Lech Poznań właśnie przegrywa mistrzostwo Polski – a tytuł leżał na ziemi i wystarczyło się schylić zamiast przewracać na skórkach od banana – między innymi dlatego, że wziął na trenera Mariusza Rumaka, który w tym momencie (ani najpewniej w jakimkolwiek innym) nie powinien przejmować pierwszej drużyny. Teraz okazuje się, że jego następcą będzie Niels Frederiksen, szkoleniowiec bez pracy od listopada 2022 roku. Jednocześnie – zobaczycie, zresztą już się tak powoli dzieje – zostanie to sprzedane jako wybór podparty wielką analizą niepowstrzymanej poznańskiej korporacji.
To znaczy może i Frederiksena wybierano przy użyciu wyjątkowego algorytmu dostarczonego przez jeszcze bardziej wyjątkową firmę, ale niestety czas w nie stoi w miejscu. Nie jest tak, że wszyscy poczekają, aż Lech sobie łaskawie weźmie trenera, tylko życie toczy się dalej, no i w tym życiu Kolejorz położył sezon 23/24.
Co bowiem zrobiono źle?
Lech nie miał przygotowanego następcy dla Johna van den Broma. Kłopoty z Holendrem nie zaczęły się nagle – mianowicie były sygnały, że drużyna się rozsypuje, by wspomnieć choćby o przegranej z Trnawą i przeciętnej formie w lidze. Od ludzi, którzy lubią opowiadać, jak mają wszystko przygotowane, przeanalizowane i dopięte na ostatni guzik, wymagalibyśmy jakiegoś skautingu trenerów, krótkiej listy gości, do których można się odezwać w przypadku problemów u siebie.
Niestety Lech zachowywał się jak człowiek, który codziennie je pięć hamburgerów i po dwóch miesiącach pyta, skąd u licha ma ten brzuch. Nie szło van den Bromowi i się obudzili – kurde, potrzebujemy trenera.
No a jeśli skauting szkoleniowców istniał, to miał bardzo ułomny radar. Nie ograniczono się bowiem jedynie do trenerów z Europy, potem do Europy Środkowej, następnie do Polski, tylko zawężono widełki do szkoleniowców przechodzących przez klubowy korytarz i tak sokolim wzrokiem wyhaczono Rumaka.
Ale uporządkujmy.
Van den Bromowi nie idzie – Frederiksen nie ma pracy.
Van den Brom zostaje zwolniony – Frederiksen nie ma pracy.
Rumak przejmuje drużynę – Frederiksen nie ma pracy.
Naprawdę dość łatwo wskazać kilka momentów, kiedy Duńczyk mógłby przyjść do Lecha i uratować ten sezon. Niestety działacze Lecha woleli do tego usiąść na spokojnie i mieć – krótko mówiąc – w dupie mistrzostwo, zupełnie tak, jakby gablota pod ciężarem trofeów się tam uginała i kolejne nie zrobiłoby już żadnej różnicy.
Ktoś może bronić działaczy Lecha, że wtedy Frederiksena nie znali, ale właśnie na tym polega amatorka, że powinni go znać. Jeśli jest on ich idealnym trenerem, to był idealnym trenerem też pół rok temu. Lech powinien monitorować rynek i widzieć: o, facet rozstał się z Broendby. Bierzmy go pod uwagę. A potem w przypadku rozstania z van den Bromem się do niego odezwać i nie tracić czasu na Rumaka. Tymczasem według Meczyków de facto dowiedzieli się o Frederiksenie pod koniec stycznia.
Czy by się zgodził wziąć zespół w środku sezonu – inna sprawa, niemniej po CV i czasie na bezrobociu nie wygląda na trenera, który mógłby specjalnie wybrzydzać.
Zatem oczywiste wydaje się to, że Lech sprawę pokpił. Przy problemach van den Broma pukał palcami w blat, a przy jego zwolnieniu odpalił pasjansa i traf chciał, że do biura wpadł Rumak, bo miał sprawę, to przy okazji dostał robotę.
A nie, sorry. Było jeszcze jedno działanie – pielgrzymki do Skorży. Niestety Skorża wrócić nie chciał, więc – najgorzej… – trzeba było się wziąć do roboty, poszukać nowego trenera gdzie indziej i system wypluł Frederiksena, do wzięcia od dawna.
Gdyby więc Lech był na tyle poważnym klubem, na jakiego pozuje, wiedziałby o Duńczyku wcześniej. I może dzisiaj jego kibice nie patrzyliby w tabelę z przerażeniem i przede wszystkim ogromnym żalem.
Co ważne – nie odbieramy Frederiksenowi kompetencji. Kto wie, może się okaże zajebisty. Ale wtedy tym bardziej szkoda tego sezonu, prawda?
CZYTAJ WIĘCEJ:
- W Paryżu bez zmian
- Nienawidzą nawet siebie nawzajem. Kibole PSG to przemoc, rasizm i szalony fanatyzm
- Trela: Dlaczego Dawidowi Szwardze nie wyszło w Rakowie?
- Marek Papszun wróci do Rakowa Częstochowa? „W klubie są o tym przekonani”
- Prezes nie płaci i myli ludzi. W bramce może stanąć syn sponsora. Witamy w Bielsku!
Fot. Newspix