Polska była piłkarskim mistrzem świata, pewien niemiecki klub jest nim obecnie. Jako jedyny polski zespół o ten tytuł walczył GKS Katowice, a w marcu być może w szranki o niego stanie Legia. A gdyby nie błąd Jojki (ale nie ten, o którym myślicie), tytuł byłby w Rydułtowach, Wałbrzychu i Namysłowie. O co chodzi?
Przedstawiam wam Nieoficjalne Mistrzostwa Świata. Jak pisze o nich ich pomysłodawca: najmniej znana, ale najbardziej ekscytująca futbolowa rywalizacja na świecie.
O co chodzi dokładnie? Jest to próba zabawy w zastosowanie w piłce zasad, zgodnie z którymi przyznawane są tytuły w boksie zawodowym: kto wygra z posiadaczem pasa mistrzowskiego, ten go przejmuje, zostaje Nieoficjalnym Mistrzem Świata i to jego trzeba pokonać (remis nie wystarczy), żeby to trofeum przejąć.
58 lat na Wyspach
Tytuł Nieoficjalnego Mistrza Świata miał rozpocząć swą historię w 1872 roku – pierwszym meczem międzynarodowym między Szkocją a Anglią. Niestety w spotkaniu nie padł żaden gol. Pierwszym mistrzem została Anglia, ale dopiero w 1873 roku. Synowie Albionu pokonali 4:2 Szkocję. To miano krążyło między tymi reprezentacjami przez kolejne lata, aż sięgnęła po niego Walia (zdobyła je w 1907 roku), a następnie Irlandia (w 1927 roku). Nieoficjalne Mistrzostwo Świata opuściło Wyspy Brytyjskie po raz pierwszy w 1931 roku, gdy Austria ograła Szkocję 5:0. W 1947 roku po raz pierwszy o to trofeum walczyła Polska: przegrała jednak 4:5 w towarzyskim meczu ze Szwecją.
Ze względu na fakt, że tytuł aż do II wojny światowej krążył głównie po Wyspach Brytyjskich, jego posiadacz nie grał w tamtych czasach na Mistrzostwach Świata (Home Nations nie występowały wtedy na mundialu). Pierwszy raz zdarzyło się to dopiero w 1950 roku, gdy Anglicy wraz z sąsiadami zdecydowali się na powrót do FIFA. Synowie Albionu szybko stracili mistrzostwo na brazylijskim mundialu po jednej z największych sensacji w historii futbolu: porażce 0:1 ze Stanami Zjednoczonymi. Wówczas też tytuł pierwszy raz opuścił Europę.
Urugwaj odebrał tytuł Argentynie
Czy jednak w 1950 roku „prawdziwy” mistrz świata FIFA stał się także posiadaczem pasa Nieoficjalnego Mistrza Świata? Nie! Amerykanie po pokonaniu Anglii przegrali w ostatnim meczu grupowym z Chile, które nie wyszło z grupy i trofeum nie dotarło do finałowego etapu mundialu. Unifikacja obu tytułów podczas mundialu nastąpiła dopiero w 1958 roku. Na turniej w Szwecji mistrzostwo przywiozła Argentyna. Pierwszego dnia turnieju straciła go na rzecz Niemieckiej Republiki Federalnej, która utrzymała go aż do półfinału, w którym musiała oddać go gospodarzom, ci zaś w finale stracili go na rzecz Brazylii. Zatem dopiero drużynie Pelego udała się unifikacja tytułu oficjalnego mistrza świata FIFA i Nieoficjalnego Mistrza Świata.
22 czerwca 1982 roku, w ostatnim meczu grupowym hiszpańskiego mundialu, Polska po golach Smolarka, Laty, Bońka, Buncola i Ciołka wyrwała pas mistrzowski drużynie Peru. Utrzymała go w drugiej fazie grupowej, gdzie nie przegrała żadnej potyczki, a straciła go dopiero w przegrany 0:2 półfinale z Włochami. Ponownie nieoficjalny tytuł biało-czerwoni zdobyli w towarzyskim spotkaniu z Rumunią 12 kwietnia 1989 roku, ale znów szybko go stracili: w majowym starciu eliminacji MŚ 1990 w Szwecji przegranym 1:2. Łącznie o NMŚ graliśmy 21 razy – ostatni raz w meczu Ligi Narodów w Reggio Emilia z Włochami, przegranym 0:2. Od półfinałowego spotkania podczas mundialu w Katarze przeciwko Chorwacji, posiadaczem tytułu była oczywiście Argentyna. Straciła go jednak 16 listopada 2023 roku po porażce 0:2 z Urugwajem, który do dziś może się nazywać Nieoficjalnym Mistrzem Świata.
