Reklama

Giggs kontra Bale. Kto był lepszym piłkarzem?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

26 marca 2024, 13:02 • 7 min czytania 7 komentarzy

Jeden zaczął karierę reprezentacyjną w wieku 17 lat, w 1991 roku. Drugi zadebiutował jako 16-latek, 15 lat później. Mieli nawet okazję się przeciąć i zagrać razem kilka meczów, co walijscy kibice określali idealnie skomponowaną w czasie zmianą warty. Wtedy jeszcze mało kto ich porównywał, a jeśli już, to w formie pytania, czy Gareth Bale zrobi karierę na miarę Ryana Giggsa? Jeden rabin powie, że wręcz ją przebił, drugi, że wcale do tego nie doszło. Żeby to ustalić, prawdopodobnie musielibyśmy przebrnąć przez sporych rozmiarów karczemną dyskusję, w której  zapewne i tak nie dałoby się zadowolić wszystkich.

Giggs kontra Bale. Kto był lepszym piłkarzem?

Padałyby pytania, co zasługuje na większe docenienie: trzynaście mistrzostw Anglii czy pięć Lig Mistrzów. Konfrontowalibyśmy dwadzieścia lat kariery na najwyższym poziomie z piętnastoma, ale z zaznaczeniem, że Bale w krótszym czasie zagrał prawie dwa razy więcej meczów dla Walii. Musielibyśmy też znaleźć złoty środek w ocenie, kto miał większy talent i w optymalnej formie mógł więcej zaoferować swojemu zespołowi. I akurat w tej kwestii efekt świeżości wcale nie musiałby działać na korzyść młodszego Walijczyka, skoro ten w ostatnich latach większą czcią obdarzał grę w golfa.

Ale spróbujmy. Kto był lepszym piłkarzem – Gareth Bale czy Ryan Giggs?

Gablota? Tu wygrałby Ryan Giggs

Jeśli chodzi o najważniejsze trofea, Giggs może poszczycić się takimi sukcesami: 13x mistrzostwo Anglii, 2x Liga Mistrzów, 17x różne puchary krajowe. Zbierane, rzecz jasna, w jednym klubie przez całą karierę, co dla jednych jest dodatkowym atutem, a drugich kontrargumentem, że nie spróbował pokazać swojego geniuszu w innym klubie, jak choćby były klubowy kolega obu Walijczyków, czyli Cristiano Ronaldo.

Bale niemal całą gablotę zapełnił nie z Tottenhamem (dziwne, gdyby było inaczej), z którym sięgnął tylko po Puchar Ligi Angielskiej, a z Realem Madryt, z którym przeżył najlepsze lata kariery. I choć w przypadku historii Giggsa w Manchesterze United określenie “legenda” to oczywistość, w Hiszpanii Bale raczej nie może liczyć na to samo, mimo że: aż pięć razy wygrał Ligę Mistrzów, trzy razy sięgał po mistrzostwo La Liga, a do tego dołożył jeszcze osiem innych pucharów.

Reklama

Pozwólcie, że w tym zestawieniu epizodu w MLS zwieńczonego tytułem mistrzowskim nie potraktujemy poważnie.

Jeśli chodzi o objętość, Giggs bije zatem Bale’a na głowę. Jedyną korzyścią dla byłego piłkarza “Królewskich” jest w zasadzie liczba zdobytych pucharów Ligi Mistrzów, ale czy to było równoznaczne z tym, kto na arenie międzynarodowej indywidualnie wyglądał lepiej?

Statystyki w piłce klubowej? Też Giggs

Niekoniecznie. Owszem, mamy w pamięci legendarne bramki Bale’a, na czele z przewrotką w finale Ligi Mistrzów (2018 z Liverpoolem). Sam ten mecz Walijczyk mógł opakować w ramkę z podpisem “jeden z najlepszych występów w historii finałów LM”. Sęk w tym, że im szerzej spojrzymy na jego osiągi, tym gorzej wypadną na tle Giggsa. Nie dość, że Bale był często kontuzjowany i wiele meczów zaczynał z ławki, to jeszcze nastukał dwa razy mniej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej.

Giggs w Lidze Mistrzów –  28 goli i 46 asyst (drugi najlepszy asystent w historii Ligi Mistrzów, tuż za Ronaldo) w 145 występach.

Bale w Lidze Mistrzów – 17 goli i 20 asyst w 66 występach.

Reklama

Ktoś powie: ale Bale miał mniej czasu na wyśrubowanie statystyk. No miał, ale w pewnym stopniu na własne życzenie. Jasne, że moglibyśmy sobie wyobrazić, jak zbliża się do liczb Giggsa, jednak do tego potrzebowałby lepszej odporności przed urazami lub/i większego profesjonalizmu w dbaniu o swoje ciało. Dziś możemy jedynie gdybać, czy – albo raczej kiedy – Bale prześcignąłby Giggsa, gdyby tylko nie miał więcej urazów w karierze niż starszy kolega, znany jako okaz zdrowia.

