Kibice nie zjedzą tam kiełbasy, hot-doga czy burgera z mięsem. To pierwszy wegański klub piłkarski na świecie. Angielskie Forest Green Rovers wyznacza nowe standardy. To zespół, który służy do komunikacji ze światem, do pokazywania, jak ważne są odnawialne źródła energii. Piłkarze grają tam w koszulkach z węgla drzewnego, a do podlewania murawy używa się wody deszczowej. Gdy drużyna była na krawędzi bankructwa, uratował ją człowiek, który jako dziecko rzucił szkołę, mieszkał w wojskowej ciężarówce, a dziś jest milionerem. Choć zespół gra na czwartym szczeblu rozgrywek, podziwia go Paul McCartney.
To piąty z artykułów, który realizujemy we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
Cykl dotyczący innowacji w sporcie wspiera Idea 3W Woda, Wodór, Węgiel – inicjatywa, która łączy świat nauki i biznesu w tematach technologii z obszaru wody, wodoru i węgla pierwiastkowego, by budować lepszą, nowoczesną, zrównoważoną przyszłość. Więcej dowiecie się na stronie Idei 3W.
***
– Dzień dobry, poproszę kiełbasę. A dla kolegi hot-doga – jeżeli kibic wypowie te słowa w barze na stadionie Forest Green Rovers, kobieta za ladą spojrzy na niego ze zdziwieniem. To bowiem pierwszy wegański klub piłkarski na świecie. Na początku grającym w nim zawodnikom zabroniono jeść czerwonego mięsa. Później na stadionie zamiast typowo brytyjskich dań zaczęto serwować m.in. roślinne burgery, czy ciasto z quornem, czyli mieszaniną specjalnych białek. Dziś nawet piwo czy cydr, które można nabyć na obiekcie, są wegańskie.
Mogłoby się wydawać, że takie zwyczaje dla Anglika, kochającego futbol i przyzwyczajonego do mięsnego i tłustego jedzenia, będą nie do zniesienia. Od kiedy w Forest Green Rovers doszło do zmian, nie tylko dotyczących menu, ale również używanych źródeł energii, pewna część kibiców odeszła od klubu, ale dużo liczniejsza jest grupa nowych fanów, zapełniających stadion. A o zespole zrobiło się głośno na całym świecie. Dziś wielu jego zawodników nawet poza klubem nie sięga po mięso. Przekonali się, że jako weganie mają więcej energii.
Mieszkał w ciężarówce
Żeby zrozumieć fenomen Forest Green Rovers, jedynej takiej drużyny, trzeba trochę opowiedzieć o postaci jego właściciela, Dale’a Vince’a. W wywiadzie dla „Guardiana” Vince opowiedział o swoim dzieciństwie. Mówił, że już jako dziecko dziwił się, jak ziemia pokryta betonem i asfaltem jest w stanie oddychać. Podczas posiłków często pytał rodziców, jaką część ciała zwierzęcia właśnie jedzą. – Nie możemy o tym rozmawiać, bo to obrzydliwe, ale możemy to przełknąć? – pytał ich. Vince miał 15 lat, gdy rzucił szkołę. Był zafascynowany kontrowersyjną ideologią New Age. Mieszkał w samochodzie, a później w odrapanej, wojskowej ciężarówce. Zainteresowały go odnawialne źródła energii. W 1995 roku, jako 34- latek, postawił swoją pierwszą turbinę wiatrową. Rok później założył Ecotricity, firmę, która idealnie połączyła się ze zmianą świadomości ludzi i uczyniła go milionerem. Teraz przekonuje, że chciałby skupić się na karierze politycznej. Ale w międzyczasie postanowił zainwestować w futbol.
W rozmowie z „Guardianem” Vince przekonuje, że nigdy nie sądził, że zaangażuje się w piłkę nożną. A jednak. Klub powstał jeszcze w XIX wieku, ale nigdy nie osiągał specjalnych sukcesów. W 2010 roku było z nim bardzo źle: spadłby z piątego szczebla rozgrywek, ale utrzymał się na nim, bo inne drużyny straciły płynność finansową. On sam zresztą też był na krawędzi bankructwa. Właśnie wtedy Vince, znany w okolicy jako szef Ecotricity, zaopatrującej w zieloną energię ok. 200 tys. ludzi, zdecydował się działać i przejął klub. Obiecał sobie, że ustabilizuje go na poziomie sportowym, ale przede wszystkim – że przeniesie do niego wszystko to, w co wierzy. Chciał, żeby drużyna sportowa stała się przy okazji źródłem komunikacji ze światem i zaczął robić wiele w tym kierunku.
CZYTAJ TEŻ: SPRZEDAŁ AUTA, ZAŁOŻYŁ FUNDACJĘ. JAK OD 12 LAT SUBOTIĆ POMAGA TYSIĄCOM OSÓB
Dziś lubi się chwalić konkretnymi danymi. Oto niektóre z nich: ślad węglowy (emitowanie dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych – przyp. red.) na jednego kibica spadł w kilka lat o 47 procent, natomiast ilość śmieci produkowanych przez cały obiekt w jednym tylko sezonie (2017/2018) zmniejszyła się o prawie 15 procent. Piłkarze zaczęli grać w koszulkach wykonanych po części z przetworzonego plastiku, a po części – z węgla drzewnego z bambusa.
