Ten, kto odpali teraz “Weszłopolskich” może być świadkiem rozmowy z Jarosławem Kołakowskim, znanym menedżerem piłkarskim. W wywiadzie działacz opowiedział dużo o kulisach funkcjonowania Arki Gdynia podczas kadencji jego syna.
Jarosław Kołakowski niezmiennie uważa, że poślizgi w wypłatach czasem są złem koniecznym. I nie można w takich sytuacjach oczekiwać, by problemy z płynnością właściciel klubu zasypał ze swojej własnej kieszeni.
– Właściciel klubu powinien tak gospodarować pieniędzmi, by klub zwyczajnie się utrzymał. Jasne, wypłaty były wtedy z poślizgiem, z grubsza do miesiąca, ale poza tym funkcjonowaliśmy bez zarzutu. To, że miasto wycofało się wówczas ze swoich zobowiązań, które już były uwzględnione w budżecie, byłoby problemem wszędzie, nawet w Bayernie – zaczął.
– Właściciele nie są od dostarczania pieniędzy do klubu, bo ten powinien utrzymywać się sam. Sponsorzy, bilety, dotacje, gadżety. Należy przewidywać, ile wyniosą te wpływy, i tak planować budżet. Ci, którzy pieniądze do klubu dokładają, traktują ten klub zazwyczaj jako inwestycję – dodał chwilę później.
Dalej jeszcze raz pochwalił swojego syna, który jego zdaniem uratował ekipę z Pomorza.
– Kiedy Michał przejmował Arkę, to był złom. Dług nie wiadomo w zasadzie jaki. Gdyby nie on, ten klub by w ogóle nie wystartował. On dorzucił pieniądze do klubu, uregulował te zobowiązania, ale i pobrał kilka następnych. Zrobił transfery i postawił drużynę na nogi.
Na koniec Kołakowski ujawnił, dlaczego cena zapłacona za Arkę Gdynia była tak duża:
– Marcin Gruchała na pewno zapłacił za klub więcej niż 25 milionów złotych. Ale wartość Arki jest duża, jestem na bieżąco w temacie, bo rozmawiam z synem. Są długoterminowe kontrakty z perspektywicznymi zawodnikami, są uregulowane należności. […] Niewiele klubów-projektów awansowało w ostatnich latach do Ekstraklasy. W zasadzie udało się tylko Rakowowi. A to i tak trwało bardzo długo.
Więcej na Weszło:
- Chłopak z Bronksu. Jakub Krzyżanowski to nowy diament Wisły Kraków
- Kibice Legii bez zgody na przemarsz w dniu finału Pucharu Polski
- Donald Sterling i LA Clippers. 10 lat od skandalu, który zakończył epokę
Fot. Newspix