Polscy siatkarze wrócili do gry. Reprezentanci, prowadzeni przez Nikolę Grbicia, najpierw przegrali w katowickim Spodku 1:3 z Niemcami, a dziś pokonali w Sosnowcu 4:0 Ukrainę. Tak, 4:0, bo przed spotkaniami umówiono się, że rozegrane zostaną w nich, niezależnie od wyniku, przynajmniej cztery sety. Choć były to tylko mecze towarzyskie, dały kilka odpowiedzi i można pokusić się o pewne wnioski. Niektóre z nich dotyczą zawodników, którzy wydają się pewniakami w kontekście wyjazdu na igrzyska w Paryżu. W naszych szeregach podobać się mogło przede wszystkim czterech graczy, a dużą moc jako cały zespół pokazała reprezentacja Niemiec.
1. Kamil Semeniuk wciąż jest w świetnej formie
Jeszcze przed meczem z Niemcami można było usłyszeć z polskiego obozu, że przyjmujący znakomicie prezentuje się na treningach w Spale. Semeniuk to typ zawodnika, który potrzebuje przede wszystkim gry i mógłby występować cały czas, gdyby było to zależne od niego. Rok temu, gdy rozmawialiśmy z nim w Katowicach, był trochę rozgoryczony nieudanym sezonem w Perugii i pragnął jak najszybciej się odbudować.
Teraz wrócił do kraju po tym, jak poprowadził słynny włoski zespół do mistrzostwa kraju, zdobytego pierwszy raz od sześciu lat. Semeniuk był jednym z najlepszych graczy Perugii w kluczowych spotkaniach, a w meczu z Niemcami był najlepszym z naszych przyjmujących. Widać było u niego dużą pewność siebie – w drugim secie dostał trudną piłkę, ale znalazł lukę między blokiem i antenką, którą tylko on widział, i Polska wygrała akcję. Semeniuk zdobył w tym spotkaniu 17 punktów i miał 50% skuteczności w ataku (15/30).
2. Proces odbudowy Aleksandra Śliwki przebiega właściwie
Gdy Polacy w ubiegłym roku wygrywali na turnieju w Gdańsku Ligę Narodów, znakomicie grający Śliwka został okrzyknięty nowym liderem mentalnym tej kadry. Był najważniejszym elementem w reprezentacji Grbicia, ale niedawno zakończony sezon to dla Śliwki pasmo nieszczęść. Przyjmujący złamał palec, przez co stracił dużą część rozgrywek. Kiedy wrócił na parkiet, w kluczowym spotkaniu jego ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle w Warszawie z Projektem (2:3) przed dwa sety grał fantastycznie, ale później zabrakło mu sił, podobnie jak kolegom z drużyny. Choć Śliwka się starał, widać było, że ma duże braki. ZAKSA ostatecznie nie awansowała nawet do ćwierćfinałów play-off, a w spotkaniach o 9. miejsce, przeciwko Skrze Bełchatów (przegrana rywalizacja) Śliwka dalej dłuższymi fragmentami nie przypominał siebie.
Aleksander Śliwka w meczu z Ukrainą (4:0)
Mecz z Niemcami spędził w kwadracie dla rezerwowych, przeciwko Ukrainie zagrał od początku. I to był dobry występ – imponować może jego 61% w przyjęciu zagrywki i 15 skończonych ataków z 28. Dostawał zresztą najwięcej piłek w całej drużynie. Widać było, że koledzy szukają go w ważnych momentach – przy wyrównanej końcówce piłka wędrowała często do niego, a kiedy dwa razy za rozegranie musiał wziąć się debiutujący w tych meczach w kadrze Szymon Jakubiszak, zawodnik Indykpolu AZS Olsztyn wystawiał właśnie do Śliwki. I Polska zdobywała punkt.
3. Mateusz Poręba jest pewny siebie i skuteczny
W zgodnej opinii ekspertów Polska ma obecnie najlepszych środkowych na świecie. Mateusz Bieniek i Norbert Huber to absolutna czołówka na swojej pozycji – zwłaszcza ten drugi coraz częściej wymieniany jest obecnie jako numer jeden na świecie. Jakub Kochanowski wydaje się w naszej kadrze numerem trzy i tylko nieznacznie ustępuje wyżej wymienionym kolegom. Jeżeli nie wydarzy się nic spektakularnego, to oni powinni wystąpić w igrzyskach w Paryżu. Numerem cztery albo pięć (pamiętajmy o Karolu Kłosie) jest Mateusz Poręba. To właśnie on, obok Semeniuka, Śliwki i Butryna (o nim niżej) jest największym wygranym pierwszych sparingów kadry.
Łącznie, w obu meczach, Poręba atakował 16 razy i zdobył 12 punktów. Bardzo dobry wynik. Do tego w każdym spotkaniu po cztery razy blokował rywala. Zawodnik, który po sezonie w Bełchatowie ma przenieść się do ZAKS-y, imponował spokojem i pewnością siebie. Poręba ma za sobą trudny okres: w ubiegłym roku z gry wykluczały go kontuzje, a jak zrobiło się o nim głośno, to dlatego, że miał podpisane umowy z różnymi klubami i trzeba było się jakoś z tego wyplątać. Teraz Poręba wychodzi na prostą i to jest bardzo dobra wiadomość.
Mateusz Poręba w meczu z Niemcami (1:3).
4. Karol Butryn mówi: „Nikola, patrz!”
Wiele osób w środowisku uważa, że dwunastka na Paryż jest już mniej więcej znana. Jeżeli gdzieś u niektórych pojawiają się drobne wątpliwości, to jest tak z pozycją atakującego. Bartosz Kurek to pewniak, ale Łukasz Kaczmarek ma za sobą trudny sezon w ZAKS-ie, przez jakiś czas nawet nie grał, ze względu na depresję i problemy pozasportowe. Grbić bardzo wierzy w tego zawodnika i Kaczmarek powinien być coraz lepszy podczas trwania tegorocznej Ligi Narodów, ale czy na tyle ustabilizuje swoją formę, by sportowo broniło się zabranie go do Francji kosztem Karola Butryna? Dobre pytanie.
Butryn ma za sobą świetny sezon klubowy, choć zabrakło w nim kropki nad i. Jeszcze niedawno mówiło się, że to zawodnik, który nie dźwiga najważniejszych spotkań, tymczasem był ważną postacią Aluronu CMC Warty Zawiercie, gdy ten zwyciężył w turnieju finałowym o Puchar Polski. W lidze Butryn grał tak, że Oskar Kaczmarczyk, były trener i analityk, zaczął na łamach Weszło wskazywać go jako zawodnika, który jest pewny w najważniejszych momentach, a ekspert Polsatu Sport, Jakub Bednaruk, stwierdził, że Butryn ma pamięć złotej rybki (gdy coś mu nie wyjdzie, od razu wyrzuca to z głowy i jest gotowy do kolejnej akcji). Jednak w trzecim meczu finału ligi, z Jastrzębskim Węglem, to Butryn popełniał błędy w kluczowych momentach, zwłaszcza w wyrównanym trzecim secie, przy stanie 1:1. Srebro Aluronu to i tak wielki sukces, ale mogło być jeszcze lepiej.
Karol Butryn (z numerem 23).
W meczu z Niemcami obaj atakujący – Butryn i Bartłomiej Bołądź – zagrali nieźle (odpowiednio 60 i 70% skuteczności). W spotkaniu z Ukrainą Butryn momentami robił w ataku, co chciał. Zdobył 15 punktów, a w ataku skończył aż 12 z 18 ataków. Atakujący Aluronu zaczyna wywierać presję na Kaczmarka, choć pamiętajmy też, że to była tylko Ukraina – zespół numer 16 światowego rankingu (Niemcy są na 10. miejscu), który w dodatku nie ma w składzie kilku czołowych postaci, bo te postanowiły nie przyjeżdżać na kadrę.
5. Grbić jest zły, gdy siatkarze zawodzą
Nikola Grbić to wymagający trener. Dobrze oddał to obrazek tuż po zakończeniu spotkania z Niemcami. Choć był to tylko sparing i choć rok temu Polacy też zaczęli sezon od porażki z Niemcami, a później wygrali wszystko, Serb zebrał swoich graczy obok siebie i przemawiał do nich podniesionym głosem. W trakcie meczu, na czasach, Grbić często powtarzał, żeby Polacy więcej ryzykowali, zwłaszcza w ataku i zagrywce. To drugie jednak zupełnie naszej drużynie nie wychodziło.
Żeby to zobrazować – w całym meczu Biało-Czerwoni aż 17 razy mylili się na zagrywce, sięgając jedynie po trzy asy. Niemcy byli w tym elemencie dużo lepsi: popełnili więcej błędów, bo 18, ale zagrali aż 12 asów. Zespół Grbicia rzadko daje się aż tak zaskoczyć z pola serwisowego. Serb po meczu z Niemcami nie mógł znieść również tego, że jego gracze przegrali końcówki pierwszego i czwartego seta, choć wydawało się, że wszystko jest raczej pod kontrolą i set powinien paść ich łupem.
6. Niemcy mogą być czarnym koniem igrzysk w Paryżu
Nie, to nie jest myśl, która przyszła mi do głowy tylko i wyłącznie po ograniu Polaków w Spodku. Sparing z naszym zespołem raczej tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Oglądałem świetne występy Niemców w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, w którym w pokonanym polu pozostawili Brazylijczyków i Włochów. Wygrali tam wszystkie siedem spotkań, ze znakomitym bilansem setów 21:4. Przeciwko Polakom nie zagrali w najsilniejszym składzie, a imponowali kapitalną zagrywką i mocą w ataku. Niemcy mają duży potencjał, choć nie taki jak Polska, na pozycji przyjmującego. W PlusLidze świetnie rozwija się Tobias Brand, jest Moritz Reichert, który zrobił duże wrażenie na Grbiciu, a w Katowicach nie oglądaliśmy znakomitego w zagrywce i bardzo dynamicznego Moritza Karlitzka.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Świetnie wypadł w Spodku niemiecki olbrzym (211 cm wzrostu) Lucas Maase. Jego liczby: 10 skończonych ataków na 13 (77%), dwa bloki i trzy asy serwisowe. Ten gość naprawdę grał dotąd tylko w lidze niemieckiej? Niemcy to drużyna, której gracze się rozwijają, co przekładała się na cały zespół. A dodając do tego fakt, że prowadzi ich Michał Winiarski, już dziś powszechnie uważany za najlepszego polskiego trenera (to on doprowadził Aluron do Pucharu Polski i srebra PlusLigi), nie zdziwię się, jeżeli podczas igrzysk ta drużyna będzie największą rewelacją turnieju. Wiele zależy od losowania i drabinki, ale nawet pierwsza czwórka igrzysk, osiągnięta pierwszy raz od 1968 roku, wydaje się w przypadku idących ciągle do przodu Niemców realnym celem.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO: