2:1 w pierwszym meczu, 2:1 w drugim, 0:0 w dogrywce. Dopiero rzuty karne wyłoniły zwycięzcę ćwierćfinału Ligi Konferencji między Lille, a Aston Villą. W nich górą byli Anglicy, dzięki świetnej postawie Emiliano Martineza. “Dibu” obronił dwie jedenastki, do których nie doszłoby bez trafienia Matty’ego Casha.
Matty Cash po raz ostatni przebywał na boisku w półfinale baraży o Euro 2024 z Estonią. Błyskawicznie je opuścił przez kontuzję mięśnia dwugłowego uda. Od tego czasu minął miesiąc, w trakcie którego Aston Villa zdołała wygrać pierwszy mecz ćwierćfinałowy w Lidze Konferencji i umocnić się na czwartym miejscu w Premier League. Piszemy umocnić, bo o ile porażkę z Manchesterem City można było wkalkulować, o tyle ostatni triumf z Arsenalem to duży sukces i nadzieja, że uda się utrzymać pozycję, dającą możliwość gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Te sukcesy omijały jednak Polaka, który dochodził do zdrowia. W starciu z Lille wrzucono go jednak na głęboką wodę, bo już w pierwszym spotkaniu “Mastify” pokazywały, że niekoniecznie zasługiwały na porażkę, a w drugim na własnym stadionie, prezentowały się jeszcze lepiej.
Wielki powrót Casha
Pierwszy gol Lille poszedł jego stroną. Co prawda to nie on był spóźniony z kryciem Gabriela Gudmundssona, który zanotował asystę przy trafieniu Yusufa Yaziciego. Przy drugiej wpuszczonej bramce to nad jego głową przeleciała piłka, którą do siatki od poprzeczki skierował Benjamin Andre. I można byłoby się do niego przyczepić, gdyby nie fakt, że Cash jako jedyny stwarzał zagrożenie pod bramką Mastifów.
To po jego efektownym wbiegnięciu w pole karne Aston Villa stworzyła pierwszą groźną okazję pod bramką Lille. Polski obrońca oddał wtedy strzał, ale piłka ugrzęzła tylko w bocznej siatce. To Cash oddał pierwsze celne uderzenie swojej drużyny, zaskakując Lucasa Chevaliera z dystansu. W końcu trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry zdobył bramkę, którą doprowadził do dogrywki. 26-latek znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, dobijając piłkę do siatki zza pola karnego po niepewnym wyjściu golkipera Lille.
Cash dał wtedy nadzieje Aston Villi na półfinał Ligi Konferencji, na który nie zasługiwała, bo Mastify były dużo lepszą drużyną w przekroju dwumeczu.
Dibu dał półfinał
Nawet gdy w pierwszym spotkaniu po godzinie gry zawodnicy Lille przegrywali 0:2, nie poddali się. Dalej pracowali na kolejne okazje bramkowe. Oddali więcej strzałów celnych i w końcówce meczu zostało im to wynagrodzone honorowym trafieniem. W rewanżu już nie dali się zaskoczyć ekipie z Birmingham, zupełnie tłamsząc czwartą drużynę Premier League. Wystarczy powiedzieć, że pierwszy celny strzał autorstwa Casha padł dopiero w końcówce drugiej połowy.
“Mastify” nie potrafiły jednak dobić przeciwnika, których przy życiu utrzymał Cash i Emiliano Martinez. “Dibu” w swoim stylu prowokował, za co zarobił nawet kartkę, szalał między słupkami i wyczyniał cuda. To popisał się efektowną paradą, to obronił groźny strzał twarzą, to opieprzył swoich kolegów za słabą postawę w kryciu. Stanął również na wysokości zadania, gdy w doliczonym czasie gry piłkę meczową na głowie miał Bafode Diakite. Bez większych problemów złapał strzał obrońcy. A że dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy, Martinez znów miał okazję, by upokorzyć Francuzów, do tego na ich ziemi.
W grudniu 2022 roku zatrzymał reprezentację Francji w finale mundialu. W czwartek stanął przed szansą powstrzymania Lille. I już w pierwszej kolejce obronił uderzenie Nabila Bentaleba, po czym zaczął pajacować, prowokując trybuny. Sędzia Ivan Krużliak pokazał mu żółtą kartkę, a przecież jedną już zobaczył w trakcie regulaminowego czasu gry, ale z boiska nie wyleciał ze względu na kasowanie się kartoników na serię jedenastek. Drugi raz i ostateczni dał o sobie znać w piątej serii. Pewnie wyciągnął strzał Andre, wprowadzając Aston Villę do półfinału Ligi Konferencji. Nie udałoby się to, gdyby nie świetny mecz Casha. To jego gol doprowadził do dogrywki. Polak nie pomylił się również w konkursie rzutów karnych.
***
Chcielibyśmy równie dużo napisać o dwumeczu Fiorentiny z Viktorią Pilzno, ale nie możemy. Ci, którzy zdecydowali się obejrzeć oba spotkania, muszą cierpieć na masochistyczne zaburzenia. Przez ponad 180 minut nie padł żaden gol. W Pilźnie 0:0. We Florencji 0:0. Dopiero w dogrywce obejrzeliśmy dwa trafienia Nicolasa Gonzaleza i Cristiano Biraghiego, choć trzeba oddać, że padły dopiero wtedy, gdy Viktoria grała w osłabieniu po czerwonej kartce, którą po godzinie gry otrzymał Cadu. To jednak Viola zagra w półfinale.
Lille – Aston Villa 2:1 (1:0) p.k. 3:4 pierwszy mecz: 1:2, awans Aston Villa
Bramki: Yazici 15′, Andre 68′ – Cash 87′
Fiorentina – Viktoria Pilzno p.d. 2:0 (0:0) pierwszy mecz 0:0, awans Fiorentina
Bramki: Gonzalez 92′, Biraghi 108′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Łzy Barcelony. Wciąż blamaż, ale inny niż poprzednie
- Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real
- Starcie tytanów dla Realu! Łunin bohaterem rzutów karnych
Fot. Newspix