Reklama

„Trudno zrozumieć niektóre decyzje selekcjonera”. Co słychać w reprezentacji Estonii?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

19 marca 2024, 18:31 • 8 min czytania 1 komentarz

Reprezentacja Estonii to absolutnie nie jest rywal, którego należy się obawiać, ale nasze asy pokazały już w eliminacjach, że są w stanie przegrać z każdym. Jakby nie było, czwartkowy przeciwnik Polski znajduje się w rankingu FIFA wyżej niż Mołdawia, z którą w grupie zdobyliśmy łącznie punkt. Jak wygląda sytuacja u naszych przeciwników? Z czym mają największe problemy? Które decyzje selekcjonera budzą kontrowersje? Na ile polskich akcentów możemy liczyć? Pytamy eksperta. 

„Trudno zrozumieć niektóre decyzje selekcjonera”. Co słychać w reprezentacji Estonii?

Konstantin Wasiljew i spółka w ostatnich latach kilka niespodzianek sprawili, ale obecnie nie znajdują się w najlepszym okresie – jakkolwiek to brzmi w przypadku tak nisko notowanej ekipy. Od trzech lat prowadzi ją Szwajcar Thomas Haeberli, który dość obiecująco zaczął, lecz im dalej w las, tym coraz więcej rozczarowań.

Patrząc na całą kadencję Haeberliego, to najlepsze już było. Pracę zaczął, gdy Estonia grała „u siebie” z Czechami w Lublinie, bo taka była sytuacja covidowa – zaczyna swoją wypowiedź Szymon Góralski, prowadzący program „Przegląd Lig Bałtyckich”.

W czerwcu 2021 roku po wygranych z Łotwą i Litwą udało się im zdobyć Puchar Bałtycki po ponad osiemdziesięciu latach. Potem były niezłe występy w eliminacjach do mundialu w Katarze, choć wyniki aż tak tego nie pokazywały. Z Belgią porażka 2:5, ale to Estończycy pierwsi strzelili gola. Mogło być nawet 3:5, gospodarzom w końcówce należał się rzut karny po faulu Benteke. Później był bezbramkowy remis z Walią na wyjeździe i domowa wygrana 2:0 z Białorusią, co mogło rozbudzić apetyty. Rewanż z Walijczykami został minimalnie przegrany, ale moim zdaniem Estonia pokazała wtedy naprawdę niezłą piłkę. Na koniec chwalono ją także w przegranych starciach z Belgią (1:3) i Czechami (0:2). Decydowała indywidualna klasa rywali. Z Czechami przy stanie 0:1 Zenjov kapitalnie uderzył w okienko, ale fantastyczną paradą popisał się Tomas Vaclik. Takie szczegóły robiły różnicę – tłumaczy nasz rozmówca.

Przechodzimy do kolejnych etapów. – Estończycy pewnie wygrali swoją grupę w dywizji D Ligi Narodów, dwukrotnie pokonując Maltę i San Marino. O awans szczebel wyżej walczyli w barażu z Cyprem i go przegrali: 0:0 u siebie, 0:2 na wyjeździe. Dzięki temu teraz rozmawiamy przed meczem z Polską. W Pucharze Bałtyckim znów powalczyli, z Łotwą przegrali po karnych, Litwę ograli. Towarzysko zremisowali z Albanią, z Finlandią wygrali. Jedyną większą porażką było sparingowe 0:5 z Argentyną, różnica klas. Do początku 2023 roku gra Estonii ciągle wyglądała nieźle. Nawet start w eliminacjach EURO był obiecujący. Rauno Sappinen dał prowadzenie z Austrią na jej terenie, faworyt się męczył i dopiero w 88. minucie zapewnił sobie zwycięstwo. Następnie był remis z Azerbejdżanem – tutaj jeszcze wszystko wyglądało w miarę dobrze.

Reklama

Góralski: – Wszystko posypało się jesienią tamtego roku. Pewnie to zbieg okoliczności, ale bez kontuzjowanego Sappinena nie ma siły rażenia z przodu. Można niuansować, że Anier miał poprzeczkę z Belgią (0:5), tyle że sama gra wyglądała strasznie słabo. De Ketelaere bawił się z obrońcami jak z dziećmi. Na koniec, mimo kolejnych porażek, z Austrią i Szwecją recenzje były już trochę lepsze, podobnie jak teraz w styczniu w towarzyskim spotkaniu ze Szwedami. Pytanie więc, w którą stronę pójdzie to z Polską?

