Kiedy ostatni raz Borussia Dortmund pokonała na wyjeździe Bayern Monachium w ramach rywalizacji w Bundeslidze, w jej składzie znajdowali się jeszcze Sebastian Kehl, Robert Lewandowski, Pierre-Emerick Aubameyang czy Henrich Mychitarian. Niemal dokładnie dziesięć lat czekali kibice z Dortmundu na ligowy triumf na Allianz Arenie. Po drodze przyszło im znieść całą masę upokarzających klęsk: 0:6, 0:5, 1:5, 0:4… Bayern przed własną publicznością po prostu pomiatał Borussią, demolował ją i regularnie upokarzał. Dziś nadszedł jednak dla BVB dzień słodkiej zemsty. Dortmundczycy zatriumfowali w Monachium 2:0, doprowadzając sympatyków gospodarzy do tak głębokiej frustracji, że setki, jeśli nie tysiące z nich opuściły trybuny na długo przed końcowym gwizdkiem arbitra.
Zabójczy cios Borussii
Przyzwyczailiśmy się na przestrzeni ostatnich lat, że starcia Bayernu Monachium z Borussią Dortmund mają kluczowe znaczenie dla przebiegu rywalizacji o mistrzostwo Niemiec. Dziś było jednak zupełnie inaczej – szanse Bawarczyków na zajęcie pierwszego miejsca w Bundeslidze są już bowiem w tej chwili minimalne, a szanse na mistrzostwo dla Borussii są… po prostu żadne. Nietypowy był to zatem „Der Klassiker” – podopieczni Thomasa Tuchela walczyli w nim wyłącznie o umocnienie się na drugim miejscu w ligowej tabeli, podczas gdy dortmundczycy chcieli z powrotem wskoczyć na czwartą pozycję w stawce.
Pozmieniało się w niemieckiej ekstraklasie.
I mamy tu na myśli nie tylko fenomenalną postawę Bayeru Leverkusen, który dziś po raz kolejny uniknął porażki i pewnym krokiem zmierza po pierwszą w swych dziejach mistrzowską paterę. W czołówce miesza bowiem także VfB Stuttgart, pozostający siłą rzeczy nieco w cieniu niepokonanej ekipy Xabiego Alonso.
Z drugiej strony, pierwsza faza meczu wcale nie wskazywała na to, że mamy do czynienia z potyczką dwóch zespołów, które wyraźnie rozczarowują w Bundeslidze i być może znajdują się w przededniu poważniejszych przemeblowań. Wręcz przeciwnie – otrzymaliśmy od graczy Bayernu i Borussii całkiem ciekawe, dynamiczne widowisko. Wydawało się, że pewną przewagę wypracowują sobie gospodarze – nieźle na prawej stronie boiska funkcjonował Joshua Kimmich, aktywny w środkowej strefie był Konrad Laimer, a Thomas Mueller nieustannie szukał okazji do szybkiego rozegrania akcji na jeden kontakt w okolicach szesnastki rywala. Tylko że raczej nie przekładało się to na konkretne sytuacje podbramkowe. Drużyna z Monachium nieustannie szukała wprawdzie ustawionego na szpicy Harry’ego Kane’a, lecz większość dośrodkowań po prostu nie docierała do Anglika. A jeśli już któreś do niego doszło, to byłemu snajperowi Tottenhamu brakowało precyzji w wykończeniu.
Kawał dobrej roboty w destrukcji odwalali Nico Schlotterbeck i Mats Hummels. Zwłaszcza ten drugi notował całą masę arcyważnych dla BVB interwencji. Problem z grą ofensywną Bayernu był jednak również taki, że przytrafiały się Bawarczykom naprawdę niebezpieczne straty w środku pola. I jedną z takich pomyłek goście bezlitośnie wykorzystali, zresztą już w dziesiątej minucie spotkania. Wyprowadzili błyskawiczną kontrę, Julian Brandt popisał się genialnym otwierającym podaniem do Karima Adeyemiego, a ten ostatni skierował futbolówkę do sieci. Inna sprawa, że Sven Ulreich powinien był ten strzał obronić.
