Jacek Magiera w najbliższym ligowym meczu spróbuje ograć na Bułgarskiej rozpędzoną ekipę Lecha Poznań. Już to brzmi jak ogromne wyzwanie, a żeby było ciekawiej, decyzją władz ligi na stadionie nie pojawią się kibice gości. Trener wicelidera Ekstraklasy nie jest tym faktem zachwycony.
Jacek Magiera w tym sezonie odwalił w Śląsku kawał dobrej roboty. Takie są fakty i nie ma co tutaj umniejszać byłemu szkoleniowcowi m.in. Legii Warszawa. W końcu pozycja lidera po rundzie zimowej nie wypracowała się sama.
Jak widać wprowadzenie na taki poziom drużyny, która typowana była przed sezonem do walki o utrzymanie, nie jest w oczach losu wystarczającym sukcesem. Przed “Wojskowymi” kolejne wyzwanie. Tym razem będą musieli ograć rozpędzony Lech Poznań na ich własnym terenie, ale nie będą mogli przy tym liczyć na wsparcie kibiców.
To konsekwencja meczu pierwszej kolejki rundy wiosennej, w ramach której wrocławianie rywalizowali z Pogonią Szczecin. W pewnym momencie konfrontacji w pole karne gości została rzucona z trybun butelka. Trafiła ona w bramkarza „Dumy Pomorza”, Valentina Cojocaru. Komisja Ligi wyceniła ten incydent na 50 tysięcy grzywny, która została nałożona na klub, a oprócz tego dołożyła zakaz organizacji wyjazdu grup kibiców. Przy okazji też zobowiązano Śląsk do zamontowania za bramką siatki ochronnej.
Jacek Magiera niezmiennie obstaje przy swoim. W rozmowie z portalem “Meczyki.pl” jeszcze raz potwierdził, że Komisja Ligi wydała błędny wyrok: – Ubolewam, że nie będzie naszych kibiców. Ja powtarzam, to jest zabijanie sportu. Nasi kibice nie mogą jechać, bo została rzucona pusta butelka, która nic nie zrobiła bramkarzowi. Ten incydent nie miał prawa się zdarzyć. Jedna osoba nie wytrzymała, została zidentyfikowana, została ukarana, ale została wyciągnięta odpowiedzialność zbiorowa.
– Dlaczego zabieramy szansę, by Śląsk Wrocław, druga drużyna w lidze, została pozbawiona dopingu, wsparcia na tak gorącym stadionie? To faworyzowanie jednego z głównych rywali o walkę o podium. Stało się to na stadionie Śląska, nie na wyjeździe. Incydent z pustą butelką – nie może dwa tysiące ludzi teraz jechać. Będziemy walczyć – dodał urodzony w Częstochowie fachowiec.
Więcej o Ekstraklasie:
- Tomasz Wichniarek: Nowego napastnika szuka się zawsze
- Historia pewnej butelki, dwóch kartek i SMS-a. Jak ostatnio ŁKS i Widzew walczyli o dominację w Łodzi
- Twierdza padła! Mecz godny walki o złoty medal!
Fot. Newspix