– Największym hamulcowym w grze Legii jest Josue. Jeśli rzeczywiście odejdzie on po sezonie z klubu, to ja będę zadowolony, że tego piłkarza już w Legii nie ma. Tutaj trzeba budować zespół od początku i oprzeć go na zawodnikach, którzy – po pierwsze – mają potencjał, a po drugie – nie będą psuć atmosfery w szatni. Nie będą prowokować swoimi wypowiedziami. Te zachowania Josue na pewno nie wpływały korzystnie na całą drużynę – mówi nam Jacek Cyzio, piłkarz Legii Warszawa w latach 1989-1991. Z byłym graczem “Wojskowych” rozmawiamy o sytuacji warszawskiego klubu w kontekście zbliżającego się wielkimi krokami starcia z Lechem Poznań.
Wierzy pan w mistrzostwo Polski dla Legii, czy to już temat zamknięty?
Ciężko mi wierzyć, skoro usłyszałem od trenera, że temat mistrzostwa został zamknięty po porażce z Radomiakiem. Ja, jako kibic i były zawodnik Legii Warszawa, oczywiście będę wierzył do końca, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że jest to już bardzo mało prawdopodobne. Musiałoby się wydarzyć coś niezwykłego. Najpierw trzeba myśleć o tym, żeby się załapać do europejskich pucharów, bo mistrzostwo – tak na zdrowy rozum – już Legii odjechało.
Rywalizacja o tytuł generalnie nie powala poziomem w tym sezonie.
To prawda, to prawda. Nie wygląda to tak, jak sobie tego wszyscy życzymy, ale taką już mamy ligę. Jakoś tak się złożyło, że w tym sezonie w wielu klubach – no, może nie aż w tak bardzo wielu, ale na pewno w kilku – sytuacja nie układa się zgodnie z oczekiwaniami. Między innymi w Legii i w Lechu, ale to samo można powiedzieć o Pogoni, która teoretycznie również szanse na mistrzostwo nadal ma, ale dobre spotkania przeplata słabszymi. Raków Częstochowa także praktycznie odpadł z tej rywalizacji o tytuł, a przecież w poprzednich latach to właśnie te zespoły rywalizowały o pierwsze miejsce w tabeli i to na wysokim poziomie. Tych punktów było zdecydowanie więcej – było widać, że to są drużyny, które w danym sezonie celują w mistrzowski tytuł. W tym roku wygląda to słabiej.
Jak pan – po tych kilku meczach – ocenia zmianę trenera w Legii? Na rozstanie z Kostą Runjaicem zanosiło się wprawdzie od pewnego czasu, ale klamka zapadła akurat w takim momencie, gdy forma zespołu trochę się poprawiła.
Już w połowie sezonu pytano mnie w jakimś wywiadzie, czy zwalniać Runjaica, czy nie zwalniać. Ja byłem wtedy zdecydowanie za tym, żeby go pozostawić na stanowisku, no bo pokazał już wcześniej, jak potrafi wyprowadzić drużynę z kryzysu. A w tamtym okresie, który wspominam, Legia faktycznie systematycznie traciła punkty. Zdania nie zmieniłem – nadal uważam, że Runjaic powinien prowadzić Legię przynajmniej do końca tego sezonu. Tak się jednak nie stało. Czy to był błąd? Nie wiem, ale, tak jak pan sam powiedział, trenerowi podziękowano w momencie, gdy zespół akurat zaczął zdobywać punkty. Więc niech sobie działacze sami odpowiedzą na pytanie, czy to było słuszne posunięcie. Zatrudnili trenera bez doświadczenia w prowadzeniu ekstraklasowego zespołu, w prowadzeniu wielkiego zespołu. Oczywiście Goncalo Feio był asystentem w wielkich polskich klubach – czy to w Legii, czy w Wiśle Kraków – ale to jednak nie jest to samo. Jako pierwszy szkoleniowiec, prowadził tylko Motor Lublin. Podjęto więc naprawdę duże ryzyko. Odpowiedzialni są za to ludzie, którzy rządzą klubem – oni wydają pieniądze, podobno mają doświadczenie i wiedzą co robią. Ale ja osobiście uważam, że decyzja o zwolnieniu Runjaica była błędna. I ta zmiana wiele zespołowi nie dała.
