Reklama

Wynalazki, memy, legendy. Najbardziej egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

10 stycznia 2024, 19:26 • 13 min czytania 60 komentarzy

Lubin, końcówka XX wieku. Po stadionie Zagłębia przechadza się Michael Essien, wtedy 17-letni anonim z Ghany szukający szansy na lepsze życie w Europie. Ale w Polsce jej nie znalazł, bo „Miedziowi” nie zdecydowali się na transfer. Nie chcieli powtórki z rozrywki, zapewne mając z tyłu głowy świeże doświadczenia z innym piłkarzem z Afryki. Nie byle jakim, bo pierwszym Togijczykiem w historii najwyższej ligi, wtedy podobno dużym talencie z włoskiej Reggiany, który zagrał nawet kilka meczów, ale… słuch po nim zaginął. Dziś jedynym śladem jego istnienia jest to samo imię i nazwisko jakiegoś pastora, który uzdrawia ludzi. Nazywa się Austine Igbinosa. Co prawda istnieje jeszcze inny, w mediach społecznościowych określa się projektantem mody, ale wiecie, jak jest – to przecież egzotyka pełną gębą. Tu nic nigdy nie wiadomo.

Wynalazki, memy, legendy. Najbardziej egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie

Oczywiście Igbinosa był tylko jednym z bardzo wielu egzotycznych wynalazków, jakie przyjął do siebie polski futbol w latach słusznie minionych. Importowanych z Czarnego Lądu, Bliskiego Wschodu, mniej lub bardziej znanych archipelagów czy po prostu państw, za których znalezienie na mapie dostawało się szóstkę z geografii. Obecnie rzadko dochodzi do takich przypadków, dlatego Kenijczyk w Rakowie Częstochowa – transfer, o którym informowaliśmy wczoraj – tak się wyróżnia. Ale w przeszłości kluby Ekstraklasy chętniej wychodziły z założenia, że od oryginalności głowa nie zaboli. Bolała dopiero wtedy, gdy okazywało się, że status gwiazdy reprezentacji nawet nie łapiącej się do rankingu FIFA często jest niewiele znaczącą ciekawostką.

Podróż dookoła świata. Najbardziej egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie

W zdecydowanej większości to zapomniani podróżnicy z najbardziej odległych zakątków świata. Nie sposób wymienić wszystkich, szczególnie że nie każdy zapisał się czymś więcej niż poszerzeniem ekstraklasowej encyklopedii. Ale na widok pewnych nazwisk można się uśmiechnąć. Nakoulma w Górniku Zabrze (Burkina Faso), Norambuena w Jagiellonii Białystok (Palestyna), Henriquez w Lechu Poznań (Panama) czy Guerrier w Wiśle Kraków (Haiti) – to niewątpliwie postacie, które zrobiły dobrą reklamę swoim krajom. I byłoby to piękne, gdyby nie istniała druga stronu medalu: Langil w Legii Warszawa (Martynika) albo Vikri w Lechii Gdańsk (Indonezja). Nie pójdziemy jednak w sztampę, przypominając tylko najbardziej znanych zawodników. W końcu to egzotyka. Wybór jest szeroki.

Niger miłością Hutnika w latach 90.

Hutnik ma głębokie korzenie, jeśli chodzi o sprowadzanie obcokrajowców. Do tej części Krakowa sprowadzano ich już na przełomie lat 70. i 80., konkretnie z Argentyny, skąd przybył pierwszy cudzoziemiec z polskimi korzeniami (Leszek Przybyłowski, kolega z drużyny Mario Kempesa). Ale prawdziwy boom nastąpił dwie dekady później, kiedy Hutnikowi udało się zaistnieć w najwyższej lidze. Zaczęło się od kontraktowania Ukraińców, a z biegiem lat klub zaczął testować bardziej egzotyczne opcje. I tak sprawił, że w podobnym momencie w zespole znalazło się aż czterech reprezentantów Nigru: Abdoulmoumoni Garba, Mounkaila Ide Barkire, Moussa Yahaya i Zakari Lambo.

