Reklama

Demolka. Iga Świątek pewnym krokiem weszła do finału Indian Wells

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

16 marca 2024, 04:37 • 6 min czytania 6 komentarzy

Iga Świątek jak na razie w tegorocznym Indian Wells nie straciła jeszcze ani jednego seta. Ba, żadna rywalka nie zmusiła jej choćby do tego, by zagrała przynajmniej tie-breaka. Martia Kostiuk, z którą Polka zmierzyła się w półfinale turnieju, też tego nie dokonała. Ukrainka była zresztą od tego bardzo daleka – przegrała 2:6, 1:6. Świątek tym samym po raz drugi w karierze zagościła w finale kalifornijskiej imprezy.

Demolka. Iga Świątek pewnym krokiem weszła do finału Indian Wells

Polka przeciwko Polce

Marta Kostiuk rozgrywa naprawdę dobry sezon. Zaczęła go od ćwierćfinału w Adelajdzie, potem przyszedł kolejny taki, ale już na większej scenie – w Australian Open, gdzie po niezwykle zaciętym meczu uległa dopiero Coco Gauff, późniejszej finalistce (i tak był to jednak jej najlepszy wynik w turnieju wielkoszlemowym). Mała wpadka przyszła w Dosze, ale miała związek z problemami zdrowotnymi – Marta skreczowała tam bowiem w swoim drugim spotkaniu. Niedługo potem w San Diego doszła jednak do drugiego w karierze finału w głównym tourze, a w Kalifornii osiągnęła półfinał Indian Wells.

Efekt? Od poniedziałku będzie zajmować najwyższe w karierze, 26. miejsce w rankingu WTA.

I owszem, kiedyś wróżono jej, że będzie liderką, a w tourze obecna jest od dawna. Ale na karku ma nadal niespełna 22 lata, jest młodsza nawet od Igi Świątek, choć już w 2018 roku – gdy Iga łączyła seniorskie granie w mniejszych turniejach z juniorskimi Szlemami – było o Ukraince naprawdę głośno. Wciąż więc ma czas, a tegoroczne wyniki pokazują, że idzie w dobrym kierunku. Tym bardziej, że w rankingu Race – liczącym punkty tylko z trwającego od niespełna trzech miesięcy sezonu – zajmuje ósme miejsce. Innymi słowy: w 2024 roku jest czołową zawodniczką świata.

Reklama

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Wyniki Marty zaczęły się szczególnie polepszać, od kiedy trenuje ją Polka, Sandra Zaniewska. Obie nawiązały współpracę w sierpniu ubiegłego roku i, jak na razie, bardzo ją sobie chwalą. Zaniewska, kiedy obejmowała tę posadę, mówiła wprost, że widzi Kostiuk wygrywającą turniej wielkoszlemowy. I choć do tego jeszcze daleko, to na Australian Open przybliżyła się do takiego celu bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. A takimi występami jak w tym Indian Wells też pokazuje, że możliwości ma, skoro do półfinału doszła – jak Iga – bez straty seta. I że Zaniewska dobrze ją trenuje.

Dziś trenerka Marty chciała, by ta pokonała jej rodaczkę. Ale to okazało się zadaniem ponad siły jej podopiecznej.

Demolka

Iga i Marta spotkały się już raz wcześniej – w trakcie Roland Garros 2021, gdy górą była Świątek. Polka wygrała wtedy stosunkowo spokojnie – 6:3, 6:4. Dziś można było oczekiwać bardziej zaciętego meczu. I jeśli ktoś faktycznie takiego się spodziewał, to cóż, oczekiwania zdecydowanie się nie spełniły.

Choć zaczęło się od pewnie utrzymanych serwisów z obu stron… i to by było właściwie na tyle. Już w drugim gemie serwisowym Kostiuk, Iga zaatakowała. Wypracowała sobie trzy break pointy, ale żeby rywalkę przełamać potrzebowała tylko jednego. Chwilę później obroniła serwis, wyszła na 3:1 i już nie oglądała się za siebie.

Marta za to nie potrafiła wykorzystać przewagi. Gdy w kolejnym własnym gemie prowadziła 40:15, straciła dwa punkty z rzędu, a niedługo potem i całego gema, oddanego zresztą po podwójnym błędzie serwisowym. Drugą małą partię w tym secie ugrała dopiero przy stanie 5:1 dla Igi. Ale szans na przełamanie serwisu Polki nie miała właściwie żadnych, a ta pewnie zmierzała do zwycięstwa.

Reklama

Drugi set był jeszcze większym pokazem dominacji ze strony Świątek. W dodatku Kostiuk od pewnego momentu doskwierał problem ze stopą, któremu zaradzić udało się dzięki przerwie medycznej. Ale i bez bólu pewnie nic specjalnego by w tym meczu nie zrobiła. W drugiej partii stać ją było bowiem na ugranie jednego gema i to już przy stanie 4:0 dla Igi Świątek. Później jednak oddała kolejne dwa, a Polkę zaskakiwała co najwyżej pojedynczymi akcjami.

Jeśli jednak chodzi o całokształt – tu zdecydowanie lepsza była Świątek.

– Jestem szczęśliwa z powodu mojego występu. To jeden z lepszych meczów, jakie tu zagrałam. Jestem zadowolona, że zmiany, które wprowadziłam wcześniej, okazały się skuteczne. Rozegrałam solidne spotkanie, nie miałam momentów, gdy nie czułam się pewnie. Chłód [w momencie rozgrywania meczu było ok. 17 stopni Celsjusza – przyp. red.] mi nie przeszkadzał, bo poprzednie mecze grałam w sesji nocnej, gdy też było chłodniej – mówiła Iga. Dodawała też, że w Indian Wells czuje się świetnie, właściwie jak w domu.

I w sumie wypada jej w to wierzyć. W ostatnich trzech sezonach najpierw wygrała ten turniej, rok temu była w półfinale (lepsza okazała się Jelena Rybakina), a teraz znowu wróciła do finału.

Iga gdzie jej miejsce. Czyli na czele

Co ważne, po dzisiejszym meczu została też nową liderką rankingu WTA Race, co oznacza, że – jak na razie – jest najlepszą zawodniczką sezonu. Oczywiście, najważniejszy jak do tej pory tytuł zgarnęła Aryna Sabalenka, wygrywając Australian Open (to właśnie Białorusinkę wyprzedziła Iga), ale poza tym turniejem Sabalenka wcale nie radzi sobie najlepiej. A Iga wręcz przeciwnie. Polka jak na razie przegrała tylko dwa mecze w trwającym sezonie – w Melbourne lepsza od niej okazała się po trzysetowej walce Linda Noskova, z kolei w Dubaju w półfinale Polkę pokonała Anna Kalinska.

Wygranych meczów na koncie Świątek ma jednak już 20, do tego tytuł WTA 1000 w Dosze i szansę na kolejny taki w Indian Wells. A przecież wciąż jeszcze nawet nie weszliśmy na mączkę.

W Kalifornii Iga Świątek zagra w finale turnieju WTA po raz 23. Jak do tej pory wygrała 18 z nich, z czego 12 to imprezy rangi WTA 1000 lub wyższej (czyli Finały WTA i Wielkie Szlemy). Po co o tym piszemy? Ano po to, by zaznaczyć, że – jeśli odniesie triumf – będzie już o krok od dogonienia Agnieszki Radwańskiej w kolejnej niezwykle istotnej statystyce. Starsza Polka w swojej karierze wygrała 20 imprez WTA, do tego jeszcze osiem razy była w finałach. Już jest jednak gorsza od Igi, jeśli chodzi o rangi wygrywanych turniejów – z jej dwudziestki tylko sześć to odpowiedniki dzisiejszych tysięczników lub Finały WTA.

I nie zrozumcie nas źle, bardzo doceniamy osiągnięcia Agnieszki. Ale fakt, że Iga w wieku niespełna 23 lat już nawet w liczbie wygranych turniejów jest o krok od Radwańskiej, pokazuje dobitnie skalę jej wyczynów.

Dobrze oddaje ją też ranking WTA, ten właściwy. Choć Aryna Sabalenka dochodziła co najmniej do półfinału każdego z czterech ostatnich Szlemów, a jeden z nich nawet wygrała, to jednak w tym zestawieniu od Igi odstaje, bo brakuje jej regularności. Świątek już teraz ma na koncie 10365 punktów, a jeśli wygra w Kalifornii (w finale zagra z Marią Sakkari), to dobije do 10715. W dodatku w zeszłym sezonie nie grała w Miami – gdzie rywalizacja przeniesie się po Indian Wells – więc tam może tylko zyskiwać. Aryna Sabalenka punktów ma 8195. Ponad 2000 mniej. Nie zdziwiłoby nas w dodatku wcale, gdyby po wyprawie na Florydę, przewaga Igi wynosiła już ponad 3000 oczek.

Świątek po raz kolejny pokazuje, że jest siłą numer jeden w kobiecym tenisie. I pewnie prędko się to nie zmieni.

Iga Świątek – Marta Kostiuk 6:2, 6:1

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Niemcy

A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Szymon Piórek
8
A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Komentarze

6 komentarzy

Loading...