczeniem buły w środku stawki. Przez ten czas swoje miłe chwile w polskiej piłce miały drużyny Lechii Gdańsk, Piasta Gliwice, Arki Gdynia, Wisły Kraków, Jagiellonii, Śląska, ale w Zagłębiu najwyraźniej się nie da.
No, ale trudno żeby się dało, skoro dyrektor sportowy jest zadowolony z – tak naprawdę – niczego. Sevela powiedział trzy lata temu, że mentalność zawodników została na ósmym miejscu i niewiele się zmieniło. „Niewiele”, bo drużyna jest tam, gdzie była, ale dołączył do niej dyrektor.
Burlikowskiemu radzilibyśmy jednak coś innego. Mianowicie spojrzenie na cztery ostatnie wygrane mecze z rzędu i zadanie sobie kluczowego pytania: dlaczego nie mogliśmy tak wcześniej? Jak widać jakiś potencjał w tym zespole jest i należy go uwolnić, ale trudno to zrobić, jeśli dyrektor okazuje się być takim minimalistą.
W przyszłym sezonie pewnie nastąpi atak na siódmą lokatę. Porównać to można tylko z atakiem na K2 zimą.
Oczywiście istnieje też opcja, że Burlikowski wcale zadowolony nie jest, ale dobrze mu na wygodnej posadce i kreuje propagandę sukcesu przed nowymi władzami w obawie przed rozstaniem – gdyby było dziewiąte miejsce, to mówiłby o stabilizacji, a na dziesiątym o potrzebie wycofania się przed kontratakiem.
Którą furtkę wybrać – i tak źle, i tak niedobrze. Zagłębie albo ma dyrektora minimalistę, albo propagandystę, który dla pozostania w klubie jest w stanie zrobić i powiedzieć wiele.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Ile zarobi? Kogo kupi? Czy dogada się z dyrektorem?
- Marek Papszun jak Fileas Fogg?
- Papszun skończy jak Skorża? A może jak większość powracających trenerów
Fot. Newspix