– Kilka lat temu zaczęliśmy używać poliestru z recyklingu w naszych koszulkach. To najpewniej był jeden z powodów, dlaczego Forest Green chciało z nami współpracować. Pomogło to też szerzyć przesłanie dotyczące zrównoważonego rozwoju, jakie wspiera klub. Takie koszulki są droższe o 10-15%, z czego większość to koszty riserczu i rozwoju, ale sięga po nie coraz więcej drużyn – mówił Roderick Bradley, jeden z założycieli PlayerLayer, firmy, która produkuje stroje Forest Green Rovers.
Do tego wszystkiego Vince sprawił, że w okolicznych szkołach dzieci miały zajęcia z ekologii, poruszające temat globalnego ocieplenia, jego przyczyn i związanych z nim zagrożeń.
To, jak działa klub, a także sama postać Vince’a, sprawiły, że na jego temat wypowiadają się chętnie celebryci, m.in. Paul McCartney. Słynny muzyk zespołu „The Beatles” powiedział kilka lat temu: – Ta drużyna robi coś wielkiego. To niesamowite, że klub piłkarski promuje to, by nie jeść mięsa.
Jednym z udziałowcem klubu został znany w Anglii z gry w Arsenalu Hector Bellerin. Hiszpan, występujący obecnie na prawej stronie w Realu Betis, od kilku lat też nie je mięsa, poza tym angażuje się w kwestie ochrony środowiska i praw zwierząt. – Bardzo chciałem stać się częścią tego projektu. To klub, który pokazuje, że, działając w futbolu, można rozwiązywać problemy świata – stwierdził Bellerin.
Specyficzne derby
Forest Green Rovers to również inne historie. W 2015 zespół, mimo że grał w niższych ligach, zaczął ściągać nowych graczy w oparciu o skomplikowane dane analityczne, niczym w słynnym filmie „Moneyball”. Jeszcze nie tak dawno temu największym rywalem była drużyna Cheltenham Town. Ich mecze będące derbami hrabstwa Gloucestershire, nazywano z nutką humoru: „El Glosico”. Dziś Forest Green Rovers gra już na zbyt wysokim poziomie, by regularnie mierzyć się z odwiecznym rywalem.
Zespół rywalizuje obecnie na poziomie League Two. To czwarty szczebel rozgrywek, uznawany jeszcze za w pełni profesjonalny. Liczące 5600 mieszkańców Nailsworth w 2017 roku, gdy drużyna dostała się pierwszy raz na ten poziom, zostało najmniejszym miasteczkiem w Anglii z zespołem piłkarskim na poziomie Football League. W ubiegłym sezonie było jeszcze lepiej: zespół występował na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii, w League One, jednak zajął ostatnie miejsce w tabeli, z dużą stratą (aż 17 punktów) do przedostatniego Accrington Stanley. Sport ma znaczenie dla Vince’a, ale nie on jest najważniejszy.
CZYTAJ TEŻ: LOTUS 108. JAK AERODYNAMIKA I KARBONOWA RAMA ODMIENIŁY ŚWIAT KOLARSTWA
Dziś dach jednej z trybun obecnego stadionu pokryty jest bateriami słonecznymi, a potrzeby stadionu uzupełnia energia tworzona przez turbiny wiatrowe. O murawę, głównie o strzyżenie trawy, dba specjalny robot. Do utrzymania dobrego stanu murawy w ogóle nie używa się pestycydów, a nawadnianiu służy gromadzona woda deszczowa, z kolei na stadionie rozmieszczone są stanowiska, w których kibice mogą napełnić wodą swoje własne butelki (a jeśli ich nie mają – kupić w klubowym sklepiku, po całkiem korzystnej cenie).
Obok stadionu jest też stacja ładowania pojazdów elektrycznych. Vince i jego ludzie chcą nie tylko, żeby działacze i kibice odżywiali się zdrowo, najlepiej byli weganami, ale również promują używanie aut elektrycznych.
Stadion z drewna
W 2016 pojawił się projekt nowego obiektu. Stadion ma mieć ok. 5000 miejsc i stanąć kilka kilometrów od dotychczasowego, być częścią kompleksu Eco Park. Obiekt ma zostać zbudowany niemal wyłącznie z drewna, i, jak reklamują pomysłodawcy, być stadionem z najniższym śladem węglowym na świecie. – Takiego stadionu nie ma nigdzie indziej. Podobny obiekt nie powstał, od kiedy Rzymianie odkryli beton – chwali się Vince w mediach. Dodaje też, że jest jednak sporo do zrobienia i budowa zajmie kilka lat. Władze Football League w 2021 roku zgodziły się na tworzenie tego nietypowego obiektu.
Vince oprócz budowy wyjątkowego klubu i dbania o odpowiednie źródła energii lubi też mówić o swojej wizji świata. Dziennikarz „Guardiana” opisał go w 2022 roku tak: „Ma teraz wart trzy miliony funtów dom i XVIII-wieczny zamek z flotą elektrycznych aut wyścigowych. Ma 60 lat i wygląda jak specyficzny przedsiębiorca: przetarte jeansy, widoczna opalenizna i kolczyki w kształcie błyskawicy w uszach. Nie boi się też wyrażać własnych opinii”.
W wywiadzie Vince przekonywał, że warto wierzyć w coś, co nazywa zielonym populizmem, dodając, że zgadza się z niektórymi poglądami Donalda Trumpa. – Czyste powietrze to osobista korzyść dla każdego, a przy okazji impuls dla gospodarki. Niezależność energetyczna zapewniana dzięki energii odnawialnej daje naszemu krajowi fenomenalne korzyści – stwierdził.
Fot. Newspix