Sergio Canales w marcu tego roku został ukarany zawieszeniem na trzy spotkania LaLiga. Zasadność decyzji podważył jednak w sądzie i jak informuje radio “Cadena ser”, sprawę wygrał.
W życiu zawodnika za wiele to nie zmieni. Pomocnik latem przeszedł bowiem do meksykańskiego CF Monterrey. To jednak sprawa, która może ustanowić precedens – nie była wcześniej zwyczajem walka z sędziami na drodze sądowej.
Chodzić ma o słowa Hiszpana, które wypowiedział odesłany z boiska po spotkaniu Betis – Valladolid. To było jego drugie wykluczenie w tamtym sezonie, wcześniej opuścił boisko 19 października ubiegłego roku, gdy “Verdiblancos” rywalizowali z Cadiz. Właśnie do tej sytuacji nawiązywał, gdy na początku tego roku zdenerwowany mówił, że “tamto wydalenie też było z premedytacją, to nie jest futbol”. Kara miała objąć 3 spotkania.
Okazuje się jednak, że 11-krotny reprezentant Hiszpanii objął skuteczną linię obrony. Stwierdził, że nie powiedział “z premedytacją”, a “pospiesznie”. Obu sformułowań nie dało się odróżnić na nagraniu, które stanowiło dowód w sprawie. W związku z tym sąd uznał, że nie ma wystarczająco wskazówek co do winy piłkarza. On sam nie opuścił ani jednego spotkania w związku z karą, bo jej wykonanie było zawieszone aż do usłyszenia decyzji sądu.
W swoim orzeczeniu hiszpański wymiar sprawiedliwości stwierdził, że “zasady karalności, winy i domniemania niewinności piłkarza zostały naruszone”.
WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Hiszpanie chcieli rewolucji, a strzelają sobie w stopę. Dlaczego upublicznianie rozmów z VAR-em to zły pomysł?
- Cholismo po 12 latach wciąż działa, przynajmniej na Sevillę
- Nacho Fernandez. To był taki dobry chłopak…
fot Newspix