Co robią prezydenci miast na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi? Jedni zabiegają o głosy mieszkańców, drudzy żegnają się z urzędem, chcąc pozostawić po sobie dobre wrażenie, a Bogdan Wenta postanowił podjąć próbę położenia klubu piłkarskiego w imię prywatnej wojenki. Ci grzeczniejsi powiedzą, że to Himalaje małostkowości. Ci bardziej dosadni, że to czyste skurwysyństwo.
I nie, wcale nie przesadzamy.
W dniu dzisiejszym (22 lutego) w kieleckim urzędzie miasta odbyło się nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy Korony, podczas którego urzędnicy magistratu dokonali dwóch roszad w radzie nadzorczej klubu.
Po pierwsze: z funkcji prezesa RN odwołali Piotra Dulnika.
Po drugie: z funkcji członka RN odwołali Jakuba Kilarskiego.
W konsekwencji sam Dulnik rzucił papierami i grzecznie podziękował za członkostwo w radzie nadzorczej (odszedł z niej definitywnie).
Dla wszystkich, którzy nie śledzą na bieżąco kieleckiej rzeczywistości, szybkie rozjaśnienie, dlaczego mówimy o skandalicznej historii. Miastem rządzi jeszcze Bogdan Wenta, którego kadencja będzie kojarzyła się z rzucaniem kłód pod nogi kieleckiemu sportowi. Kiedy jeden z najlepszych klubów piłki ręcznej w Europie, Industria, wpadł w nagłe tarapaty finansowe po rezygnacji głównego sponsora, prezydent nie tylko jej nie pomógł, on wręcz… obciął dotychczasowe finansowanie. Kieleckie wróbelki ćwierkały, że to przez zadrę w sercu, jaką były trener nosi do właściciela europejskiej potęgi szczypiorniaka, Bertusa Servaasa, który kilka lat temu zwolnił go z pracy. Wenta rządzi dopiero pierwszą kadencję, ale nie zamierza ubiegać się o kolejną. Zadeklarował to głośno i wyraźnie.
Piotr Dulnik to z kolei właściciel polskiego oddziału Suzuki, czyli głównego sponsora Korony. Firma motoryzacyjna pomagała „złocisto-krwistym” jeszcze za czasów Krzysztofa Zająca. Przez lata wpompował w klub miliony. Pomagała mu w najgorszym okresie, czyli kiedy po spadku do pierwszej ligi porzucił ją niemiecki właściciel. Choć Korona kojarzyła się głównie z patologią i groził jej upadek, Suzuki płaciło jej po degradacji tyle samo, co w Ekstraklasie. By pokazać skalę wsparcia: w pierwszym sezonie po spadku przedsiębiorstwo Dulnika odpowiadało za 30% budżetu Korony, będąc jedynie głównym sponsorem, nie mając żadnych udziałów.
Dziś Suzuki nadal wspiera klub, jest także sponsorem tytularnym stadionu. Dulnik jest postrzegany jako jedna z kluczowych postaci dla odbudowy Korony. To za jego sprawą do klubu trafił Łukasz Jabłoński, fachowy prezes, który najpierw miał być tymczasowym prokurentem, ale na tyle polubił pracę w Kielcach (a Kielce jego), że został na lata. Szef zarządu zmaga się na co dzień z wieloma trudnościami charakterystycznymi dla miejskiego klubu. Przykładowo: przed sezonem lokalni politycy obiecali, potwierdzając to specjalnym pismem (listem intencyjnym), że przeleją Koronie 6,7 miliona złotych. Jabłoński ułożył więc budżet tak, jakby miał do dyspozycji te pieniądze, później okazało się, że miasto ich jednak nie przekaże.
Z takimi absurdami mierzą się w Kielcach profesjonaliści, bo za takich trzeba uznać i Jabłońskiego, i Dulnika. I teraz ten, który rządząc miastem rzucał im pod nogi kłody, kiedy ustępuje ze swojego urzędu wraz z końcem kwietnia, odwołuje ze stanowiska prezesa rady nadzorczej jednego z najważniejszych ratowników klubu. Jak donosi Mateusz Żelazny z kieleckiego radia „eM” i tamtejszego oddziału TVP, a to doskonale poinformowany w kieleckich realiach dziennikarz, powodem jest… urażona duma Bogdana Wenty.
❤️💛 W SPRAWIE KORONY KIELCE ⬇️
Wykonałem kilka telefonów i powiem szczerze, że nawet nie wiem jak to wszytko zrozumiale ubrać.
Decyzja Bogdana Wenty nie ma żadnych znamion logiki nawet gdyby próbować doszukiwać się w tym jakiejś misternej intrygi.
Jeśli chodziłoby o odwołanie…
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) February 22, 2024
Łukasz Jabłoński twardo negocjował z Wentą, gdy chodziło o sprawy Korony. Nie naginał się. Walczył o interes klubu. Wenta najpierw wyeliminował z rady nadzorczej Korony osoby, które mogłyby wstawić się za Jabłońskim, a teraz ma, w ostatnich tygodniach swojej kadencji, dobrać się jeszcze do skóry prezesa Korony.
Po co?
Gdzie w tym interes klubu?
Dlaczego Wenta niszczy klub dla swoich małostkowych celów?
WAŻNE!
❤️💛Niestety odebrałem przed chwilą jeszcze jeden telefon, który musiałem potwierdzić w jeszcze innym źródle.Będą w najbliższych dniach próby wyrzucenia z klubu Łukasza Jabłońskiego.
Nie zawsze było nam po drodze, ale myśle że zasłużył na to, żeby ludzie związani z…
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) February 22, 2024
Gdyby nie Dulnik, Korona mogłaby tułać się dziś po trzeciej lidze. Gdyby nie Jabłoński, nie stałaby się normalnym, solidnie zarządzanym klubem.
Gdyby nie Wenta…
Co takiego zrobił dla kieleckiego klubu obecnie urzędujący prezydent, że na koniec kadencji decyduje się na prywatną krucjatę w celu zaspokojenia własnego ego? Nic. Kompletnie nic. Wyłącznie szkodził.
I teraz coś takiego?
Haniebne praktyki.
Panie Wenta, zostanie pan zapamiętany jako człowiek, który chciał pogrzebać kielecki sport. Olał pan Industrię, kiedy ta ocierała się o upadek, bo wciąż miał pan w sercu zadrę sprzed lat. Przepędza pan z Korony osoby, które wreszcie wprowadziły do tego klubu profesjonalizm. Kim pan jest, żeby obsadzać stołki w tym klubie? Pozytyw jest taki, że kadencja tego polityka potrwa jedynie do 30 kwietnia. Choć dla Wenty to pewnie jeszcze – przywołując klasyka – bardzo dużo czasu.
Wystarczająco dużo, by położyć klub?
CZYTAJ WIĘCEJ O KORONIE KIELCE:
- Prezes Korony Kielce: Nie będzie żadnego upolitycznienia
- Golański: Zawodnicy robią progres. Chcemy zarabiać na transferach [WYWIAD]
- Hofmayster: Mój pradziadek zbudował moje miasto, a dziadek przeżył Holokaust [WYWIAD]
Fot. newspix.pl