Analizując poszczególne nazwiska, trudno zadrżeć. Karl Hein jest bramkarzem Arsenalu, brzmi to dumnie, ale pełni rolę numeru trzy. W tym sezonie jeszcze ani razu nie wystąpił w pierwszym zespole, poprzestając na czterech meczach w drużynie U-23. Martin Vetkal raz znalazł się w kadrze dorosłej drużyny Romy – z Sheriffem Tyraspol, na zakończenie rywalizacji w fazie grupowej Ligi Europy. Na co dzień gra w Primaverze. To tyle, jeśli chodzi o wielkie kluby.

Idźmy dalej. Konstantina Wasiljewa chyba żadnemu polskiemu kibicowi przedstawiać nie trzeba, tyle że za chwilę będzie on miał 40 lat. Skoro nawet Raków Częstochowa bez większego trudu zneutralizował go latem w eliminacjach Ligi Mistrzów, gdy podejmował Florę Tallinn, tym bardziej powinna to zrobić reprezentacja Polski. Oczywiście nawet w tym wieku jest on w stanie groźnie strzelić z rzutu wolnego – Wojciech Szczęsny pewnie pamięta jego gola z 2012 roku w debiucie Waldemara Fornalika – ale cała rzecz w tym, żeby takiej szansy Estończykom nie dawać. Można oczekiwać, że damy radę.

Ragnar Klavan zrobił wielką karierę, nawet gdyby patrzeć z polskiego punktu widzenia. 125 meczów w Bundeslidze, 61 w Serie A, 53 dla Liverpoolu – jest się czym chwalić. Szkopuł w tym, że 38-latek od 2021 roku kopie znów w krajowej lidze. Dziś gra w klubie, którego jest jednocześnie prezesem. Coraz częściej dopadały go problemy zdrowotne. Sezon 2024 zaczął jednak w podstawowym składzie Kalevu Tallinn, zaliczył trzy pełne występy, więc pierwszy skład w czwartek jest całkiem prawdopodobny.

A będzie jeszcze bardziej, jeśli okaże się, że niezdolny do gry pozostaje Karol Mets. Stopera St. Pauli trzeba uznać za obecnie najpoważniejszego zawodnika reprezentacji Estonii. 30-latek gra praktycznie od deski do deski dla lidera 2. Bundesligi, wygrywając rywalizację m.in. z Adamem Dźwigałą. – To lewonożny stoper, wysoki, dobrze grający w powietrzu, lubiący grę w kontakcie. Jest nieprzyjemny dla napastników. Gorzej idzie mu wyprowadzenie piłki, ale w St. Pauli jest ceniony, gra praktycznie wszystko. Przyjeżdżając na kadrę nawet nie musi się przestawiać, bo w kadrze ma to samo ustawienie, co w klubie – opisuje go Szymon Góralski.

Reklama

Ostatnio jednak Mets doznał kontuzji kolana i nie wiadomo, czy zdąży się wykurować na Polskę. Podobnie zresztą jak Wasiljew, który w pierwszych trzech kolejkach krajowej ligi nawet nie zasiadał na ławce rezerwowych. Trwa wyścig z czasem.

Kogo jeszcze można wyróżnić?

Niewykluczone, że zacznie na ławce, ale moim zdaniem na podstawie ostatnich meczów warto wspomnieć o Markusie Poomie [syn Marta Pooma, byłego bramkarza Arsenalu, PM] z Shamrock Rovers. Z Austrią potrafił nawinąć obrońcę z założeniem „siatki”, a jego strzał musiał wybijać obrońca, ratujący swojego bramkarza. Ma fajną lewą nogę, potrafi dobrze przerzucić piłkę i dośrodkować. W tym elemencie nie jest gorszy niż Wasiljew, w razie czego może przejąć stałe fragmenty. Ostatnio w lidze irlandzkiej strzelił nawet gola głową, co raczej mu się nie zdarzało. Ciekawym piłkarzem jest też lewoskrzydłowy Vlasiy Sinyavskiy z czeskiego Slovacko, który lubi schodzić do środka na prawą nogę. Problem w tym, że nie pasuje do ustawienia w reprezentacji. Przy 5-3-2 brakuje miejsca dla typowych skrzydłowych. Ani rola wahadłowego, ani drugiego napastnika nie jest dla niego optymalna, trochę się wtedy męczy – komentuje Góralski.

Na ogórka nie wygląda także Maksim Paskotsi, który regularnie zbiera minuty w szwajcarskim ekstraklasowiczu Grasshoppersie Zurich. Tutaj jednak mamy pewien problem.

