Ciekawostka: choć Rafał Collins kupił tylko 0,74% akcji Zagłębia Sosnowiec, to na 100% wystarczyło mu tylko tyle, żeby rozpieprzyć ten klub do końca.
Celebryta cieszył się przed startem rundy na przykład tym, że udało mu się ściągnąć do klubu trenera Alaksandra Chackiewicza, bo – jak mówił – gdyby nie on, tak uznanego szkoleniowca w Sosnowcu na pewno by nie było.
Może tak, ale może jednocześnie byłby ktoś, kto chciałby w ogóle pracować – a nie tylko przyjechać – skoro Chackiewicz po ostatnim wyłapaniu w pędzel od GKS-u Katowice stwierdził: – Po spotkaniu z Lechią rozmawiałem z zespołem, że nie tylko ja odpowiadam za wynik. Dzisiaj przed meczem był wstępnie omówiony skład i piłkarze sami wyznaczyli sobie strategię na grę. Nie wiem więc, jaki był plan, bo ja byłem za zamkniętymi drzwiami.
Jeśli Chackiewicz uznał, że tą psychologiczną zagrywką odwróci losy sezonu i zamiast przegrywać 0:4 jak z Lechią, będzie wygrywał 4:0, to niestety – nic z tego. Jak było 0:4, tak zostało 0:4, zmienił się tylko rywal. Trener w sumie strzelił sobie w stopę, gdyż należy uznać, że nie ma znaczenia, czy on zna strategię na grę, czy jej nie zna. Zagłębie i tak wygląda tak samo.
Zresztą, gdyby sosnowiczanie jakimś cudem wygrali, szkoleniowiec przecież musiałby być zwolniony, skoro bez niego zespół punktuje, a z nim niespecjalnie.
Niemniej i tak nie trzeba było ściągać Chackiewicza, a potem się tym chwalić, można było ściągnąć kogoś z przystanku autobusowego i już ewentualnie odpuścić to chwalenie, a Zagłębie nie poczułoby różnicy (oprócz takiej, że pewnie wyszłoby taniej).
Poza tym istnieje szansa, że osoba z przystanku czekałaby na autobus sama, nie zaś z rodziną, jak właśnie Chackiewicz, który testował w sparingu swojego syna, Artema, z przeszłością w rezerwach czeskiego piątoligowca. Przenikliwy facet z tego Białorusina – rynek penetrował tak dogłębnie, że znalazł nawet wzmocnienie dla drugiej drużyny Zagłębia (tam miał występować Artem).
Choć oczywiście jest to przenikliwość wybiórcza – wzmocnienie rezerw zawsze się znajdzie, że z rodziny to akurat przypadek, ale taktyka na GKS już niekoniecznie.
W ogóle transfery to ciekawy temat w Zagłębiu. Na przykład Artem Suchockyj w Meczykach był przez Collinsa anonsowany tak: – On wprawdzie dwa lata nie grał w piłkę, ale tylko ze względu na wojnę, przez co miał problemy z rozwiązaniem kontraktu.
Czyli do drużyny piłkarskiej ściągnięto kogoś, kto przez dwa lata w tę piłkę nie grał, ale tylko „wprawdzie”, więc w zasadzie jakby grał. No chyba jednak nie – to zdaje się być interes na miarę kupna samochodu, który wprawdzie nie ma kół, silnika i karoserii, albo ramy z lustrem, która wprawdzie nie ma lustra.
Wynaleziono też Ołeksija Dowgija, bo ma ponad 160 meczów w ukraińskiej ekstraklasie. I brawo – szkoda, że jednocześnie ma też sporo ponad 30 lat na karku i ponadprzeciętną historię kontuzji. W związku z tym Zagłębie podobno płaci mu po przepracowanym miesiącu, a nie z góry, gdyż „byłoby to z ryzykiem dla klubu”.
A jak wiadomo – Collins i spółka nie ryzykują, żywo współpracując z agencją ProStar (niestety do Zagłębia nie trafiają ani gwiazdy, ani profesjonaliści).
Na przykład ściągnięcie Remy’ego też było pewniakiem, skoro Francuz nie grał tylko pół roku (a nie wprawdzie dwa lata) i jeszcze Chackiewicz zapewniał, że go odbuduje. A jak Chackiewicz da słowo, to nie ma żadnych wątpliwości. No i facet tak dowodzi obroną Zagłębia Sosnowiec, że jeśli zobaczycie go w pierwszej jedenastce na mecz z Polską w czerwcu, nie bądźcie zdziwieni…
Nie ma w Zagłębiu niczego (poza śmiechem). Do końca sezonu jeszcze trochę, a zapowiedzi Collinsa w wywiadzie z Kubą Białkiem zostały zmasakrowane przez rzeczywistość.
„Nie chcemy robić ruchów, które byłyby nieracjonalne”.
Haha!
„Nie mam poczucia, że poniosę w Zagłębiu wielką spektakularną porażkę. Nawet, jeśli drużyna spadnie do drugiej ligi, nie daj Bóg, to każdy zdroworozsądkowy człowiek powinien pomyśleć: nie no, przynajmniej był ruch, nie było stagnacji, marazmu, coś się zaczęło dziać”.