Kibice coraz mocniej krytykują dyrektora sportowego, Jacka Zielińskiego. Ile jest, w pana ocenie, jego winy w obecnych problemach Legii?
W każdym klubie właściciele otaczają się ludźmi, którzy mają doświadczenie w futbolu i sami grali w piłkę na wysokim poziomie. Dlatego zakładam, że głos Jacka w klubie ma znaczenie, bo nie wyobrażam sobie, żeby człowiek na jego pozycji pozwalał sobie, by narzucano mu pewne ruchy i żeby tylko podkładał pod nie swoje nazwisko, przyklepując kolejne transfery. Wierzę, że to dyrektor sportowy – w jakimś pewnie porozumieniu z trenerem – decydował o poszczególnych transferach Legii. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że to pod adresem Jacka kierowane są pretensje, skoro drużyna gra słabo, a wielu ściągniętych niedawno zawodników nie spełnia oczekiwań. Jacek musi to wziąć na klatę i tyle. Ja oczywiście uważam, że pretensje do dyrektora sportowego są uzasadnione.
Jakie są dziś słabe punkty Legii?
Ogólnie zespół wygląda po prostu przeciętnie, a największym hamulcowym w grze Legii jest Josue. Jeśli chodzi o umiejętności, to oczywiście są one u tego gracza spore, ale gdy spojrzymy na jego zachowanie i na to, jak klub go traktuje – próby stawiania interesów zawodnika ponad dobro klubu, ponad wszystko – to wydaje mi się, że za dużo spadło tutaj na barki jednego piłkarza. Dla mnie to jest dziś hamulcowy, bez którego Legia grałaby inaczej i być może troszkę lepiej. Ale tych słabych punktów jest obecnie znacznie więcej. Widzimy, jakie Legia ma w tym sezonie problemy z obsadą wszystkich formacji. Od bramkarza zaczynając. Tobiasz przez jakiś czas bronił na niezłym poziomie, ale za szybko uwierzyliśmy, że to już jest klasa światowa. Zresztą przekonał się też o tym wcześniej Majecki, który też wyjeżdżał jako światowej klasy talent, ale potrzeba było kilku lat spędzonych na Zachodzie, żeby rozpoczął tam poważne granie. Więc problem był nawet z golkiperem.
W grze obronnej widzimy, jakie błędy popełniają poszczególni piłkarze. Ostatnio niewiele szans otrzymuje Artur Jędrzejczyk, czyli akurat chłopak, który jest związany z Legią i zostawia dla tego zespołu serce na boisku. Uważam, że w końcówce sezonu powinien pograć więcej, bo zasługuje na to zdecydowanie bardziej od pozostałych obrońców, przede wszystkim Pankova i Kapuadiego. Kapuadi to może za Arturem buty nosić. Ta hierarchia w defensywie to jest, wydaje mi się, jakieś nieporozumienie, no ale oczywiście są to decyzje trenerów – i poprzedniego, i obecnego. Dalej widzimy, jak prezentuje się Wszołek. Od dłuższego czasu gra zdecydowanie poniżej oczekiwań, a ostatnio jeszcze stwierdził po porażce z Radomiakiem, że jest zadowolony z zespołu, że kontrolowali mecz, że pozostawili na boisku mnóstwo zdrowia. No widzimy, że piłkarz nie w tę stronę się wypowiada. Z całym szacunkiem dla Radomiaka, ale ta runda jest w jego wykonaniu bardzo słaba. Legia Warszawa, nawet grając w dziesiątkę, powinna sobie z takim przeciwnikiem poradzić. Zwłaszcza na swoim stadionie, przy tych fantastycznych kibicach.
