Reklama

Górnik dojechał do Łodzi na drugą połowę, ale dla Widzewa to było stanowczo za późno!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

25 lutego 2024, 17:35 • 3 min czytania 14 komentarzy

Duże nieporozumienie w Łodzi – Górnik dojechał o szesnastej na mecz, zamiast na piętnastą, przez co przegapił pierwszą połowę. No a w drugiej nie wystarczyło trochę czasu, trochę szczęścia, trochę jakości, by straty odrobić.

Górnik dojechał do Łodzi na drugą połowę, ale dla Widzewa to było stanowczo za późno!

Ciekawe, jak na przestrzeni piętnastu minut może zmienić się drużyna – Górnik do przerwy nie istniał, by po przerwie dotrzymywać kroku Widzewowi, który wcześniej robił z nim, co chciał. Pomogły zmiany – zmienianie Musiolika często pomaga – i zabrzanie zaczęli grać w piłkę, o co przecież najbardziej chodzi Janowi Urbanowi.

Gola kontaktowego strzelił Janicki, patelnię na remis miał Podolski, ale świetnie przejął ją w swoje ręce Gikiewicz. I gdyby Górnik podszedł do sprawy w ten sposób wcześniej, to znaczy z rozmachem i polotem, naprawdę mógł z Widzewem powalczyć. Ale właśnie: dziś na łodzian potrzeba było równej, mocnej gry przez 90 minut, a nie przez ledwie 45, gdyż ekipa Myśliwca wyglądała znakomicie i to ona zasłużyła, by poświęcić jej większą część tekstu.

Przed przerwą – o rany! Gospodarze grali z taką werwą, że nawet widzom na kanapie mogły zacząć chodzić nogi. Łodzianie starali się być wszędzie (i często byli), atakować szybko, nie dawać Górnikowi czasu na nic, nawet na poprawienie sznurówek w korkach. Jazda, jazda, jazda. Akcyjniak najlepszej jakości, trudno było wyjść do kuchni po herbatę bez obaw, czy Widzew czegoś tutaj zaraz nie zmontuje.

A montować miał wielką ochotę.

Reklama

W pierwszej połowie gości ratować musiał Ennali, w gimnastyczny sposób wybijając piłkę sprzed bramki albo poprzeczka, gdy kapitalnie starał się mierzyć z dystansu Klimek. Ale to i tak było mało, bo po prawdzie nikt i nic nie mogło przyjezdnych uratować przed zmianą stron, żeby nie przyjąć choćby dwupaka.

Pierwszy gol od Klimka, który skorzystał z pinballa w polu karnym i spokojnie dostawił szuflę, ładując po koźle. Drugi – od Ibizy, który trafił zza tyłka Sekulicia. Dosłownie: Słowak chyba na jedyne co wpadł w tej w akcji defensywnej, to szalona poza z wystawieniem tyłka przeciwnikowi, ale Ibiza nie dał się zwieść temu niezwykłemu manewrowi i podwyższył wynik.

W przerwie można się było zastanawiać głównie nad tym, czy Widzew wytrzyma to tempo. Statystyki potwierdzały, że gospodarze biegali sporo więcej od gości, zresztą nie potrzeba było żadnych liczb, by to udowadniać – wystarczyło oglądać mecz. Czerwonych koszulek było ze trzydzieści, niebieskich trzy razy mniej. Widzew wszędzie, Górnik co jakiś czas.

Przepaść.

I faktycznie początkowy kwadrans wskazywał na to, że skoro Górnik wziął się w garść, to Widzew może mieć problem z dowiezieniem tego zwycięstwa. Natomiast ostatecznie tak się nie stało, bo mimo że łodzianie potrzebowali chwili dłużej na wzięcie odpowiedniego oddechu, to nie dali się Górnikowi rozhulać do maksimum.

Zresztą – nie przegrali przecież tej drugiej połowy, w końcówce cudownie kontrę wykończył jeszcze Diliberto. Górnik się otworzył, bo musiał się otworzyć, Widzew to wytrzymał, a my w efekcie obejrzeliśmy naprawdę ciekawy mecz.

Reklama

Nawet przy przegranej z Jagiellonią było widać, że łodzianie są dobrze przygotowani do tej rundy i będą punktować (po prostu wtedy ekipa Siemieńca była za mocno). Tak się dzieje – najpierw planowa wygrana z tragicznym ŁKS-em, teraz skalp na wyżej notowanym Górniku.

Przewaga nad czerwoną kreską wciąż mogłaby być większa, ale tak grający Widzew absolutnie z ligi nie spadnie.

WIĘCEJ O WEEKENDZIE W EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

14 komentarzy

Loading...