W 2024 roku Śląsk Wrocław punktuje gorzej niż piętnaście innych klubów Ekstraklasy. Za kwotę równą miesięcznych pensji Erika Exposito i Patryka Klimali, których Jacek Magiera pierwszy raz posłał na boisko ustawionych obok siebie w wyjściowej jedenastce, można byłoby w stolicy Dolnego Śląska kupić kawalerkę, a od początku rundy wiosennej przy ich zdobyczach strzeleckich widnieją brzydkie zera. Jak więc w Śląsku żarło, tak już nie żre.
To nie jest żaden wielki kryzys. Wyraźnie trzeba to zaakcentować. Bardziej pali się w Legii, większe rozgoryczenie panuje chyba też w Lechu, problemy z mniej ekskluzywnego gatunku niż kilka słabych tygodni mają na przykład w Koronie. Śląsk jest wiceliderem, a do Jagiellonii traci zaledwie dwa punkty.
Ale…
Czegoś brakuje. Czego? No właśnie, na pewno uwiąd twórczy przeżywa Exposito. Pół roku temu bywał fenomenalny, w Puszczy jesienią zresztą się o tym przekonali, kiedy władował im dwie bramki. Tymczasem od początku grudnia 2023 roku Hiszpan strzelił tylko jednego gola. Siedem kolejek temu. Dawno. Na domiar złego wygląda na rozkojarzonego i już nie tak zaangażowanego. Stał się mniej przebojowy, rzadziej rusza w bezkompromisowe rajdy. Ginie w tłumie, szczególnie jak krok w krok biega za nim ktoś tak natrętny jak Wojciech Hajda.
Exposito nie idzie, więc Magiera dorzucił mu do pomocy Klimalę, który miał być złotym transferowym strzałem Śląska, a na razie rozkręca się jak „Śmierć w Wenecji”. I mógł 25-letni napastnik zostać w tym meczu z Puszczą bohaterem, kiedy w ostatnim kwadransie złożył się do przewrotki, ale wyszło mu to na miarę całego jego dotychczasowego powrotu do Ekstraklasy. Jakby ktoś nie załapał: nie wyszło. Na ten moment Klimala to duży niewypał.
Coś nam podpowiada, że jesienią Śląsk by ten mecz wygrał. Stosunkowo często bywało bowiem wtedy tak, że ekipa Jacka Magiery wyglądała przeciętnie, ale koniec końców inkasowała trzy punkty. Tym razem też gospodarze stwarzali okazje – produkował się duet Klimala-Exposito (na próżno), dobre okazje mieli Aleks Petkow (po rzucie rożnym) i Nahuel Leiva (po zgrabnej akcji), świetnie dysponowany był jednak Oliwier Zych, który już jakiś czas temu w piękny sposób wykorzystał kontuzję Kevina Komara i pierwszeństwa w bramce Puszczy oddawać nie chce. Ma chłopak talent, nieprzypadkowo dostaje powołania do młodzieżowych reprezentacji Polski.
Puszcza z tego bezbramkowego remisu zadowolona może być zdecydowanie bardziej niż Śląsk. Punktów potrzebne są jej jak woda człowiekowi, który zgubił się na pustyni, bowiem w 2024 roku zdobywa ich najmniej spośród wszystkich klubów Ekstraklasy. Korzystny wynik we Wrocławiu sobie wybiegali, wyszarpali, wygryźli, powyrzucali z autów. W samej końcówce Leszczyńskiego postraszył Thiago, zepchnęli Śląsk do głębokiej defensywy, była szanse na sensacyjne 1:0, ale przyznajmy uczciwie: nie byłoby to specjalnie sprawiedliwe.
Śląsk był ciut lepszy. Ale nie na tyle, żeby z Puszczą wygrać. Dla Jacka Magiery może być to dobry punkt wyjścia do podjęcia refleksji: co nie gra? Bo tak – coś nie gra.
Czytaj więcej o Śląsku Wrocław:
- Jak Ajax nie kupił Śląska
- Terminarz (nie)prawdę ci powie. Legia w wielkich kłopotach, Lech wciąż z nadziejami?
Fot. Newspix