No i napastnicy… Pekhart strzeli jakąś bramkę raz na trzy miesiące. On oczywiście walczy, pracuje na boisku, ale to nie jest to. My potrzebujemy bramkostrzelnego zawodnika. Król strzelców poprzedniego sezonu, ściągnięty z Jagiellonii Białystok – Marc Gual – nie uniósł tego ciężaru w pierwszej części rozgrywek. Nie wiedział, na czym polegają występy w Legii Warszawa. Nie wiedział, z czym to się je – jakie są wymagania, jaka jest presja.
Na razie jego bilans w barwach Legii w Ekstraklasie to sześć trafień w 30 występach.
Za mało. Ale spójrzmy też na innych. Lewa strona, Patryk Kun. Znów, z całym szacunkiem – to jest dobry piłkarz, ale nie na Legię Warszawa. To już bardziej mnie przekonuje Ryoya Morishita, który przynajmniej wchodzi i wygrywa pojedynki w bocznych sektorach boiska. Stara się robić przewagę na skrzydłach, ogrywać obrońców. W przypadku Kuna to jest zawsze przyjęcie piłki, spojrzenie do przodu i zagranie do tyłu. Do tego się ten piłkarz ogranicza. Zatem, jak pan widzi, sporo jest tych minusów. Ale ktoś tych wszystkich piłkarzy do Legii przecież ściąga. To powinno wyglądać tak, że Legia i Lech rywalizują na rynku o najlepszych polskich zawodników. Takie są wymagania. Ale realia wyglądają zupełnie inaczej. Może po prostu klubu nie stać już na ściąganie najciekawszych graczy z polskiego rynku. Może Legię dzisiaj stać tylko na to, żeby znaleźć zawodnika, który ma CV obecność w 30-osobowej kadrze jakiegoś hiszpańskiego albo francuskiego klubu.
Wrócę jeszcze do Josue, który najprawdopodobniej odejdzie z Legii po sezonie. Pana to, jak rozumiem, ucieszy?
Zdecydowanie tak. Jeśli rzeczywiście odejdzie, to ja będę zadowolony, że tego piłkarza już w Legii nie ma. Tutaj trzeba budować zespół od początku i oprzeć go na zawodnikach, którzy – po pierwsze – mają potencjał, a po drugie – nie będą psuć atmosfery w szatni. Nie będą prowokować swoimi wypowiedziami. Te zachowania Josue na pewno nie wpływały korzystnie na całą drużynę. Zresztą każdy z nas widział i słyszał, jak to wyglądało.
Z drugiej strony – Josue często ciągnął Legię za uszy na boisku, brał na siebie odpowiedzialność za rozegranie piłki.
Podkreślam to grubą kreską – on umiejętności czysto piłkarskie ma. Ale pamiętajmy również, że nigdy się tak naprawdę nie przebił w żadnym dużym klubie. Nie zaistniał nigdzie dłużej, niż przez parę miesięcy. Moim zdaniem decydował o tym w dużej mierze jego charakter i fakt, że trafiał do klubów, które się szanują i nie pozwolą na to, żeby jeden piłkarz swoimi zachowaniami czy komentarzami psuł wizerunek klubu albo szkodził atmosferze w szatni. To klub jest najważniejszy i wszystko ma być podporządkowane temu, żeby zdobyć mistrzostwo. Interesy poszczególnych graczy schodzą na dalszy plan. W przypadku Josue nie do końca tak jest, z tego czy czytałem i z tego co sam się dowiaduję. Powtórzę – on ma naprawdę wysoką klasę piłkarską, ale z klasą “pozapiłkarską” jest już troszeczkę inaczej.
Czego pan się spodziewa po starciu z Lechem? Raczej zachowawczego spotkania, czy ktoś jednak zaryzykuje?
