Reklama

Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Bartek Wylęgała

06 maja 2024, 18:18 • 2 min czytania

Janusz Niedźwiedź gościł na antenie kanału „Weszłopolscy”. Menedżer Ruchu opowiedział tam o nastrojach, jakie zastał w szatni Ruchu, oraz powodach, dla których w ogóle pracę w Chorzowie przyjął.

Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Janusz Niedźwiedź wykręcił niezły wynik z Widzewem Łódź, po czym poszedł do znajdującego się w tragicznym położeniu Ruchu Chorzów. Było to pewne zaskoczenie, natomiast jak twierdzi sam zainteresowany, nie chciał on pozostawać zbyt długo bezrobotny.

Reklama

Czasem jest tak, że trenerzy przegapią jeden, drugi, trzeci moment i wypadają z karuzeli. Jeżeli trener ma jakieś pomysły i chęć, to uważam, że powinien iść pracować. Mogłem czekać do marca i czekać na propozycję ze środka tabeli, ale co gdyby nie nadeszła? Plus, uwielbiam takie wyzwania. Nie żałuję podjęcia tu pracy.

Następnie opisał emocje towarzyszące piłkarzom w czasie, gdy dopiero obejmował stery „Niebieskich”. Skrytykował także postronnych obserwatorów, którzy zupełnie nieumiejętnie określali umiejętności graczy z Chorzowa.

Głosy z zewnątrz mówiły, że ci piłkarze się nie nadają do Ekstraklasy. Nagle się okazało, że ci ludzie zrobili ogromny postęp. Jak Szymański, czy Letniowski, który odszedł już do Widzewa i pokazuje tam sporą jakość. Tak jak Moneta, Sikora, teraz niestety kontuzjowany, ale do czasu kontuzji się rozwinął… mógłbym tak wymieniać i wymieniać.

Mimo wszystko uważam, że piłkarze nie słuchali tych głosów z zewnątrz. Ale kiedy wchodziłem do drużyny, która wygrała jeden mecz i przegrywała nawet kontrolne sparingi, to trzeba było im na nowo pokazać, że istnieje jakieś wyjście. Od tego czasu zrobiliśmy ogromny postęp – dodał na sam koniec Niedźwiedź.

Więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Nie Real, nie Barcelona, a Jordan-Sum Zakliczyn. Szczerze wierzy, że na około stumiejscowy stadion z atrakcyjnym dojazdem zawita jeszcze kiedyś Puchar Mistrzów. Do tego czasu pozostaje mu oglądanie hiszpańskiej i portugalskiej piłki. Czasem lubi także dietę wzbogacić o sporty walki, a numerowane gale UFC są dla niego świętem porównywalnym z Wielkanocą. Gdyby mógł, to powiesiłby nad łóżkiem plakat Seana Stricklanda, ale najpierw musi wymyśleć jak wytłumaczy się z tego znajomym.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama