Lubin, końcówka XX wieku. Po stadionie Zagłębia przechadza się Michael Essien, wtedy 17-letni anonim z Ghany szukający szansy na lepsze życie w Europie. Ale w Polsce jej nie znalazł, bo „Miedziowi” nie zdecydowali się na transfer. Nie chcieli powtórki z rozrywki, zapewne mając z tyłu głowy świeże doświadczenia z innym piłkarzem z Afryki. Nie byle jakim, bo pierwszym Togijczykiem w historii najwyższej ligi, wtedy podobno dużym talencie z włoskiej Reggiany, który zagrał nawet kilka meczów, ale… słuch po nim zaginął. Dziś jedynym śladem jego istnienia jest to samo imię i nazwisko jakiegoś pastora, który uzdrawia ludzi. Nazywa się Austine Igbinosa. Co prawda istnieje jeszcze inny, w mediach społecznościowych określa się projektantem mody, ale wiecie, jak jest – to przecież egzotyka pełną gębą. Tu nic nigdy nie wiadomo.
Oczywiście Igbinosa był tylko jednym z bardzo wielu egzotycznych wynalazków, jakie przyjął do siebie polski futbol w latach słusznie minionych. Importowanych z Czarnego Lądu, Bliskiego Wschodu, mniej lub bardziej znanych archipelagów czy po prostu państw, za których znalezienie na mapie dostawało się szóstkę z geografii. Obecnie rzadko dochodzi do takich przypadków, dlatego Kenijczyk w Rakowie Częstochowa – transfer, o którym informowaliśmy wczoraj – tak się wyróżnia. Ale w przeszłości kluby Ekstraklasy chętniej wychodziły z założenia, że od oryginalności głowa nie zaboli. Bolała dopiero wtedy, gdy okazywało się, że status gwiazdy reprezentacji nawet nie łapiącej się do rankingu FIFA często jest niewiele znaczącą ciekawostką.
–
Spis treści
- Podróż dookoła świata. Najbardziej egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie
- Niger miłością Hutnika w latach 90.
- Największe kluby w Polsce z otwartymi drzwiami dla piłkarzy z Afryki
- Widzewska moda na Tunezyjczyków. I "pakiety"
- Jedyni w swoim rodzaju
- "Będę go zjadł". Miejscowe legendy
- Lista najrzadziej występujących narodowości w Ekstraklasie
Podróż dookoła świata. Najbardziej egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie
W zdecydowanej większości to zapomniani podróżnicy z najbardziej odległych zakątków świata. Nie sposób wymienić wszystkich, szczególnie że nie każdy zapisał się czymś więcej niż poszerzeniem ekstraklasowej encyklopedii. Ale na widok pewnych nazwisk można się uśmiechnąć. Nakoulma w Górniku Zabrze (Burkina Faso), Norambuena w Jagiellonii Białystok (Palestyna), Henriquez w Lechu Poznań (Panama) czy Guerrier w Wiśle Kraków (Haiti) – to niewątpliwie postacie, które zrobiły dobrą reklamę swoim krajom. I byłoby to piękne, gdyby nie istniała druga stronu medalu: Langil w Legii Warszawa (Martynika) albo Vikri w Lechii Gdańsk (Indonezja). Nie pójdziemy jednak w sztampę, przypominając tylko najbardziej znanych zawodników. W końcu to egzotyka. Wybór jest szeroki.
Niger miłością Hutnika w latach 90.
Hutnik ma głębokie korzenie, jeśli chodzi o sprowadzanie obcokrajowców. Do tej części Krakowa sprowadzano ich już na przełomie lat 70. i 80., konkretnie z Argentyny, skąd przybył pierwszy cudzoziemiec z polskimi korzeniami (Leszek Przybyłowski, kolega z drużyny Mario Kempesa). Ale prawdziwy boom nastąpił dwie dekady później, kiedy Hutnikowi udało się zaistnieć w najwyższej lidze. Zaczęło się od kontraktowania Ukraińców, a z biegiem lat klub zaczął testować bardziej egzotyczne opcje. I tak sprawił, że w podobnym momencie w zespole znalazło się aż czterech reprezentantów Nigru: Abdoulmoumoni Garba, Mounkaila Ide Barkire, Moussa Yahaya i Zakari Lambo.