Na podwórku krajowym liczby też przemawiają za Giggsem. To 137 bramek i 209 asyst w zestawieniu z 153 i 106 Bale’a. Nie możemy powiedzieć, że któryś miał znacznie lepiej lub gorzej ze względu na pozycję na boisku czy status w zespole. Obaj byli ofensywnie usposobieni, Giggs przez większość kariery grywał jako klasyczny skrzydłowy z lewą nogą po lewej stronie, a Bale.. cóż, niezależnie od skrzydła i tak stwarzał ogromne zagrożenie (patrz: objechanie Bartry w finale Pucharu Króla w 2014 roku). No i też nigdy nie był w Realu gwiazdą nr 1, tak jak Giggs musiał akceptować, że w drużynie Alexa Fergusona blask reflektorów inni ściągali na siebie bardziej.

Osiągnięcia w reprezentacji? Zdecydowanie Bale

Teraz wchodzimy na pole, na którym Giggs mógłby Bale’owi pozazdrościć. Zarówno pod kątem meczów na dużych turniejach, jak i sympatii ze strony Walijczyków, którzy słynne hasło na walijskiej fladze mogli odebrać jako ważny gest wierności. “Walia, golf, Real – w tej kolejności”. Nawet jeśli to był tylko żart, jak tłumaczył Bale po celebracji awansu na EURO 2020, na ten sam nie mógłby wpaść Ryan Giggs, z prostego powodu: przez lata zarzucano mu odpuszczanie meczów reprezentacji i zasłanianie się urazami, które nie istniały. Dość powiedzieć, że legenda walijskiego futbolu łącznie ominęła ponad 50 spotkań kadry, a w tym nie tylko sparingi z Estonią, Maltą czy Trynidadem. To były również mecze eliminacji, z których dla Walii nigdy nie urodziło się nic wielkiego.

1994, 1996, 1998, 2000, 2002, 2004, 2006… to lata, w których Giggs mógł jedynie obejść się smakiem z gry na mistrzostwach świata i Europy. Nie było mu to dane, w przeciwieństwie do Bale’a, który jak już omijał zgrupowanie, to naprawdę miał kontuzję, ale co najważniejsze – pojechał z Walią aż na trzy turnieje. Jeden, szczególny, przypadł na 2016 rok, kiedy Walijczyk brylował formą w fazie grupowej (gol w każdym meczu), a potem doszedł z drużyną aż do półfinału.

Większego sukcesu w historii “Smoki” nie miały.

Wiadomo, że powtórzenie takiego wyniku graniczyłoby z cudem. Dlatego później samo wyjście z grupy na EURO 2020 i wyjątkowy, bo drugi w historii awans na mundial w Katarze, były wystarczające, żeby uznać Garetha Bale’a za legendarnego lidera obecnie gasnącego pokolenia Walijczyków. Same liczby też mówią za siebie: 40 bramek i 22 asysty w 111 występach, z czego 34 i 17 w meczach o stawkę. Giggs wygląda przy tym blado, mając jedyne 12 goli i 7 asyst w całej przygodzie reprezentacyjnej okraszonej pasmem porażek.

Podsumowanie

Gdyby wybierać, kto więcej zrobił dla reprezentacji, odpowiedź byłaby oczywista. Nie ma w historii walijskiej piłki bardziej zasłużonej postaci niż Gareth Bale. Ale gdy przejdziemy do kariery klubowej i ogólnego wrażenia z bramek, asyst, pamiętnych akcji i czystej jakości piłkarskiej, trudniej o jednoznaczną ocenę. Na niekorzyść Bale’a na pewno działają liczne kontuzje, które Giggs miał rzadko, dlatego w tak ogromnym stopniu mógł zasłużyć się dla klubu i w ogóle futbolu. A czy był tak zjawiskowy jak Bale w najwyższej formie, który przez pięć sezonów z rzędu robił double-double, cztery razy przebijając udział w 30 bramkach zespołu? Pewnie nie, choć z racji końskiego zdrowia to właśnie Giggs mógł brylować regularnością, której efektem było aż 17 sezonów z przynajmniej dziesięcioma asystami na wszystkich frontach.

Jeszcze 10 lat temu podjęcie tematu, że Bale kiedykolwiek mógłby być lepszym piłkarzem niż Giggs, dla wielu pewnie byłoby herezją. Dziś jest inaczej, jednak wciąż wydaje się, że chociaż młodszy Walijczyk nadgonił starszego w osiągnięciach i miał bardziej kompletną karierę ze względu na reprezentację, to w 2023 roku zawiesił buty na kołek jako zawodnik, którego w rankingach będziemy stawiali minimalnie niżej. Nawet mimo faktu, że Bale w najlepszym czasie miał większy wachlarz możliwości niż Giggs: od szybkości, przez skuteczność pod bramką i przed polem karnym, po rzuty wolne i drybling.

Oczywiście ktoś może się z taką oceną nie zgodzić i będzie to absolutnie zrozumiałe. Każdy z nich miał bowiem poważną rysę na karierze – dla Giggsa to była gra w kadrze, dla Bale’a cień urazów kładący się na całą jego przygodę z piłką. Tak czy siak, różnica nie jest wcale tak duża. Jeśli ktoś bardziej ceni Bale’a, na pewno nie wyjdzie na głupka, ponieważ argumentów za uznaniem jego wyższości też nie brakuje.

WIĘCEJ WALIJSKICH WĄTKÓW PRZED FINAŁEM BARAŻY:

Fot. Newspix/FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...