Przychodzi prezes Google’a na wywiad i mówi: „Tutaj byłem trzeźwy, tutaj też byłem trzeźwy, o, wtedy to na pewno nie byłem pijany, a przy tej okazji na sto procent – podkreślam na sto procent – nie walnąłem z chłopakami w gaz, nie zbombardowaliśmy się jak meserszmity”. Głupie, nie? Przecież nikt poważny by sobie na to nie pozwolił. No i faktycznie: prezes Google’a takiego wywiadu nie udzielił, ale już Cezary Kulesza – naturalnie, jeszcze jak.
Większość wywiadów Kuleszy to wehikuły czasu i podróże do lat dziewięćdziesiątych, nie inaczej było tym razem. Prezes porozmawiał z Przeglądem Sportowym i aż żal, że dziennikarze nie zdecydowali się na bardziej konkretny tytuł.
„Kulesza ujawnia – wtedy nie piłem!”
„Kulesza szczerze: nie, wtedy byłem trzeźwy”
„Spowiedź niepijącego. Kulesza bez ogródek o trzeźwości”
No, podeszłoby lepiej, bo faktycznie przez pierwszą część wywiadu Kulesza spowiada się dziennikarzowi ze swojego abstynenckiego wręcz żywota.
„Nigdy nie zdarzyło się, by działacze z kierownictwa PZPN, w tym również ja, byli pijani na treningu czy w ogóle gdziekolwiek w pobliżu kadry narodowej. Kategorycznie stwierdzam, że nie było i nie ma takich sytuacji”.
„Proszę kogokolwiek z tych osób zapytać, czy zdarzyło się choć raz, żebym przyjechał na trening Jagiellonii pijany”.
„Pisanie, że ktoś mnie włożył do samochodu, bo sam już nie byłem świadomy tego, co robię, jest tak totalną bzdurą i bezczelnym kłamstwem, że brak mi słów”.
„Co za brednie! A dlaczego nie zadzwonicie do Oleksego i nie zapytacie chłopaka, czy byłem pijany?” (chodzi o Marcina Oleksego, któremu Kulesza wręczał nagrodę).
„Spotykałem się z Sousą, ale nigdy nie robiłem tego po spożyciu alkoholu”.
„Naprawdę ktoś myśli, że to są moje pierwsze wyjazdy z drużynami piłkarskimi i nie mam pojęcia, jak należy się zachować?”.
Spokojnie można było się spodziewać, że kadencja Kuleszy będzie rozrywkowa, ale żeby facet przez dobre 15 minut rozmowy opowiadał dziennikarzowi, kiedy nie pił i dlaczego – jak to mawia Kowal: duża rzecz. To naprawdę są lata dziewięćdziesiąte, a nie trzecia dekada XXI wieku. Mówcie, co chcecie o prezesurze Bońka, ale nikt sobie nie wyobraża, że on przeprowadza publicznie podobne wyliczenia. Zresztą co tam Boniek, nawet Lato miał więcej samokontroli.
Odbierz do 3755 zł na start w Superbet
- Tydzień bez ryzyka: Cashback do 3500 zł
- Freebet 100% od pierwszego depozytu do 200 zł
- Freebet 35 zł tylko z naszym kodem SUPERWESZŁO
- Freebet na aplikację 20 zł
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
Naprawdę jesteśmy krok od tego, by Kulesza codziennie na Twitterze zdawał specjalny raport.
Dziś nic.
Dziś jeden kieliszek wina, na spokojnie, dla trawienia.
No dzisiaj dałem w palnik, ale szwagier miał urodziny, sami rozumiecie.
Gorzej, jakby któregoś dnia Kulesza wpisu nie dał – tak się porobił, że nie dał rady już twittować, czy po prostu zapomniał po całonocnym pakowaniu darów dla ubogich? Kto to wie, no, ale wtedy można wyjąć terminarzyk i w kolejnym wywiadzie wszystko dziennikarzowi opowiedzieć.
A faktycznie – dwudziestego siódmego nie piłem, następny raz dopiero dwudziestego dziewiątego, ale ledwie dwa piwka do filmu. Leciał Znachor.
Ktoś powie – dziennikarz pyta, to prezes odpowiada. Cóż, nie do końca tak to wygląda. Ponieważ wówczas należało uznać, że gdyby dziennikarz zapytał „jaki dzisiaj stolec?”, to Kulesza też miałby obowiązek odpowiedzieć. A właśnie nie miałby. Zresztą chwilę później Kulesza korzysta z tego prawa:
Spotkaliśmy się z Michałem, trochę porozmawialiśmy, ale na koniec powtórzył swoje zdanie, że nie widzi Kuby Kwiatkowskiego w swoim sztabie.