Ten ostatni był pierwszym czarnoskórym piłkarzem na Suchych Stawach. Uwielbianym zresztą, bo strzelał bramki i raz w decydującym meczu zapewnił Hutnikowi awans do Pucharu UEFA. W przyszłości próbował jeszcze zaczepić się o Wisłę Kraków, która wtedy bardzo chętnie spoglądała na egzotykę, ale nic z tego nie wyszło. Zdecydowanie lepiej w Polsce – po przygodzie w Hutniku – poradził sobie Moussa Yahaya. Z Krakowa trafił do drugoligowego Albacete z kontraktem na poziomie 120 tys. dolarów rocznie, choć miejska legenda głosi, że w tym samym czasie 200 tys. więcej oferował… Real Madryt. Ostatecznie Yahaya nie skończył z mistrzostwem Hiszpanii, tylko mistrzostwem Polski w koszulce Legii Warszawa w 2002 roku.
Największe kluby w Polsce z otwartymi drzwiami dla piłkarzy z Afryki
Być może zastanawialiście się kiedyś, ilu piłkarzy z Czarnego Lądu trafiło do naszej ligi w ostatnich kilkudziesięciu latach. Takie pochodzenie, a tym bardziej bezpośredni kierunek transferu, samo w sobie jest egzotyczne. No więc, to liczba trzycyfrowa, którą w największej mierze zbudowały: Nigeria (47 zawodników), Kamerun (20) i Zimbabwe (19). A więc trzeba przyznać, że narodowości dość utarte i nie budzące aż takiego zdziwienia w Polsce. W przeciwieństwie do mniejszych państw, czasami dosłownie państewek, nie dorównujących wielkości naszemu średniej wielkości województwu.
Takim jest Republika Zielonego Przylądka, z której pochodzi choćby Hildeberto. W Warszawie znany jako „Grubas”, który w Ekstraklasie zagrał tylko trzy razy. – Może być tak dobry jak Vadis Odjidja-Ofoe – zapowiadał Dariusz Mioduski. Tak dobry na pewno miał kontrakt, a zapamiętaliśmy go z brzuszka i jego żony, która świeciła gołą dupą w Internecie. Niesamowity to był transfer, nie zapomnimy go nigdy. Ale prekursorem dla RZP w Polsce był Jorge Kadu. W 2014 roku trafił do Zawiszy Bydgoszcz i w sumie zasłynął tylko z tego, że porównał swoją kadrę do naszej: – Polska jest teraz na 34. miejscu w rankingu FIFA, a Republika Zielonego Przylądka na 38, więc można powiedzieć, że poziom sportowy jest zbliżony. Cóż, oby nowy Kabowerdeńczyk w lidze, Vagner Dias, był bardziej lotny na boisku i poza nim.
Wiecie, gdzie jeszcze lubili piłkarzy z Afryki, konkretnie z Gambii? W Poznaniu. Najpierw zaczęli od Ebrahima Sawaneha, odpalonego przez Lecha w 2005 roku po zaledwie dwóch meczach. Ten sam Sawaneh zrobił potem niezłą karierę w lidze belgijskiej, ale to inny Gambijczyk mocno zapisał się w pamięci kibiców. Autor słów: – To, co wyrabia Kosecki, to jakaś parodia. Wystarczy go dotknąć i płacze jak panienka. I: – W klubie lekkoatletycznym nie odbierali i tak zaczęła się moja kariera. Tak, to Kebba Ceesay, łącznie z 69 występami dla „Kolejorza”, który dwa lata temu porzucił piłkę i zaczął sprzedawać auta w salonie Volvo, ale ostatnio na stare lata do niej wrócił.
