Mecz przeciwko AZ Alkmaar (2:0) w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Josue notuje dwie asysty, które rzadko widzi się w spotkaniach najlepszych europejskich lig. Spotkanie ligowe z Pogonią Szczecin (1:1): tylko Portugalczyk przy golu dla Legii byłby w stanie tak nieszablonowo podać do Pawła Wszołka. Dzisiejszy mecz z Piastem Gliwice (3:1 dla Legii) – Josue podchodzi do rzutu wolnego i uderza tak, że lepiej się nie da. Piłka leci nad murem, odbija się od poprzeczki i wpada do siatki. Bramkarz nie ma szans. Legia wciąż szuka dobrej dyspozycji, ale ograła Piasta, bo ma w swoim składzie artystę. Poza tym wreszcie Marc Gual przypomniał sobie, jak w ubiegłym sezonie zostawał królem strzelców ligi w barwach Jagiellonii Białystok.
Można dyskutować, w jakim stopniu Josue swojej drużynie pomaga, a w jakim swoją gra i zachowaniem wpływa destrukcyjnie na kolegów. Nie można jednak odebrać Portugalczykowi, że jest jednym z najlepszych technicznie i najbardziej nieszablonowych piłkarzy ligi w ostatnich latach. Josue karmi się też prowokacjami, one go nakręcają. Widać to było dziś, gdy po swoim golu spojrzał w stronę trybun i przyłożył dłoń do ucha. Jakby chciał spytać zebranych na stadionie dziennikarzy (a może ogólnie, kibiców?): „I co wy na to – dalej będziecie po mnie jechać?”.
Transparent wymierzony w trenera
Po chwili kamera pokazała twarz Kosty Runjaicia. Trener Legii mógł odetchnąć z ulgą. Gdy piłkarze obu drużyn wychodzili na boisko, na „Żylecie” był widoczny transparent ze skierowanym do niego po niemiecku jednoznacznym hasłem: „Auf Wiedersehen”. – Musimy do końca sezonu wygrać 10 spotkań. Każdy mecz jest dla nas jak finał – mówił przed spotkaniem Runjaić. Dziś jego zespół pokonał pierwszą przeszkodę, choć wcale nie było mu łatwo.
W maju 2016 roku oba zespoły zajmowały dwa pierwsze miejsca w tabeli i mecz przy Łazienkowskiej miał decydować o mistrzostwie kraju. Legia rozjechała wtedy Piasta 4:0, a później sięgnęła po tytuł. Teraz realia, ale też forma obu drużyn, są zgoła inne. Legia wygrała dopiero drugi mecz w tym roku, a Piast przyjechał do Warszawy jako zespół, który w 2024 roku ograł jedynie Puszczę Niepołomice, poniósł cztery porażki i w każdym z tych meczów tracił po trzy gole. Gdy przed meczem spojrzeliśmy na tabelę Ekstraklasy, uwzględniającą tylko obecny rok kalendarzowy, Legia była na 13. miejscu, a Piast na 17. I na boisku, mimo efektownych goli, było to widać.
Mecz pięknych goli
Pierwsza połowa meczu. Radovan Pankov próbuje rozegrać piłkę, ale nie potrafi celnie dograć do kolegi na kilka metrów. Po chwili podobny błąd na poziomie juniora młodszego popełnia Jurgen Elitim. Przy stanie 1:0 dla Legii pomocnik Piasta Tihomir Kostadinow gra długą piłkę na napastnika. Fabian Piasecki wyprzedza (tak, wyprzedza!) obrońców, którzy mogliby w tym momencie zagrać w filmie „Statyści” i pięknym lobem (tak, pięknym lobem!) pokonuje Dominika Hładuna, który niepotrzebnie wyszedł z bramki. Prezent od legionistów prezentem, ale długo nie mogliśmy uwierzyć, że Piasecki jest w stanie tak idealnie wykończyć akcję. Gdy w drugiej połowie koszmarnie skiksował, to już dużo bardziej pasowało nam do nazwiska na koszulce.
Ale to nie był koniec pięknych goli w Warszawie. Marc Gual w sezonie 2022/23 strzelał dla Jagiellonii gola w niemal co drugim meczu ligowym (31 meczów / 15 bramek). W obecnych rozgrywkach długo był cieniem samego siebie. Ale do czasu. Dziś najpierw ograł dwóch rywali i perfekcyjnie uderzył w okienko. Gol numer cztery. A w drugiej połowie Hiszpan wykorzystał fatalny błąd Jakuba Czerwińskiego, ruszył z piłką i pięknie przyłożył z lewej nogi. Bramka numer pięć. Legia prowadziła 3:1 i dowiozła wynik do końca, mimo czerwonej kartki dla Pawła Wszołka. Miała też trochę szczęścia, bo rywale dwukrotnie w drugiej połowie obijali poprzeczkę.
Legia wciąż jest przeciętna
Aleksandar Vuković nie ukrywał, że to dla niego szczególny mecz – z Legią zostawał mistrzem Polski i jako zawodnik, i jako trener. Trener Piasta kocha stołeczny klub: gdyby ktoś napisał kiedyś jego biografię, ta mogłaby mieć tytuł „(VUKO)chana Legia”. W roli szkoleniowca Piasta Vuković zagrał przeciwko Legii trzeci raz i wciąż nie potrafi wygrać. Jego zespół czeka w tym sezonie walka o utrzymanie.
A Legia? Niby wygrała, niby liczy się w „wyścigu żółwi” o mistrzostwo, ale my wciąż zgadzamy się z Kamilem Kosowskim (komentował dziś ten mecz), który niedawno stwierdził na łamach „SuperExpressu”, że Legia wygląda tak, jakby odeszło z niej sześciu, a nie dwóch kluczowych piłkarzy (Ernest Muci i Bartosz Slisz) i dziś to po prostu przeciętny zespół. Przeciętny zespół, który raz na jakiś czas przeprowadzi błyskotliwą akcję.
WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:
- Mioduski odpowiada Nitrasowi: „Sport potrzebuje dialogu”
- Kramer kontuzjowany? Kto by się tego spodziewał…
- Jak zbudować na nowo Legię bez Josue?
Fot. Maciej Gronau (Newspix.pl)