Reklama

Ten ostatni był pierwszym czarnoskórym piłkarzem na Suchych Stawach. Uwielbianym zresztą, bo strzelał bramki i raz w decydującym meczu zapewnił Hutnikowi awans do Pucharu UEFA. W przyszłości próbował jeszcze zaczepić się o Wisłę Kraków, która wtedy bardzo chętnie spoglądała na egzotykę, ale nic z tego nie wyszło. Zdecydowanie lepiej w Polsce – po przygodzie w Hutniku – poradził sobie Moussa Yahaya. Z Krakowa trafił do drugoligowego Albacete z kontraktem na poziomie 120 tys. dolarów rocznie, choć miejska legenda głosi, że w tym samym czasie 200 tys. więcej oferował… Real Madryt. Ostatecznie Yahaya nie skończył z mistrzostwem Hiszpanii, tylko mistrzostwem Polski w koszulce Legii Warszawa w 2002 roku.

Największe kluby w Polsce z otwartymi drzwiami dla piłkarzy z Afryki

Być może zastanawialiście się kiedyś, ilu piłkarzy z Czarnego Lądu trafiło do naszej ligi w ostatnich kilkudziesięciu latach. Takie pochodzenie, a tym bardziej bezpośredni kierunek transferu, samo w sobie jest egzotyczne. No więc, to liczba trzycyfrowa, którą w największej mierze zbudowały: Nigeria (47 zawodników), Kamerun (20) i Zimbabwe (19). A więc trzeba przyznać, że narodowości dość utarte i nie budzące aż takiego zdziwienia w Polsce. W przeciwieństwie do mniejszych państw, czasami dosłownie państewek, nie dorównujących wielkości naszemu średniej wielkości województwu.

Takim jest Republika Zielonego Przylądka, z której pochodzi choćby Hildeberto. W Warszawie znany jako „Grubas”, który w Ekstraklasie zagrał tylko trzy razy. – Może być tak dobry jak Vadis Odjidja-Ofoe – zapowiadał Dariusz Mioduski. Tak dobry na pewno miał kontrakt, a zapamiętaliśmy go z brzuszka i jego żony, która świeciła gołą dupą w Internecie. Niesamowity to był transfer, nie zapomnimy go nigdy. Ale prekursorem dla RZP w Polsce był Jorge Kadu. W 2014 roku trafił do Zawiszy Bydgoszcz i w sumie zasłynął tylko z tego, że porównał swoją kadrę do naszej: – Polska jest teraz na 34. miejscu w rankingu FIFA, a Republika Zielonego Przylądka na 38, więc można powiedzieć, że poziom sportowy jest zbliżony. Cóż, oby nowy Kabowerdeńczyk w lidze, Vagner Dias, był bardziej lotny na boisku i poza nim.

Wiecie, gdzie jeszcze lubili piłkarzy z Afryki, konkretnie z Gambii? W Poznaniu. Najpierw zaczęli od Ebrahima Sawaneha, odpalonego przez Lecha w 2005 roku po zaledwie dwóch meczach. Ten sam Sawaneh zrobił potem niezłą karierę w lidze belgijskiej, ale to inny Gambijczyk mocno zapisał się w pamięci kibiców. Autor słów: – To, co wyrabia Kosecki, to jakaś parodia. Wystarczy go dotknąć i płacze jak panienka. I: – W klubie lekkoatletycznym nie odbierali i tak zaczęła się moja kariera. Tak, to Kebba Ceesay, łącznie z 69 występami dla „Kolejorza”, który dwa lata temu porzucił piłkę i zaczął sprzedawać auta w salonie Volvo, ale ostatnio na stare lata do niej wrócił.

Reklama

Widzewska moda na Tunezyjczyków. I „pakiety”

Nieszczęsne są algorytmy Google’a. Gdy wpiszecie frazę „Tunezyjczy w Łodzi”, zobaczycie informacje o likwidacji gangu pod dowództwem Tunezyjczyka, bójce Tunezyjczyka o dziewczynę na ul. Piotrowskiej i ksenofobicznym ataku na Tunezyjczyka. Jakby tego było mało, jest jeszcze artykuł o ciele martwego Tunezyjczyka. Nie tego człowiek się spodziewał, ale sugestia jest jasna i w sumie trafna. Ponad 10 lat temu w Łodzi pojawiło się bowiem trochę obywateli tej nacji. Konkretnie trzech muszkieterów ściągniętych przez Widzew, ale wymachujących nogami na boisku, a nie gnatem pod klubem. Hachem Abbes, Mehdi Ben Dhifallah, Souheil Ben Radhia – ta trójca trochę pograła w Ekstraklasie, ale nie dorównała wyczynom swoich rodaków wartych krzykliwych nagłówków.

