Reklama

Szanujmy Viniciusa Juniora

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

08 maja 2024, 13:08 • 6 min czytania 58 komentarzy

Skarży się, że na trybunach stadionów La Ligi rozsiedli się rasiści, którzy wyzywają go od „małp” i „czarnuchów”, a za sam kolor skóry życzą mu śmierci. W odpowiedzi słyszy, iż w meczach swojego Realu Madryt niepotrzebnie ich prowokuje i zaczepia. Gdy rozpłacze się na konferencji prasowej przed spotkaniem reprezentacji Brazylii z Hiszpanią, pojawią się sugestie, że zrobił to pod publiczkę, bo akurat ekipa filmowa z Netflixa kręci o nim dokument. Dobrze więc było zobaczyć tego zdaniem tak wielu cynicznego i zepsutego Viniciusa Juniora w relacji z chorym na mózgowe porażenie dziecięce chłopakiem z Polski. 

Szanujmy Viniciusa Juniora

Sprawę zainicjował Quillo Barrios. Hiszpański Youtuber przeprowadza wywiady z kibicami Realu Madryt. Niedawno zainteresowała go historia 19-letniego Pawła. Ten cierpi na MPD, jak wynika z lekarskiej definicji: zespół zaburzeń ruchowych i postawy, które wynikają z uszkodzenia mózgu w okresie życia płodowego, w trakcie porodu lub bezpośrednio po nim.

W lutym świat obiegł filmik, jak chłopak, leżący w łóżku pod kołdrą w barwach i z herbem „Królewskich”, śpiewa hymn skomponowany z okazji zdobycia przez nich „La Decimy”. Paweł w Wirtualnej Polsce zdradził, że na wykon zdecydował się w akcie radości. Tego samego dnia, kiedy opublikowana została rozmowa z Barriosem, dowiedział się bowiem od Youtubera, że Vinicius Junior, jego największy idol i ulubiony piłkarz, zaprasza go do Madrytu. Chłopiec obejrzał wygrane przez Real starcie z Cadizem, a po nim Brazylijczyk przyjął go w domu.

W WP relacjonuje, że kompletnie nie spodziewał się, iż Vinicius poświeci mu tyle czasu i tak zaangażuje się w całe przedsięwzięcie. A, żeby było mało, na sam koniec spotkania spyta: „Widzimy się na półfinale Ligi Mistrzów?”. Gdy zaś chłopak i jego bliscy odpowiedzą, że nie mają kupionych biletów na Santiago Bernabeu, gdzie Real zmierzy się z Bayernem, Vini zareaguje błyskawicznie: wszystko załatwi, oczywiście.

Nigdy za mało dobra na świecie.

Reklama

Portret dojrzałego mężczyzny

Dziennikarz Max Fisher na łamach książki „W trybach chaosu. Jak media społecznościowe przeprogramowały nasze umysły i nasz świat” powołuje się na badania i rozmowy z trzęsącymi biznesem technokratami z Doliny Krzemowej, które udowadniają w bardzo prosty i przejrzysty sposób: informacje podrzucane przez algorytmy i wyświetlane na naszych tablicach w social mediach mają na celu przede wszystkim pogłębianie podziałów, szerzenie nienawiści i promocję dezinformacji. Człowiek ma się wściekać. Tylko w ten sposób spędzi kolejną godzinę przed ekranem. Albo cały dzień, tydzień, miesiąc, rok. Lecą lata.

Takie historie, jak ta 19-letniego Pawła i jego idola Viniciusa Juniora, są więc w tej rzeczywistości tylko i aż przerywnikiem od toksycznych emocji. Naturalnie nikogo nie zmusi się do zawieszenia broni w którejkolwiek z odwiecznych internetowych wojen czy dram, ale może dla każdego to dobry moment na refleksję: czy warto rzucać kamieniami, gdy nie ma ku temu realnych powodów?

