Reklama

Jak wygląda trening zapasów? Zwiedzamy COS w Spale z medalistą olimpijskim

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

12 lutego 2024, 13:14 • 9 min czytania 0 komentarzy

To legendarny ośrodek w którym swoją formę szlifowało wielu polskich mistrzów sportu. W końcu tutaj nawet największe gwiazdy mają spokój, tak potrzebny do budowania najwyższej dyspozycji. Odwiedziliśmy Centralny Ośrodek Sportu w Spale, a naszym przewodnikiem po tym miejscu był Tadeusz Michalik, brązowy medalista olimpijski w zapasach z Tokio. – Wielu sportowców chyba wierzy w hasło, że dzięki Spale są medale – mówi nam Michalik, który pokazał też, jak wygląda trening zapasów, a także opowiedział o swoim głównym celu sportowym na ten sezon, czyli igrzyskach w Paryżu.

Jak wygląda trening zapasów? Zwiedzamy COS w Spale z medalistą olimpijskim

To szesnasty artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który ukazywał się na naszym portalu.

DZIĘKI SPALE SĄ MEDALE

Spała. Niewielka miejscowość zlokalizowana w województwie łódzkim, dokładnie w gminie Inowłódz. Miejsce bliskie i zarazem dalekie cywilizacji. Z Łodzi czy Warszawy samochodem można dojechać tu w mniej niż półtorej godziny. Jednak będąc w okolicy trudno nie odnieść wrażenia, że ta niewielka, zamieszkana przez nieco ponad 400 osób miejscowość, to jedno wielkie pustkowie. Na które składa się głównie las.

Mijając kolejne drzewa naszła nas myśli, że doprawdy trudno dziwić się, iż przybywający tu sportowcy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza uwielbia ciszę i spokój, które oferuje to miejsce. Nie sposób tu bowiem natknąć się na tłumy kibiców, a już tym bardziej natrętnych dziennikarzy. Druga grupa nieco narzeka na to, że owszem, możliwość skupienia się na treningu jest ważna, ale czasami w wolne popołudnie można by wyskoczyć na kawę czy chociażby do kina. Jak możecie się domyślać, w Spale kawiarni jest jak na lekarstwo, a jedyną rozrywką poza treningiem może być spacer po okolicy.

Reklama

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Pośrodku tej ogromnej puszczy znajduje się miejsce, do którego zmierzaliśmy – Centralny Ośrodek Sportu Ośrodek Przygotowań Olimpijskich Spała. Bo tak brzmi jego pełna nazwa. Pojechaliśmy tam spotkać się z Tadeuszem Michalikiem, który zna to miejsce jak własną kieszeń, bowiem jeździ do Spały od wielu lat.

– Ostatnie dni przygotowań zwykle przebiegają w Spale. Zdarzają się tu obozy, podczas których budujemy formę, ale zazwyczaj są to właśnie końcówki i łapanie świeżości. Wielu sportowców chyba wierzy w hasło, że dzięki Spale są medale – mówi nam Michalik, który sam jest przykładem na potwierdzenie tej teorii. Polak podczas ostatnich igrzysk olimpijskich w Tokio wywalczył brązowy medal w stylu klasycznym zapasów w kategorii do 97 kilogramów.

ZAPAŚNICY NIE MAJĄ PRZYCIĄGANIA ZIEMSKIEGO

Zanim jednak Tadek oprowadził nas po całym ośrodku w Spale, odwiedziliśmy jego główne miejsce treningu – halę, w której ćwiczą zapaśnicy. To o tyle ciekawe miejsce, że zawodnicy zapasów wykorzystują je także do gier zespołowych. Takich jak koszykówka. „Co w tym dziwnego, że sportowcy grają w hali w kosza”?, być może zapytacie. Ano nic, lecz nie o normalnego kosza nam chodzi. Bo słyszeliście może kiedyś o koszykarskich zapasach?

– Kosz zapaśniczy polega na tym, że poruszamy się z piłką bez kozłowania. Jest więcej wjeżdżania barkiem w przeciwnika, przez co całość bardziej przypomina rugby. Gry to krótki, dynamiczny trening, żeby się spocić. Dla tych, którzy muszą zrobić wagę to idealny trening, bo przez niego można dużo zrzucić. Taka forma ćwiczeń także rozluźnia zawodników – tłumaczy nam Michalik. – Ale teraz będziemy mieli klasyczny trening zapaśniczy, czyli rozgrzewkę, ćwiczenie odpowiednich technik, a następnie walki.

Reklama

– I dobrze, bo zawsze faulujesz! Po paru minutach gry zwykle masz już dwa przewinienia na koncie – powiedział trener Mateusz Wolny, który akurat prowadził zajęcia z grupą zapaśników do lat 20. W ten sposób w kosza, owszem, pograno, ale wykonując jedynie luźne rzuty do obręczy.