Najczęściej w historii mecze o nieoficjalny tytuł wygrywała, co ciekawe, nie Anglia (73 zwycięstwa), tylko Szkocja (86 zwycięstw). Kolejne miejsca w rankingu zajmują: Argentyna (64), Holandia (58) i Włochy (45). Polska z czterema zwycięstwami zajmuje dopiero 36. lokatę za m.in. Koreą Północną (10 zwycięstw) czy Zimbabwe (7). Najbardziej egzotycznym posiadaczem tego miana były w 1963 roku Antyle Holenderskie. Ze szczegółami historii tytułu Nieoficjalnego Mistrza Świata wśród reprezentacji można się zapoznać w książce Paula Browna „Unofficial Football World Champions” oraz na prowadzonej przez niego stronie www.ufwc.co.uk, oraz profilu na Twitterze/X.
5283 meczów do sprawdzenia
Historia Nieoficjalnego Mistrzostwa Świata wśród reprezentacji jest znana polskim fanatykom wszelkiego rodzaju ciekawostek sportowych, a dzięki kilku artykułom dociera do powszechnego grona odbiorców. Nieco inaczej jest z Nieoficjalnym Klubowym Mistrzostwem Świata – to temat bardzo niszowy i nieporuszany dotąd powszechnie w naszych mediach.
Zasady są bardzo zbliżone do zasad reprezentacyjnych – gdy w dwumeczu europejskich pucharów zwycięzca rewanżowego spotkania odpada z dalszej gry (ze względu na bilans dwumeczu), to i tak zachowuje tytuł. Różnica jest jedna: w przypadku pasa klubowego nie bierze się pod uwagę spotkań towarzyskich, a jedynie starcia o stawkę (zarówno pucharowe, jak i ligowe). W przypadku miana Nieoficjalnego Mistrza Świata reprezentacji narodowych historycy i statystycy futbolu mieli trudne, ale możliwe do wykonania zadanie. Dzieje starć reprezentacyjnych są dobrze opisane i nie ma w nich czarnych dziur. W historii nieoficjalnego pasa reprezentacyjnego do prześledzenia było „jedynie” nieco ponad tysiąc potyczek. Zdecydowanie trudniejszym zadaniem pozostawało ustalenie przebiegu rozgrywek o tytuł Nieoficjalnego Klubowego Mistrzostwa Świata, których historia, jak się okazuje, liczy… 5283 mecze.
Ale po kolei: walka o tytuł rozpoczęła się wraz z inauguracją pierwszych oficjalnych rozgrywek piłkarskich na świecie: Pucharu Anglii w piłce nożnej 11 listopada 1871 roku. Tego dnia odbyły się cztery pierwsze mecze tych rozgrywek. Za pierwsze decydujący o tytule Nieoficjalnego Klubowego Mistrzostwa Świata spotkanie uznano starcie między Upton Park a Clapham Rovers (oba kluby od ponad 100 lat nie istnieją) zakończone wynikiem 0:3.
Mistrz w lidze Dalmacji
Pierwsze 85 lat istnienia klubowego pasa mistrzowskiego jest bardzo ciekawe, ale dla fanatyków ligi angielskiej. Poza wyjątkiem – grającym w angielskich rozgrywkach klubem Queen’s Park z Glasgow – tytuł utrzymywał się nieprzerwanie w Anglii. Powodem tego był brak meczów międzypaństwowych.
Zmiana nastąpiła w latach pięćdziesiątych – 12 września 1956 roku, gdy pierwszy raz w spotkaniu o miano NKMŚ wziął udział zespół spoza Wysp Brytyjskich. Anderlecht przegrał wtedy z Manchesterem United w Pucharze Mistrzów, ale Europa kontynentalna dopięła swego 18 listopada 1958 roku, kiedy to w tych samych rozgrywkach Schalke 04 pokonało Wolverhampton 2:1. Wtedy rozpoczęła się prawdziwa odyseja pasa po całym Starym Kontynencie, trwająca do dziś. W Niemczech przebywał on przez aż sześć lat. Dzięki porażkom posiadacza mistrzostwa w DFB Pokal i pucharach regionalnych spadł aż to trzecioligowych rozgrywek Amateurligi Sudwest. Jednak po utworzeniu Bundesligi i porażce Borussii w 1964 roku z Bordeaux w Pucharze Miast Targowych, tytuł przeniósł się do Francji, a następnie Jugosławii, gdzie dzięki porażce Hajduka z NK Neretva Metković w Pucharze Marszałka Tity trafił na cztery lata do… trzeciej ligi regionu Dalmacja. Kiedy pas mistrzowski w końcu wydostał się z niższych poziomów rozgrywkowych Jugosławii, po porażce Crvenej Zvezdy z Lozanną, trafił na długie sześć lat do Szwajcarii.