Hummels przyćmił Kane’a
Szybko zdobyta przez Borussię bramka radykalnie ostudziła ofensywne zapędy monachijczyków. Podopieczni Thomasa Tuchela ewidentnie zdjęli nogę z gazu, w obawie przed kolejnymi morderczymi kontratakami ekipy z Dortmundu. To pozwoliło jednak gościom na jeszcze skuteczniejszą grę w defensywie. Wspomniany już Hummels naprawdę przechodził samego siebie, jak gdyby chciał przypomnieć niedowiarkom, że wciąż należy go zaliczać do grona najlepszych obrońców nie tylko niemieckiego, ale i europejskiego futbolu. Weteran był szczególnie bezlitosny dla Leroya Sane – stopował dryblingi gracza Bayernu jak starszy brat, grający z młodszym w ogródku. Już w pierwszej połowie Hummels wyrósł na pierwszoplanową postać „Klasyku”, a po przerwie tylko potwierdził status bohatera BVB.
Skała. Wszystko się dziś Niemcowi udawało, włącznie z takimi akrobacjami:
Mats Hummels #FCBBVB pic.twitter.com/xINEHenXRL
— H (@HQpcrt) March 30, 2024
Zwróćcie uwagę, na jakiej wysokości znajduje się stopa Hummelsa. Nawet Zlatan Ibrahimović mógłby mu pozazdrościć wygimnastykowania.
Mimo wspomnianej zmiany nastawienia po stronie ekipy z Monachium, przyjezdni pozostali szalenie niebezpieczni w szybkim przejściu z obrony do ataku. Można powiedzieć, że spotkanie się w pewnym sensie ustabilizowało – Bayern się męczył, mozolnie konstruując ataki, lecz od czasu do czasu zagrażał bramce Borussii, tylko że Kane marnował wszystkie wykreowane mu przez partnerów szanse. Natomiast dortmundczycy cierpliwie czyhali na dogodne momenty do błyskawicznego wypadu pod bramkę gospodarzy. I co najmniej dwie lub trzy takie dynamiczne akcje mogły się skończyć kolejnymi trafieniami dla BVB, lecz Bawarczykom sprzyjało szczęście albo sytuację w ostatniej chwili ratował Ulreich. Szokującym było, z jaką swobodą goście przedostają się w pole karne Bayernu. Jak gdyby gospodarze nawet nie próbowali im dorównać, jeśli chodzi o poziom zaangażowania w grę. Po prostu nie nadążali za zawodnikami Borussii i… zdawali się być z tym faktem pogodzeni.
W końcu coraz bardziej człapiący Bawarczycy zostali ukąszeni po raz drugi. W 83. minucie spotkania Borussia całkowicie rozklepała chaotycznie poustawianą defensywę Bayernu, a koronkową akcję gości perfekcyjnie wykończył kompletnie niepilnowany Julian Ryerson. To był gwóźdź do trumny monachijczyków. Wprawdzie kilka chwil później Kane zdobył jeszcze gola kontaktowego, ale trafienie zostało szybko anulowane przez VAR, bo Anglik znajdował się na spalonym.
O ile Hummelsowi wychodziło na boisku wszystko, tak liderowi klasyfikacji strzelców Bundesligi – nic.
***
Przeszło 3600 dni czekała Borussia Dortmund, by w meczu ligowym pokonać Bayern Monachium na jego terenie. I dzisiaj w stu procentach zasłużyła na zgarnięcie kompletu punktów. W kontekście tak grających Bawarczyków w ogóle nie ma już sensu poruszać tematu mistrzostwa kraju. Ten pociąg odjechał.
Ekipa z Monachium musi się jednak poważnie martwić o zachowanie drugiego miejsca w tabeli.
BAYERN MONACHIUM 0:2 BORUSSIA DORTMUND
K. Adeyemi 10′, J. Ryerson 83′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wyścig o scudetto rozstrzygnięty w ulewie, czyli włoska wersja „meczu na wodzie”
- Strefa szpetnych interesów Macieja Rybusa
- Oszust: Śmiejemy się, że w czerwcu będziemy głównymi wrogami narodu [WYWIAD]
fot. NewsPix.pl