Reklama

Podolski i spółka z atakiem na czołówkę? Tak, to się dzieje

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

19 lutego 2024, 21:42 • 4 min czytania 17 komentarzy

Lech Poznań, Stal Mielec, Pogoń Szczecin i Górnik Zabrze to kluby, które po dwóch meczach od startu rundy wiosennej mają komplet punktów. I o ile najwięksi są do tego zobligowani, bo przecież walczą o mistrzostwo lub kwalifikację do europejskich pucharów, o tyle ekipy ze środka tabeli pozytywnie nas zaskakują. A już w szczególności Górnik, który potwierdził, że mecz z Piastem nie był przypadkiem. Jakby powiedział Adam Nawałka, tam zgadza się prawie wszystko: zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Praca na obozie w Turcji raczej nie poszła w las.

Podolski i spółka z atakiem na czołówkę? Tak, to się dzieje

Generalnie jak na standardy ekstraklasowe to było całkiem przyjemne widowisko z pierwszą połową na czele. I to w wykonaniu obu stron, bo nie było przecież tak, że wynik w pełni odzwierciedlał przebieg meczu. Z tym że Górnikowi po prostu więcej wychodziło. Choćby Ennali na skrzydełku z powodzeniem polował na Zatora (też Trojaka, któremu strzałem prawie urwał głowę), który chyba tak się po tych pojedynkach zakręcił, że nie wiedział przy własnym samobóju, gdzie dokładnie się znajduje. W 35. minucie, nawet jeśli zewniak Kapralika to nie była jakość Ricardo Quaresmy, jego średni strzał w kierunku (trudno powiedzieć, czy zmierzał w światło) bramki wystarczył, żeby Kanadyjczyk zmylił Forenca i wpakował piłkę do siatki.

Górnik Zabrze 3:1 Korona Kielce. Błędy Korony i bezlitosny Górnik

Ten sam Forenc niedługo później był jak wcześniej Kapralik dla Górnika. Zrobił dużo, żeby zdobyć bramkę, tylko problem w tym, że pomylił pola karne. Rozumiemy, że Podolski wali trudne do obrony torpedy sprzed pola karnego na zawołanie i tak też było w tym przypadku, prosto z rzutu wolnego, ale jako bramkarz nie możesz wypluć piłki na drugi metr tak jak zrobił to golkiper Korony. Inny piłkarz, Malarczyk, wcześniej przyjął na ciało strzał „Poldiego” – był ranny, nie zabity, natomiast Forenc zwyczajnie zabił sobie szanse na skuteczną interwencję przy dobitce Musiolika. Ten, jak sam zasugerował w wywiadzie w przerwie spotkania, lepszego prezentu dostać nie mógł.

A więc w ciągu 45 minut dwie sztuki Górnik włożył głównie dzięki indywidualnym błędom piłkarzy Korony. W pierwszej połowie mógł mieć nawet trzecią, gdyby tylko Kapralik lepiej ustawił się względem linii obrony gości. Trzy gole to byłoby już sporo, trzeba przyznać, jednak Korona też miała coś do powiedzenia. Bo pewnie gdyby nie znakomita interwencja głową 18-letniego Szali, Remacle miałby ładną bramkę z szesnastego metra. Młodziutki stoper ustał na nogach po przyjęciu uderzenia, nie potrzebował pomocy lekarzy, bo przecież nie miał do czynienia z Podolskim, a Bielica mógł dziękować losowi po raz kolejny. Nie wychodziły mu wyjścia do górnych piłek, wprowadzał nerwowość i generalnie opierał się na świetnie dysponowanych kolegach. Dobra, z jednym wyjątkiem, kiedy raz od – nomen omen – samobója Janickiego uratowała go chorągiewka sędziego.

Nawet zawsze nieprzyjemna Korona miała problem, żeby wrócić do meczu

A więc trochę się działo. Czaski od bólu nie dymiły tylko piłkarzom, ale też nam, widzom, od rejestrowania ciekawych wydarzeń. A skoro już mowa o głowach, nawet zryw w postaci bramki Szykawki (a jakże, gol strzelony głową), która zanosiła trudną dla Górnika końcówkę meczu, nie pomógł ekipie trenera Kuzery. Co z tego, że to była dobra zmiana znów pokazująca, że Korona może zmieniać oblicze meczu piłkarzami z ławki rezerwowych. Co z tego, skoro na zabrzan wyglądających na początku rundy wiosennej naprawdę dobrze to nie mogło wystarczyć. A już na pewno nie na Podolskiego i Kapralika w tej formie. Obaj panowie ponownie dodali sobie punkciki do klasyfikacji kanadyjskiej.

Reklama

Drugi mecz na wiosnę, drugie zwycięstwo 3:1. Górnik podpina się pod czołówkę Ekstraklasy i wysyła sygnał, że słaby okres z 2023 roku, który mógł zapowiadać co najwyżej grę o utrzymanie, to już przeszłość. Nie wiemy, co Jan Urban zrobił ze swoją drużyną w zimowej przerwie, ale nie wygląda to tak, jakby zabrzanie przespali przygotowania. Jest polot, jest skuteczność, są młodzi piłkarze wyciągnięci z kapelusza, nazwiska potwierdzające powodzenie transferu i oczywiście weterani. Ot, interesująca mieszanka, która na razie potrafi dobrze zatrzeć patologie zabrzańskich realiów. Gabinety gabinetami, a boisko boiskiem. Na nim Lukas Podolski na pewno nie może narzekać i kręcić głową.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

17 komentarzy

Loading...