Widzewska moda na Tunezyjczyków. I „pakiety”
Nieszczęsne są algorytmy Google’a. Gdy wpiszecie frazę „Tunezyjczy w Łodzi”, zobaczycie informacje o likwidacji gangu pod dowództwem Tunezyjczyka, bójce Tunezyjczyka o dziewczynę na ul. Piotrowskiej i ksenofobicznym ataku na Tunezyjczyka. Jakby tego było mało, jest jeszcze artykuł o ciele martwego Tunezyjczyka. Nie tego człowiek się spodziewał, ale sugestia jest jasna i w sumie trafna. Ponad 10 lat temu w Łodzi pojawiło się bowiem trochę obywateli tej nacji. Konkretnie trzech muszkieterów ściągniętych przez Widzew, ale wymachujących nogami na boisku, a nie gnatem pod klubem. Hachem Abbes, Mehdi Ben Dhifallah, Souheil Ben Radhia – ta trójca trochę pograła w Ekstraklasie, ale nie dorównała wyczynom swoich rodaków wartych krzykliwych nagłówków.
Generalnie „egzotyczne pakiety” nie wychodziły ekstraklasowym klubom na dobre. Odchodząc od państw Afryki, było kilka przypadków budowania kilkuosobowych kolonii z piłkarzy z Haiti, Hondurasu czy Kazachstanu. I, o ile taki Wilde-Donald Guerrier w Wiśle Kraków jest bardzo dobrze wspominany za grę, o tyle Emmanuel Sarki, dziś właściciel kilkudziesięciu apartamentów w Nigerii, już niekoniecznie. Podobnie jest z Osmanem Chavezem i Romellem Quioto, też byłymi zawodnikami „Białej Gwiazdy”. Ten drugi chwilę w Polsce pograł, zarobił czerwoną kartkę i szybko spakował walizki, by prawdziwą karierę zrobić dopiero w MLS-ie. Nie dorównał Chavezowi, który bardziej przyłożył rękę do mistrzowskiego tytułu w 2011 roku.
Abzał Bejsebekow i Siergiej Chiżniczenko, para Kazachów, kiedyś w Koronie Kielce też, lekko mówiąc, nie wzbogacała poziomu ligi. W grupie zawsze raźniej, ale to raczej domena Hiszpanów, Brazylijczyków, Słowaków czy Czechów. Piłkarzy z krajów egzotycznych, które w Polsce nie zagościły jeszcze na większą skalę, mimo wszystko brało i wciąż bierze się pojedynczo. Jak niejednokrotnie pokazała przeszłość, tworzenie z nich grup jest zbędnym biznesem.
Jedyni w swoim rodzaju
W ostatnim półroczu dorobiliśmy się dwóch debiutantów na liście narodowości: Maltańczyka w Stali Mielec, Matthew Guillaumiera, a także Kenijczyka w Rakowie, Ericka Otieno. Ale takich przypadków, czyli pojedynczych reprezentantów, jest oczywiście więcej – dokładnie 23. Do wszystkich się nie odniesiemy, ale część to takie rarytasy, że aż nie da się przejść obok nich obojętnie. Choćby w Cracovii, która nie ma szczególnej historii stawiania na tak egzotycznych zawodników, w latach 2010-2014 grał niejaki Saidi Ntibazonkiza z Burundi. Strzelił 16 goli, okazał się przydatny. Podobnie jak jedyny do tej pory Ekwadorczyk na boiskach Ekstraklasy, Joel Valencia, który w Piaście Gliwice zapracował na transfer do Brentford.