– Tadek to mój dobry kolega, byliśmy razem w kadrze przez piętnaście lat, razem jeździliśmy na mistrzostwa świata czy Europy. Walczymy też w jednym klubie w Niemczech – ASV Mainz. Latamy tam samolotem w piątki, w soboty mamy walki i w niedzielę powrót. Niemiecka Bundesliga to najlepsze rozgrywki zapaśnicze w Europie, a nawet na świecie, walczą tam sami medaliści wielkich imprez – powiedział nam Wolny.

Co najbardziej zaskoczyło nas w treningu zapaśników, to ich sprawność – nazwijmy to – ogólnorozwojowa. W zajęciach brali udział zawodnicy, których waga oscylowała w granicach stu kilogramów. Ludzie z innych sportów walki którzy posiadają taką masę, zwykle nie dysponują wielką dynamiką. Są silni, ale brak w ich poczynaniach zwinności. Michalik walczy w kategorii do 97 kilogramów, lecz zrobienie salta to dla niego żaden problem.

– Zapaśnicy nie mają przyciągania ziemskiego – śmiał się Tadek, kiedy zapytaliśmy go, jakim cudem tak rośli ludzie mogą być aż tak akrobatyczni. Choć musimy dodać, że mieli też wyjątkową motywację. Trener Wolny obchodził urodziny i z tej okazji przyniósł dla podopiecznych reklamówkę słodyczy. Następny etap treningu polegał na krótkich sparingach w dobranych parach. Później zawodnicy skupiali się już na szlifowaniu odpowiednich technik, które mogą wykorzystać w czasie walki.

NIETYPOWA KOLABORACJA I TRENING NA 150 OSÓB

Po treningu zapasów medalista olimpijski oprowadził nas po całym ośrodku. A jest w nim co oglądać, bowiem Spała to miejsce stworzone z myślą o sportowcach. Trenują tu w zasadzie wszyscy. Zaczynając od zapaśników, przez lekkoatletów, na skoczkach narciarskich i siatkarzach kończąc. To ten ośrodek był ulubionym miejscem przygotowań trenera Oresta Lenczyka, który katował swoich piłkarzy biegami przez płotki. Zajęcia z piłką? Pewnie, że Radosław Matusiak i spółka mieli takie w GKS-ie Bełchatów. Ale zwykle była to piłka lekarska.

To właśnie hala lekkoatletyczna był drugim miejscem, które odwiedziliśmy. Nasz „przewodnik” zapewnił, że nie jest trudno spotkać tu gwiazdy królowej sportu. Jego słowa momentalnie znalazły potwierdzenie w praktyce, bowiem tak się złożyło, że zaraz po wejściu do pomieszczenia pojawiła się tam Justyna Święty-Ersetic.

– Tadeusz już zapraszał mnie na sparing, zapaśnicy zawsze tak robią, kiedy za dużo „szczekam”! – śmiała się wicemistrzyni olimpijska z Tokio ze sztafety 4×400 metrów kobiet. – Ale to nie jest moja bajka, na bieżni czuję się dużo lepiej. Jednak na 400 metrów to ja mogę rzucić wyzwanie Tadziowi, chętnie go sprawdzę.

Tym sposobem jedyną przedstawicielką innych sportów, która zdecydowała się poznać zapasy od praktycznej strony, pozostała Maria Andrejczyk.

– Maria chciała spróbować ze mną zapasów. Trochę sobą porzucaliśmy, a później w zamian Maria pokazała mi trening rzutu oszczepem. Więc wymieniliśmy się doświadczeniami i wyszła z tego fajna zabawa. Maria była lepsza w zapasach niż ja w oszczepie – powiedział nam Michalik.

Ale co zapaśnicy mają do hali lekkoatletycznej? Ano to, że oni także korzystają z obiektu który, jak sama nazwa wskazuje, jest dostosowany głównie do sportowców ze świata królowej sportu.

Michalik: – Pewnego razu przyjechało tutaj piętnaście ekip zapaśniczych z całego świata. Wtedy na środku mieliśmy rozłożone osiem mat i przez dziesięć dni cały czas była naparzanka – walki, walki i jeszcze raz walki. Było wtedy około stu pięćdziesięciu zawodników. Raz też mieliśmy tutaj zawody, Memoriał Władysława Pytlasińskiego. Jednak generalnie to jest królestwo lekkiej atletyki.

Na obszarze tego królestwa lekkiej znajdują się jednak dwa pomieszczenia, z których zapaśnicy często korzystają. Pierwsze to wypożyczalnia sprzętu, w której znajdują się gumy, rollery, ciężarki, piłki lekarskie a także pokaźnych rozmiarów „gruszki”. Czyli nic innego, jak kettle – niektóre naprawdę sporych rozmiarów, wyraźnie poharatane, odlane z solidnego kawału żelastwa. Kierownik wypożyczalni zapewniał nas, że liczba „1914” napisana na jednym z nich to nie data produkcji, a numer w inwentarzu, ale nie wykluczamy prawdziwości pierwszej wersji.

Obok wypożyczalni sprzętu znajduje się także siłownia, zresztą jedna z wielu rozlokowanych po całym ośrodku w Spale. Trening zapaśniczy składa się bowiem w dużej mierze z treningu siłowego. Owszem, techniki walki, gibkość, umiejętność obrony – to wszystko jest ważne. Ale trudno pokazać atuty bez odpowiedniego przygotowania fizycznego. W końcu zapasy to sport walki, zatem potrzeba do niego muskulatury. Dlatego zapaśnicy spędzają mnóstwo czasu przerzucając kilogramy.

– Kiedy zaczynamy cykl przygotowawczy, to robimy dużo rzeczy na siłę. W końcowym okresie ja akurat mam ten plus, że nie muszę zrzucać wagi, więc mogę cały czas robić siłę – mówi Tadeusz. A tej mu nie brakuje.

Mój rekord w wyciskaniu wynosi 140 kilogramów, a w przysiadzie – oczywiście pełnym – 160. Pewnie mógłbym je poprawić. Ostatnio robiłem martwy ciąg i czułem jeszcze zapas siły. Myślę, że dałbym radę udźwignąć około 200 kilogramów – przekonuje zapaśnik.

Po treningu następuje czas na regenerację. I tu sportowcy przebywający w ośrodku mają z czego wybierać:- Regeneracja jest tak ważna jak trening. Na obozach stosujemy odnowę średnio co dwa-trzy dni. Na miejscu mamy wszystko, od sauny po zimne wody przez hydromasaże. Ale warto zaznaczyć, że sauna którą wam pokazałem, jest tutaj chwilowa. Ta główna jest dużo większa. Niestety nie możemy jej pokazać, bo znajduje się w remoncie.

Zapaśnik przy okazji nie ukrywa, że wraz z upływam lat przywiązuje do kwestii odnowy biologicznej coraz większą wagę: – Widać że z wiekiem wszystko w organizmie przebiega wolniej. Pamiętam, że kiedy byłem juniorem, to kładłem się do spania zmęczony, a wstawałem wypoczęty. Teraz proces regeneracji zwalnia, ale też inaczej trenuję. Bardziej patrzę na jakość, niż ilość jednostek treningowych.

MISTRZOSTWA EUROPY TO NIE JEST GŁÓWNY CEL

Tadeusza Michalika odwiedziliśmy w Spale na kilka dni przed jego wylotem do Bukaresztu. W dniach 12-18 lutego w stolicy Rumunii odbywają się mistrzostwa Europy w zapasach. Medalista olimpijski z Tokio weźmie w nich udział, choć nie nastawia się na konkretny wynik. Polak od czerwca ubiegłego roku zmagał się z kontuzją barku. To wykluczyło go z udziału w pierwszym turnieju, w jakim można było uzyskać kwalifikację olimpijską – mistrzostw świata, które odbyły się we wrześniu 2023 r. Tym razem Michalik jest już w pełni sprawny i ma za sobą kilka walk w niemieckiej Bundeslidze, gdzie reprezentuje barwy ASV Mainz.

– Po takiej przerwie zawsze trzeba się przyzwyczaić. Pierwsze zawody na lidze polegały na tym, że zrobiłem jedną walkę. Na turnieju robi się cztery do pięciu pojedynków – mówi Michalik, dla którego zmagania o prym na Starym Kontynencie nie stanowią priorytetu: – Mistrzostwa Europy nie są moją docelową imprezą. Z trenerem ustaliliśmy, że bierzemy ją nieco z marszu, żeby złapać trochę walk. Moimi głównymi zawodami będą kwalifikacje olimpijskie, które odbędą się w maju w Turcji, ponieważ Mistrzostwa Europy nie dają kwalifikacji do Paryża. Z kolei w Turcji do igrzysk kwalifikuje się pierwsza trójka.

Skoro Spała jest tradycyjnym punktem, w którym Michalik szlifuje formę przed ważnymi turniejami, to pozostaje mu tylko życzyć, by w 2024 roku pojawił się w tym ośrodku jeszcze dwa razy. Przed zawodami w Turcji, a później – we Francji.

To by było piękne. Zrobię wszystko, by tak było, choć obiecać niczego nie mogę, bo to jest sport – mówi Michalik. – W Londynie byłem jako sparingpartner, mogłem wtedy pochodzić po wiosce olimpijskiej i poczuć klimat. W Tokio spełniło się moje marzenie o tym, by pojechać na igrzyska jako zawodnik. Wiem, że to był dziwny czas koronawirusa, gdzie wszystko było pozamykane. Ale i tak czułem klimat igrzysk, chciałbym go przeżyć ponownie.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Igrzyska

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
31
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...