Reklama

Posiadała: Molde przekonało pomysłem. Skandynawia promuje talenty [WYWIAD]

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

22 lutego 2024, 14:15 • 9 min czytania 3 komentarze

Albert Posiadała jest jednym z polskich bramkarzy, w których dostrzeżono potencjał i błyskawicznie ruszyli w świat. 16 meczów w ekstraklasie wystarczyło, by norweskie Molde zapłaciło za niego 500 tysięcy euro. 20-letni zawodnik nie został zgłoszony do europejskich pucharów, mimo że bardzo na to liczył, ale jego wyjazd do Norwegii to projekt długoterminowy. 

Posiadała: Molde przekonało pomysłem. Skandynawia promuje talenty [WYWIAD]

DOMINIK PIECHOTA: Praktycznie razem przylecieliśmy na obóz Molde: ty na pierwszy trening, my na rozmowę z trenerem Erlingiem Moe. Jak wrażenia na samym starcie po transferze?

ALBERT POSIADAŁA: Szczerze mówiąc, przyleciałem na obóz przygotowawczy do Portugalii i w pierwszych godzinach poczułem się, jakbym kiedyś tu już był. Ale nie na wakacjach, tylko jakbym był częścią tej ekipy w przeszłości. W ogóle nie czułem, że to moje pierwsze dni, bo zawodnicy czy członkowie sztabu podeszli do mnie z wielką otwartością. Pierwsza wizyta w siedzibie klubie była dokładnie taka sama. Szybko pozwolili mi się poczuć jak u siebie. Może dlatego, że prawie cała drużyna to Norwegowie, dlatego chcieli dobrze przyjąć nowego. Różnie mówi się o Skandynawach, ale to było niezwykle ciepłe i pozytywne przyjęcie. I to z kim bym nie rozmawiał, nie ważne na jakim stanowisku, od prezesa klubu po osoby organizacyjne, sami podchodzą i pytają, czy czegoś nie potrzebuję, jak się mam, czy wszystko w porządku.

A jakie wrażenia wywarło samo mroźne Molde? Malutka mieścinka, wiele do roboty nie ma, więc połowa miasta regularnie pojawia się na stadionie. I to bajecznie położonym nad samą wodą.

To taka miejscowość, w której wszyscy się znają i wszystko, o sobie wiedzą. Rzeczywiście klimat małego miasta. Jak przyleciałem po raz pierwszy, to pogoda nie dopisywała. Było wietrznie, pochmurno, deszczowo, bardzo nieprzyjemnie, samolot cały trząsł się przy lądowaniu. Pomyślałem sobie: Nieźle. Norwegia, witamy! Ale pomimo tego i tak mieliśmy piękne widoki z lotu ptaka. Nie widziałem jeszcze całego pasma gór, ale wyłaniały się niektóre szczyty i to już robiło wrażenie. Jak ktoś poradzi sobie z chłodem, to naprawdę piękne miejsce do życia. Jak z pocztówek.

Reklama

A dlaczego w ogóle Molde? Jednak mocno nietypowy wybór. 

Szczerze mówiąc: to jest duży klub, większy niż ludziom się wydaje. Małe miasto, duży klub i jeszcze większe ambicje. Mają historię i osiągnięcia w Norwegii, bo w ostatnich latach ciągle są w czołówce i widzimy ich w Europie. Spodobało mi się jednak, jak doświadczony mają sztab. Poczułem, że to szansa na rozwój i kolejny krok. Nasz trener bramkarzy Per Magne Misund wypromował wiele postaci i wypuścił je dalej w Europę. Ma bogatą historię rozwoju zawodników na mojej pozycji: Ørjan Nyland wiele mu zawdzięcza, a dzisiaj jest w Sevilli. Ethan Horvath trafił do Brugge, a później do Anglii. Spodobał mi się ich plan na mnie.

Ale nie przychodzisz grać od razu, skoro nie zgłosili się nawet do Ligi Konferencji? Pewnie to duże rozczarowanie.

Pewnie, bo po cichu liczyłem, że ten pierwszy mecz sezonu jest z Legią Warszawa i to wyjątkowa szansa, więc będę miał okazję wrócić do kraju. Z drużyną przyleciałem, ale zagrać nie mogę, bo wszystko działo się na ostatnią chwilę. Kiedy ja przylatywałem i finalizowali mój transfer, już musieli zgłaszać kadrę, więc nawet nie widzieli mnie na żywo. Niestety, dwumecz z Legią przeżywam jako towarzysz drużyny, jako wsparcie dla ekipy i sztabu, ale bez możliwości grania. Spodziewałem się, że będzie inaczej, ale nie ma co płakać, tylko walczyć o dobrą pozycję w tej hierarchii bramkarzy. Mamy trzech, ale wierzę, że mój czas na granie przyjdzie. A kiedy to zobaczymy.

Reklama

Legia czy Molde? Kto w takim razie gra na wyższym poziomie?

Trudno mi to określić, ale powiedziałbym, że to bardzo zbliżone potencjały. W Molde zobaczyłem mnóstwo perspektywicznych graczy, wierzę że tu kształtuje się przyszłość. Legia ma jakość i mocne indywidualności. Molde jest zorganizowane, ale ma też mnóstwo talentów, które pójdą w świat. Ciekawa rywalizacja i jednak zostanę przy równej ocenie.

Powiedziałeś, że w Molde jest zupełnie inaczej niż w Radomiaku. Dlaczego?

Ilu trenerów, tyle szkół i filozofii. A już zwłaszcza jak mówimy o bramkarzach, bo to trochę osobna dyscyplina i indywidualne podejście w treningu. Na przykład mogę powiedzieć, że trener ocenia mnie tutaj za zupełnie inne rzeczy niż w Radomiu. Po prostu akcentuje inne cechy, liczą się dla niego trochę inne zachowania. Każdy ma swoje spojrzenie na rolę bramkarza. Tak samo sam wygląd treningu jest inny, więc to też kwestia wejścia w rytm. Widać, że moi konkurenci wiedzą od początku, na czym polega każde ćwiczenie i co będzie oceniane, a ja dopiero musiałem się wdrożyć w te detale. Aklimatyzacja jest kwestią czasu, bo jestem otwarty i szybko się uczę. Ale mogę powiedzieć, że już zwracali mi uwagę na rzeczy, o których wcześniej nie myślałem. Ale to takie małe sprawy jak choćby konkretne zachowania przy rozpoczęciu gry.

A jak językowo? Jednak masz prawie całą drużynę Norwegów.

Powiem ci tak: ja już w Radomiaku, gdzie mieliśmy dość egzotyczną szatnię, starałem się indywidualnie dobierać komendy do zawodników. Do Polaków, wiadomo, po polsku, do obcokrajowców w zrozumiałym angielskim, ale czasami starałem się też indywidualnie dostosować kilka haseł do języku, w którym dogaduje się dany gracz. To przyszło mi samo, dlatego w ogóle nie mam problemów z angielskim. Od pierwszego treningu wiedziałem, jak złapać kontakt z drużyną i starać się być jej częścią. Dajcie mi chwilę i będę im podpowiadał po norwesku… to jeszcze nie jest ten poziom, ale podstawy już znam. Od kilku tygodni zacząłem się uczyć, złapać to, co najłatwiejsze. Kwestia czasu, bo chcę pokazać, że mi zależy i będę gotowy. Zaczynam małymi krokami sam, jeszcze bez nauczyciela, bo nie chcę też przegiąć, żeby zarzucić się zbyt wieloma rzeczami na początku. Ale oni to doceniają.

Radomiak to było dobre przygotowanie do międzynarodowej szatni.

To była spora mieszanka. Mieliśmy grupę polską, grupę portugalską, między sobą porozumiewaliśmy się po angielsku, więc tam na co dzień mogłeś usłyszeć dosłownie wszystko. My ich czegoś uczyliśmy, oni nas. To na pewno mi pomogło i dało dobre przetarcie. Ale też bez przesady, że to była jakaś portugalska drużyna, tak bym na pewno nie powiedział. Ale już samo takie wejście i współpraca z piłkarzami z różnych krajów dała mi przetarcie przed wyjazdem.

Były inne propozycje czy po prostu decydowałeś: Molde albo Radomiak?

Miałem różne opcje. Ale kierowałem się najlepszym potencjalnie rozwojowem. To nie była łatwa decyzja, nie miałem też sporo czasu na namysł, ale jestem dzisiaj zadowolony z tego wyboru. Duży wpływ na mnie miał też układ sezonu w Norwegii. W grze były również kluby z Danii, więc generalnie myślałem o wyjeździe na północ i Skandynawii. Stąd też pojawiło się zainteresowanie. Był nacisk, abym decydował dość szybko. Na przykład: gdybym chciał zostać w Radomiaku jeszcze pół roku, temat Molde mógłby nie być dalej aktualny latem, bo oni byliby w połowie sezonu i chcieliby mieć już stabilizację w bramce. A teraz wiedziałem, że przyjadę tutaj na okres przygotowawczy i odliczanie do początku sezonu. Kuszącą wizją były też europejskie puchary. Skoro widziałem, że grają z Legią, że rywalizują z dobrymi ekipami, że pojawiają się tu regularnie na wiosnę, to też działało na wyobraźnię. Niestety na nie będę musiał poczekać.