Wyjaśnił, z jakiego powodu?
Tak, ale o szczegółach nie będę mówił, bo nie ma takiej potrzeby.
Zatem raz się da, a raz się nie da? Powiedzenie „winny się tłumaczy” jest absolutnie kretyńskie, natomiast Kulesza zwierza się z taką pasją, że to aż dziwne. Trudno zrozumieć, dlaczego nie może uciąć tematu i stwierdzić: „panie redaktorze, dajmy spokój, to wszystko nieprawda”. Tymczasem on, prezes poważnej – zdawałoby się – organizacji tłumaczy się jak gimnazjalista przed mamą, czy aby przypadkiem nie napił się jabola z kolegami po szkole.
No jak to wygląda?!
Jeszcze gdyby odbijanie tej piłeczki brzmiało wiarygodnie… A nie brzmi. Kulesza broni się, że to są głosy anonimowe, a naprawdę nie trzeba wielkiej matematyki, by dodać dwa do dwóch z wywiadu Lewandowskiego dla Meczyków.
Przypomnijmy: – PZPN pod względem sportowym – tu nie mogę narzekać. Jest naprawdę ok, jeśli chodzi o transport, logistykę i to, co jest w reprezentacji. Ale to, co się dzieje wokół… To jest w dzisiejszych czasach nieakceptowalne. Jestem z pokolenia, które widziało, co było x lat temu i mam porównanie do tego, co jest teraz. Widziałem zmianę, a teraz widzę to, co jest teraz. Młodzi piłkarze nie widzieli tego i myślę, że to dla nich szok i jest to niezrozumiałe. Sądzę, że to dziwny temat dla nich, a nawet żenujący i obcy.
Kulesza sprowadził związek na tory imprezowe („Jak ktoś pana zaprosi, to co, siedzicie tak bez niczego?”), a potem solennie się tłumaczy, że jednak siedzą bez niczego.
Zresztą – tak jak pisaliśmy już wcześniej – tym związkiem kierują piromani, którzy potem chcą wcielić się w rolę cudownych strażaków. Bo poza spowiedzią abstynenta mamy w tym wywiadzie co najmniej jeszcze jeden kwiatek. A więc sprawę Piotra Żelaznego.
Kulesza stwierdził: – Informuję więc pana, że nie pozwiemy Piotra Żelaznego do sądu. Chodziło nam bardziej o wysłanie mu ostrzeżenia, żeby pisząc o PZPN, powoływał się na takie informacje, na które ma dowody. Musimy i będziemy chronić wizerunek federacji i ludzi, którzy w niej pracują.
Przypomnijmy – PZPN zagroził dziennikarzowi oficjalnym pismem za wpis na Twitterze. Zobowiązał go do przeprosin, jak i usunięcia wpisu. Żelazny nie zrobił ani tego, ani tego. Kulesza teraz mówi, że go nie pozwie, bo to było tylko ostrzeżenia.
Zatem związek władował się w kolejny kryzys komunikacyjny, został wyśmiany wszędzie, by na końcu stwierdzić, że pozwu – mimo nieosiągnięcia CZEGOKOLWIEK – nie będzie.
Rany, jakie to jest bezdennie głupie.
Patrząc na to, kto rządzi polskim futbolem, chciałoby się walnąć ze smutku szklankę czegoś mocniejszego. Ale dziś nie można, poniedziałek. Jutro też praca, w środę przygotowania do świąt, w czwartek trzeba jechać po rodzinę na dworzec…
To może w piątek? Trudno powiedzieć. Dowiadujcie się w mediach.
WIĘCEJ O PZPN:
- Kulesza: Już wcześniej dostawałem sugestie, by rozstać się z Kwiatkowskim
- Kulesza: Naprawdę ktoś myśli, że w pracy jestem pijany?
- Plotka i brak zaufania. Wyjaśniamy, dlaczego Jakub Kwiatkowski odchodzi z PZPN
- Piłkarze nie mogą grać u bukmacherów? I bardzo dobrze! [OPINIA]
- Młodzieżowiec, VAR i zagraniczni goście. Zaczyna się zjazd klubów w Jachrance
Fot. FotoPyk