Najpewniej zostanie wystawiony na prawym wahadle, a to nieoptymalne rozwiązane, bo w klubie w takiej roli nie występuje. Paskotsi to obiecujący zawodnik, jego prime jest przed nim. U Nino Espirito Santo zadebiutował nawet w barwach Tottenhamu w eliminacjach Ligi Europy z Pacos de Ferreira. Dobrze, że poszedł do Szwajcarii i gra tam regularnie. Na razie jednak moim głównym skojarzeniem jest to, jak kręcił nim De Ketelaere w eliminacjach – opowiada Szymon Góralski.

I dodaje: – Generalnie z obsadą prawego wahadła jest najwięcej cyrków. Nie rozumiem, dlaczego Haeberli uparcie nie stawia na Michaela Lilandera, który zimą poszedł do Bohemian FC i tam gra. Irlandzki klub jak na reprezentację Estonii to klub dość mocny. Haeberli przeważnie albo trzyma go na ławce, albo nie powołuje, mimo że on na prawej stronie defensywy czuje się jak u siebie. Między selekcjonerem a Lilanderem mamy „miłość”, jak kiedyś między Franciszkiem Smudą a Kamilem Grosickim. Jestem pewien, że gdyby dostał zaufanie, prezentowałby solidny poziom. Zresztą, jak już grał, potrafił coś dać, także z przodu. W el. MŚ 2022 zaliczał asysty z Białorusią – tutaj dość przypadkową, ale jednak – i Belgią. To dla mnie szok, że ktoś taki jest pomijamy. Zamiast tego dochodzi do eksperymentów z Rasmusem Peetsonem, Marco Lukką czy kontuzjowanym obecnie Martinem Millerem. Świeżą krew reprezentuje Kristo Hussar, ale to jeszcze nie ten poziom. Gdy młodzieżówka Estonii zagrała z Polską w Stalowej Woli, Nicola Zalewski ciągle robił z niego wiatrak, bawił się.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego Michael Lilander ma tak niskie notowania u selekcjonera. Pojawiła się teoria, że chodzi o jego krytyczne wypowiedzi pod adresem prezesa krajowego związku Aivara Pohlaka, które w listopadzie opisywaliśmy. Profil Estoński Futbol na Twitterze sugeruje, że z tego samego powodu pomijani są Joseph Saliste z Paide i Brenth Lepistu z Levadii. Nie sposób też logicznie wyjaśnić, jak kadra z tak ograniczonym potencjałem może pomijać taką postać jak Georgi Tunjov. 22-letni pomocnik aktualnie gra tylko dla Pescary w trzeciej lidze włoskiej (nawet my przekonaliśmy się niedawno, że to nie problem), ale jeszcze w poprzednim sezonie biegał po boiskach Serie B, a wcześniej uzbierał nawet 10 meczów w Serie A. Najwyraźniej są lepsi…

Dodając do tego niepowołanych kontuzjowanych (Rauno Sappinen, Sergei Zenjov, Martin Miller, Mattias Kait, Taijo Teniste, Rocco Robert Schein), wychodzi na to, że zdecydowanie nie zmierzymy się z Estonią w najlepszym wydaniu.

Marten Kuusk zimą przyszedł do GKS-u Katowice i udanie wprowadził się do zespołu, ale przykładając miarę międzynarodową, nawet nie ma o czym rozmawiać. Zresztą, Kuusk pewnie znajdzie się wśród zmienników, a od początku zagra doświadczony Joonas Tamm, który z niezbyt dobrej strony wiosną 2019 roku pokazał się w Koronie Kielce. Z zawodników aktualnie grających w Polsce, pewniakiem na lewe wahadło wydaje się Artur Pikk z Odry Opole i na tym koniec.

Ciągle mówimy o wahadłach, bo Estonia praktycznie nie stosuje innego wariantu niż trójka stoperów. – Nie mogę powiedzieć, że Haeberli na sto procent zagra tym ustawieniem, ale trudno spodziewać się zmian. Szwajcar stosuje je od swojego drugiego meczu w roli selekcjonera. Tylko w debiucie z Czechami w Lublinie (2:6) wyszedł czwórką obrońców. Trochę go zmusiła do tego sytuacja, wielu zawodników musiało pauzować przez covid. Na Białoruś wykurował się już Marten Kuusk i Haeberli zaczął grać na trzech stoperów – mówi Szymon Góralski.

Bez względu na ustawienie i taktyczne pomysły szwajcarskiego selekcjonera, podopieczni Michała Probierza mają obowiązek wygrać w czwartek.

Stałe fragmenty, kontra i momenty, w których Polska choćby na chwilę trochę odpuści: to jedyna nadzieja dla Estończyków. Przy wolniejszym tempie też są w stanie pograć fajnie piłką i może się coś z tego urodzić, dlatego nie powinniśmy im nawet dawać nadziei, że mogą cokolwiek zdziałać – podsumowuje Góralski.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

1 komentarz

Loading...