Generalnie „egzotyczne pakiety” nie wychodziły ekstraklasowym klubom na dobre. Odchodząc od państw Afryki, było kilka przypadków budowania kilkuosobowych kolonii z piłkarzy z Haiti, Hondurasu czy Kazachstanu. I, o ile taki Wilde-Donald Guerrier w Wiśle Kraków jest bardzo dobrze wspominany za grę, o tyle Emmanuel Sarki, dziś właściciel kilkudziesięciu apartamentów w Nigerii, już niekoniecznie. Podobnie jest z Osmanem Chavezem i Romellem Quioto, też byłymi zawodnikami „Białej Gwiazdy”. Ten drugi chwilę w Polsce pograł, zarobił czerwoną kartkę i szybko spakował walizki, by prawdziwą karierę zrobić dopiero w MLS-ie. Nie dorównał Chavezowi, który bardziej przyłożył rękę do mistrzowskiego tytułu w 2011 roku.

Abzał Bejsebekow i Siergiej Chiżniczenko, para Kazachów, kiedyś w Koronie Kielce też, lekko mówiąc, nie wzbogacała poziomu ligi. W grupie zawsze raźniej, ale to raczej domena Hiszpanów, Brazylijczyków, Słowaków czy Czechów. Piłkarzy z krajów egzotycznych, które w Polsce nie zagościły jeszcze na większą skalę, mimo wszystko brało i wciąż bierze się pojedynczo. Jak niejednokrotnie pokazała przeszłość, tworzenie z nich grup jest zbędnym biznesem.

Jedyni w swoim rodzaju

W ostatnim półroczu dorobiliśmy się dwóch debiutantów na liście narodowości: Maltańczyka w Stali Mielec, Matthew Guillaumiera, a także Kenijczyka w Rakowie, Ericka Otieno. Ale takich przypadków, czyli pojedynczych reprezentantów, jest oczywiście więcej – dokładnie 23. Do wszystkich się nie odniesiemy, ale część to takie rarytasy, że aż nie da się przejść obok nich obojętnie. Choćby w Cracovii, która nie ma szczególnej historii stawiania na tak egzotycznych zawodników, w latach 2010-2014 grał niejaki Saidi Ntibazonkiza z Burundi. Strzelił 16 goli, okazał się przydatny. Podobnie jak jedyny do tej pory Ekwadorczyk na boiskach Ekstraklasy, Joel Valencia, który w Piaście Gliwice zapracował na transfer do Brentford.

Ale w przytłaczającej większości jedyni przedstawiciele swoich narodowości są po prostu memem. Roczną czy nawet półroczną maskotką, z której kluby nie czerpały prawie żadnych korzyści poza budowaniem sieci kontaktów w nietypowych miejscach na świecie. Dobra, może zyskały na zasięgach w mediach społecznościowych tak jak Lechia Gdańsk, bo to przecież niezwykle ważne. Warto pamiętać: Egy Maulana Vikri z Indonezji był doskonałym pomysłem gdańszczan na podbicie azjatyckiego rynku, ale – jak można było przewidzieć – trochę nie wyszło. Podobną porażką okazał się Dong Fangzhuo dla Legii w 2010 roku. Mimo że Chińczyk wcześniej odbił się od Manchesteru United, miał zrobić fajną karierę. Ale skończył na reality show, w którym poddał się operacji plastycznej.

Eric Mouloungui

A najlepszy napastnik Śląska Wrocław bez wychodzenia na murawę? Wychwalany przez Sebastiana Milę, oczko w głowie trenera Levego? Ten, który nie wiedział, kim jest Voskamp, jego rywal w drużynie? Eric Mouloungui z Gabonu – tak, to była ciekawa osobowość. Kariery w Polsce nie zrobił, ale chociaż strzelił jednego gola w Ekstraklasie w meczu z Lechem Poznań. To więcej niż Peter Wilson z Liberii, o którego po spadku z Ekstraklasy z Podbeskidziem prezydent Bielska-Białej zapytał: – Kto kupił tego Murzyna?!

Wartym przypomnienia przypadkiem jest jeszcze Afgańczyk, Omran Haydary. Na poziomie 1. ligi naprawdę dobry piłkarz, ale w realiach Ekstraklasy i Lechii Gdańsk w latach 2020-2022 jeden z wielu wynalazków bez głębszej historii. Pardon, miał jedną, ale niezwiązaną z boiskiem, za co należy go szanować. Jako gwiazda swojej reprezentacji zaryzykował i wypowiedział się o sytuacji w państwie, które było przejmowane przez Talibów. – Kobiety są nagrodą dla Talibów za to, że kogoś zabiją – mówił w 2021 roku w wywiadzie na naszych łamach, odnosząc się do wielu brutalnych tematów.

