Kiedy Lionel Messi odchodził z Barcelony, było jasne, że prędzej czy później ktoś będzie musiał przejąć jego numer na koszulce. Ten zaszczyt przypadł Ansu Fatiemu, ale młodemu Hiszpanowi karierę w stolicy Katalonii mocno przyhamowały kontuzje. Dobrze znamy tę historię – dość szybko okazało się, że akurat ten wychowanek La Masii nie jest godzien przejęcia takiego ciężaru i wyróżnienia, jakie wiążą się z “dychą” na plecach. Nie z racji braku talentu, ale zwyczajnego pecha, który przylgnął do zawodnika i zaczął kojarzyć się ze smutkiem, a nie radością, jaką na Camp Nou przynosił Argentyńczyk.
Nastolatkowie w TOP 5, TOP 15, Ekstraklasie – gdzie grają najwięcej? [ANALIZA]
W Barcelonie w końcu stwierdzono, że dla Fatiego na razie nie ma miejsca i tak oto wybitnie szklane złote dziecko trafiło na wypożyczenie do Brighton. Aktualnie w drużynie Xaviego brakuje zatem zawodnika z numerem 10, ale, jak podają hiszpańskie media, to zmieni się wraz z początkiem sezonu 2024/2025.
Nowym “powiernikiem pierścienia” ma zostać Lamine Yamal. Tak klub chce nie tylko namaścić nową gwiazdę na długie lata, ale też docenić piłkarza za jego zjawiskowy debiutancki sezon. Na razie zagrał w nim 38 razy, strzelił sześć goli i zanotował siedem asyst. To jeden z z najlepszych graczy “Dumy Katalonii” w tym roku, który często bierze na siebie ciężar spotkań rozgrywanych na styku. Pod tym względem trudno sobie wyobrazić, żeby numer na koszulce go przygniótł, jak myślą niektórzy członkowie zarządu Barcelony. Skoro nie robi na nim wrażenia, powiedzmy, spotkanie z Napoli o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, nie powinno też to, że przejmie numer po swoim idolu z (dalej trwającego – to zarazem niesamowite i na swój sposób niepoprawne) dzieciństwa.
Niby numer to sprawa nieszczególnie istotna, ale nie oszukujmy się: ma swój symboliczny wymiar i działa na wyobraźnię. Nie tylko kibiców czy sponsorów, ale też samych piłkarzy. Nie trzeba być sportowcem wielkiego formatu, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Nawet w A-klasie “dyszka” coś znaczy i niemal wszędzie nie dostaje jej byle jaki zawodnik. Tak też ma być w przypadku Yamala. Yamala, który wyrobił już połowę wszystkich minut Fatiego w Barcelonie, tylko nie w ciągu czterech sezonów, a jednego i to wciąż trwającego. To już wiele nam mówi w kontekście dyskusji, jak duże albo raczej jak małe na tę chwilę są szanse na powtórkę z rozrywki.
Pau Cubarsi – kolejne cudowne objawienie w Barcelonie
Kto w życiu zaznał smaku jakiejkolwiek szatni, nawet na szkolnych zawodach sportowych, ten wie, o czym mowa. Sam zawsze, kiedy tylko czułem, że mam odpowiedni status w zespole, czaiłem się na ten numer. Nie tylko dlatego, że jest fajny, że zwraca uwagę, ale też daje dodatkową aurę odpowiedzialności. Bo jeśli masz ten numer, po prostu powinieneś na boisku wnosić coś więcej. A zatem dla jednych, tak jak dla mnie, to może być dodatkowa motywacja, dla innych przytłaczająca symbolika, a dla jeszcze innych zwyczajnie pieprzenie od rzeczy i dorabianie niepotrzebnej ideologii. I, cóż, tych ostatnich też absolutnie można zrozumieć. Racja w tej kwestii zależy głównie od doświadczeń.
Tak czy siak, na pewno ten, kto otrzyma w Barcelonie nr 10, zawsze będzie musiał mierzyć się z echem przeszłości. Nieważne, czy mowa o pokoleniu Yamala, czy późniejszym, kiedy większość z nas będzie już bliżej starości. Takie legendy jak Messi zostawiają swój cień, o czym zdążyli się przekonać nie tylko piłkarze za jego okresu panowania w Europie, tak jak Neymar, ale też następni w Barcelonie czy reprezentacji Argentyny. Nie po wejściu do szatni, ale do muzeum z koszulkami, obrazami i trofeami – jak najbardziej. A jako że akurat w Barcelonie zestawianie czyjegoś nazwiska z Argentyńczykiem to proces nieunikniony, niech w tym konkursie wystartuje właśnie Yamal. W 2024 roku nie ma i przez długi czas może nie być lepszego kandydata.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Nie wątpmy w polskość Tarasa Romanczuka
- Czy Fabrizio Romano wszystkich oszukał?
- Ruch, Górnik i bilety. Czy można mieć tu do kogoś pretensje?
- Nastolatkowie w TOP 5, TOP 15, Ekstraklasie – gdzie grają najwięcej? [ANALIZA]
- Terminarz (nie)prawdę ci powie. Legia w wielkich kłopotach, Lech wciąż z nadziejami?
Fot. Newspix