Mama Pawła w Wirtualnej Polsce przekonuje, że tak jak pod filmem Quillo Barriosa nie ma ani jednego negatywnego komentarza, tak niewielki, ale jednak zauważalny i całkowicie niezrozumiały hejt na jej syna spadł w ojczyźnie. Powodów takich reakcji brak, ale do porządku dziennego obok wyżywania się na chłopaku chorym na mózgowe porażenie dziecięce przejść nie można. Każdy kto jakkolwiek próbował uderzyć w spełniającego marzenia dziewiętnastolatka, jest po prostu kretynem, i tyle w temacie.

Bardzo ciekawą rzecz kobieta mówi za to o Viniciusie. Że spodziewała się „szalonego młodego człowieka”, a zobaczyła „skromnego, spokojnego i młodego mężczyznę”. Bo to też pewien stereotyp, z którym brazylijski gwiazdor z jakiegoś powodu nie podejmuje walki. Na boisku bywa irytujący. Może nawet bardzo, za bardzo. Dużo gada, macha rękami, wymusza faule, teatralnie reaguje na każdy kontakt, ma pretensje do sędziów i rywali. Nie jest to tak aż przejaskrawione jak u Neymara, ale nieprzypadkowo w przeszłości ich ze sobą zestawiano.

Rzecz w tym, że Vinicius ma całkiem racjonalne powody, żeby zamykać się w skorupie zmanierowanego grajka. W 2023 roku „Marca” liczyła, że w Lidze Mistrzów faulowany jest raz na czterdzieści minut, a w La Lidze – raz na dwadzieścia. W ogólnym ujęciu częściej niż ktokolwiek inny z najlepszych rozgrywek Europy. W ostatnich latach na boiskach Champions League podejmował najwięcej dryblingów spośród wszystkich biorących udział w tych elitarnych rozgrywkach piłkarzy, w trwającej edycji wyprzedzają go zaś tylko Kylian Mbappe, Ousmane Dembele, Chwicza Kwaracchelia i Jamal Musiala. Na boiskach Hiszpanii też wyróżnia się w tym elemencie – sto czterdzieści siedem dryblingów przy skuteczności 40%. A w piłce zasada jest prosta: jak kiwasz, to dostajesz. Po nogach najczęściej, ale po całym ciele także.

Reklama

„Vinicius Muerte”

Do tego na stadionach La Ligi okrutnie mu się dostaje. Kibice Barcelony śpiewają: „Vinicius Muerte”, czyli „Vinicius, umrzyj!”. Na Estadio Mestalla podczas meczów w Valencią w rasistowski sposób atakowany jest rokrocznie i cyklicznie, po wszystkim zawsze wybuchają głośne skandale. Vinicius wyliczał swojego czasu, że moletujący go na tle rasowym pseudokibice pozostają bezkarni, choć zgłoszono już w jego sprawie dziesięć takich przypadków. Javier Tebas ripostował na to, że nie dziesięć, tylko osiem, parodia. Gdy Brazylijczyk publicznie się broni, padają mocne słowa: „kraj rasistów” czy „liga, gdzie rasizm jest normą”. Poza środowiskiem Realu źle jest to przyjmowane, spirala się nakręca, zawodnikowi dostaje się w jeszcze większym stopniu.

Można nie wytrzymać.

Vinicius przed wspomnianym meczem z towarzyskim z Hiszpanią naprawdę płakał. I mówił, że choć nie zamierza dać rasistom powodów do satysfakcji i przedwcześnie zakończyć karierę, to czasami odechciewa mu się wychodzić na boiska i kopać przed nimi futbolówkę. Czy będzie w tym coś egoistycznie wyrachowanego, jeśli ta scena znalazłaby się w dokumencie o nim na Netflixie?

Nie, to część jego życia.

Złota Piłka dla Viniciusa?

