Z Liverpoolem asysta, przeciwko Burnley kolejna, a w dzisiejszym starciu z Newcastle bramka, pierwsza w tym sezonie. Wszystko w odstępie 20 dni. To jest jego czas. Chyba możemy śmiało ogłosić – luty oficjalnie miesiącem im. Pana Piłkarza Jakuba Kiwiora.
Przed kolejką ten mecz zapowiadano jako jeden z hitów 26. kolejki Premier League. Mowa przecież o konfrontacji drużyn, które poprzedni sezon zakończyły w czubie tabeli, oglądaliśmy je w tegorocznej Lidze Mistrzów (Arsenal wciąż występuje w tych rozgrywkach). Dwie mocne marki, dwie drużyny będące na fali. To tylko teoria. W praktyce przekonaliśmy się, że Arsenal był po prostu lepszy na każdej płaszczyźnie. „Sroki” zasłużenie odleciały do domu bez punktów, choć w końcówce potrafiły napsuć krwi i zdobyć honorowe trafienie.
Ale po kolei. W pierwszej połowie goście zapędzili się pod pole karne rywala dopiero na kilka minut przed przerwą, kiedy już zresztą przegrywali 0:2, więc wypadało w końcu zaatakować. Od początku oglądaliśmy głęboko zaparkowany autobus z Newcastle. I jak pokazało boisko – nie był to dobry patent na fantastycznie wyglądających ostatnio „Kanonierów”. Chyba nawet sami podopieczni Mikela Artety byli zdziwieni, z jaką łatwością radzą sobie z defensywą rywala. Z defensywą, która była ustawiona gęsto, głęboko, dobrze się przesuwała, ale ostatecznie gospodarze znaleźli na nich patent.
Pierwsze trafienie padło w 18. minucie i było trochę dziełem szczęścia, trochę pokracznej interwencji Svena Botmana. Loris Karius, który stał dziś między słupkami gości, udanie interweniował, jednak piłka trafiła jego kolegę i całym obwodem przekroczyła linię. Nie było przebacz – swojak, 1:0.
No i jak można było się spodziewać, obronne zasieki słabły, „Kanonierzy” nie zdejmowali nogi z gazu. Bramkę na 2:0 wpakował Kai Havertz, piłkę wyłożył mu Gabriel Martinelli.
Arsenal – Newcastle 4:1. Napór „Kanonierów” i pierwsze trafienie Kiwiora
Druga połowa w wykonaniu Arsenalu była równie dobra, co pierwsza. Cały czas oglądaliśmy napór gospodarzy. Był polot, podopieczni Eddiego Howe’a nie radzili sobie z atakami Arsenalu. „Kanonierzy” z dziecinną łatwością tworzyli dogodne sytuacje. Tu dwójkowa akcja spuentowana strzałem, tam wygrany pojedynek i stworzenie przewagi.
W każdej statystyce ofensywnej podopieczni Artety miażdżyli rywali. xG, posiadanie piłki, strzały, wygrane pojedynki… Byli po prostu zdecydowanie lepszym zespołem.
Kolejne trafienia padały po godzinie gry, najpierw obejrzeliśmy piękną akcję Saki zakończoną strzałem. Reprezentant Anglii bez żadnego trudu mijał niczym tyczki defensorów rywali. Nie minęło pięć minut i mogliśmy oklaskiwać kolejną bramkę. Ta bramka cieszy nas tym bardziej, że została strzelona przez Jakuba Kiwiora. Reprezentant Polski idealnie wyskoczył do dośrodkowania z rzutu rożnego. Piłka po jego strzale jeszcze musnęła jednego z obrońców rywali, czym zaskoczyła Kariusa i zatrzepotała w siatce.
JAKUB KIWIOR GOOOOOL!
Ależ to są tygodnie Polaka w Arsenalu. Były dwie asysty, teraz bramka w Premier League #domPremierLeague pic.twitter.com/OzY47W6kVO
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) February 24, 2024
Kolejny cios. Nokaut. 4:0.
Piłkarze Newcastle zdołali jeszcze odpowiedzieć, chociaż przez lwią część meczu ograniczali się do obrony, a w ataku właściwie nie istnieli. Przytoczmy konkrety – pierwszy raz wymienili piłkę w polu karnym Arsenalu w 43. minucie, a pierwszy strzał goście oddali w 49. minucie. Mowa o próbie Anthony’ego Gordona.
Gola udało im się wbić po składnej akcji, którą rozpoczął Harvey Barnes. Piłka znalazła się pod nogami Dana Burna, 31-latek pociągnął akcję lewą stroną, wrzucił i kapitalnie wykończył to Joe Willock. Zmiennik w tym meczu zdobył trafienie honorowe, które było bramką na otarcie łez.
Wynik 4:1 to najmniejszy wymiar kary. Arsenal grał dziś fantastycznie, Newcastle było tłem.
Wypadałoby jeszcze wrócić do Jakuba Kiwiora i go pochwalić. Reprezentant Polski wygląda w ostatnich tygodniach więcej niż przyzwoicie, całkiem nieźle radzi sobie na lewej flance, gdzie wystawia go Mikel Arteta. Jest tylko jeden znak zapytania, który majaczy gdzieś na horyzoncie. Mianowicie, co się stanie, gdy do zdrowia wróci Oleksandr Zinchenko? Ukrainiec bowiem narzeka na uraz łydki i od meczu z Liverpoolem nie gra – w tamtym spotkaniu zresztą Kiwior zamienił byłego piłkarza Manchesteru City i zanotował przeciwko „The Reds” asystę.
Pożyjemy, zobaczymy. Kiwior jest w formie, Arsenal też. Przed „Kanonierami” teraz dwa ligowe mecze, a następnie bardzo ważny rewanż w Lidze Mistrzów z Porto. Drużyna z północnego Londynu zajmuje 3. miejsce w lidze, depcze po piętach Manchesterowi City i Liverpoolowi. I niech nie odpuszcza.
Arsenal – Newcastle United 4:1 (2:0)
18′ Botman (sam.), 24′ Havertz, 65′ Saka, 69′ Kiwior – Willock 84′.
WIĘCEJ O ANGIELSKIEJ PIŁCE:
- Koniec strzeleckiej serii Hojlunda
- Luke Shaw może nie zagrać na Euro
- Liverpool wkracza do gry o podpis Alonso
Fot. Newspix