Ale w przytłaczającej większości jedyni przedstawiciele swoich narodowości są po prostu memem. Roczną czy nawet półroczną maskotką, z której kluby nie czerpały prawie żadnych korzyści poza budowaniem sieci kontaktów w nietypowych miejscach na świecie. Dobra, może zyskały na zasięgach w mediach społecznościowych tak jak Lechia Gdańsk, bo to przecież niezwykle ważne. Warto pamiętać: Egy Maulana Vikri z Indonezji był doskonałym pomysłem gdańszczan na podbicie azjatyckiego rynku, ale – jak można było przewidzieć – trochę nie wyszło. Podobną porażką okazał się Dong Fangzhuo dla Legii w 2010 roku. Mimo że Chińczyk wcześniej odbił się od Manchesteru United, miał zrobić fajną karierę. Ale skończył na reality show, w którym poddał się operacji plastycznej.
A najlepszy napastnik Śląska Wrocław bez wychodzenia na murawę? Wychwalany przez Sebastiana Milę, oczko w głowie trenera Levego? Ten, który nie wiedział, kim jest Voskamp, jego rywal w drużynie? Eric Mouloungui z Gabonu – tak, to była ciekawa osobowość. Kariery w Polsce nie zrobił, ale chociaż strzelił jednego gola w Ekstraklasie w meczu z Lechem Poznań. To więcej niż Peter Wilson z Liberii, o którego po spadku z Ekstraklasy z Podbeskidziem prezydent Bielska-Białej zapytał: – Kto kupił tego Murzyna?!
Wartym przypomnienia przypadkiem jest jeszcze Afgańczyk, Omran Haydary. Na poziomie 1. ligi naprawdę dobry piłkarz, ale w realiach Ekstraklasy i Lechii Gdańsk w latach 2020-2022 jeden z wielu wynalazków bez głębszej historii. Pardon, miał jedną, ale niezwiązaną z boiskiem, za co należy go szanować. Jako gwiazda swojej reprezentacji zaryzykował i wypowiedział się o sytuacji w państwie, które było przejmowane przez Talibów. – Kobiety są nagrodą dla Talibów za to, że kogoś zabiją – mówił w 2021 roku w wywiadzie na naszych łamach, odnosząc się do wielu brutalnych tematów.
„Będę go zjadł”. Miejscowe legendy
Luis Henriquez, Prejuce Nakoulma i Alexis Norambuena – spośród najrzadziej występujących narodowości w Ekstraklasie to właśnie ich można było nazwać klubowymi gwiazdami w swoich czasach. Dwóch z nich, Panamczyk i Palestyńczyk, odkąd opuściło Ekstraklasę kolejno 9 i 10 lat temu, nie miało następców z tym samym paszportem. Henriquez dwa razy zdobył z Lechem mistrzostwo Polski, osiadł w Polsce i zapewne ma wieczny szacunek ze strony poznańskich kibiców. Na podobny respekt może liczyć Norambuena w Białymstoku, który swoją przygodę z polską piłką zwieńczył Pucharem Polski i Superpucharem Polski za kadencji Michała Probierza. Nastukał łącznie 152 mecze w Ekstraklasie, Henriquez 139.
Ale największe wrażenie z tej trójki robił Prejuce Nakoulma z Burkina Faso, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. „Prezes” był w ścisłym gronie obcokrajowców, którzy swego czasu sympatycznie wpisywali się w ligowy koloryt. Nie dość, że dawali wiele na murawie, to jeszcze po prostu byli fajnymi ludźmi. A były piłkarz Górnika Zabrze był w dodatku niepodrabialny. Słów i anegdot w Internecie o nim pełno, choćby w materiale Foot Trucka z Krzysztofem Mączyńskim, kiedyś kolegą z zespołu Nakoulmy.
