Ponad dwa lata pracy, wielu dobrych znajomych i rywali, ale też masa informacji, które mogły pomóc w rozgryzieniu rywala. Mecz Rakowa Częstochowa z Dawidem Szwargą za sterami i Legii Warszawa z Goncalo Feio w roli pierwszego trenera, zapowiadał się ekscytująco, bo dawno już nie mieliśmy tylu dodatkowych podtekstów przy okazji tego typu spotkań. Tylko czy rzeczywistość sprostała oczekiwaniom?
Wiadomo było, że Goncalo Feio będzie wyjątkowo zdeterminowany, żeby pokonać swój były klub. Kamil Kościelny, który pracował z Portugalczykiem w Rakowie, opowiadał nam, że konfrontacje z byłymi pracodawcami wywoływały u Feio dodatkową dawkę motywacji. Sprawiały, że na analizach spędzał jeszcze więcej czasu niż zwykle, zupełnie jakby bawił się zegarem, wydłużając dobę na własny użytek.
Smaczkiem w tym wszystkim było to, że Goncalo bardzo liczył na to, że to on będzie następcą Marka Papszuna pod Jasną Górą. W Rakowie go jednak skreślono, a gdy w jego buty wszedł Dawid Szwarga, Medaliki zdobyły upragnione mistrzostwo Polski, więc motywacja, żeby na jego terenie utrzeć wszystkim nosa, była ogromna.
Nie ograniczajmy zresztą tego typu podtekstów tylko do Feio. Z drugiej strony był przecież Dawid Szwarga, który równie mocno chciał udowodnić, że nie jest gorszy od Goncalo i że żadnego błędu nie popełniono, jednocześnie pokazując koledze po fachu, że wejście do Ekstraklasy wcale nie jest łatwe.
Co się w tym kotle ugotowało?
Kto przegra mecz Raków – Legia, może żegnać się z pucharami
Stały fragment gry i lepsza organizacja — Legia po poprawkach Feio
Jednym z głównych zadań Goncalo Feio w Rakowie Częstochowa było opracowanie rozwiązań stałych fragmentów gry w ofensywie i defensywie. Za jego kadencji, czyli w sezonach 2020/2021 i 2021/2022, Medaliki były pod tym względem najlepsze w lidze. Zarówno we własnych polu karnym, jak i w szesnastce rywala. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, że jego Legia Warszawa po raz pierwszy zaskoczyła rywala właśnie w ten sposób.
Wrzut z autu, krótkie podanie. Radovan Pankov posyła dośrodkowanie z półprzestrzeni, najgroźniejszego fragmentu boiska, mamy jakiś wyblok, wygraną pozycję przez Tomasa Pekharta i otwarcie wyniku. W momencie, w którym wydawało się, że to Raków lepiej zaczął, że pomysł Dawida Szwargi na nękanie niestabilnej defensywy Legii podaniami posyłanymi za jej plecy, może szybko przynieść efekty. W końcu ledwie chwilę wcześniej ten sam Pankov był o krok od katastrofy, kiksując w takiej sytuacji.
– Ćwiczyliśmy stałe fragmenty gry dwa, trzy dni, było dużo nowych informacji — przyznał w przerwie przed kamerami „Canal Plus” autor bramki dla Legii.
Fragmenty tego, jak może wyglądać klub ze stolicy pod wodzą Goncalo Feio, można było zaobserwować jeszcze w kilku przypadkach. Portugalczyk na pewno będzie chciał wyznaczać konkretne zadania na konkretnych rywali. Wyłączenie środka było czymś, co mogło pomóc w ograniu Rakowa. Josue tak uparcie trzymał się Władysława Koczergina, że nawet w końcówce spotkania, gdy Ukrainiec oddawał strzał, kapitan Legii jechał na tyłku, próbując blokować jego strzał.
W krótkim czasie nowy trener nie mógł poprawić wielu elementów, ale zwracał też uwagę na szybszą organizację w defensywie i zwłaszcza w pierwszej połowie Legia bardzo skutecznie zamykała przestrzeń, nie dając Medalikom miejsca, zmuszając rywala do cierpienia. Nawet Dawid Szwarga w pomeczowej analizie zauważył, że warszawianie zaczynają bronić całą jedenastką.
Kiepska defensywa i zbyt wczesna obrona wyniku — Legia i demony z czasów Kosty Runjaicia
Goncalo Feio lubi powtarzać, że piłka nożna to gra małych szczegółów. Kto zna ich więcej — wygrywa. Ludzie, którzy go znają, twierdzą, że na ogół Portugalczyk faktycznie wie więcej niż wszyscy. Ewidentnie jednak musi się jeszcze podszkolić ze stanu inwentarza Legii Warszawa, skoro na boisku pojawił się Gil Dias, co pośrednio kosztowało drużynę dwa cenne punkty. Z drugiej strony: nie trzeba być wnikliwym analitykiem, żeby zdawać sobie sprawę, że gagatek nazywany tu i tam turystą zwykle Legii nie pomaga, więc manewr z ustawieniem go naprzeciw Frana Tudora był proszeniem się o tarapaty.
Patryk Kun może i nie oferował fajerwerków ofensywnych, ale przynajmniej wyłączył Chorwata z gry. Dias szybciutko natomiast dał się Tudorowi objechać, a chwilę później Raków doprowadził do remisu.
Uwaga o tym, żeby raczej nie liczyć na wsparcie rodaka, pewnie trafiła już do notesu Goncalo Feio, który przecież słynie i z tego, że mecze planuje na tyle skrupulatnie, że rozpisuje sobie nawet to, kto powinien być na murawie w końcówce spotkania, żeby wycisnąć z tego maksa. W Legii wielkiego wyboru nie ma, kadra skonstruowana jest tak, że chcąc nie chcąc trzeba ratować się półproduktami. Niemniej, o ile w pierwszych czterdziestu pięciu minutach mogliśmy dopatrywać się ręki Feio, tak druga połówka była już deja vu z czasów Kosty Runjaicia. Cofnięty zespół modlił się o dowiezienie wyniku, cierpiąc coraz bardziej wraz z upływem kolejnych minut.
Widać, że przed Feio wiele pracy, którą niekoniecznie można wykonać w trakcie obecnego sezonu. Weźmy nawet jedną ze złotych zasad obronnych, którą Goncalo przeszczepił także na Motor Lublin — ofiarne blokowanie strzałów rywali, żeby ułatwić robotę bramkarzowi. Patrzymy na elektryczne ruchy Radovana Pankova czy Steve’a Kapuadiego i widzimy, że zrobienie z nich ludzi idących do każdej piłki jak do pożaru, będzie wyzwaniem większym niż to, które kiedyś postawił przed sobą Josue, gdy obiecał, że zrobi z Bartosza Slisza reprezentanta Polski.
Nawiasem, skoro o Josue, to warto zauważyć, jak często w pierwszym meczu kapitan rozmawiał z trenerem, odbierając od niego wskazówki i polecenia. To oczywistość, że mając takiego gościa na boisku — w dodatku rodaka! — Feio będzie chciał korzystać z opcji „trenera na boisku”, ale tym ciekawiej zapowiada się lato i sprawa przyszłości lidera Legii. Wygląda na to, że Josue wcale nie stracił największego poplecznika wraz z odejściem Kosty Runjaicia z Warszawy.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA I RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Raków – Legia, czyli średni mecz średnich drużyn
- Pracoholizm, zaufanie Papszuna, bójka z kierownikiem. Goncalo Feio w Rakowie
- Od giermka do króla. Obraz Goncalo Feio w Legii Warszawa
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK