Puszcza Niepołomice przegrała w poniedziałek z Pogonią Szczecin 0:1, przerywając passę sześciu meczów z rzędu bez porażki. Mimo wszystko trener “Żubrów” Tomasz Tułacz wciąż wierzy w utrzymanie, co podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej.
– Wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz, wynikało to z dwóch przyczyn – rozpoczął konferencję Tomasz Tułacz, cytowany przez oficjalną stronę internetową klubu. – Po pierwsze, Pogoń to bardzo mocny zespół, czołówka naszej ligi. Po drugie, wiedzieliśmy, że będzie chciała się zrehabilitować za to, co się wydarzyło w czwartek. To się jej udało. My mieliśmy na ten mecz swój pomysł i swoje sytuacje. Gdyby jedna z nich została zamieniona na bramkę, to scenariusz mógł się ułożyć inaczej. Tak się nie stało i gospodarze zasłużenie wygrali.
Trener Puszczy zwrócił także uwagę na problemy zdrowotne w jego drużynie. Kontuzjowanych w ostatnim czasie było aż siedmiu zawodników. – Przed tym meczem nie trenowało siedmiu zawodników. Udało się doprowadzić do zdrowia tylko Kamila Zapolnika. Podjąłem taką decyzję po rozmowie z lekarzem i dokładnej diagnozie. Sprawdziliśmy to w treningu i upewniliśmy się, że Kamil nie ma żadnego problemu.
Zapolnika może i udało się wyleczyć, ale w trakcie meczu z Pogonią urazu doznał Konrad Stępień. – Dzisiaj przytrafiła się nam kolejna kontuzja, mecz z urazem skończył Konrad Stępień. Ta sytuacja spowodowała, że straciliśmy bramkę. Nasz stoper rezerwowy nie był gotowy na wejście, nie rozgrzewał się. Biorę to na siebie. Dziesięć minut, które straciliśmy na rozgrzewkę, w jakimś stopniu zadecydowało – powiedział trener Tułacz.
– Nie zawsze wszystko się udaje i wychodzi. Dziś przegraliśmy mecz, ale zostały nam trzy kolejki. Wierzę, że chłopaki podejmą rękawicę i zrobią wszystko, aby w tej lidze zostać – zakończył.
Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek Puszcza zajmuje 15. miejsce w tabeli z zaledwie jednopunktową przewagą nad strefą spadkową.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dlaczego awans Lechii Gdańsk to zjawisko?
- Spokojnie, Legia kontroluje wyścig o mistrza
- Prezes nie płaci i myli ludzi. W bramce może stanąć syn sponsora
Fot. Newspix