My zaś zostawimy tylko jakże charakterystyczny fragment artykułu „Sportu Śląskiego” o pierwszych latach skrzydłowego w Granicy Lubycza Królewska. Jeszcze przed podbiciem Ekstraklasy, którą sympatyczny Burkińczyk zwojował w latach 2011-2014:
– Nakoulmie było wówczas bardzo łatwo zejść na złą drogę, bo pokusy czaiły się z każdej strony. Gdy miejscowi namawiali go na dyskotekę, wymawiał się, mówiąc: „Prejuce dyskoteka, nie. Kontuzja!” Pokusę stanowiły też miejscowe dziewczyny, które ponoć gęsto kręciły się wokół internatu, w którym mieszkał Prejuce. To nie powinno dziwić, zwłaszcza że ci, którzy byli z nim w drużynie zgodnie podkreślają, że ma walory, o których nie przystoi pisać szanującym się mediom…
Lista najrzadziej występujących narodowości w Ekstraklasie
Dla pełnego poglądu wyróżniliśmy kraje, które miały w dotychczasowej historii Ekstraklasy maksymalnie pięciu przedstawicieli. Nie zdziwcie się obecnością takich państw jak Belgia, Anglia czy Włochy. Egzotyka to pojęcia retoryczne i można je przecież odwrócić. Piłkarze tych nacji są dla nas czymś rzadko spotykanym, tak jak my dla nich jako Polska nadal jesteśmy kierunkiem na swój sposób egzotycznym. Lista (aktualna 10.01.2024):
Afganistan – Omran Haydary (Lechia Gdańsk, 2020-2021)
Algiera – Mohammed Rahoui (Lechia Gdańsk, 2013)
Anglia – Tom Hateley (Śląsk Wrocław 2014-2016 / Piast Gliwice, 2018-), Edde Stanford (Legia Warszawa, 2004), D’sean Theobalds (Korona Kielce, 2020), Rashid Yussuff (Arka Gdynia, 2016), Cameron Borthwick-Jackson (Śląsk Wrocław, 2023-)
Angola – Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok, 2023-), Alexander Christovao (Zagłębie Sosnowiec, 2018), Giovanni (Arka Gdynia, 2010-2011)
Armenia – Robert Arzumanian (Jagiellonia Białystok, 2011-2012), Wahan Biczachczjan (Pogoń Szczecin, 2022-), Narek Grigorian (Jagiellonia Białystok, 2022), Lewon Hajrapetian (Lechia Gdańsk, 2011-2012 / Widzew Łódź, 2013), Aghwan Papikian (ŁKS Łódź, 2011-2012)
Australia – Jacob Burns (Wisła Kraków, 2006-2007), Jordan Courtney-Perkins (Raków Częstochowa, 2021 / Warta Poznań, 2022), Labinot Haliti (ŁKS Łódź, 2008-2009), Jake McGing (Wisła Płock, 2019), Michael Thwaite (Wisła Kraków, 2006-2007)
Azerbejdżan – Mahir Emreli (Legia, 2021), Anton Krivotsyuk (Wisła Płock, 2021-2023), Ruslan Mecidov (Widzew Łódź, 2006), Sasa Yunisoglu (Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, 2007-2008)
Belgia – Milan Corryn (Warta Poznań, 2021-2022), Mehdi Lehaire (Miedź Legnica, 2022), Vadis Odjidja-Ofoe (Legia Warszawa, 2016/2017), Martin Remacle (Korona Kielce, 2023-)
Burkina Faso – Prejuce Nakoulma (Widzew, 2010-2011 / Górnik Zabrze, 2011-2014), Victor Nikiema (Piast Gliwice, 2014), Moussa Ouattara (Legia Warszawa, 2005-2006), Abdou Razack Traore (Lechia Gdańsk, 2010-2012)
