Mecz dla koneserów – tak można powiedzieć o tym, co przez pierwszych 40 minut fundowali kibicom zawodnicy Zagłębia Lubin i Cracovii. Piłka latała po boisku bez ładu i składu, a jeżeli za coś można było kogokolwiek pochwalić, to za organizację gry w obronie. Później, choć to goście oddawali strzały, nieoczekiwanie gospodarze wyszli na prowadzenie. Druga połowa też należała do Cracovii, która w końcu dopięła swego i mecz zakończył się remisem 1:1. Miedziowi w drugiej połowie stracili swojego trenera: Waldemar Fornalik, zazwyczaj spokojny i raczej kulturalny przy ławce, został ukarany czerwoną kartką za wtargnięcie na murawę i krytykę arbitrów.
Jak wyliczył dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, Antoni Bugajski, trenerzy Zagłębia Lubin oraz Cracovii – Waldemar Fornalik i Jacek Zieliński – będą mieli po dzisiejszym spotkaniu łącznie aż 900 meczów poprowadzonych w roli trenera. To wyjątkowa liczba. Obu łączy też całkiem sporo: zdobywali po jednym mistrzostwie Polski: Fornalik z Piastem Gliwice, a Zieliński z Lechem Poznań. Dziś ich zespoły są jednak daleko od walki o najwyższe ligowe cele. Mecz w Lubinie przez 40 minut ciężko było oglądać. Płynnych akcji było w nim jak na lekarstwo. Dominowały straty i walka o drugą piłkę.
Emocje po 40 minutach
Zagłębie od dłuższego czasu jest zespołem, który nie gra na miarę swojego potencjału, przede wszystkim w pierwszych połowach. Przed meczem z Cracovią zdobyło tylko sześć bramek do przerwy. Równie fatalny w tej statystyce był tylko ŁKS. Dlatego nie mogło dziwić, że w pierwszej części spotkania dominowała Cracovia, choć też nie stwarzała sobie wielu okazji. Trwało to do 41. minuty, kiedy świetne podanie dostał Benjamin Kallman, ale jego strzał obronił Jasmin Burić. Chwilę później z pola karnego strzał oddał jeszcze drugi z napastników Cracovii, Patryk Makuch.
Gdy oba zespoły schodziły na przerwę, Cracovia miała osiem oddanych strzałów, a Zagłębie… jeden. Ale to ono prowadziło 1:0. W końcówce pierwszej połowy Tomasz Makowski znakomicie dograł piłkę do Kacpra Chodyny, a ten trafił do siatki. Sędziowie początkowo nie uznali bramki, dopatrując się spalonego, ale powtórki pokazały, że gol został strzelony prawidłowo.
Kombinowana defensywa
Oba zespoły przystąpiły do meczu osłabione w obronie. W Zagłębiu za kartki wypadł Bartosz Kopacz, a w Cracovii nie mogli wystąpić Rumun Virgil Ghita i Duńczyk Andreas Skovgaard. Zwłaszcza Zieliński musiał się nieźle natrudzić, by skomponować skład w tej formacji, bo w końcu od początku roku musi radzić sobie też bez Kamila Glika: ostatecznie na środku obrony zagrali Albańczyk Eneo Bitri i Fin Arttu Hoskonen. Radzili sobie dobrze, do sytuacji z końca pierwszej połowy.
W drugiej części gry znów swoje okazje miała Cracovia. Rozgrywający przyzwoity mecz Michał Rakoczy, będący kapitanem gości, dogrywał w pole karne, ale jego koledzy byli nieskuteczni. Najpierw Mateusz Bochnak uderzył w słupek, a później obok bramki głową strzelał Patryk Makuch. Na boisku było też nerwowo. Po tym, jak żółtą kartkę za ostry faul obejrzał piłkarz gospodarzy, Mateusz Grzybek, we wściekłość wpadł Fornalik. Trener Zagłębia wtargnął na boisko i został ukarany czerwoną kartką. Cracovia w końcu osiągnęła to, o co jej chodziło. Sędzia Damian Kos podyktował rzut karny za faul Michała Nalepy na Makuchu, a do siatki z 11 metrów trafił Jani Atanasow.
Zagłębie próbowało znów wyjść na prowadzenie: dobrą zmianę dał Tomasz Pieńko, świetnej okazji nie wykorzystał Mateusz Wdowiak. Druga połowa była dużo ciekawsza od pierwszej, ale żadna z drużyn nie potrafiła zgarnąć trzech punktów. W końcówce bliżej tego była Cracovia, ale bardzo dobrze interweniował jeden z najlepszych zawodników na murawie, Jasmin Burić.
Fot. Tomasz Wieczorek
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: