Przypomniał o sobie Igor Charatin. Nie, że nauczył się grać w piłkę, nie, że został faworytem trenera. Ot, stwierdził, iż kluby nim zainteresowane nie interesują z kolei jego i w sumie to chętnie będzie jeszcze doił Legię. No dobra – tego drugiego wprost nie powiedział, ale można się domyślić.
Fragment rozmowy ze sport-express.ua:
– Czy jakieś kluby są zainteresowane?
– Tak, ale żaden z nich na razie mi nie pasuje.
– W Polsce na pewno wiedzą o twojej sytuacji. Czy inne kluby się z tobą nie kontaktowały?
– Na razie nie, ale będę rozważał wszystkie opcje. Nie tylko z Polski, ale i z Ukrainy. Jestem gotowy przyjechać. Rozważam wszystkie opcje. Tęsknię za piłką nożną. Nie mogę się doczekać nowego wyzwania.
Tłumacząc z piłkarskiego na nasze: nikt nie chce mi zapłacić tyle co Legia, musiałbym bardzo zejść z zarobków, a tu mam jak pączek w maśle. Warto się rozejrzeć za nowym klubem, bo pół roku zostało do końca umowy, ale to powolutku, na spokojnie. Nigdzie nie gonią.
Dość wątpliwe bowiem, że Charatin z klubu odejdzie. Po pierwsze – kto poważny go niby miałby chcieć, po drugie – kto choć zbliży się do legijnej pensji (krążą różne wersje, jedna mówi o 100 tysiącach miesięcznie, w każdym razie na pewno tanio nie jest), po trzecie – nie jest to demon ambicji. W lipcu mówił: „Szukam sobie nowego klubu. Na pewno nie zostanę w Legii”, a jednak został. Z wyżej wymienionych powodów.
Gęga, że tęskni za futbolem, ale chyba nie tak bardzo – ostatni mecz w Ekstraklasie zagrał w październiku 2022 roku. Ostatnio Runjaić się nad nim zlitował w Pucharze Polski (Legia odpadła z Koroną), a tak to głównym zajęciem Charatina jest sprawdzanie stanu konta. No i klepanie w rezerwach, ale przecież nie po to go sprowadzono.
Albo więc coś mu się uda jakimś cudem znaleźć, albo do końca czerwca będzie jeszcze ściągał kasę z Legii, kiedy sportowo zasługuje na gumę turbo, paczkę fistaszków i chusteczki higieniczne.
I… trudno mu się dziwić, że siedzi na dupie. To nie jest tekst krytyczny względem Charatina. Można kręcić nosem na jego ambicję, ale chłop głupi nie jest – zna swoje ograniczenia, wie, że finansowo złapał Pana Boga za nogi i tak dobrze już pewnie nigdy nie będzie. Zatem korzysta ze swoich pięciu minut. On nikomu pistoletu do skroni nie przystawiał, nie błagał klubu o wysoki kontrakt, to do niego się zgłoszono. Legia zobowiązała się, że będzie mu płacić, podpisała papiery, więc płacić musi.
Jest to jej jedno z najboleśniejszych pudeł transferowych ostatnich lat. Wiadomo. że wtopy się zdarzają, ale tutaj spudłowano spektakularnie. Charatin nie przyszedł z kartą na ręku, tylko trzeba było za niego zapłacić – Transfermarkt podaje 900 tysięcy euro – a dał żałośnie mało. 25 meczów od września 2021, z czego większość albo słabych, albo przeciętnych. Facet bez żadnych konkretnych właściwości, człapak środka pola, kojarzony głównie z takich heatmap:
Naprawdę, podobni zawodnicy grają w mazowieckiej okręgówce i niekoniecznie trzeba jechać aż na Węgry, żeby tak „wzmocnić” zespół. Lepiej się przejechać na jakieś osiedle i stamtąd zaprosić kogoś do klubu. Wyjdzie taniej – i za podróż, i przede wszystkim za pensję.
Swoją drogą w tamtym oknie Legia ściągnęła jeszcze Kastratiego, Rose’a (w końcu sobie poszedł), Celhakę, Abu Hannę czy Johanssona. Owszem, też Josue czy Emreliego, ale poziom pudłowania w tamtym czasie był olbrzymi.
I to się za klubem jak widać dalej ciągnie. Trzeba trzymać kciuki za Jacka Zielińskiego, by znalazł rozwiązanie. Płacić jeszcze pół roku tak zbędnemu piłkarzowi… Nawet bogaczy by bolało, więc tym bardziej Legię.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:
- Bartosz Slisz krok od MLS. Legia Warszawa nie ściągnie jego następcy?
- Na podbój MLS. Co czeka Slisza w Atlancie?
- Geniuszom wolno więcej. Czy „nielubiany” Josue powinien zostać w Legii? [KOMENTARZ]
Fot. FotoPyk