Reklama

Wielki za to, kim jest, a nie co zdobył. Christian Streich odchodzi z Freiburga

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

19 marca 2024, 14:05 • 10 min czytania 17 komentarzy

Streich to w języku niemieckim uderzenie i niczym potężny cios spadła na wszystkich w Niemczech informacja, że Christian Streich po sezonie opuszcza Fryburg. I można się dziwić, o co takie wielkie halo. Mowa przecież o trenerze SC Freiburg – klubu, który nie zdobył żadnego trofeum. Mimo to, wiadomość o jego odejściu wstrząsnęła różnymi środowiskami. 58-latek był bowiem nie tylko trenerem, ale przede wszystkim ikoną, legendą i głosem trudnych spraw nie tylko niemieckiego futbolu, ale również całego społeczeństwa.

Wielki za to, kim jest, a nie co zdobył. Christian Streich odchodzi z Freiburga

Wielki szacunek dla świetnego trenera! Christian Streich wyznaczył wysokie standardy swoim stylem i karierą. Życzymy mu wszystkiego najlepszego – VfB Stuttgart na oficjalnej stronie klubu.

To, co oceniam znacznie wyżej niż jego jakość jako trenera, to jego osobowość. Zawsze miał odwagę wypowiadać się na trudne tematy. Uważam, że to wielka szkoda, że ​​orędownik zmian znika z naszej przestrzeni życia – Ralph Hasenhüttl na swojej powitalnej konferencji prasowej w Wolfsburgu.

Gratulacje dla Christiana Streicha wspaniałej kariery we Freiburgu. Bundesliga będzie za tobą tęsknić! – Bayer Leverkusen na oficjalnej stronie klubu.

Christian Streich jest wzorem do naśladowania dla nas wszystkich. Ma wielkie serce i wykazuje właściwą postawę, wielokrotnie wypowiadając się na temat trudnych bieżących problemów społecznych. Nie uchyla się, wykorzystuje swoje wpływy i stanowczo sprzeciwia się ksenofobii, rasizmowi i dyskryminacji. Wszystko to znajduje również odzwierciedlenie w nagrodach i wyróżnieniach, które otrzymał. Co ważniejsze: cieszy się szacunkiem i podbił serca ludzi we Fryburgu, w całych Niemczech i poza nimi – prezes DFB Bernd Neuendorf na oficjalnej stronie związku.

Reklama

„Czuję, że się starzeję”

To tylko jedne z wielu postów i wypowiedzi ludzi niemieckiej piłki, które pojawiły się w poniedziałek. Ich skalę można jedynie porównać do kondolencji, jakie składane są po śmierci ważnej osobistości futbolu nad Renem. I choć teraz mowa jedynie o odejściu na emeryturę i to człowieka prowadzącego klub, który w swojej historii nie zdobył żadnego trofeum, to głosy pożegnań są równie doniosłe i patetyczne. Christian Streich poświęcił bowiem Freiburgowi 29 lat, natomiast z Fryburgiem związany jest przez niemal całe 58-letnie życie.

Gdy zaczynał pracę w Bryzgowii jako trener młodzieży, na jego głowie powiewała burza blond włosów. Kosmyki układały się w nieładzie to w górę, to w dół, to w prawo, to w lewo. 29 lat później jego twarz pocięły głębokie zmarszczki. Włosów ubyło i jeśli się mierzwią, to tylko na czubku oraz po bokach. I to tylko w euforycznym uniesieniu, bo nie są już tak długie jak przed trzema dekadami. Niezmienione pozostały oczy. Bystre, pełne pasji, momentami furii, gdy nadarzy się do tego odpowiedni moment. Ale i one zaczęły gasnąć, o czym otwarcie mówił sam szkoleniowiec.

Czuję, że się starzeję. Siły maleją, teraz mogę to łatwo dostrzec. Coraz częściej rozmyślałem o tym, ile energii zostało jeszcze moim piłkarzom. Natomiast teraz przychodzi moment, kiedy to ja muszę wziąć odpowiedzialność za klub, tak jak zrobili to Nils [Petersen], Julian [Schuster] czy Mike [Frantz]. I kiedy zdam sobie sprawę, że nie daję już rady i potrzebny będzie ktoś młodszy, żeby dotrzeć do zawodników, powiem pas – oznajmił we wrześniu zeszłego roku Streich w wywiadzie dla „11 Freunde”.