„Będę go zjadł”. Miejscowe legendy

Luis Henriquez, Prejuce Nakoulma i Alexis Norambuena – spośród najrzadziej występujących narodowości w Ekstraklasie to właśnie ich można było nazwać klubowymi gwiazdami w swoich czasach. Dwóch z nich, Panamczyk i Palestyńczyk, odkąd opuściło Ekstraklasę kolejno 9 i 10 lat temu, nie miało następców z tym samym paszportem. Henriquez dwa razy zdobył z Lechem mistrzostwo Polski, osiadł w Polsce i zapewne ma wieczny szacunek ze strony poznańskich kibiców. Na podobny respekt może liczyć Norambuena w Białymstoku, który swoją przygodę z polską piłką zwieńczył Pucharem Polski i Superpucharem Polski za kadencji Michała Probierza. Nastukał łącznie 152 mecze w Ekstraklasie, Henriquez 139.

Ale największe wrażenie z tej trójki robił Prejuce Nakoulma z Burkina Faso, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. „Prezes” był w ścisłym gronie obcokrajowców, którzy swego czasu sympatycznie wpisywali się w ligowy koloryt. Nie dość, że dawali wiele na murawie, to jeszcze po prostu byli fajnymi ludźmi. A były piłkarz Górnika Zabrze był w dodatku niepodrabialny. Słów i anegdot w Internecie o nim pełno, choćby w materiale Foot Trucka z Krzysztofem Mączyńskim, kiedyś kolegą z zespołu Nakoulmy.

My zaś zostawimy tylko jakże charakterystyczny fragment artykułu „Sportu Śląskiego” o pierwszych latach skrzydłowego w Granicy Lubycza Królewska. Jeszcze przed podbiciem Ekstraklasy, którą sympatyczny Burkińczyk zwojował w latach 2011-2014:
Nakoulmie było wówczas bardzo łatwo zejść na złą drogę, bo pokusy czaiły się z każdej strony. Gdy miejscowi namawiali go na dyskotekę, wymawiał się, mówiąc: „Prejuce dyskoteka, nie. Kontuzja!” Pokusę stanowiły też miejscowe dziewczyny, które ponoć gęsto kręciły się wokół internatu, w którym mieszkał Prejuce. To nie powinno dziwić, zwłaszcza że ci, którzy byli z nim w drużynie zgodnie podkreślają, że ma walory, o których nie przystoi pisać szanującym się mediom…

Lista najrzadziej występujących narodowości w Ekstraklasie

Dla pełnego poglądu wyróżniliśmy kraje, które miały w dotychczasowej historii Ekstraklasy maksymalnie pięciu przedstawicieli. Nie zdziwcie się obecnością takich państw jak Belgia, Anglia czy Włochy. Egzotyka to pojęcia retoryczne i można je przecież odwrócić. Piłkarze tych nacji są dla nas czymś rzadko spotykanym, tak jak my dla nich jako Polska nadal jesteśmy kierunkiem na swój sposób egzotycznym. Lista (aktualna 10.01.2024):

Afganistan – Omran Haydary (Lechia Gdańsk, 2020-2021)

Algiera – Mohammed Rahoui (Lechia Gdańsk, 2013)

Anglia – Tom Hateley (Śląsk Wrocław 2014-2016 / Piast Gliwice, 2018-), Edde Stanford (Legia Warszawa, 2004), D’sean Theobalds (Korona Kielce, 2020), Rashid Yussuff (Arka Gdynia, 2016), Cameron Borthwick-Jackson (Śląsk Wrocław, 2023-)

Angola – Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok, 2023-), Alexander Christovao (Zagłębie Sosnowiec, 2018), Giovanni (Arka Gdynia, 2010-2011)

Armenia – Robert Arzumanian (Jagiellonia Białystok, 2011-2012), Wahan Biczachczjan (Pogoń Szczecin, 2022-), Narek Grigorian (Jagiellonia Białystok, 2022), Lewon Hajrapetian (Lechia Gdańsk, 2011-2012 / Widzew Łódź, 2013), Aghwan Papikian (ŁKS Łódź, 2011-2012)