Czyli to był transfer do zrealizowania tylko w styczniu-lutym?

Może nie aż tak, ale teraz szanse na ten ruch były o wiele, wiele większe. Nie chciałem czekać. Tutaj też czułem presję, aby jak najszybciej dopiąć ten transfer i pojawić się na obozie. Każdy dzień to dla mnie potężna nauka. Ale też potrzebowałem czasu, aby się odkręcić, bo początek to był istny rollercoaster. Wiesz, jak wyglądał mój transfer? Cztery dni i cztery różne kraje. Zabawiłem się w turystę. Byłem na obozie z Radomiakiem w Turcji. Wróciłem do Warszawy, stamtąd wieczorem do Radomia, dwie godziny na spakowanie najważniejszych rzeczy na 2-3 tygodnie, duża dezorientacja, powrót do Warszawy i znowu w świat. O 7 rano Oslo, przesiadka do Molde, tam szybkie podpisanie kontraktu, nocleg i lecimy dalej. Z Norwegii do Portugalii. Molde-Oslo-Lizbona, a potem jeszcze przesiadka do Faro. Trochę się nalatałem i trochę mili lotniczych nabiłem, ale to zawsze wpływa na dyspozycję.

Czułeś się w pełni gotowy na wyjazd? Masz dopiero kilkanaście meczów na poziomie ekstraklasy.

Nie zastanawiałem się pod tym kątem, czy jestem gotowy, bo uważam, że jak pojawia się szansa, to musisz z niej korzystać. Ja też jestem człowiekiem, który nie ma poziomu z aklimatyzacją czy dostosowaniem się do pewnych warunków. Jak muszę być lepszy, to dojadę do tego poziomu i spełnię te oczekiwania. Myślę, że nie brałbym pod uwagę ofert z Australii czy Chin, ale tutaj czułem, że jest to pośredni krok, by pójść dalej w karierze. Analizowałem, gdzie mogę się najbardziej rozwinąć i życie wskazało mi Molde.

Kamil Grabara był jakąś inspiracją? To jaką on napisał historię w Kopenhadze.

Może nie tylko on, ale wiele karier ze Skandynawii. Za mało mówi się o tym, jak wartościowy jest to kierunek do wypromowania. Stąd wielu graczy idzie do silniejszych, najlepszych lig. Tutaj skauci patrzą na te rozgrywki jako rozgrzewkę przed większą piłką. Widziałem jakie perspektywy daje Molde, kto stąd wypłynął i w ogóle jak rozwija się piłka w Skandynawii, dlatego poczułem, że to może być na mnie pomysł. Nie ma też sensu rzucać się na głęboką wodę, lepiej robić małe kroczki, powolutku iść do celu. Ja od początku starałem się być racjonalny co do rozwoju. Po to odszedłem z drugoligowej Pogoni Siedlce do trzecioligowego Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, bo najważniejsza była dla mnie gra. Zawsze kierowałem się tym, co popchnie mnie do przodu.

A nie boisz się, że przyspawają cię do ławki? Jednak Molde wygląda na bardzo zorganizowaną ekipę.

Jeśli tak się wydarzy, to będę reagował i szukał gry, ale czas pokaże. Za wcześnie na takie myśli, gdy na razie próbuje się przebić i pokazać. Sztab powiedział, gdzie widzi mój potencjał, gdzie mam braki i nad czym będziemy pracować. Oni wyznaczyli mi ścieżkę. To jasne, że na początku będę rezerwowym, ale mam czekać na swój moment i być gotowym. Cały czas też pracować nad detalami. Zawsze potrzeba chwilę, aby się oswoić, ale pewność siebie wzrasta z każdym treningiem.

Erling Moe mówił, że zauważył u ciebie dobrą grę nogami. Również to, że w młodym wieku wiele znaczyłeś dla Radomiaka.

Ja mam takie podejście, że każdy element zawsze można rozwinąć i nad nim pracować. Nigdy nie będę w pełni zadowolony z tego, co potrafią. Mam takie podejście, że życie to ciągła praca i nawet jak usłyszałem o swoich dobrych stronach, to wiem, że są spore rezerwy na poprawę. Cieszy mnie to, że sztab widzi, jaką ścieżkę mi wytyczyć. Jakby miał podsumować swój wybór jednym hasłem: rozwój. Skandynawia mocno się rozwija, to widać w światowym futbolu, stąd wielu graczy trafia do Premier League, więc chcę wbić się w ten nurt, aby stać się tutaj lepszym bramkarzem.

WIĘCEJ O MOLDE FK:

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

3 komentarze

Loading...