Na początek najlepsze – ta historia nie wydarzyła się ani przy okazji meczu naszej rodzimej A klasy, ani nawet podczas spotkania tureckiej Super Lig. Co więcej – Sergio Conceicao to trener grającego do niedawna w Lidze Mistrzów FC Porto i to on jest w centrum całego zamieszania. Zamieszania, w którym nie wiadomo, kto kogo bił.
Mówimy o jednym z największych klubów w całej Portugalii i trenerze pierwszego zespołu. To nie jest byle historyjka, a naprawdę poważne zamieszanie, z którego wyklarowały się już nawet poważne oskarżenia wobec Conceicao. Szkoleniowiec miał zaatakować sędziego i… burmistrza miejscowości Cartaya, w której rozgrywano spotkanie. A to wszystko podczas turnieju dla dzieci.
Najchętniej w mediach wypowiada się pan burmistrz, Manuel Barroso, który na antenie Radia Huelva opowiadał o okolicznościach całego zajścia. Conceicao odwiedził andaluzyjską Cartayę, by obejrzeć turniej młodzieżowy z udziałem kilku najlepszych drużyn w Europie. No i zgodnie z zeznaniami świadków miał być zdecydowanie zbyt nadgorliwym kibicem.
https://twitter.com/eldesmarque/status/1772226607467434053
Jak czytamy w El Desmarque, Portugalczyk miał nie zgadzać się z jedną z decyzji arbitra finału zawodów, w którym Porto mierzyło się z rówieśnikami reprezentującymi Sevillę. Burmistrz Barroso przekonuje, że Conceicao nie ograniczył się do agresywnych krzyków i tylko skuteczna interwencja ochroniarzy zapobiegła wtargnięciu szkoleniowca na boisko.
Sergio Conceicao wszczął bójkę? Kto tu kogo uderzył?
Później miało już być tylko groźniej – Conceicao napadł w okolicach tunelu na sędziego i go uderzył. Wraz z innymi członkami portugalskiej delegacji wszczął wielką burdę, która przybrała tylko na sile, gdy do interwencji wkroczyły służby. Zaognienie konfrontacji spowodowało, że do starcia włączyli się również… portugalscy kibice. To wszystko to jednak tylko wersja burmistrza, który w mediach sprawnie kreuje się na osobę najbardziej pokrzywdzoną.
Dotarliśmy jednak do informacji, które stawiają sprawę w nieco innym świetle. Conceicao miał być wściekły, gdy dowiedział się o publicznej skardze. Twierdzi, że nikogo nie uderzył i choć był rozemocjonowany, to nie przekroczył granic. Co więcej, to jeden z jego synów został zaatakowany w całym zamieszaniu. Wersję trenera potwierdzają rodzice zawodników portugalskiej drużyny, ale na brzegu murawy w Cartai działo się tak wiele, że nadal nikt nie jest w stanie powiedzieć, kto mówi w tej historii prawdę.
CZYTAJ WIĘCEJ W WESZŁO:
- Wielki żal, brzydkie gesty i miliony skradzionych funtów. Historia Marka Aizlewooda
- Frankowski: Możemy grać ładnie. Awans z grupy w Katarze nie cieszył
- Zestawiają go z Leninen, nazywają księciem. Paul Mullin – od anonima do idola Walii
Fot. Newspix