Pas powiedział w poniedziałek.

Sklepowe laudacje

Myślałem o tym przez długi czas. Odbyłem wiele rozmów, ale myślę, że po 29 latach nadeszła właściwa chwila, żeby zrobić miejsce dla nowej energii, nowych ludzi i nowych możliwości. W przeszłości zdecydowałem, że bardzo ważne będzie dla mnie, aby nie przegapić momentu, w którym uznam, że należy odejść. W czasie mojej pracy w klubie przeżyłem setki niezwykłych chwil. Ten klub to moje życie i jestem wdzięczny za wielką miłość i wsparcie, jakie tu otrzymałem. Nie mogę się doczekać przyszłości Freiburga. Wiem, że podjęte decyzje będą właściwe i że wszystko będzie się tutaj toczyć tak, jak to miało miejsce w ostatnich latach i dziesięcioleciach – zawsze idąc do przodu i trzymając głowę w górze, nawet gdy było trudno – przekazał na pożegnalnym filmie szkoleniowiec ze swoim wrodzonym spokojem, brakiem wzruszenia i wyczuwalnym twardym schwarzwaldzkim akcentem.

Pomimo że nawet rodowici Niemcy mają problem ze zrozumieniem tego akcentu, Streich przez lata dorobił się tego przywileju, że zawsze jest słuchany. Jego konferencje prasowe są niekiedy znacznie ciekawsze niż późniejsze spotkania. Nie robi tego jednak na pokaz. Bez względu na to, czy przed kamerami, czy w osiedlowym sklepie, zawsze jest taki sam. Szczery. To dlatego rozpętał burzę w supermarkecie, gdy stojąc w kolejce do kasy, zobaczył pastę warzywną, na której widniał napis „z uratowanych warzyw”. Szkoleniowiec w swoim stylu wygłosił laudację na temat marketingu, który rządzi konsumpcyjnym światem, po czym jak gdyby nigdy nic skasował szampon i opuścił sklep.

Reklama

Wariat, szaleniec, dziwak

I można poczytać to jako objaw wariactwa i pewnie każdy by się z tym zgodził, włącznie ze Streichem. Ale czy wariatem stajemy się tylko wtedy, gdy nie robimy nic wbrew sobie? Bo wtedy 58-latek na pewno jest wariatem, dziwakiem, odmieńcem. Jak bowiem inaczej go nazwać, skoro po golu w doliczonym czasie gry na zwycięstwo, siedzi niewzruszony na ławce niczym skała, a po trafieniu na 4:0 szaleje przy linii bocznej, wyrywając sobie włosy z głowy i poganiając swoich zawodników do jeszcze intensywniejszej gry.

Szaleństwem można również nazwać to, co zrobił z zespołem Freiburga. Gdy był jego zawodnikiem, drużyna z Bryzgowii występowała w 2. Bundeslidze i jeszcze nigdy nie doświadczyła gry w niemieckiej elicie. Gdy rozpoczął pracę jako trener młodzieżówki, „Breisgau-Brasilianer” dopiero co zajęli najniższe miejsce na podium w Bundeslidze i szykowali się do historycznego występu w europejskich pucharach. Jednak dwa lata później spadli. Gdy w grudniu 2011 roku przejmował drużynę jako pierwszy szkoleniowiec, Freiburg znajdował się na ostatnim miejscu z pięcioma punktami do bezpiecznego miejsca. Utrzymał zespół w sezonie 2011/12 i dokonał tego w kolejnych dwóch rozgrywkach. W trzecich został zdegradowany do 2. Bundesligi. I to w nim mocno siedzi.

