Jacek Góralski to zawodnik, którego raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Prawdopodobnie każdy w tym kraju widział lub słyszał o „sankach”, jakie zafundował Andrei Belottiemu w meczu reprezentacji. O tym wydarzeniu i swoich przemyśleniach na temat natury zawodu piłkarza opowiedział w wywiadzie dla portalu „Łączy Nas Piłka”.
Jacek Góralski swego czasu był pewniakiem do gry w reprezentacji. Może nie był to najlepszy technicznie zawodnik, ale nadrabiał walecznością, a alternatyw nam zwyczajnie brakowało. Dlatego jego transfer do Kazachstanu wzbudził spore kontrowersje. Jak sam twierdzi, nie otrzymał wtedy zbyt wielkiego wsparcia.
– Usłyszałem [od Jerzego Brzęczka], że to strasznie daleko, że lepiej byłoby, gdybym został w Europie. Tymczasem trudno było odmówić. Nie ma co ukrywać, kasa była kosmiczna. Piłkarz pracuje w zawodzie 10-15 lat i w tym czasie musi właściwie zarobić na resztę życia. Nie jest łatwo się odnaleźć, gdy kariera dobiega końca i trzeba na bieżąco szukać źródła utrzymania, bez żadnej poduszki na choćby kilka lat, by zastanowić się w tym czasie i wybrać swoją ścieżkę. Nie oszukujmy się, w Ekstraklasie duże pieniądze zarabiają nieliczni – skomentował swój dawny transfer 31-latek.
– Co z tego, że wystawią fakturę na kilkadziesiąt tysięcy, skoro muszą później odliczyć VAT, podatek dochodowy, inne wydatki. Masz kredyt na mieszkanie, samochód w leasingu, żonę, dzieci. Jak się zepniesz, może odłożysz dziesięć tysięcy – dodał aktualny gracz Wieczystej Kraków.
Na sam koniec odniósł się z kolei do słynnej sytuacji sprzed lat. W 2020 roku brutalnie sfaulował Andreę Belottiego w przegranym 0:2 spotkaniu z Włochami. „Góral” nie szuka żadnych tłumaczeń. Dobrze wie, że tamto przewinienie było zdecydowaną przesadą.
– Gdy patrzę na tę sytuację z perspektywy czasu, sam jestem w szoku. […] Liczyłem, że [w meczu z Włochami] wybiegnę na murawę w podstawowym składzie. Okazało się jednak, że ławeczka. Jakoś się z tym pogodziłem […] Przy linii bocznej piłkę prowadził Bartek Bereszyński i został sfaulowany. Sędzia tego nie zagwizdał. I wtedy mi coś odpaliło, odcięło prąd. Poszedłem mega agresywnie w Andreę Belottiego, saneczki jak się patrzy. Ewidentnie powinienem dostać czerwoną kartkę, ale sędzia dał mi tylko żółtą. Chyba się jednak szybko zorientował, że to błąd, bo później już tylko czekał na pretekst, żeby wlepić mi drugą – wspominał były gracz m.in. Jagiellonii Białystok.
Więcej o Jacku Góralskim:
- Góralski nie zrozumiał Lewandowskiego. I wielu innych rzeczy
- Góralski: – Jeżeli w reprezentacji nie ma defensywnego pomocnika, mogę wrócić i zagrać
- Wyjątkowy tatuaż Góralskiego. Na plecach Michniewicz, Probierz…
Fot. Newspix