Burundi – Saidi Ntibazonkiza (Cracovia, 2010-2014)
Chile – Cesar Cortes (Polonia Warszawa, 2010), Angelo Henriquez (Miedź Legnica, 2022-2023), Sebastian Rodriguez (Pogoń Szczecin, 2002)
Chiny – Dong Fangzhuo (Legia Warszawa, 2010)
Curacao – Jurich Carolina (Miedź Legnica, 2022-2023), Anthony van den Hurk (Górnik Zabrze, 2023), Gino van Kessel (Lechia Gdańsk, 2017)
Cypr – Dossa Junior (Legia Warszawa, 2013-2015)
Dominikana – Carlos Julio Martinez (Miedź Legnica, 2022)
Egipt – Ahmed Ghanem Soltan (Legia Warszawa, 2005)
Ekwador – Joel Valencia (Piast Gliwice, 2017-2019 / Legia Warszawa, 2020-2021)
Gabon – Eric Mouloungui (Śląsk Wrocław, 2013)
Gambia – Kebba Ceesay (Lech Poznań, 2012-2013 i 2015-2016), Alasana Manneh (Górnik Zabrze, 2019-2022), Ebrahima Sawaneh (Lech Poznań, 2005)
Gwadelupa – David Fleurival (Zawisza Bydgoszcz, 2014), Thomas Phibel (Widzew Łódź, 2012-2013)
Gwatemala – Luis Swisher (Polonia Warszawa, 2005)
Gwinea Bissau – Romario Balde (Lechia Gdańsk, 2017), Jorginho (Wisła Płock, 2021-2022), Pedro Justiniano (Radomiak Radom, 2022-), Rudinilson Silva (Lechia Gdańsk, 2015)
Haiti – Wilde-Donald Guerrier (Wisła Kraków, 2013-2016), Kevin Lafrance (Widzew Łódź, 2013-2014), Emmanuel Sarki (Wisła Kraków, 2013-2015)
Honduras – Osman Chavez (Wisła Kraków, 2010-2013), Carlo Costly (GKS Bełchatów, 2007-2009), Romell Quioto (Wisła Kraków, 2012)
Indonezja – Egy Maulana Vikri (Lechia Gdańsk, 2018-2021)
Iran – Farshad Ahmadzadeh (Śląsk Wrocław, 2018-2019), Yadegar Rostami (Pogoń Szczecin, 2023-), Ali Gholizadeh (Lech Poznań, 2023-)
Irlandia – Cillian Sheridan (Jagiellonia Białystok, 2017-2018 / Wisła Płock, 2020-2021)
Islandia – Adam Orn Arnarson (Górnik Zabrze, 2019), Bodvar Boovarsson (Jagiellonia Białystok, 2018-2020), Daniel Leo Gretarsson (Śląsk Wrocław, 2022-2023)
Kazachstan – Abzał Bejsebekow i Siergiej Chiżniczenko (Korona Kielce, 2014), Gieorgij Żukow (Wisła Kraków, 2020-2022)
Kenia – Erick Otieno (Raków Częstochowa, 2024-)*
Kirgistan – Siergiej Nikitin (Pogoń Szczecin, 1993-1995), Edgar Bernhardt (Cracovia, 2013-2014)
Korea Południowa – Kim Min-kyun (Jagiellonia Białystok, 2013)
Kostaryka – Felicio Brown Forbes (w latach 2018-2021 Korona Kielce, Raków Częstochowa i Wisła Kraków), Junior Diaz (Wisła Kraków, 2008-2012)
Liberia – Peter Wilson (Podbeskidzie Bielsko-Biała, 2021)
Luksemburg – Chris Phillips (Legia Warszawa, 2018)
Mali – Bassekou Diabate (Lechia Gdańsk, 2021-2023)
Malta – Matthew Guillaumier (Stal Mielec, 2023-)
Maroko – Nabil Aankour (Korona Kielce, 2014-2018 / Arka Gdynia, 2018-2019), Nourdin Boukhari (Wisła Kraków, 2010), El Mehdi Sidqy (Jagiellonia Białystok, 2010-2011 / Piast 2012-2013)