Pomimo tego, że ustabilizował Freiburg na pozycji powyżej ligowej średniej. Awansował do finału Pucharu Niemiec – pierwszego w historii, dwukrotnie dotarł do 1/8 finału Ligi Europy, a w Bundeslidze ponownie bił się o podium, to cały czas pamiętał, jak w 2015 roku spadał z ligi. Wciąż robi sobie o to wyrzuty, choć w tamtym okresie z powodu kontuzji wypadło mu wielu ważnych zawodników i musiał korzystać z usług takich asów jak Nicolai Lorenzoni (dziś Verbandsliga), Vegar Hedenstad (druga liga norweska) czy Charles-Elie Laprevotte (piąta liga francuska). Zespół spotkał wynik ponad stan i kadrowo sobie z tym nie poradził.

„Chris­tian Streich – du bist der beste Mann!”

Mimo to nikt Streichowi nie robił wyrzutów i nawet po spadku pozostał na ławce. To dzięki niemu o 230-tysięcznym Fryburgu, które traktuje się z dużą nutą prowincjonalizmu, zaczęto mówić w Niemczech. To on został mistrzem kraju z młodzieżową drużyną Freiburga. Uznaje to za swój jeden z największych sukcesów. Dzięki jego zasługom, co szło w parze z odpowiednim rozwojem organizacyjnym i finansowym, powstał nowoczesny stadion. To on sprawił, że kibice z Fryburga mogli jeździć do Sewilli, Londynu, Turynu, Pireusu i Berlina, gdzie dopingowali swoją drużynę. W zestawieniu z Sevillą, West Hamem czy Juventusem zespół Streicha odstawał, ale sam fakt znalezienia się na salonach był ważniejszy. To właśnie dlatego po przegranym finale DFB Pokal po rzutach karnych w 2022 roku fani, roniąc łzy, wspierali zapłakanego szkoleniowca, skandując: „Chris­tian Streich, Chris­tian Streich – du bist der beste Mann!”.

Ale nie tylko za sprawą swoich sportowych dokonań zaczęto częściej mówić o tej małej przygranicznej mieścinie. Streich rozsławił Fryburg swoimi laudacjami. Nigdy nie unikał polityki. Wręcz przeciwnie, wykorzystując swoją pozycję i rozpoznawalność często i głośno mówił o ważnych sprawach.

Politycznie niepoprawny

Jestem pewien, że czasami robiłem to zbyt szczegółowo lub niedostatecznie dobrze. Kiedy zostałem trenerem, dużo myślałem o tym, czy chcę się tak wystawiać. Ale jeśli ktoś zapyta mnie o opinię na temat AfD czy NPD, chętnie udzielę odpowiedzi. Ponieważ moim obowiązkiem jako osoby publicznej jest zwracanie uwagi na zagrożenia, jakie stwarzają takie partie i ich politycy – tłumaczył na łamach „11 Freunde” Streich.

I tak, gdy w Niemczech w ostatnich tygodniach prawicowe partie zaczęły głosić coraz dobitniej swoje roszczenia dot. relokacji migrantów, szkoleniowiec zamienił konferencję prasową przed meczem z Hoffenheim w wykład na temat konieczności postawienia się AfD i ich politykom.

Kto teraz nie wstaje, niczego nie zrozumiał. To nie podlega dyskusji. Jest za pięć dwunasta. Kto teraz siedzi albo wybiera AfD w ramach protestu, niech potem się nie skarży. Niech nie narzeka, że żyje w kraju rządzonym przez narodowo-prawicowe ugrupowanie. Kto dotąd nie zrozumiał, już nie zrozumie. Nie zrozumiał niczego w szkole na lekcjach historii. Każdy w tym kraju jest zobowiązany, w gronie rodziny, w pracy, gdziekolwiek, wstać i bardzo jasno się opowiedzieć. Jeśli podstawowe wolności, które ciężko wypracowaliśmy po katastrofie 1945 roku, zostaną porzucone, każdy będzie odpowiedzialny – perorował 58-latek.

