Mało w historii futbolu jest postaci tak dla niej zasłużonych, jak Franz Beckenbauer. Niestety legendarny defensor zmarł dziś w wieku 78 lat.
Niemal przez całą swoją karierę piłkarską związany był z Bayernem Monachium, dopiero u jej schyłku podpisał kontrakt z New York Cosmos. W swojej karierze rozegrał aż 680 spotkań i zanotował dokładnie 100 trafień. Nie jednak ze statystyk będziemy go pamiętać. “Kaiser”, co znaczy “cesarz”, stał się jedną z pierwszych prawdziwych gwiazd na swojej pozycji. Udało mu się stanąć w jednym rzędzie z Gerdem Muellerem, został twarzą niemieckiego futbolu przełomu lat 60. i 70. Jego dekada spędzona w kadrze przyniosła Niemcom złoto mistrzostw świata w 1974 oraz mistrzostw Europy w 1972 roku. On sam zapoczątkował nowy styl gry – obrońca postbeckenabauerowski był ustawiony wyżej, tłumiąc akcje przeciwnika już w zarodku, a nie biernie oczekując na kolejną szarżę rywali.
Gablotę zapełniał także jako szkoleniowiec. W 1984 przejął kadrę Niemiec, z którą w 1990 udało mu się wygrać mundial. Później pełnił funkcje między innymi honorowego prezesa w Bayernie Monachium oraz figurował jako znacząca postać w FIFA.
Obrońca od dłuższego czasu miał problemy z sercem. To właśnie ze względu na to nie dał rady pojawić się na ostatnich MŚ w Katarze. Ledwie kilka dni temu natomiast światło ujrzała wypowiedź jego brata, Waltera. Jego słowa nie zwiastowały, że zdrowie byłego piłkarza jeszcze się poprawi.
– Gdybym teraz powiedział, że wszystko z nim w porządku, skłamałbym, a nie lubię kłamać. Nie czuje się dobrze. To ciągłe wzloty i upadki – mówił w filmie “Beckenbauer”, czyli dokumencie, który ma mieć premierę właśnie dziś na antenie niemieckiej telewizji ARD.
Świat piłki niewątpliwie stracił jedną z najważniejszych postaci w historii.
Fot. Newspix