Jeden puchar w gablocie już jest, pozostały jeszcze trzy! – może rzucić szczęśliwy od ucha do ucha Juergen Klopp po triumfie w Pucharze Ligi. Jego Liverpool pokonał dziś Chelsea po bramce wciśniętej w dogrywce. Ale cóż to był za mecz. Prawdziwa przejażdżka rollercoasterem, czyli tak jak w Anglii lubią najbardziej.
Ale od początku – od pierwszych minut oglądaliśmy dwie atrakcyjnie grające ekipy. Dużo konkretów pod obiema bramkami. Właściwie gdyby nie kosmicznie wyglądający dwaj bramkarze: Caoimhin Kelleher i jego vis a vis Djordje Petrović, to dzisiejsze widowisko byłoby obsypane golami.
Po kilku akcjach Chelsea, w końcu gracze “The Blues” dopięli swego. Piłka z głębi pola na Nicolasa Jacksona, ten wypatrzył Raheema Sterlinga i były zawodnik Liverpoolu pokarał swój były klub. Radość kibiców z niebieskiej części Londynu trwała jednak jakieś kilkanaście sekund. Zabawę popsuł sędzia boczny. Choć jeszcze przez kilkadziesiąt sekund żyli w nadziei, że jednak bramka zostanie uznana. Niestety – VAR pokazał milimetrowy (ale jednak!) spalony.
VAR w tym spotkaniu był dość istotnym elementem. Otóż kilka minut przed nieuznanym golem dla Chelsea wydarzyło się coś, obok czego nie można przejść obojętnie. Mowa o agresywnym ataku Moisesa Caicedo na Ryanie Gravenberchu. Ekwadorczyk z całym impetem wleciał na rywala, stanął mu na kostce i…
… i nic! Zupełnie nic. Gramy dalej, sędzia pokazał, że wszystko w porządku. Dobrze, że nie upomniał Holendra żółtkiem za symulację!
“To jest czerwona kartka” 🔥
Potężna kontrowersja w #CarabaoCupFinal pic.twitter.com/TOAfIy2ImL
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) February 25, 2024
Ale tak poważnie – mówimy tutaj, o bestialskim ataku. Nawet jeśli umknęło to uwadze arbitra, to właśnie do tego powinna służyć technologia VAR. Sprawdzić, upewnić się, ukarać winnego. Bo efekt jest kuriozalny – Caicedo dokończył sobie mecz, a piłkarz Liverpoolu opuścił murawę. Poczekamy na diagnozę, “The Reds” koszty liczenia powinni wysłać do Chelsea. Albo do arbitra. Albo niech się podzielą pół na pół.
Jakby emocji było mało, to jeszcze w pierwszej części meczu doszło do starcia między piłkarzami. Zaogniło się, kiedy o piłkę walczyli Conor Bradley i Ben Chilwell. Skończyło się tylko na przepychankach, arbiter kogutom pokazał po kartce.
Chelsea – Liverpool 0:1. Piękny finał na Wembley, van Dijk dał trofeum
Po godzinie gry Wembley wybuchnęło. A właściwie część zajmowana przez kibiców ubranych w czerwone barwy. Virgil van Dijk wykończył główką podanie Andrew Robertsona z rzutu wolnego i dał swojej drużynie prowadzenie. Okazało się, że znów do gry wkroczył VAR i bramkę anulował. I również poszło o spalonego, tym razem na pozycji stał Wataru Endo. Japończyk zblokował Levi’ego Colwilla, który biegł do krycia van Dijka. I znów jedna strona musiała obejść się smakiem. Mimo dwóch trafień, na tablicach wciąż widniało 0:0.
Regulaminowe 90 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia, więc o wyłonieniu zwycięzcy musiała zadecydować dogrywka, a ewentualnie później konkurs rzutów karnych. I dogrywka wcale nie była nudnym czasem, kiedy obie ekipy wyczekiwały serii jedenastek. Tu niezła sytuacja, tam strzał. Zabawę strzelcom psuli bramkarze, którzy grali dziś na światowym poziomie. Obaj zasłużyli na wyróżnienie, ale na dwie minuty przed końcem, jeden z nich skapitulował.
Drugi raz na listę strzelców wpisał się van Dijk. I tej bramki nikt już mu nie zabrał. Jego główka po wrzutce z kornera była idealna. Kapitan “The Reds” wpadł w objęcia kolegów. I ponownie kibice ryknęli. Tym razem na dobre. Kilkadziesiąt sekund później wybrzmiał końcowy gwizdek.
Klątwa Chelsea
Wielkimi, ale to przepotężnymi pechowcami są kibice Chelsea. Spójrzmy na ostanie lata i finały, w których grała drużyna “The Blues”. Mowa o finałach na krajowym podwórku, a więc bierzemy pod lupę Puchar Anglii i Puchar Ligi Angielskiej.
- 2016/17 – przegrana z Arsenalem (Puchar Anglii)
- 2017/18 – wygrana z Manchesterem United (Puchar Anglii)
- 2018/19 – przegrana z Manchesterem City (Puchar Ligi Angielskiej)
- 2019/20 – przegrana z Arsenalem (Puchar Anglii)
- 2020/21 – przegrana z Leicester City (Puchar Anglii)
- 2021/22 – przegrana z Liverpoolem (Puchar Anglii)
- 2021/22 – przegrana z Liverpoolem (Puchar Ligi Angielskiej)
- 2023/24 – przegrana z Liverpoolem (Puchar Ligi Angielskiej)
To prawdziwa klątwa. Mówimy bowiem tylko o jednej wygranej na osiem ostatnich finałów. Optymiści powiedzą, że w tym czasie potrafili sięgnąć po Ligę Mistrzów czy Ligę Europy. Trofea w krajowych pucharach są jednak prawdziwą zmorą dla zawodników “The Blues”. Dziś fani dopisują kolejny smutny dzień do i tak już przebogatego katalogu.
Panie Klopp, jeszcze trzy trofea przed panem
Jeśli chodzi o Liverpool, to mają przed sobą fantastyczną perspektywę. Nikomu nie musimy przypominać, że menedżer “The Reds” Juergen Klopp żegna się z Anfield po sezonie. Czy jest więc lepszy sposób na powiedzenie “żegnajcie” niż wstawienie do gabloty kolejnych czterech pucharów? Absolutnie nie.
Dziś udało się sięgnął po Puchar Ligi. Przed nimi jeszcze Puchar Anglii (dotarli tam do 1/8 finału), Liga Europy (ten sam etap) i oczywiście najważniejsze, a więc wygranie Premier League. W ligowej tabeli podopieczni niemieckiego szkoleniowca są na pierwszej pozycji. Mają punkt przewagi nad Manchesterem City. I niech tak zostanie, niech sięgną po wszystko, co jest do zgarnięcia. Piękny czas Kloppa na Anfield nie może się przecież inaczej skończyć.
Chelsea – Liverpool 0:0 (0:0) po dogrywce 0:1
van Dijk 118′
WIĘCEJ O ANGIELSKIEJ PIŁCE:
- Luty miesiącem Pana Piłkarza Jakuba Kiwiora
- Thiago Alcantara – genialny pechowiec czy ofiara La Masii?
- Nie tylko Harry Kane. Wybitni piłkarze bez ligowego tytułu na koncie
Fot. Newspix