Do ciekawej sytuacji doszło w FC Porto. W ostatnim czasie miały tam miejsce wybory na prezydenta klubu, które wygrał Andre Villas-Boas, czyli m.in. były trener Chelsea i Tottenhamu. Portugalczyk przerwał najdłuższe rządy w historii Porto, za które odpowiadał do tej pory Pinto da Costa.
Villas-Boas został 32. prezydentem FC Porto. Uzyskał aż 80% głosów i zmienił na stołku rywala, który panował w klubie od 1982 roku. Mamy zatem do czynienia z naprawdę symboliczną zmianą warty, która potrwa co najmniej do 2028 roku.
– To czas przełomu. Musimy być gotowi na przyszłość. Wezwanie do stanowienia jedności zakończyło niesamowite dziedzictwo najważniejszej osoby w historii FC Porto, któremu należy się chwała za poziom doskonałości, jaki utrzymywał w tym miejscu. Musimy być mu dozgonnie wdzięczni za wykonaną pracę – powiedział po zobaczeniu oficjalnych wyników wyborów Villas-Boas.
Portugalczyk prawdopodobnie zdał sobie sprawę, że nie chce już bawić się w bycie trenerem. Ostatni raz pełnił tę funkcję w lutym 2021 roku, w chwili, gdy rozstawał się z Olympique Marsylią. Ale prawda jest taka, że już wcześniej, niemal za każdym razem, miał dłuższe przerwy między prowadzeniem zespołów. Był okres, kiedy był gorącym nazwiskiem, jednak dało się odnieść wrażenie, że nie zależało mu na ciągłej pracy w tym zawodzie. Teraz rozpoczyna zupełnie inny rozdział.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
- Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
- Mazur: Podolski nie przesądził o wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]
Fot. Newspix