Bayer rekordzista
W latach 1986-96 tytuł utknął we Francji, a między 1998 a 2004 rokiem – w Hiszpanii. Od 2004, gdy Monaco pokonało 3:1 Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów aż do … 2020 roku trofeum znów przebywało we Francji! Jak to możliwe, że miano NKMŚ przez 16 lat nie opuściło jednego kraju? Otóż latem 2005 roku posiadacz pasa – trzecioligowy zasłużony klub Racing Club de Paris został karnie zdegradowany na czwarty szczebel ligowy, a następnie po wielu perypetiach i porażkach faworytów w Pucharze Francji, trafił do bardzo niskich lig regionalnych Alzacji przy granicy z Niemcami. Tytuł powrócił do Ligue 1 dopiero w 2013 roku dzięki awansowi jego posiadacza – Nantes, po czym znów, dzięki licznym niespodziankom, z których słynął w tym czasie Coupe de France, przeniósł się do niskich lig regionu Languedoc-Roussillon na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Koniec francuskiej odysei pasa mistrzowskiego rozpoczął się 28 stycznia 2020 roku, gdy jego posiadacz – FC Limonest Saint-Didier przegrał po dogrywce z pierwszoligowym Dijon w 1/8 finału krajowego pucharu. W pierwszym meczu po epidemii COVID-19 to zaszczytne miano przejęło PSG, by w finale Ligi Mistrzów 2020 stracić je na rzecz Bayernu. Był to jeden z niewielu przypadków, gdy finał rozgrywek europejskich był jednocześnie spotkaniem o tytuł Nieoficjalnego Klubowego Mistrza Świata. Wcześniej taki przypadek miał miejsce w finale Ligi Mistrzów w 1997 roku między Borussią Dortmund a Juventusem oraz starcie o Superpuchar Europy w 1998 między Barceloną a Borussią.
Właśnie w Bundeslidze pas przebywa obecnie, ale w międzyczasie, w latach 2021-23, odbył „wycieczkę” na Węgry. Był tam od zwycięstwa Ferencvarosu z Bayerem Leverkusen 1:0 Lidze Europy w 2021 rok aż do zwycięstwa Bayeru z… Ferencvarosem w Lidze Europy w marcu 2023 roku. Osoby uważnie śledzące ligę niemiecką domyślą się zapewne, kto może być obecnym posiadaczem mistrzostwa. Jest to rewelacja ostatnich miesięcy – Bayer Leverkusen, który dzierży to miano od marca. Zaliczył jednak krótką przerwę od maja (1:2 z Kolonią) do sierpnia (3:2 z Lipskiem). Od triumfu nad Bykami, podopieczni Xabiego Alonso nie przegrali żadnego meczu, zatem nikt nie mógł mu odebrać tytułu Nieoficjalnego Klubowego Mistrza Świata. Pod tym względem pozostają rekordzistami – żaden inny klub w 150-letniej historii pasa mistrzowskiego nie obronił go aż 23 razy z rzędu! Kolejna próba lidera Bundesligi nastąpi już w sobotnie popołudnie, kiedy to powalczy o ligowe punkty z Augsburgiem. Jeżeli sobotnią potyczkę wygrają gospodarze, zostaną 439. klubem – zdobywcą Nieoficjalnego Klubowego Mistrzostwa Świata.
Gieksa najbliżej mistrzostwa
Wśród prawie pięciuset ekip, które choć raz zdobyły mistrzostwo są także kluby ze Szwecji, Gruzji, Rumunii, Serbii, Macedonii Północnej, Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny, Słowenii, Słowacji, Czech, Austrii, Szwajcarii, Włoch, Hiszpanii, Portugalii, ale nie Polski. Tak, w żadnym z kilku tysięcy meczów o tytuł nie udało się wygrać polskiej drużynie. Ale czy w ogóle jakaś nasza drużyna miała na niego szansę? Owszem. Na początku listopada 1994 roku GKS Katowice z Januszem Jojko w bramce, Markiem Świerczewskim, Kazimierzem Węgrzynem, Adamem Ledwoniem i Dariuszem Wolnym w polu pojechał na spotkanie 2. rundy Pucharu UEFA do Bordeaux. W barwach Żyrondystów wystąpili m.in. Bixente Lizarazu, Christophe Dugarry i niejaki Zinedine Zidane – świeży nabytek klubu, mający na koncie dwa występy w dorosłej reprezentacji Francji. Starcie zakończyło się sensacyjnym remisem 1:1, który oznaczał, że pas mistrzowski zostaje przy gospodarzach.
