Reklama

Jak co weekend w Formule 1. Red Bull z dubletem, cała reszta za nim

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

09 marca 2024, 19:54 • 3 min czytania 1 komentarz

Nic nowego nie dzieje się w Formule 1 w ostatnim czasie. Jak w Bahrajnie przed tygodniem, tak i dziś – w Grand Prix Arabii Saudyjskiej – najlepszy był Max Verstappen, a na drugim miejscu przyjechał Sergio Perez. Na trzecie wskoczył za to Charles Leclerc. O tym jednak, że taki zestaw może nudzić, niech świadczy fakt, że wydarzeniem weekendu zdecydowanie jest nie triumf Maxa, a siódme miejsce Olliego Bearmana, który debiutował w wyścigu, bo zastąpił zmagającego się z wyrostkiem Carlosa Sainza. 

Jak co weekend w Formule 1. Red Bull z dubletem, cała reszta za nim

Brak Sainza zresztą mógł boleć Ferrari, bo to on przed tygodniem dawał nam najciekawsze momenty stosunkowo nudnego Grand Prix i ostatecznie skończył cały wyścig na trzecim miejscu. Ale z wyrostkiem tak to już bywa, że nic nie robi, tylko wyczekuje momentu na to by zaboleć i zmusić do zabiegu. Hiszpana zakłuło w kiepskim momencie, ale dla Olliego Bearmana to była wręcz gwiazdka z nieba. Chłopak ma niespełna 19 lat i został dziś trzecim najmłodszym kierowcą w dziejach Grand Prix F1.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Do tego przyjechał dziś w punktach. I to wcale nie tak małych, bo mimo startu z 11. miejsca, skończył na 7. pozycji. Za sobą zostawił między innymi Lando Norrisa i Lewisa Hamiltona, a wyprzedziła go tylko wspominana już trójka oraz Oscar Piastri, Fernando Alonso i George Russell. Co mówią nam takie wyniki? Że z pewnością nie był to udany wyścig dla Mercedesa, który nie zdołał wprowadzić samochodu do pierwszej piątki. Poszalał z kolei nieźle Piastri, a i Alonso narzekać nie może na swoje położenie, bo piąta lokata musi go cieszyć – podobnie jak cieszy z pewnością Astona Martina. Tym bardziej, że Lance Stroll – kolega Nando z ekipy – wyścigu nie ukończył, bo przydzwonił w ścianę

Dodajmy, że cały wypadek miał też efekt komediowy, bo wywiązał się po nim następujący dialog.

Reklama

– Uderzyłem w ścianę.
– Możesz dojechać do alei serwisowej?
– Nie, jestem w pierdolonej ścianie.

Cóż, trzeba oddać Kanadyjczykowi, że ostatni komunikat był zwięzły i konkretny, a do tego nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Tak jak i wątpliwości nie zostawił Max Verstappen, który wygrał drugie Grand Prix w tym sezonie, ale – inaczej niż tydzień temu – nie zgarnął bonusu za najszybsze okrążenie (na ostatnim kółku wydarł mu go Charles Leclerc). Holender, mimo że przez wypadek Strolla bolidy się w pewnym momencie zjechały, cały czas kontrolował sytuację i rywalom odjechał potem mniej więcej tak, jak na światłach robi to Porsche tego sąsiada, tego, co nie wiadomo skąd miał na nie pieniążki, twojemu Audi A4 z 2010.

Sergio Perez zresztą też nie był dziś przesadnie niepokojony po tym, jak znalazł się na drugim miejscu, a i Charles Leclerc jechał z całkiem komfortową przewagą nad rywalami. Stąd w czołówce nie działo się właściwie nic, a Ferrari nie pokusiło się nawet o żadną grande strategię, żeby ubarwić nam wyścig. Jeśli już czymś się emocjonowaliśmy, to głównie w dalszej części stawki – jak choćby walką Oscara Piastriego z Lewisem Hamiltonem, gdy Brytyjczyk długo trzymał młodego kierowcę za sobą i gdyby nie musiał zjechać do pit stopu, to ten by go może nie wyprzedził i do samego końca.

A poza tym? Poza tym nie działo się wiele, co najwyżej Kevin Magnussen jeździł tak, jakby dziabnął sobie co nieco przed wyścigiem i dostał od sędziów dwie kary. Ale wielkiego wpływu na wyniki to nie miało. Ot, kolejny weekend dominacji Maxa – to właśnie zobaczyliśmy. A gdyby nie Lance Stroll w „pierdolonej ścianie”, to całkiem możliwe, że – jak tydzień temu – punktowałoby tylko pięć zespołów, znów tych samych. Dzięki Strollowi do dyszki wkradł się jednak Nico Hulkenberg w Haasie, który – trzeba to przyznać – zaskakuje na początku sezonu niezłym bolidem.

Reklama

Problem jedynie w tym, że takich zaskoczeń chcielibyśmy jednak znacznie więcej.

TOP 10:

  1. Max Verstappen
  2. Sergio Perez
  3. Charles Leclerc
  4. Oscar Piastri
  5. Fernando Alonso
  6. George Russell
  7. Oliver Bearman
  8. Lando Norris
  9. Lewis Hamilton
  10. Nico Hulkenberg

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Formuła 1

Komentarze

1 komentarz

Loading...