Australia – Jacob Burns (Wisła Kraków, 2006-2007), Jordan Courtney-Perkins (Raków Częstochowa, 2021 / Warta Poznań, 2022), Labinot Haliti (ŁKS Łódź, 2008-2009), Jake McGing (Wisła Płock, 2019), Michael Thwaite (Wisła Kraków, 2006-2007)

Azerbejdżan – Mahir Emreli (Legia, 2021), Anton Krivotsyuk (Wisła Płock, 2021-2023), Ruslan Mecidov (Widzew Łódź, 2006), Sasa Yunisoglu (Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, 2007-2008)

Belgia – Milan Corryn (Warta Poznań, 2021-2022), Mehdi Lehaire (Miedź Legnica, 2022), Vadis Odjidja-Ofoe (Legia Warszawa, 2016/2017), Martin Remacle (Korona Kielce, 2023-)

Burkina Faso – Prejuce Nakoulma (Widzew, 2010-2011 / Górnik Zabrze, 2011-2014), Victor Nikiema (Piast Gliwice, 2014), Moussa Ouattara (Legia Warszawa, 2005-2006), Abdou Razack Traore (Lechia Gdańsk, 2010-2012)

Burundi – Saidi Ntibazonkiza (Cracovia, 2010-2014)

Chile – Cesar Cortes (Polonia Warszawa, 2010), Angelo Henriquez (Miedź Legnica, 2022-2023), Sebastian Rodriguez (Pogoń Szczecin, 2002)

Chiny – Dong Fangzhuo (Legia Warszawa, 2010)

Curacao – Jurich Carolina (Miedź Legnica, 2022-2023), Anthony van den Hurk (Górnik Zabrze, 2023), Gino van Kessel (Lechia Gdańsk, 2017)

Cypr – Dossa Junior (Legia Warszawa, 2013-2015)

Dominikana – Carlos Julio Martinez (Miedź Legnica, 2022)

Egipt – Ahmed Ghanem Soltan (Legia Warszawa, 2005)

Ekwador – Joel Valencia (Piast Gliwice, 2017-2019 / Legia Warszawa, 2020-2021)

Gabon – Eric Mouloungui (Śląsk Wrocław, 2013)

Gambia – Kebba Ceesay (Lech Poznań, 2012-2013 i 2015-2016), Alasana Manneh (Górnik Zabrze, 2019-2022), Ebrahima Sawaneh (Lech Poznań, 2005)

Gwadelupa – David Fleurival (Zawisza Bydgoszcz, 2014), Thomas Phibel (Widzew Łódź, 2012-2013)

Gwatemala – Luis Swisher (Polonia Warszawa, 2005)

Gwinea Bissau – Romario Balde (Lechia Gdańsk, 2017), Jorginho (Wisła Płock, 2021-2022), Pedro Justiniano (Radomiak Radom, 2022-), Rudinilson Silva (Lechia Gdańsk, 2015)

Haiti – Wilde-Donald Guerrier (Wisła Kraków, 2013-2016),  Kevin Lafrance (Widzew Łódź, 2013-2014), Emmanuel Sarki (Wisła Kraków, 2013-2015)

Honduras – Osman Chavez (Wisła Kraków, 2010-2013), Carlo Costly (GKS Bełchatów, 2007-2009), Romell Quioto (Wisła Kraków, 2012)

Indonezja – Egy Maulana Vikri (Lechia Gdańsk, 2018-2021)

Iran – Farshad Ahmadzadeh (Śląsk Wrocław, 2018-2019), Yadegar Rostami (Pogoń Szczecin, 2023-), Ali Gholizadeh (Lech Poznań, 2023-)

Irlandia – Cillian Sheridan (Jagiellonia Białystok, 2017-2018 / Wisła Płock, 2020-2021)

Islandia – Adam Orn Arnarson (Górnik Zabrze, 2019), Bodvar Boovarsson (Jagiellonia Białystok, 2018-2020), Daniel Leo Gretarsson (Śląsk Wrocław, 2022-2023)

Kazachstan – Abzał Bejsebekow i Siergiej Chiżniczenko (Korona Kielce, 2014), Gieorgij Żukow (Wisła Kraków, 2020-2022)

Kenia – Erick Otieno (Raków Częstochowa, 2024-)*

Kirgistan – Siergiej Nikitin (Pogoń Szczecin, 1993-1995), Edgar Bernhardt (Cracovia, 2013-2014)

Korea Południowa – Kim Min-kyun (Jagiellonia Białystok, 2013)

Kostaryka – Felicio Brown Forbes (w latach 2018-2021 Korona Kielce, Raków Częstochowa i Wisła Kraków), Junior Diaz (Wisła Kraków, 2008-2012)