Zidane ani Dugarry nie potrafili strzelić, Walczak – owszem! Gol na wagę awansu
Remisem tym Gieksa… wywalczyła awans do kolejnej rundy, bo w rozegranym dwa tygodnie wcześniej pierwszym meczu polska drużyna wygrała 1:0. Niestety, w dniu pierwszego starcia w Katowicach (słyszycie już w głowach ten głos Andrzeja Zydorowicza: „Drużyna Katowic w drugiej rundzie Pucharu UEFA”), Bordeaux jeszcze nie było posiadaczem pasa. Zdobyło go cztery dni później pokonując 4:2 Metz. Ah, gdyby zespół Piotra Piekarczyka strzelił w rewanżu jeszcze jednego gola (nie wiedzieli przecież, że jest im potrzebny), albo gdyby Janusz Jojko nie wyszedł nieco zbyt późno z bramki przy golu Francka Histillolesa, historia Nieoficjalnego Klubowego Mistrzostwa Świata potoczyłaby się inaczej i mistrzostwo zaliczyłoby pobyt w Polsce.
Od Katowic do Rydułtów i z powrotem
Dla ciekawych: GKS straciłby tydzień później tytuł na rzecz Lecha, w marcu trafiłby on do ŁKS-u, potem… Stali Stalowa Wola, Pogoni, Zagłębia Lubin, Hutnika, Widzewa, Legii, Rakowa i znów Pogoni, która przekazałaby pas w Pucharze Polski… Szombierkom Bytom, grającym w II lidze! Ten trafiłby później do drugoligowych: Lechii Zielona Góra, Miedzi, Polonii Bytom, Chrobrego, Naprzodu Rydułtowy, Polonii Gdańsk, Elany, Dyskobolii, KP Wałbrzych, Górnika Konin, Startu Namysłów, Ruchu Radzionków, Karkonoszy, Śląska, by dzięki awansowi miano NKMŚ trafiłoby do Ruchu Radzionków ze słynnym Marianem Janoszką – powrócić do Ekstraklasy. Później przejęłaby go Wisła Kraków i tytuł byłby w Polsce aż do pamiętnego meczu 3 listopada 1998 roku, w którym Parma pokonała Wisłę 2:1, a gola zarówno do bramki gości, jak i gospodarzy strzelił Bogdan Zając (w 90. minucie spotkania oddał jedyny celny strzał). Klamrą spinającą polskie starcia o pas mistrzowski byłby Kazimierz Węgrzyn, który wystąpił zarówno w starciu z Parmą, jak i w spotkaniu Gieksy z Bordeaux w 1994 roku.
Wśród najczęstszych zdobywców tytułu Nieoficjalnego Klubowego Mistrza Świata całkowicie dominują drużyny angielskie. W pierwszych 2540 meczach o to miano nie wystąpił przecież żaden klub spoza Wysp Brytyjskich. Angielskie ekipy zajmują pierwsze czternaście miejsc tego rankingu, ale czołówka nie wygląda tak, jak można by się tego spodziewać: liderem jest Aston Villa (101 zwycięstw), dalej plasują się: Blackburn (97), Everton (89), Burnley (83), Preston North End (78), dopiero na szóstej lokacie znajduje się klub obecnej Wielkiej Szóstki: Arsenal (77). Najlepszym nie-angielskim klubem jest Bayern (45), tuż za nim PSG (43), a na trzecią pozycje wskoczył obecny posiadacz pasa: Bayer Leverkusen z 37 zwycięstwami (tyle samo mają Tottenham i Manchester City). Co ciekawe, na wysokim 35. miejscu jest dwudziestosiedmiokrotny zdobywca tytułu: CE Palavas – klub z rybackiej wioski 9 km od Montpellier, który był dzierżył to miano w latach 2015-16. Czy do listy dołączy kiedyś w końcu jakiś polski klub? Wbrew pozorom, droga do tego nie jest aż tak kręta, jak mogłoby się wydawać.
🔎 The outlook of possible #UFCC matches until mid February 2024 gives opportunities to all 3 european competitions (#UCL, #UEL & #UECL) & the title might move to 🇪🇸#Spain, 🇫🇷#France, 🇮🇹#Italy, 🇧🇪#Belgium or 🇩🇪#Germany‘s 3rd division!
🤔What’s your favorite scenario?
Comment 👇 pic.twitter.com/BPCZwyAh0Z
— Unofficial Football Club Championship (@UFCC_World) December 26, 2023
Istnieje kilka scenariuszy, w których posiadaczem tytułu pod koniec lutego będzie Eintracht Frankfurt. Przy korzystnym zbiegu okoliczności, w 1/8 finału może na niego na początku marca trafić warszawska Legia, czego sobie i wam życzę.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jak futbol wyzwala Kolumbię z odoru kokainy, krwi i wojny
- Jak znaleźć piłkarza dla Premier League? Polski skaut odsłania kulisy transferów w Anglii [REPORTAŻ]
- Górnikiem Zabrze rządzi sekta. Podolski to wróg ratusza [WYWIAD]
Fot. Newspix