Martynika – Bedi Buval (Lechia Gdańsk, 2010-2011), Steeven Langil (Legia Warszawa, 2016)
Mauritius – Lindsay Rose (Legia Warszawa, 2021)
Meksyk – Enrique Esqueda (Arka Gdynia, 2018), Santiago Naveda (Miedź Legnica, 2022-2023)
Niger – Abdoulmoumoni Garba (Hutnik Kraków, 1997), Mounkaila Ide Barkire (Hutnik Kraków, 1997), Zakari Lambo (Hutnik Kraków, 1994-1996), Amadou Noma (Sokół Pniewy, 1996), Moussa Yahaya (w latach 1996-2002 Sokół Pniewy, Hutnik Kraków, GKS Katowice i Legia Warszawa)
Nowa Zelandia – Aaran Lines (Ruch Chorzów, 2003), Themistoklis Tzimopoulos (Korona Kielce, 2019-2020)
Palestyna – Alexis Norambuena (Jagiellonia Białystok, 2008-2013 / GKS Bełchatów, 2014)
Panama – Luis Henriquez (Lech Poznań, 2007-2015)
Paragwaj – Jorge Salinas (Legia Warszawa, 2012-2013)
Portoryko – Shawn Barry (Korona Kielce, 2017)
RPA – Thabo Cele (Radomiak, 2021-), Daylon Claasen (Lech Poznań, 2013-2014), Ricardo Nunes (Pogoń Szczecin, 2014-2020)
Republika Zielonego Przylądka – Jorge Kadu (Zawisza Bydgoszcz, 2014), Hildeberto Pereira (Legia Warszawa, 2017), Lisandro Semedo (Radomiak Radom, 2022-), Vagner Dias (Radomiak, 2024-)*
Szkocja – Barry Douglas (Lech Poznań, 2013-2015 i 2021-), Ziggy Gordon (Jagiellonia Białystok, 2017)
Togo – Austine Igbinosa (Zagłębie Lubin, 1998), Lantame Ouadja (Wisła Kraków, 2003)
Tunezja – Hachem Abbes (Widzew Łódź, 2011-2013), Mehdi Ben Dhifallah (Widzew Łódź, 2012-2013), Souheil Ben Radhia (Widzew Łódź, 2010-2012), Amine Hadj Said (Piast Gliwice, 2014)
Turcja – Nadir Ciftci (Pogoń Szczecin, 2017), Enis Destan (Warta Poznań, 2022-), Ilkay Durmus (Lechia Gdańsk, 2021-2023), Burak Ince (Śląsk Wrocław, 2023-)
Uzbekistan – Jasur Yakshibaev (Legia, 2021)
Wenezuela – Jhon Chancellor (Zagłebie Lubin, 2022), Raul Gonzalez (GKS Bełchatów, 2012-2013), Mario Rondon (Radomiak Radom, 2021-2022)
Włochy – Massimiliano Iezzi (Polonia Warszawa, 2005), Stefano Napoleoni (Widzew Łódź, 2006-2008), Joseph Dayo Oshadogan (Widzew Łódź, 2007), Cristian Pasquato (Legia Warszawa, 2017-2018), Elia Soriano (Korona Kielce, 2017-2019)
WKS – Adriel Ba Loua (Lech Poznań, 2021-), Souleymane Kone (Wisła Kraków, 2021), Boliguibia Ouattara (Korona Kielce, 2014), Abdul Moustapha Ouedraogo (Pogoń, 2013-2014)
Zambia – Derby Makinka (Lech Poznań, 1992), Lubambo Musonda (Śląsk Wrocław, 2019-2021), Noel Sikhosana (Wisła Kraków, 1991)
* w założeniu mają zagrać w Ekstraklasie w lutym 2024 roku
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Lewandowski zmęczył Polaków. Co stoi za taką stratą wizerunkową kapitana reprezentacji?
- Czy Snoop Dogg przyciągnie ludzi… do igrzysk?
- KAMIL JÓŹWIAK – EFEKT MESSIEGO W MLS
Fot. Newspix