Jeden z najlepszych reżyserów

Streicha docenia się jako szkoleniowca – dostał nagrodę trenera 2022 roku od zawodowego związku piłkarzy, a także dziennikarzy pod egidą „Kickera” – ale to właśnie za swoje polityczne i społeczne zaangażowanie ma tak duży szacunek w kraju. Z jego poglądami utożsamia się wielu Niemców z różnych zakątków kraju. I nie przemawiają przez nich ani klubowe barwy, ani sportowe przywiązanie, bo ze sportem nie mają nic wspólnego. Trafia do nich to, co szkoleniowiec mówi. Właśnie dlatego w 2023 roku otrzymał nagrodę im. Juliusa Hirscha. DFB przyznaje się je osobom lub organizacjom, które w szczególny sposób wykorzystują swoją pozycję na rzecz promowania wolności, tolerancji i człowieczeństwa. 

Wielcy trenerzy i wielcy reżyserzy to ci, którym udaje się stworzyć zespół, w którym każdy człowiek jest lepszy, niż byłby bez grupy. Nie ma znaczenia, czy wystawiasz sztukę teatralną, kręcisz film, czy tworzysz drużynę piłkarską. Za każdym razem w najlepszym przypadku wszyscy powinni uczyć się czegoś na resztę życia. Wszystko, co musisz zrobić, to popracować nad tym, aby suma 1+1 dawała więcej niż 2 – rozpoczął swoją przemowę aktor Matthias Brandt, który wręczał nagrodę Streichowi.

Ciężko mi znaleźć człowieka, który potrafi spojrzeć, rozpoznać, a następnie opisać to, co widzi równie dobrze jak robi to Christian Streich. To świetny trener, ale przede wszystkim pedagog i człowiek nakłaniający do rozwoju i wspierający niepohamowaną ciekawość innych ludzi. Kiedy uważa, że ​​zgromadził wystarczającą wiedzę, porównuje z nią siebie i nas. Wszystko po to, żeby stworzyć swój świat, a w nim jest jednym z najlepszych reżyserów, jakich kiedykolwiek spotkałem – kontynuował.

Ponieważ pokazuje więcej niż swoi koledzy, Christiana opisuje się czasem jako egotyka, dziwaka. To głupia i błędna ocena, bo to nadzwyczajny człowiek. Łatwo popadamy w pułapki atrybucji, mówiąc, że to nie jest dobry człowiek z Fryburga, tylko piłkarski trener, którego życiowym interesem pozostaje wygrywaniu meczów. Nie jest też dobrym sumieniem niemieckiego futbolu. Sam nie chce taki być, bo pozostaje na tyle mądry, aby wiedzieć, że jego wypowiedzi społeczno-polityczne zostaną usłyszane, zwłaszcza jeśli najpierw odniesie sukcesy sportowe – wyjaśnił.

Wielki za to kim był

Sam Streich w swojej skromności nie zgodziłby się z większością tych słów. Przysłuchiwał się im z dużą uwagą, ale nie wykluczamy, że myślami był przy kolejnym treningu czy meczu swojego Freiburga, z którego z nic w świecie, za żadną ofertę czy pieniądze, nie chciał odejść. I pozostanie mu wierny do ostatnich zawodowych dni. Zanim odda się jodze, jeździe rowerem do Bryzgowii, rodzinie i czytaniu, zasiądzie jeszcze osiem razy na ławce trenerskiej w Bundeslidze. Tym samym jego licznik zatrzyma się na 391 meczach poprowadzonych w jednym klubie. Pod tym względem lepsi będą tylko Otto Rehhagel i Thomas Schaaf. Ale już wiele lat temu Markus Gisdol stwierdził, że najlepszym trenerem jest właśnie Streich.

Freiburg ma najlepszego trenera w lidze. Christian nie pozwala sobie ani piłkarzom na swobodne dryfowanie. Zawsze stara się wyciskać jak najwięcej. Każdego roku we Fryburgu minimalizuje się oczekiwania niemal do zera, dzięki temu przygotowują się w spokojnej atmosferze. To ich klucz do sukcesu. Inne kluby powinny się tego uczyć – wypalił ówczesny szkoleniowiec Kolonii.

Bez względu na oceny czy opinie, dla Fryburga Christian Streich i tak będzie najlepszy, bo wielkim stał się jeszcze podczas kariery, a o skali jego wielkości świadczy nie to, co zdobył, a kim jest.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

17 komentarzy

Loading...