Niemal cały sezon za nami, ale spotkanie Motoru Lublin ze Zniczem Pruszków dostarczyło nam takich atrakcji, że mamy mocnego kandydata do miana najbardziej szalonego wydarzenia tegorocznych rozgrywek. Pierwszoligowcy zafundowali nam pełen wachlarz klasyków z polskich boisk: od bramki po centrostrzale po trafienie z połowy boiska i karnet sędziego na trasie do monitora, żeby jakoś utrzymać kontrolę nad meczem.
Nie oszukujmy się: przed pierwszym gwizdkiem sędziego spotkanie Motoru ze Zniczem przykuwało uwagę głównie samych zainteresowanych, ich rodzin i kibiców obydwu drużyn. No, może jeszcze fanów Wisły Kraków, którzy przez popisy swoich ulubieńców na ligowych boiskach muszą śledzić wszystkie mecze w kolejce, żeby na bieżąco przeliczać i analizować szanse na udział w barażach o Ekstraklasę.
Jeśli już jednak ktoś przed telewizorem usiadł, to zawodnicy zadbali o to, żeby się sprzed niego nie ruszył.
Zaczął Radosław Majewski, radny miasta Pruszków, w wolnych chwilach jeden z najlepszych asystentów zaplecza Ekstraklasy. Do sześciu ostatnich podań weteran boisk dorzucił dziś siódme, ale zanim to zrobił, otworzył swój dorobek bramkowy w obecnym sezonie efektownym centrostrzałem, którym wrzucił piłkę za kołnierz Kacpra Rosy.
Radosław Majewski otwiera spotkanie w Lublinie! #MOTZNI 0:1

📺 Gole, skróty i akcje z boisk F1L na @polsatsport! pic.twitter.com/iBkSWbTrvl— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) May 10, 2024
Asystę zaliczył zresztą w niemniej kuriozalnych okolicznościach: Piotr Misztal wykopał futbolówkę jak najdalej od bramki, gracze Znicza zanotowali cztery kolejne podania głową, po których Krystianowi Tabarze pozostało wypuścić sobie piłkę i umieścić ją w siatce.
Motor początkowo nie chciał dołączyć do tego festiwalu absurdów — kontakt nawiązał po rzucie karnym (Kornel Paszkiewicz nie dostrzegł zagrania ręką, ale VAR wyprowadził go z błędu), wyrównał natomiast po dobrze rozegranym stałym fragmencie gry. Drugi gol padł jednak tuż po tym, jak Znicz miał na wyciągnięcie ręki bramkę numer trzy. Paszkiewicz znów nie zorientował, że w polu karnym doszło do zagrania ręką, tym razem nie musiał jednak biec do monitora, bo podpowiedź dostał na słuchawkę. Majewski jednak pomylił się przy strzale z „wapna”, po którym… sędzia jednak do telewizora podbiegł.
Od Realu Madryt do Znicza Pruszków. Czy Mariusz Misiura i jego pomysły podbiją Polskę?
Wszystko dlatego, że przy dobitce korki obrońcy odbiły się na piszczelu Shumy Nagamatsu. Problem w tym, że sędziowie nie dostrzegli, że Japończyk był na bardzo wyraźnym spalonym, więc rzut karny numer trzy odwołano.
Na kwadrans przed końcem spotkania na liczniku mieliśmy więc cztery bramki, dwa rzuty karne i dwie interwencje systemu wideoweryfikacji. Bardzo szybko okazało się, że to nie koniec wyliczanki. Co prawda Znicz gola na 3:2 zdobył w normalnych okolicznościach, ale już wyrównujące trafienie Motoru skradnie highlightsy z całego weekendu. Kojarzycie Mbaye Ndiaye, supertalent z Senegalu, którego w Lublinie ceniono tak bardzo, że Goncalo Feio zaczął się dla niego uczyć języka francuskiego (choć, uściślając: zaczął głównie dlatego, że nie odpowiadał mu ani tłumacz, który początkowo klubowi pomagał, ani tłumacz, który zastąpił swojego poprzednika)?
Do tej pory Ndiaye wyglądał dość niemrawo. Miał przebłyski, ale brakowało mu trochę zrozumienia taktyki. W dodatku w meczu z Polonią Warszawa doznał groźnej kontuzji i dopiero przeciwko Zniczowi wrócił do gry z ławki rezerwowych. Wrócił i od razu sprawił, że o nim nie zapomnimy, bo na niespełna dziesięć minut przed końcem gry zebrał się do kontrataku i kropnął z połowy boiska, lobując bramkarza Znicza.
Co tu się wydarzyło?! 🫣 #MOTZNI 3:3
📺 Gole, skróty i akcje z boisk F1L na @polsatsport ⤵️https://t.co/Md1z3N837P pic.twitter.com/ZhKEgFRXka
— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) May 10, 2024
Drużyna z Pruszkowa skupiła się już na dowiezieniu remisu, który gwarantował jej utrzymanie się w pierwszej lidze, ale Motoru podział punktów niezbyt rajcował – sprawiał on, że gra w barażach trochę się od ekipy Mateusza Stolarskiego oddalała. Filip Wójcik miał więc sprytny plan na to, jak wywinąć się ze stryczka. Widział, że sędziemu Paszkiewiczowi nie idzie, więc postanowił zaryzykować bezwstydnym padolino w polu karnym, udając, że faulował go Mateusz Grudziński. Fortel częściowo się powiódł, bo arbiter, z wyjątkową jak na dzisiejszą dyspozycję pewnością, odgwizdał rzut karny.
Wójcik musiał jednak zapomnieć, że Paszkiewicz ma wykupiony karnet na kursowanie do monitora, który ponownie go uratował. VAR sędziego przywołał, pokazał mu lot Wójcika i tyle było z jedenastki oraz potencjalnej wygranej Motoru.
Motor Lublin – Znicz Pruszków 3:3 (1:2)
Ceglarz 45+1′, Scalet 59′, Ndiaye 81′ – Majewski 12′, Tabara 25′, Stanclik 75′
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Od Kononowicza do Bizancjum. Dlaczego awans Lechii Gdańsk to zjawisko?
- Najważniejszy finał dopiero przed Wisłą
- Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?
- GKS Katowice ma 60 lat. „Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”
fot. Newspix