Nie milkną echa środowego rewanżu w półfinale Ligi Mistrzów między Realem Madryt i Bayernem Monachium. Bardzo kontrowersyjna sytuacja z samej końcówki doliczonego czasu gry, po której padł nieuznany gol Matthijsa de Ligta, jeszcze długo po meczu rozgrzewała zwłaszcza poszkodowanych przez tę decyzję Bawarczyków. Zaraz po spotkaniu wypowiedział się też niedoszły strzelec wyrównującej bramki.
Przypomnijmy, że w jednej z ostatnich akcji meczu Bayern przeprowadził rozpaczliwą akcję, w której w momencie podania na granicy spalonego znalazło się dwóch graczy Bayernu. Szymon Marciniak gwizdnął, widząc chorągiewkę podniesioną przez Tomasza Listkiewicza.
Część graczy Realu stanęła, a chwilę potem de Ligt trafił do siatki. Sytuacja wzbudziła zdziwienie, dlaczego sędzia główny nie pozwolił dokończyć tej akcji, a gracze i sztab Bayernu zaatakowali sędziego już na boisku, a także w pomeczowych wywiadach. Real wygrał ostatecznie to spotkanie 2:1 i to Królewscy zagrają 1 czerwca na Wembley z Borussią Dortmund o swój piętnasty Puchar Mistrzów.
– Jeśli był ofsajd, to ok, ale skąd możesz to wiedzieć, jeśli tego nawet nie sprawdzisz. Mamy zasady w futbolu. Jeśli spalony nie jest oczywisty, a tak było w tym przypadku, to nie gwiżdżesz, tylko czekasz do końca akcji. Tak było przy bramce Joselu. Jeśli okazałoby się, że był spalony, to nie miałbym pretensji, a tak to był ogromny błąd arbitra. Po prostu wstyd – przyznał po meczu rozgoryczony de Ligt.
Chwilę potem Holender dodał: – Sędzia liniowy powiedział mi: „przepraszam, popełniłem błąd”. Ale co z tego? Nic z tego nie mamy
🔴 Matthijs de Ligt: “The linesman told me: sorry, I made a mistake”.
“It’s been a shame”, told @beINSPORTS_EN.pic.twitter.com/X4sjFu5As7
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) May 8, 2024
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Podróż z nieba do piekła Neuera. Real znowu pokazał jaja i zagra w finale!
- Trela: Magia europejskich wieczorów. Najmniej spodziewany sukces w dziejach BVB
- Gorzki koniec ery Mbappe. PSG nie ma leku na gen frajerstwa
- Szanujmy Viniciusa Juniora
- Niels Frederiksen – trener skrojony pod upodobania władz Lecha, niekoniecznie pod pragnienia kibiców
- Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy
Fot. Newspix