Hahah! Ale to prawda, zaczęło się dziać.
„Sztab jest bardzo dobry jak na pierwszą ligę. Są kluby Ekstraklasy, które nie powstydziłyby się takich ludzi. A nam się udało skompletować ich go na ostatnie miejsce w pierwszej lidze. Autorytet wnosi się do szatni, a szacunek w niej wyrabia. Trener Chackiewicz potrafi osiągnąć jedno i drugie. Wydawało mi się, że to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu i w odpowiednim momencie. Szatnia musi uwierzyć w siebie”.
Hahahaha!
„A co jeśli zaraz zaczniemy wszystko wygrywać?”
A co jeśli ludzie zaczną się pocić majonezem?
Śmierdziało to wszystko amatorką i układami na kilometr, Zagłębie nie musiało nawet wychodzić na boisko, by każdy, kto choć trochę interesował się piłką, wiedział, że to musi pieprznąć natychmiast. Niestety prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński, najwyraźniej piłką nie interesuje się wcale, może nawet nie wie, jaki ma kształt.
W rozmowie z Goal.pl bronił transferów starych Ukraińców bez kolan: – Bardzo dużo jest głupot, plotek i półprawd. Jeśli pozyskujemy 35-letniego piłkarza i dajemy mu kontrakt amatorski, który upoważnia nas do wypłaty tylko wtedy, gdy on zagra mecz, wygląda to na uczciwy układ. A że trener widzi go w kadrze, to czemu mielibyśmy stawać okoniem? Że nie jest młody? Lewandowski, przepraszam za porównanie, też nie jest i gdyby przyszedł do Zagłębia, też niektórzy by pewnie powiedzieli, że jest za stary.
Z pewnością byłaby to pierwsza rzecz, na jaką zwrócono by uwagę po transferze Lewandowskiego. Jego wiek. Bo też Lewandowski to ta sama historia co ruchy Zagłębia, prawda? Masa kontuzji, gra na niskim poziomie (albo w ogóle brak gry, wprawdzie).
Albo: „Gdzieś z tyłu głowy może faktycznie jest jakaś niepewność, ale w innych klubach też pojawiają się czasem informacje, że dany prezes bierze zawodników z jednej agencji, bo ma z nią jakiś układ. Gdyby nawet agencja chciała sobie zrobić stajnię w Zagłębiu Sosnowiec, to wolałaby, żeby spadło do 2. ligi, czy awansowało do Ekstraklasy? Moim zdaniem to drugie, bo wtedy łatwiej promować piłkarzy. Agencja ma cel w tym, by klubowi szło dobrze. Oczywiście mam gdzieś w sobie taką niepewność, ale skoro nie bardzo umiem zauważyć, co dziś ta agencja miałaby zyskać poprzez umieszczenie tu swoich piłkarzy, mam większą nadzieję niż obawy”.
No gdzieś tam jest jakaś niepewność, coś tam się kotłuje w głowie, niby faktycznie wynik dodania dwa do dwóch jest blisko, ale nie, dobra, dajmy ludziom szansę.
A negatywne głosy o Zagłębiu? Oczywiście – trolle. Collins tak mówił w rozmowie z zaglebie.sosnowiec.pl: – Kluczową sytuacją był moment, w którym w szczerej rozmowie telefonicznej, prezydent miasta sam powiedział mi, że ma przypuszczenia co do farmy trolli – niepytany o to. Wtedy zrozumiałem dwie rzeczy – farma trolli to może nie być mit oraz to, że prezydentowi zależy na dobrze klubu, a nie na lokalnych interesach i nie ma żadnej ukrytej agendy. Inaczej w życiu mi, czyli obcemu człowiekowi, którego zna jakieś trzy miesiące, by tego nie powiedział. On wie co mieliśmy w planach, jakie budżety i możliwości, inaczej nie było by mowy o zakupie 0,74% i przejęciu sprawczości nad pionem sportowym, dlatego wydaje mi się, że po ludzku było mu trochę głupio, że lokalne wpływy i niepozamykane interesy tak mocno utrudniły nam działania w okienku transferowym.
Pechowe jest Zagłębie. Piłkarze, którzy nie mieli prawa odpalić – nie odpalają. Trener olewa taktykę na mecz i zespół przegrywa 0:4 (a jak nie olewa to też przegrywa 0:4). Krytycy to trolle. Komornik wchodzi do klubu, a może nie powinien. Arkadiusz Aleksander rzuca papierami (najwyraźniej nie poznał się na fachowcach). Rywale nie kładą się przed drużyną i najczęściej ja ogrywają, a tabeli nie da się ot, tak, odwrócić.
W planach był klub piłkarski, a wyszedł serial komediowy. Z jedną wadą – kibiców w Sosnowcu nie bardzo on bawi.
WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU SOSNOWIEC:
- Zagłębie przegrało, bo piłkarzy przytłoczył stadion. Absurdalne tłumaczenia trenera
- Przejmij stery w Zagłębiu Sosnowiec, zamiast kupować starego Peugeota na części
- Rafał Collins: Obronię liczbę 0,74%. W Zagłębiu nie upadli na głowy [WYWIAD]
Fot. Newspix