Trzeba też pamiętać, że Vinicius to nie jest kolejny imprezowicz obdarzony pokoleniowym talentem pokroju Ronaldinho, Neymara czy jeszcze jakiegoś innego wspaniałego Brazylijczyka, który równie chętnie jak na boisku, tańcował na parkietach klubów. To piłkarz doskonale przystosowany do warunków współczesnego futbolu. Hiszpanie rozpływali się kiedyś nad metodycznością jego kariery i solidnymi fundamentami, na których ją stawia. Dziennikarze O Globo wyliczali, że w firmie VJR zatrudnia kilkadziesiąt osób, które strzegą jego interesów: fizjoterapeutów, kucharzy, marketingowców, prawników, doradców finansowych. Ten sztab ludzi sprawia, że Vini nie podpisze niekorzystnej umowy, nie wystąpi w szkodzącej mu reklamie, nie ośmieszy się w wystąpieniu publicznym, nie przepali pieniędzy i ustawi rodzinę na kilka pokoleń do przodu.

Przy tym 23-letni zawodnik naprawdę jest wspaniałym piłkarzem. Nie jest może historycznym talentem rangi Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo. Trudno wyobrazić sobie też, żeby nawet w Brazylii wobec czasów wszechobecnego przebodźcowania stworzono wokół niego mit porównywalny do tego, jaki towarzyszył i towarzyszy Pelemu, Garrinchy, Ronaldo Nazario czy wspominanemu Ronaldinho. Vinicius zmierza jednak po drugi uszaty puchar Ligi Mistrzów w karierze. Jest jednym z trzech piłkarzy w historii, którzy trafiali do siatki w trzech półfinałach Champions League z rzędu, a w ostatnich trzech latach najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie żaden inny zawodnik nie strzelił w fazie pucharowej więcej goli od niego. Nie ma już w nim zagubionego chłopca z sezonu 2018/19. Jest gwiazdor przesiąknięty zwycięską mentalnością Realu.

Carlo Ancelotti co chwilę musi mierzyć się z pytaniem, czy prowadzi aktualnie najlepszego zawodnika na świecie. Nie zaprzecza, odpowiada dyplomatycznie, ale po porażce PSG w dwumeczu z Borussią Dortmund coraz więcej wskazuje na to, że Vinicius może być pierwszym człowiekiem w erze post Messi-Ronaldo, który sięgnie po Złotą Piłkę. Odłóżmy więc kamienie. Szanujmy go, bo nie zasługuje na nienawiść.

Czytaj więcej o Lidze Mistrzów:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Kobus-Zawojska: Gdy napisałam o dopingu Salamona, grożono mi śmiercią [WYWIAD]

Jakub Radomski
4
Kobus-Zawojska: Gdy napisałam o dopingu Salamona, grożono mi śmiercią [WYWIAD]
Ekstraklasa

Skandaliczne nudziarstwo, czyli Raków Częstochowa „grający” w piłkę

Paweł Paczul
24
Skandaliczne nudziarstwo, czyli Raków Częstochowa „grający” w piłkę
1 liga

W Warcie był za słaby na Ekstraklasę, wprowadził do niej Lechię. Maksym Chłań to gwiazda 1. ligi

Szymon Janczyk
2
W Warcie był za słaby na Ekstraklasę, wprowadził do niej Lechię. Maksym Chłań to gwiazda 1. ligi

Liga Mistrzów

Igrzyska

Kobus-Zawojska: Gdy napisałam o dopingu Salamona, grożono mi śmiercią [WYWIAD]

Jakub Radomski
4
Kobus-Zawojska: Gdy napisałam o dopingu Salamona, grożono mi śmiercią [WYWIAD]
Ekstraklasa

Skandaliczne nudziarstwo, czyli Raków Częstochowa „grający” w piłkę

Paweł Paczul
24
Skandaliczne nudziarstwo, czyli Raków Częstochowa „grający” w piłkę
1 liga

W Warcie był za słaby na Ekstraklasę, wprowadził do niej Lechię. Maksym Chłań to gwiazda 1. ligi

Szymon Janczyk
2
W Warcie był za słaby na Ekstraklasę, wprowadził do niej Lechię. Maksym Chłań to gwiazda 1. ligi

Komentarze

58 komentarzy

Loading...