Liberia – Peter Wilson (Podbeskidzie Bielsko-Biała, 2021)

Luksemburg – Chris Phillips (Legia Warszawa, 2018)

Mali – Bassekou Diabate (Lechia Gdańsk, 2021-2023)

Malta – Matthew Guillaumier (Stal Mielec, 2023-)

Maroko – Nabil Aankour (Korona Kielce, 2014-2018 / Arka Gdynia, 2018-2019), Nourdin Boukhari (Wisła Kraków, 2010), El Mehdi Sidqy (Jagiellonia Białystok, 2010-2011 / Piast 2012-2013)

Martynika – Bedi Buval (Lechia Gdańsk, 2010-2011), Steeven Langil (Legia Warszawa, 2016)

Mauritius – Lindsay Rose (Legia Warszawa, 2021)

Meksyk – Enrique Esqueda (Arka Gdynia, 2018), Santiago Naveda (Miedź Legnica, 2022-2023)

Niger – Abdoulmoumoni Garba (Hutnik Kraków, 1997), Mounkaila Ide Barkire (Hutnik Kraków, 1997), Zakari Lambo (Hutnik Kraków, 1994-1996), Amadou Noma (Sokół Pniewy, 1996), Moussa Yahaya (w latach 1996-2002 Sokół Pniewy, Hutnik Kraków, GKS Katowice i Legia Warszawa)

Nowa Zelandia – Aaran Lines (Ruch Chorzów, 2003), Themistoklis Tzimopoulos (Korona Kielce, 2019-2020)

Palestyna – Alexis Norambuena (Jagiellonia Białystok, 2008-2013 / GKS Bełchatów, 2014)

Panama – Luis Henriquez (Lech Poznań, 2007-2015)

Paragwaj – Jorge Salinas (Legia Warszawa, 2012-2013)

Portoryko – Shawn Barry (Korona Kielce, 2017)

RPA – Thabo Cele (Radomiak, 2021-), Daylon Claasen (Lech Poznań, 2013-2014), Ricardo Nunes (Pogoń Szczecin, 2014-2020)

Republika Zielonego Przylądka – Jorge Kadu (Zawisza Bydgoszcz, 2014), Hildeberto Pereira (Legia Warszawa, 2017), Lisandro Semedo (Radomiak Radom, 2022-), Vagner Dias (Radomiak, 2024-)*

Szkocja – Barry Douglas (Lech Poznań, 2013-2015 i 2021-), Ziggy Gordon (Jagiellonia Białystok, 2017)

Togo – Austine Igbinosa (Zagłębie Lubin, 1998), Lantame Ouadja (Wisła Kraków, 2003)

Tunezja – Hachem Abbes (Widzew Łódź, 2011-2013), Mehdi Ben Dhifallah (Widzew Łódź, 2012-2013), Souheil Ben Radhia (Widzew Łódź, 2010-2012), Amine Hadj Said (Piast Gliwice, 2014)

Turcja – Nadir Ciftci (Pogoń Szczecin, 2017), Enis Destan (Warta Poznań, 2022-), Ilkay Durmus (Lechia Gdańsk, 2021-2023), Burak Ince (Śląsk Wrocław, 2023-)

Uzbekistan – Jasur Yakshibaev (Legia, 2021)

Wenezuela – Jhon Chancellor (Zagłebie Lubin, 2022), Raul Gonzalez (GKS Bełchatów, 2012-2013), Mario Rondon (Radomiak Radom, 2021-2022)

Włochy – Massimiliano Iezzi (Polonia Warszawa, 2005), Stefano Napoleoni (Widzew Łódź, 2006-2008), Joseph Dayo Oshadogan (Widzew Łódź, 2007), Cristian Pasquato (Legia Warszawa, 2017-2018), Elia Soriano (Korona Kielce, 2017-2019)

WKS – Adriel Ba Loua (Lech Poznań, 2021-), Souleymane Kone (Wisła Kraków, 2021), Boliguibia Ouattara (Korona Kielce, 2014), Abdul Moustapha Ouedraogo (Pogoń, 2013-2014)

Zambia – Derby Makinka (Lech Poznań, 1992), Lubambo Musonda (Śląsk Wrocław, 2019-2021), Noel Sikhosana (Wisła Kraków, 1991)

* w założeniu mają zagrać w Ekstraklasie w lutym 2024 roku

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

60 komentarzy

Loading...