Myślę, że tutaj nie ma już na co czekać – jedni i drudzy muszą ryzykować. Jeżeli to ma być zamknięty mecz, to po co w ogóle tam jechać? Teoretycznie Legia ma jeszcze szanse nawet na mistrzostwo Polski. Jest to bardzo mało realne, ale możliwe. Najpierw trzeba jednak wygrać na Lechu, który myśli przecież tak samo – że trzeba za wszelką cenę zwyciężyć z Legią, żeby utrzymać się w grze o tytuł. Moim zdaniem dla obu klubów to jest mecz z gatunku: “o wszystko”. Na pewno kluczowy w kontekście walki o europejskie puchary, no a gdzieś tam daleko tlą się jeszcze nadzieje na mistrzostwo Polski, jeśli inni będą tracić punkty. Ale ile można liczyć na to, że może ktoś inny przegra, skoro my sami nie wygrywamy? Więc mecz z Lechem o wszystkim zdecyduje. Nie wyobrażam sobie, by ktoś zagrał na alibi, byle tylko nie przegrać. Tutaj rywalizacja musi już pójść na żyletki i nie ma się nawet nad czym zastanawiać.
Jeśli Legia nie zakwalifikuje się do kolejnej edycji europejskich pucharów, to Jacek Zieliński powinien – że tak to ujmę – honorowo podać się do dymisji?
Wie pan co… Grałem z Jackiem, znam go. Tak jak wspomniałem wcześniej – wiele nieudanych transferów obciąża również jego konto, jako dyrektora sportowego. Tak mi się wydaje – jeżeli się mylę, niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu, ale dyrektor sportowy jest jedną z tych osób w klubie, która powinna odpowiednio dopasować zawodników i skonstruować z nich solidny zespół. Powinno być jasno określone: jakich piłkarzy potrzebujemy, z jakim charakterem, nadających się najlepiej do jakiej taktyki. Piłkarzy powinno się sprawdzać pod każdym względem. Widzimy to na przykładzie Guala, który dla Jagiellonii strzelał bramki, ale w Warszawie czegoś mu ewidentnie brakuje. Może przyszedł do za dużego klubu i musi mieć czas, żeby oswoić się z presją, jakiej wcześniej nie zaznał? Nie wiem. Wiem, że oczekiwania były inne. Więc oczywiście, jeśli Legii nie uda się awansować do europejskich pucharów, to na pewno będą jakieś ruchy we władzach klubu. No i w takiej sytuacji samo wręcz ciśnie się na usta, że jedną z pierwszych osób, która będzie rozliczana z tego ewentualnego niepowodzenia, jest Jacek Zieliński.
A czy Jacek powinien sam zrezygnować? Nie wiem, czy on czuje się winny. Nie wiem, jak konkretnie wyglądały kulisy poszczególnych transferów. Ale gdy patrzę na to z boku, to Jacek jest jedną z pierwszych osób, które powinny po sezonie usiąść z właścicielem i głęboko przemyśleć sprawę.
To na koniec poproszę o typ na najbliższe spotkanie Lecha z Legią.
Cóż mogę innego powiedzieć? 1:0 dla Legii. Wierzę dalej w ten zespół, bo – mimo wszystko, mimo wszystkich tych minusów, które wymieniłem – Legia posiada spory potencjał. Wszołek, Gual, Pekhart, Morishita – oni wszyscy mogą grać lepiej, niż to pokazywali w ostatnim czasie. Chciałbym bardzo jesienią pójść na jakiś dobry mecz Legii w europejskich pucharach, a to będzie możliwe tylko pod warunkiem, że uda się w niedzielę wygrać na Lechu.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mateusz Mak: Od razu mówiłem w Katowicach, że jeszcze chcę wrócić do Ekstraklasy
- Koniec Oktawiana Moraru w Radomiaku. Klub szuka nowego dyrektora sportowego
- Niels Frederiksen – trener skrojony pod upodobania władz Lecha, niekoniecznie pod pragnienia kibiców
fot. NewsPix.pl / FotoPyk