Kto wie, może jeszcze letnie transfery Lecha odpalą, zaczną grać jak z nut i wszyscy zapiejemy z zachwytu, ale póki co jest marzec, czyli sporo czasu minęło od lata 2023 i trudno cmokać nad tym, co Kolejorz wymyślił w tamtym okienku.
Po kolei.
Elias Andersson – rozczarowanie. Miał zabezpieczyć lewą stronę, a obecnie Mariusz Rumak woli stawiać na Gurgula. Wyżej zdają się stać akcje również Douglasa, który wyszedł w pierwszym składzie na Zagłębie, zatem jeśli zawodnik ściągany latem do podstawy na początku wiosny jest trzecim wyborem, nie da się obecnie powiedzieć: brawo, dobry ruch na rynku.
Miha Blazić – grał dość regularnie, lecz raczej nikt nie widzi w nim gościa, który przyszedł i uporządkował sytuację w obronie. Z nim w składzie Lech dostawał piątkę od Pogoni, trójkę od Widzewa, trójkę od Śląska. Jest to zawodnik przyzwoity, ale nic poza tym – tak zresztą o nim mówiono, gdy trafiał na Bułgarską. Ponadto jeśli wszyscy z taką nadzieją i radością przyjmowali powrót Salamona, świadczy to o tym, że w tyłach był pożar i Blazić niekoniecznie biegał z gaśnicą.
Ali Gholizadeh – w polskiej skali wydano na niego kupę siana, lecz nie dał jeszcze nic. Ani gola, ani asysty. Najpierw kontuzjowany, potem na reprezentacji, teraz już grający, natomiast w sposób marny. Słychać – już, już, zaraz odpali. Żeby nie skończyło się jak w filmie o facecie w łódce.
Dino Hotić – zaczął dobrze, potem zgasł, złapał kontuzję, wrócił i coraz trudniej pamiętać, że na początku prezentował się nieźle. Jeśli dobrych meczów trzeba szukać we wrześniu, to trochę niefajnie, bo – przypomnijmy dla pewności – mamy marzec.
W tej kolejce do Badziewiaków trafił tylko Hotić właśnie, niemniej Gholizadeh był blisko, Blazić i Andersson mieli to szczęście, że nie grali w pierwszej połowie z Rakowem. Czy gdyby grali, coś by to w Kolejorzu zmieniło? Wątpliwe, patrząc na ich dotychczasowe dokonania.
Zatem mamy Lecha, który nie rozbił banku, pod względem skuteczności latem, zimą nie przeprowadził żadnego ruchu – poza kampanią pod tytułem Salamon to najważniejszy transfer – i wziął trenera, na którego CV normalnie by nie spojrzał, ale że jest stamtąd, to go wziął.
Czy tak można skutecznie walczyć o mistrzostwo? Wątpliwe.
W Kozakach mamy zaś Zapolnika, który jednym meczem z ŁKS-em zrobił tyle konkretów, ile Gholizadeh z Hoticiem przez całą swoją ekstraklasową przygodę. Jego bramka… No cudo, co tu dużo mówić. Murowany faworyt do gola sezonu, a kto wie, może będzie coś więcej i po Oleksym nagrodę Puskasa weźmie właśnie zawodnik Puszczy?
To byłaby historia. W Weszłopolskich zapytany, czy oddałby tego gola za zwycięstwo z ŁKS-em, wykorzystał pomidora. Czyli pewnie by nie oddał i może to trochę samolubne, ale szczerze – trudno mu się dziwić. Mieć taką bramkę w karierze to naprawdę wspaniała pamiątka.
Zwracamy uwagę też na piątą nominację Kochalskiego. W poprzednim sezonie można było mówić, że Lech najlepszego bramkarza ma w Stali, to teraz uzasadnione byłoby stwierdzenie, że Legia swojego najlepszego golkipera też umieściła w Mielcu. Ale niestety dla niej: do Kochalskiego nie ma już praw, a ten facet naprawdę może myśleć o zakręceniu się w jakimś przyzwoitym zagranicznym klubie i miłej karierze.
Papiery na takie granie z pewnością ma.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Zemsta barona Bartnika
- Od Realu Madryt do Znicza Pruszków. Czy Mariusz Misiura i jego pomysły podbiją Polskę?
- Belgijskie precedensy. Dlaczego mecz Anderlecht – Genk ma zostać powtórzony?
Fot. Newspix